Eugeniusz Ziołkowski zaczyna poważnie – sięgając nawet do Arystotelesa. Nie, nie – ja też tak na poważnie, bo temat jest poważny i nadal na czasie - Noblesse oblige.
To przecież dewiza Klanu SSI.
Nieprawdaż ?
Ja nadal w konwencji – na serio.
News ma podbudowę historyczną, bo pewne dzisiejsze dylematy trzeba koniecznie ozważać „na tle”.
Przebrniecie przez rys historyczny, aby na końcu uraczyć się konkluzją.
.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
---------------------------------------
Etyka (nie mylić z etykietą) jest dziedziną filozoficzną starającą się wyjaśnić jaka jest istota dobra lub zła moralnego. Czasy Arystotelesa, Sokratesa, św. Tomasza z Akwinu, Marksa mamy już za sobą i nic nowego w tej materii nie wniesiemy.
Moje dzisiejsze rozważania podczas psiej wachty dotyczyć będą ostatnich stu lat żeglarstwa uprawianego w kraju nad Wisłą, a w szczególności zmienności postaw moralnych żeglarzy, mających istotny wpływ na rozwój naszego żeglarstwa.
Po odzyskaniu niepodległości w okresie międzywojennym, każdy czyn demonstrujący naszą państwowość, był powszechnie uznawany za wysoce moralny i zyskiwał poparcie większości społeczeństwa.
Wybitną postacią, która budowała podwaliny pod polskie żeglarstwo był Gen. Mariusz Zaruski. Żeglarz numer 1 Drugiej Rzeczpospolitej. Lista zasług i zrealizowanych celów wspaniała. Współzałożyciel Yacht Klubu Polskiego, inicjator powstania Polskiej Ligii Morskiej i Rzecznej (później Polska Liga Morska i Kolonialna). Szkolił żeglarz w Jastarni, na obozach harcerskich. Lobbował zakupy jachtów morskich, doprowadził do realizacji uchwały sejmowej, której efektem było zakupienie ze składek społecznych „Daru Pomorza”. Był również Prezesem Polskiego Związku Żeglarskiego. Wszystko co czynił Mariusz Zaruski, nie budziło żadnych wątpliwości moralnych. Wydawano duże pieniądze, ale cel był jasny.
W okresie międzywojennym był jeszcze jeden wielki polski żeglarz. Władysław Wagner opłynął w ciągu ośmiu lat kulę ziemską bez sponsora, dysponując minimalną ilością środków, na trzech jachtach. Przez wiele lat po drugiej wojnie światowej pomniejszano jego osiągnięcie, przedstawiając w sposób dwuznaczny pozyskanie przez Wagnera Zjawy I.
W pierwszych latach po drugiej wojnie światowej „władza ludowa” nie interesowała się żeglarstwem. W latach czterdziestychrejsy morskie miały charakter „działalności gospodarczej” przemytników alkoholu do Szwecji i z pewnością nie były czynem wysoce moralnym i patriotycznym.
W latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX wieku, nieśmiało na ruinach starych przystani jachtowych odradzały się i powstawały nowe kluby żeglarskie.
Żeglarstwo uzyskało status sportu łączącego wyczyn na małych łódkach regatowych z morskimi rejsami szkoleniowymi. żeglowanie dla czystej przyjemności, bez realizacji celów szkoleniowych lub propagandowych praktycznie nie istniało.
Było parę wyjątków: Leonid Teliga, Ludomir Mączkato liderzy niewielkiej grupki żeglarzy pływających dla przyjemności i za własne pieniądze.
Rejsy szkoleniowo stażowe wpisujące się w decyzje podjęte przez strategów, na którymś tam plenum KC dominowały. Prawie wszystkie jachty były de facto własnością państwa i to państwo (partia) decydowało czemu maja służyć. Wielu ówczesnych żeglarzy stawało przed wyborem: pozostać na brzegu lub złożyć do zatwierdzenia harmonogram rejsu, który w tytule powinien mieć „pierwszy(a) na świecie”, „śladami Polaków”, „wyprawa badawcza” lub w ostateczności „rejs stażowo-szkoleniowy”. Moralną ocenę takiego postępowania, każdy z nas żeglarzy ma we własnej głowie, na własny użytek. Konsumpcja wszelkich, nie tylko żeglarskich, przyjemności ze wspólnego kotła, w którym chochlą mieszała „przewodnia siła narodu” nie pozostawiała wielkiego wyboru.
