Niniejszy news zamyka dyskusję nad obrazem Marka Sarby – przedstawiającym na wzburzonym morzu groźną bliskość holownika „Jantar” i drobnicowca „Częstochowa”, Dyskusja trwała 8 dni, pojawiło się 24 komentarzy. Wszystkim obraz się podobał i to bardzo. Dyskusyjnym natomiast tematem było przełożenie na język polski tytułu oryginału: „To Close For Comfort”. W języku angielskim to tzw. idiom, powiedzenie, które na dodatek ma podpórkę poetycką. Dosłownie tego tytułu przełożyć się nie da, a na dodatek zwodniczym jest słowo comfort, które w potocznym języku polskim ma dość odległe konotacje.
Czyli w SSI pojawiła się giełda pomysłów na polski tytuł, który by był prosty, zwięzły, ba – lakoniczny, ale który by zwrócił uwagę widza na dziwna na pierwszy rzut oka niepokojącą bliskość dwóch potężnych jednostek w sztormowej pogodzie. Mistrz Marek mianował mnie arbitrem, który miał wybrać najtrafniejsza propozycję. Zaufanie duże i to całkowicie niezasłużone, bo choć malarstwo lubię, to się na nim zupełnie nie znam. Może Mistrzowi właśnie zależało na opinii „zwyczajnego człowieka”, a nie konesera. Nazwa to także reklama, a na tym akurat znam się całkiem, całkiem.
Przemówiła do mnie najbardziej propozycja Eugeniusza Ziółkowskiego – „ZERWANY HOL”. Mam nadzieję, że zaakceptuje ją także Mistrz Sarba. Trudno – słowo się rzekło – kobyłka u płota. Teraz czas powiadomić o tym werdykcie przede wszystkim liczne grono marszandów, czyli ludzi tuczących się na handlu dziełami sztuki. Warto aby ta wiadomość dotarła także do dyrektorów Narodowego Muzeum Morskiego oraz Muzeum Marynarki Wojennej. Niech się jednak nie gorszą, że tytuł urodził się na niskim szczeblu drabiny kulturoznawstwa. Wśród komentarzy zauważyłem sugestię działań mających na celu ściągnięcie marynistycznej twórczości Marka Sarby do Polski. Mistrz farbami zapisuje historii polskiej obecności na morzu. To też bardzo cenne. Decydenci niech nie wydziwiają, że to peerelowska flota.
Czekamy na kolejny odcinek prezentacji marynistyki Marka, którego przy tej okazji serdecznie pozdrawiam.
Zyjcie wiecznie !
Don Jorge
--------------------------------------------------------------------------
“Slowo sie rzeklo kobylka u plota”
Dziekuje slicznie Czytelnikom tej zacnej publikacji, gdzie istnieje prawdziwe polskie slownictwo i tematy pisane dusza.
Drogi Jurku dziekuje za arbitraż, ktory czyni jednych usatysfakcjonowanymi a inni moze przechodza to strefy stanu niezadowolenia ale mysle ze tu nie ma problemow.
Z radoscia wzialem pisak permanent i napisalem polski tytul na rozpieraczu krosen malarskich.
Dziekuje bardzo zwycięscy plebiscytu - Panu Eugeniuszowi Ziolkowskiemu oraz gratuluje mu tytulu “Ojciec Chrzesny Zerwanego Holu”.
Pozdrowienia serdeczne z krainy powaloną kleska grypy (nie jest to przesada.
Zyjcie wiecznie
Marek
Książkę świeżo nabyłem i nie wspominałbym o niej, gdyby nie okładka. A na okładce obraz namalowany przez Marka Sarbę na prośbę autora ukazujący katastrofę holownika "Górnik". Załączam zdjęcie okładki. Niestety obraz sięga także grzbietu i tylnej okładki. Miejmy więc nadzieję, że Don Jorge zamieści go kiedyś w całości.
Zatonięcie parowego holownika pełnomorskiego "Górnik w listopadzie 1927 jest pierwszą tragedią opisaną w książce.
Dwa holowniki wracały z Danii holując z powrotem do Tczewa opróżnione lichtugi węglowe. Na wysokości Rozewia "Górnik" przewrócił się w sztormie i zatonął. Przeżył tylko jeden z dziesięciu członków załogi. IzbaMorska w Wejherowie (tam wtedy mieściła się administracja morska Polski) stwierdziła, że przyczyn katastrofy nie da się ustalić. Potem spekulowano, że przyczyną było szarpnięcie holu - na którym wisiały berlinki, hak holownika nie był wyposażony w automatyczny zwalniak.
Dodajmy jeszcze, że znajdujące się na niewidocznej na zdjęciu części obrazu lichtugi, ocalały. Jedna postawiła żagle, a druga napotkała statek, który wziął ją na hol.
Andrzej Colonel Remiszewski
www.armator-i-skipper.pl