Polscy żeglarze w „czasach słusznie minionych” dokonywali swoistej ekwilibrystyki intelektualno-pojęciowej, aby wpisać się w „słuszną linię partii” i popłynąć w rejs, który tak naprawdę pozwalał wytknąć na chwilę nos za „żelazną kurtynę” i odetchnąć powietrzem wolności.
Jak to zwykle bywa, usankcjonowanie systemowe, lekko zafałszowanych postępowań, wcześniej, czy później prowadzi do patologii. Powstał Nasz, Polski, Jedyny, Najlepszy na świecie, Wzór dla reszty globu: system szkolenia i stopni żeglarskich. Matką tego potworka była potrzeba rejsów szkoleniowo-stażowych, a ojcem kadra szkoleniowa trudniąca się „obsługą” rejsów.
Nastąpił czas przemian ustrojowych. Oprócz wolności dotarły do nas zasady funkcjonowania społeczeństwa w którym jednostka jest podmiotem, a państwo instytucją stojącą na straży wcześniej ustalonego przez większość prawa. Nadszedł czas większej odpowiedzialności za własne decyzje.
Ta większa odpowiedzialność dotyczy również sfery moralnej. Wypada być człowiekiem przyzwoitym,korzystać z pomocy państwatylko w zakresie akceptowalnym przez resztę społeczeństwa, uwzględniając również własne możliwości realizacji założonego celu. Niedopuszczalne jest wykorzystywanie niewiedzy decydentów dla przeforsowania własnego projektu pochłaniającego publiczne pieniądze. Szczególnie jeśli projekt ten jest zakamuflowaną realizacja własnych marzeń ubranych w hasła patriotyczne.
Polska etyka żeglarska ostatnich lat nie powinna mieć problemów w odróżnieniu dobra od zła. Zasady są bardzo proste. Żeglowanie przyjemnościowe jest luksusem na który może pozwolić sobie większość Polaków. Forma i skala zależy od zaangażowania i możliwości, ale zawsze powinno być realizowane w oparciu o własne lub pozyskane od innych środki, spoza kasy publicznej. Wyciąganie ręki po środki z kasy państwa jest wysoce niemoralne.
Rozważania dzisiejszej psiej wachty może są zbyt ogólne, nie przywołują konkretnych nazwisk, projektów, ale jest to zabieg celowy. Nie chcę być posądzony o zazdrość, próbę szkodzenia lub zwykłe pieniactwo. Chciałbym tylko zwrócić uwagę na fakt, że czasy się zmieniły i to co było dopuszczalne trzydzieści i więcej lat temu, teraz jest niesmaczne lub wręcz obrzydliwe.
Żeglarze w większości są romantykami i z tego powodu ich wrażliwość i moralność powinna być powyżej przeciętnej.
Noblesse oblige
Eugeniusz Ziółkowski
===============================================================================
Aneks do psiej wachty 12 Żeglarze w większości są romantykami i z tego powodu ich wrażliwość i moralność powinna być powyżej przeciętnej. Noblesse oblige Utrzymanie prostego kursu do celu, którym dla człowieka powinien być wyższy poziom świadomości jest trudne. Zbyt dosłownie akceptujemy teorię ewolucji. Dłuższe zęby i pazury, większa masa ciała, duża objętość mózgu to idealny wzorzec zwycięzcy ewolucyjnego wyścigu. Dlaczego tak bardzo staramy się zbliżyć do tego wzorca?. Dlatego, że tłumaczy to nasze ułomności i postępowanie. Czy naprawdę za zanik empatii, akceptację niesprawiedliwości, dążenie za każdą cenę do dominacji winny jest proces ewolucyjny?. Może na poziomie biologicznym tak, ale jest jeszcze świadomość, jaźń, lub jak kto woli dusza, coś co podobno decyduje o człowieczeństwie. Mamy wolny wybór, albo będziemy ostrzyć pazury i być najlepszym „naczelnym”, albo nasze działania oprzemy na moralności i sprawiedliwości. Mamy rok 2017. Może warto małymi krokami dążyć do tego aby w roku 2117, nasz potomek w którymś tam pokoleniu, żeglował na jachcie dla przyjemności mając świadomość, że robi to dla siebie i nikt do tego nie dokłada. Mam świadomość, że „psia wachta 12” i aneks są subiektywne, ale to przecież SSI i każdy może wyrażać swoje poglądy. Oceny znanych postaci w większości przypadków są dwubiegunowe. Dla jednych to bohaterowie, dla innych złoczyńcy. Przykłady: dwa wieki temu Napoleon, współcześnie Wałęsa. Moim zdaniem ocena ostateczna to wynik wyważenia dobra i zła. Jeśli waga wychyli się nieznacznie to postać ginie we mgle zapomnienia. Zdecydowana przewaga jednej z wartości czyni postać wybitną, której historia nie przemilczy.
Jurku,
przeczyta em uwa nie notk o etyce eglarskiej, powtarzaj c za .p. ksi dzem Tischnerem gradacje prawd- prawda, - tyz prawda i - g wno prawda, to ca y ten wyw d nale y zaliczy do owej trzecie kategorii.
Poczynaj c od " wietlanej" postaci gen. Mariusza Zaruskiego, kt ry ca swoj karier i stopie zawdzi cza temu, e by przydupasem Marsza ka i mniemanym przyjacielem tragicznie zmar ego Bronis awa Pi sudskiego.
Nie miejsce aby to tutaj teraz rozwija ale nie jest prawd , e Mariusz Zaruski by pierwszym prezesem TOPRu , za o ycielem Ligi Morskiej i YKPu, to sa wszystko, modne obecnie, post fakty, p prawdy i przeinaczenia. Komitet Floty Narodowej, kt remu Zaruski przewodniczy sko czy si kolosaln malwersacj a resztki pozosta ych pieni dzy, celem dymnej zas ony, do czono do zbi rki pieni nej na nowy aglowiec szkolny. Zas ona, jak wida , zadzia a a i dzia a tak e i teraz po, blisko, dziewi dziesi ciu latach. Genera a ciupasem, ratunkowo, przeniesiono na nic nie znacz ce, za to dobrze nazwane, stanowisko Starosty Morskiego, gdzie natychmiast wszed w konflikt z dow dc floty, komandorem Unrugiem i, co gorsza, z kr gami przemys owo handlowymi buduj cej si w a nie Gdyni. Zaruskiego odsuni to na boczny tor, szefem Ligi Morskiej i Kolonialnej by genera Orlicz Dreszer, tak samo jak Zaruski, byliniak, kt ry malarza (Zaruski, jak sam podawa by podobno absolwentem ASP w Krakowie, aden jego obraz jednak si nie zachowa ) organicznie nie tolerowa i za jego ycia Zaruski w Lidze nie mia nic do powiedzenia. Orlicz Dreszer zgin jednak w katastrofie lotniczej i zachowa a si kronika PATa z pogrzebu na Oksywiu gdzie przypadkiem zupe nym wchodzi w kadr genera Zaruski jako jeden z a obnik w. Do wyguglania dla ciekawych. Piecz nad Lig przej Genera Sosnkowski, kt ry by tak e moralnym, bo nie politycznym, spadkobierc zmar ego niedawno Marsza ka. Zaopiekowa si porzuconym przez wszystkich Zaruskim, interweniuj c u wojewody Gra y skiego, naczelnika ZHP, o miejsce na szkunerze Harcerz, tanim sposobem przez Jana Kuczy skiego przed dwu laty uzyskanego dla harcerzy. Jan Kuczy ski to zapomniana posta polskiego eglarstwa, niezwykle dla niego zas u ona. O swojego rodzaju etyce eglarskiej mog powiedzie wszyscy ci, kt rzy przez dziesi ciolecia zrzynali z przedwojennych podr cznik w eglarskich Jana Kuczy skiego ca e akapity, o rysunkach nie wspominaj c.
Sosnkowski dofinansowa ZHP, Zaruski zosta kapitanem na Zawiszy, ale poniewa nie mia adnych kwalifikacji eglarskich, bo o dyplomie Szturmana eglugi Polarnej tylko barwnie opowiad , nikt za go nigdy nie widzia , Kuczy skiego, dyplomowanego porucznika PMH (by absolwentem Szko y Morskiej) pozostawiono jako formalnego dow dc . Po pierwszym rejsie zrezygnowa ze wsp pracy i w wczas co kapitanem zosta Micha Leszczy ski, s ynny borhardowski PIG u, kt ry opu ci Zawisz w Kopenhadze, bodaj. Jan Kuczy ski dosta posad w Urz dzie Morskim i zgin w obronie Oksywia we wrze niu 1939 roku. Tw rca legendy Genera a Zaruskiego jako postaci wietlanej i etycznej by druh Bublewski, zar wno przed jak i po wojnie dzia acz harcerskiego eglarstwa. Mo e takie mity i mia y sw j sens kiedy portret sanacyjnego genera a, zamordowanego przez Bolszewik w po ich inwazji na Polsk wisia na honorowym miejscu w g wnym baraku komunistycznej Ligii Przyjaci o nierza. Zawsze jaki zysk, moralny. Ale czy to z etyk ma wiele wsp lnego? Mo e lepiej, zanim si co napisze, zdoby troch wiedzy na temat?
Kolega Zi lkowski, na marginesie swojego zacietrzewienia, wspomina o Leonidzie Telidze. Leonid Teliga to wielka polska posta , niestety skomiksowana tym "rejsem za w asne pieni dze". Leonid Teliga posta nieznana. Przedwojenny polski oficer zawodowy, kt ry cudem tylko unikn Katynia maskuj c si przed sprawiedliwo ci wodza wiatowego proletariatu jako autochtoniczny Ukrainiec. Po szeregu karko omnych przyg d, cznie z uczestnictwem, jako cywilny kombatant, w obronie Sewastopola wraz z drugim korpusem uchodzi do Palestyny sk d via Wyspy l duje w Kanadzie na kursie nawigator w lotniczych. Kombatant Dywizjonu Bombowego RAF nr 300 im. Ziemi Mazowieckiej. Uczestnik bombardowa III Rzeszy ale tak e akcji zrzucania ywno ci na zalane wod holenderskie poldery Absolwent London School of Economics, PRLowski rozjemca, w ramach ONZ, w czasie Wojny Korea skiej. Szyper na kutrze, kr l ycia wczesnych warszawskich salon w towarzyskich, pisarz. Posta wielowymiarowa, Bardzo wiele wymiarowa.
Co do mecenatu, gdyby nie papie , Micha Anio nie zbudowa by Bazyliki w Rzymie a Leonardo nie namalowa by Ostatniej Wieczerzy, wi cej empatii, wi cej luzu. Mnie tez nie podoba si pomys - stu playboj w na stulecie odzyskania niepodleg o ci, ale... ka dy orze jak morze, lepiej mo e zaj si sob ni wypomina bli niemu, e ma powodzenie u mo nych tego wiata, zawsze mo e si zdarzy , e my te b dziemy mieli swoje pi minut... u mo nych, tych czy tamtych...
Pozdrowienia - Jaros aw Czyszek
---
Co sponsorować i w jakim stopniu? To jest dobre pytanie i nie ma na to dobrej odpowiedzi.
Żeglarstwo w szczególności to regatowe śródlądowe na poziomie narodowym (że o międzynarodowym i morskim nie wspomnę) kosztuje i to krocie. Optymist w wersji regatowej - dający szansę na dobre wyniki to koszt rzędu 10 tysięcy złotych, do tego odzież. Pozostaje pytanie ile na tym pierwszym etapie szkolenia i zainteresowania dzieci i młodzieży żeglarstwem ma być mecenatu państwowego (czytaj pieniędzy podtnika) a ile zaangażowania rodziców? Ilu potrzeba pasjonatów aby zdobyć optymisty - zainteresować okoliczne szkoły, znaleźć trenera zapaleńca, aby na lokalnym żwirowisku trenować "optymiściarzy".
Pozostaje pytanie czy w ramach prewencji wyciągać dzieci z przed komputera za państwowe, czy jednak pozostawić to "rynkowi". Jak wyliczyli naukowcy ze szkół sportowych każda złotówka przeznaczona na rekreację i sport dziecięco młodzieżowy to 8 złotych wydanych mniej na leczenie w przyszłości.
i jeszcze jedno pytanie ilu potrzeba żeglujących na optymistach - aby wychować mistrza olimpijskiego. Jaki model finansowania żeglarstwa w Polsce trzeba przyjąć aby nie wydać za dużo a mieć efekty.
Mariusz port Otałęż.
Etyka ? A cóż to takiego ?
Jak zwykle: punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
Więcej luzu - pisze kol. Jarosław Czyszek, bo gdyby nie mecenat papieży, to ani Michał Anioł, ani Leonardo da Vinci i dodam ani Valetta na Malcie ...
Ale inni napadają na nich za świętopietrze, sprzedaże odpustów, za symonię ....(czyli koncentrację kapitał) i na 500-lecie chwalą Marcina L. !
Sam Jarosław, też tak przy okazji "napada" .....
Ostatnio "etyką" miejscowi filozofowie starają się zastąpić religię, a to przecież zupełnie co innego.
Jak już jesteśmy przy rozważaniach, to czy etyczne było budowanie piramid (o co wciąż czepiają się moich Czcigodnych Przodków) ? Czy etyczna była likwidacja templariuszy ? Czy etyczna była rzeź Wadei w czasie Rewolucji Francuskiej ? Czy budowa Pałacu Kultury w W-wie ? Czy etyczne jest rozdawanie +500, gdy praca jest tak nisko płatna (podatki) ?
Oczywiście można przerzucać się porzekadłem Tischnera, czy facecjami jak w komentarzach do poprzedniego newsa.
Dopóki wszystko jest labilne, wszystko jest możliwe.
A etyka w polityce ? Z góry się zakłada, że jej nie ma !
Ramzes XXI
Trochę mi zajęło przeczytanie ze zrozumieniem tekstu Pana Czyszka o Zaruskim, Telidze.
I to nie dlatego długo mi to zajęło że tekst nieczytelny tylko że coś w tekście z kodowaniem znaków jest nie tak i nie ma żadnych polskich literek.
Zastanawiam się dlaczego pan odsądza od czci i wiary Mariusza Zaruskiego, czy Leonida Teligę - dlaczego?
Jak pan Jarosław ma jakieś dowody to niech napisze na ten temat krytyczny esej zamieści go na stronach SSI a czytelnicy napiszą co o tym sądzą.
A nie podpiera się jakimś do końca nie sprawdzonymi plotkami.
I tak na koniec. Leonid Teliga sprzedał mieszkanie aby miał za co popłynąć dookoła świata. Pomoc miał znikomą. Dopiero jak się okazało że jest to wyczyn na miarę światową to podpięto się pod tą inicjatywę.
Owszem w jego książce są widoczne "propagandowe wstawki" jaki to wielki zaszczyt jest mieszkać w bloku państw demokratycznych pod przewodnictwem Związku Radzieckiego - ale takie czasy wtedy były a on widział dosyć dużo.
Mariusz Wiącek
port Otałęż…
Nie wiem, czy Jarek zdecyduje się prowadzić dalszą dyskusję. W polemice z Gienkiem polemizuje nie tylko z tym, co on napisał, ale i z potocznymi kalkami informacyjnymi powszechnymi niestety w polskich mediach … propagandzie.
Odsądzania od czci i wiary Leonida Teligi nie dostrzegłem, co najwyżej niezrozumiały dla mnie brak sympatii. Ale każdy może lubić kogo chce. Ja miałem szczęście znac Teligę…
Co do Zaruskiego. General z cała pewnościa był osobowością trudną. Niezykle uparty, trochę (a może bardzo) megaloman, łatwo wchodzący w konflikty, łapiący się tysiąca zajęć i nudzący się nimi.
Kilka spraw, które wydaja mi się niewątpliwe:
1. Co do tego kto był czyim „przydupasem” – tak działało to wtedy, zawsze jeśłi z wąskiego grona konspiratorów, bojowników, kształtuje się elita, to są to ludzie wzajemnie powiązani. Zawsze w historii świata. Ważne jak się to wykorzystuje.
2. Kiedy 29 października 1909 r. we Lwowie powołano Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe., to siedzibą organizacji stał się Dworzec Tatrzański w Zakopanem, a jej symbolem niebieski krzyż na białym tle. W wyniku obrad podczas pierwszego Walnego Zgromadzenia, prezesem TOPR został lekarz, założyciel pierwszego sanatorium przeciwgruźliczego, socjalista Kazimierz Dłuski, naczelnikiem Mariusz Zaruski, zaś jego zastępcą Klimek Bachleda.Początkowo Służba Ratunkowa liczyło tylko 11 ratowników. Grupa ta powiększała się później o kolejnych ochotników. Przez pierwsze 20 lat działalności TOPR, do 1939 r., przyrzeczenie złożyło 50 ratowników.
Czy był to ważny fakt dla Zakopanego? Mój pradziadek Andrzej Chramiec ani hasła TOPR ani nazwiska Zaruski w swych wspomnieniach nie wymienia. A był w tym czasie wójtem Zakopanego, zaś jego dom centrum towarzyskim.
3. Liga Morska (z różnymi dodatkami w nazwie) wyszła od Ligi Żeglugi Polskiej powstałej w czerwcu 1919 z prezesem adm. Porębskim. Nie jest mi znana rola Zaruskiego w jej tworzeniu, ani przekształceniu w kolejne mutacje. Za to wiem o poważnym konflikcie, o czym niżej.
4. Zaruski był niewątpliwie członkiem-założycielem oraz pierwszym komandorem YKP. Niekoniecznie, zapewne nie, był jego pomysłodawcą i inicjatorem. Na pewno nie był w komitecie założycielskim.
5. Komitet Floty Narodowej, któremu przewodniczył Zaruski usiłował rywalizować z Liga Morską. Obok tej rywalizacji, m. in. Prób tworzenia struktur terenowych konkurencyjnych dla Ligi, także wewnątrz były konflikty, wynikające jak sądzę z trudnego charakteru i przeświadczenia o własnej nieomylności Generała. Ostatecznie kontrola NIK stwierdziła, ze bardzo wysoki procent zbieranych środków idzie na działanie samego Komitety, w tym szczególnie autopromocje Zaruskiego. Czy słowo malwersacja jest właściwe? Moim zdaniem to kwestia oceny, do której każdy ma prawo. Nie skończyło się procesem karnym, ani żądaniami zwrotu pieniędzy.
6. Zaruski studiował na Akademii Sztuk Pięknych. „W 1890… trzeci już zaczyna studia. Pod kierunkiem Juliana Falata - ówczesnego rektora - kończy wydział malarstwa, ucząc się także u Wyczółkowskiego, Mehoffera, Cynka i Wyspianskiego…” Z jego twórczości zachował się tylko autoportret – szkic węglem i jakaś okładka książki.
7. Co do dowodzenia „Zawisza Czarnym: - wspomniani Jan Kuczyńki i Michał PIGŁU Leszczyński-Lester byli formalnie I oficerami. Czy faktycznie dowodzili? Chciałbym wiarygodnego dowodu. Nie umiem takowego znaleźć.
No i to by było na tyle mojej wiedzy. Chętnie ją poszerzę.
Andrzej Colonel Remiszewski
Takie to teraz czasy ! A może nie tylko teraz !
To się nazywa "polityka historyczna".
1. Okazuje się teraz, że Lech Wałęsa vel "Bolek" i Bogdan Borusewicz agent KGB (sic!) wykreowali się na przywódców strajku sierpniowego 1980 w Stoczni Gdańskiej i jak się mawia wśród celebrytów, "ukradli show" prawdziwym, porządnym, działaczom.
2. Moim zdaniem określenie kogoś "przydupasem" jest obraźliwe w pierwszym rzędzie, dla właściciela pośladków, tu Marszałka (o mówiącym nie wspomnę).
3. Marszałek ma zresztą też "przechlapane" u rosyjskich historyków (?). Żadnego "cudu nad Wisłą" nie było. Po prostu Armia Czerwona była uwikłana na trzech frontach (trzeci z Wranglem, Odessa,Krym) i dlatego pod Warszawą się nie powiodło. Armia Konna na kierunku Lwów, była w rozterce, czy pomagać tym, czy tamtym. Przy czym dowództwo polskie pod Warszawą gnało wojsko do przodu pod lufami cekaemów żandarmerii (a w czasie II wojny, Żukow tylko wykorzystał doświadczenie).
4. Tak przy okazji najazd ZSRR w '39 na Polskę i wojna zimowa z Finlandią, to po prostu dalekowzroczna polityka obronna i przywrócenie ziem należnych Imperium Rosyjskiemu. Ostatecznie Warszawa była nasza (!) tłumaczył mi kiedyś rosyjski radiotelegrafista na statku.
5. Zaruski zapewne jako "narodowy socjalista" optował za Komitetem Floty Narodowej w opozycji do "Ligi Morskiej - tu uzupełnienie - i Kolonialnej". "Liga Kolonialna", ale byśmy wdepnęli: ledwo się wyzwolili, a już ujarzmiali afrykańskie plemiona .... zdania były podzielone (sic!).
6. Kapitan jachtowy ż. w. Aleksander Bereśniewicz ("Kapitan Mróz") był dumny, że był sternikiem u Zaruskiego !
7. Naigrawanie się, że ktoś jest "szturmanem" jest nie na miejscu. Szturman to nawigator, a w j.rosyjskim - i chyba nie tylko - I oficer (z-ca kapitana) - wymiennie "pierwyj pomoszcznik".
8. Na obronę kol. Jarosława mogę przytoczyć niedawną wypowiedź jednego z posłów opozycji: "Pani NN pod względem prawnym ma na pewno rację, ale zupełnie nie pod względem politycznym". I tu się sprawa macała ! - jak kiedyś mawiano.
9. Tu ponownie dochodzimy do pytania: "A cóż to niby jest ta etyka" ?
R. XXI
Drogi Jurku,
Z uwagą przeczytałem tekst Kol. kpt. Eugeniusza Ziółkowskiego. Całkowicie podzielam Jego zdanie, że strojenie dziś wymarzonych przez siebie przedsięwzięć żeglarskich w patriotyczne piórka, by sięgnąć do narodowej kasy, nie jest działaniem ani etycznym, ani patriotycznym. To po prostu forma wyłudzania środków.
Da się ją usprawiedliwić tylko wtedy, gdy pragnienie osobiste rzeczywiście wymiernie służy sprawie narodowej, państwowej, co na ogół zdarza się niezbyt często. Ale zawsze pozostaje w sprzeczności z naczelnym hasłem SAJ:
Na swoim i za swoje.
Natomiast z zakłopotaniem przebrnąłem przez tekst Pana kapitana Jarosława Czyszka. I przyznam, że nie mogę zrozumieć o co chodzi. Czy jest on pokłosiem jakiegoś kompleksu związanego z mecenatem, czy po prostu aktualną obecnie falą odbrązawiania starych bohaterów. Cała nasza wiedza o Zaruskim, wg p. Czyszka, opiera się o „postfakty, półprawdy i przeinaczenia”, co jest oczywiście wierutną bzdurą.
W 2011 r. brałem udział w przygotowaniu ogólnokrajowej uroczystości w Chersoniu, w 75 rocznicę śmierci gen. Zaruskiego. Organizował je PZŻ, PTTK, TOPR, a wspierała Kancelaria Prezydenta RP. Obchody przyniosły wymierne rezultaty.
Z tego m.in. powodu przekopałem się przez bogatą literaturę, dotyczącą generała oraz jego akta archiwalne. Zaruski, jak każda postać wyrastająca ponad przeciętność, ma ogromne zalety charakteru i niemniejsze wady, wielkie osiągnięcia i takież upadki. Wszystko to zostało odnotowane i na ogół krytycznie ocenione. I mimo różnych, wytykanych mu słabości, Zaruski jawi się w historii polskiego taternictwa, narciarstwa, żeglarstwa i skautingu jako jednostka wielka, wywierająca niemały wpływ na rozwój tych dziedzin.
Litania półprawd, przedstawionych przez p. Czyszka, zaczyna się od stwierdzenia „Nie jest prawdą, że Mariusz Zaruski był pierwszym prezesem TOPR…”, a, po rozliczeniu kilku przewin, kończy pouczeniem p. Ziółkowskiego, „… zanim się coś napisze, należy zdobyć trochę wiedzy”. Otóż to.
Nie spotkałem u żadnego z poważnych autorów ani w aktach personalnych stwierdzenia, że Zaruski był pierwszym prezesem TOPR. Chyba że p. Czyszek nie odróżnia naczelnika od prezesa. Pierwszym prezesem TOPR, po rejestracji 29.10.1909 r. był Kazimierz Dłuski. Natomiast twórcą i pierwszym Naczelnikiem Straży Ratunkowej, zalążka organizacyjnego przed rejestracją TOPR, był Mariusz Zaruski. On opracował regulamin Straży, rotę przysięgi, ważną do dziś, znak rozpoznawczy Straży niebieski krzyż na białym tle i wiele zasad ratowniczych, ciągle obowiązujących.
Po rejestracji 29.10.1909 r. prezes TOPR i jego zespół były czapą prawno – administracyjną, natomiast służbę ratownictwa górskiego pełniła Straż Ratunkowa, stanowiąca do dziś organiczną część TOPR. I to była pasja działania Zaruskiego – ratowanie ginących, ale też działanie profilaktyczne.
Leży przede mną Księga Wypraw Ratunkowych 1909 -1937 TOPR.
Pierwszy zapis: Zakopane, 12.06.1909 r, podpisano Naczelnik Straży Ratunkowej Mariusz Zaruski. Ostatni zapis: 07.04.1937 r. podpisano Honorowy Naczelnik Straży Ratunkowej Mariusz Zaruski.
Przepraszam za ten przydługi wywód, ale on, również w odniesieniu do innych punktów litanii p. Czyszka, ukazuje, jak łatwo, w oparciu o kiepską lub zmanipulowaną wiedzę, stworzyć problem, a następnie, w sposób spektakularny i nie zawsze etyczny, rozwiązać go. To metoda tzw. polityki historycznej (termin z lubością stosowany przez bolszewickiego negocjatora w lipcu 1920 r., Karla Daniszewskiego).
Zgadzam się natomiast, bez żadnych obiekcji, ze stwierdzeniem p. Czyszka: ZANIM SIĘ COŚ NAPISZE WARTO ZDOBYĆ TROCHĘ WIEDZY.
Pozdrawiam Cię Jurku serdecznie.
Marek Tarczyński
Czuję się wyzwany do tablicy ponownie. SSI jest o żeglarstwie, a nie o tym na co wydaje stolica pieniądze podatników - jeżeli nie dotyczy to np budowy nowej przystani na Wiśle. Od lamentów na co wydawane są pieniądze podatników są inne portale i uważam że nie należy zaśmiecać tego typu informacjami strony Jurka Kulińskiego.
Jest jeszcze inny aspekt sprawy jak ssania pieniążków które daje władza, to organizacja je dostająca (PZŻ) nie będzie wykonywać gwałtownych protestujących ruchów w sprawie nowych projektów takich jak obowiązkowa rejestracja jachtów, przeglądy, opodatkowanie pomostów (bo jakoś tą kasę na promocję trzeba zebrać).
Skala gdy zmarnuję (ukradnę) 10 tys. zł to jest to inne marnotrawstwo (złodziejstwo) niż wyrzucenie w błoto 1 mld złociszy - argument od czapy.
Wnioski ja nie lamentuję że nie mam na 2 tys. optymistów tylko postawiłem pytanie retoryczne jak to adresaci promocji zapamiętają po kilku latach?
Na zakończenie. W tym roku byłem w Splicie gdy odbywały się mistrzostwa świata klasy Laser. Tylko dwóch Polaków startowało w tej imprezie. Wypatrywaliśmy POL na spływających do portu jachtach nie znaleźliśmy. W niecie było info że dwóch Polaków startuje - ostatecznie bez sukcesów.
Mariusz
Tytuły pochodzą przeważnie (przynajmniej w moim przypadku) od Don Jorge
Ja tytuł 200 mln na promocję to tak zrozumiałem że to jest budżet tej całej akcji Polskiej Fundacji Narodowej, z czego 10% idzie na rejs "brodaczy". Tak zrozumiałem z post Eugeniusza Moczydłowskiego, aczkolwiek mogłem to źle zinterpretować co też dopuszczam. Bo w tym cały jest ambaras aby dwoje zrozumiało na raz (to samo) podeprę się lekko przerobionym cytatem Boy'a.
Jurek poprawił to na 20 mln (moim zdaniem niepotrzebnie). Co prawda to na stole było u Matusza Kusznierewicza w rozmowie z dziennikarzem "Żagli" 10,15, i 20 milionów złotych. 200 mln to uprawniona "licentia poetica". Natomiast wytykanie błędów tak zwanych czeskich w narodzie jakby się potęgowało. Co do mecenatu państwa na "niektóre rzeczy" Jeszcze tylko brakuje protestów żądamy dopłat do pływania na swoim i za swoje tak aby się wyrównało z z PKB zachodu. No ale nie starczy tego mecenatu dla wszystkich więc komisje, regulaminy, ciała społeczne które będą decydować komu "dołożyć, a komu nie dołożyć" a nad tymi komisjami będą czuwać "brodacze" i wielce czcigodny pan Pawłowski, bo wszak są doświadczeni bo już byli dotowani i są w stanie ocenić komu dać, a komu nie.
Mariusz Wiącek port Otałęż.
Uprzejmie informuję Mariusza Wiącka ,że ja nie zawsze muszę mieć rację ,a od tych co mają zawsze rację staram się trzymać z dala.
Wyjątkiem dla mnie od powyższej reguły może być stan wskazujący na znaczne spożycie, a takowego przy pisaniu korespondencji do SSI nie było.
I nikogo nie wyzywam od „wielce czcigodnych „ !
Pozdrawiam
Witold Pawłowski
P.S. Kończ Waść , ….. sobie oszczędź !
Rozumiem informację że Pan jak się wypowiada wie że nie zawsze ma rację to jakaś samokrytyka - ale po co się wypowiadać jak się nie ma racji?
Po ta aby zaznaczyć głos w dyskusji. Nie rozumiem tego stanowczego stwierdzenia że od ludzi którzy mają rację chce się pan trzymać z daleka?
To woli się Pan trzymać z tymi którzy nigdy racji nie mają?
Nic mi do tego Polska to jest wolny kraj
Mariusz