Jak wiecie – ministerstwo ogłosiło „prekonsultacje” projektu rozporządzenia o obowiązkowych rejestracjach prawie wszystkiego co unosi woda. Zarówno słona jak i słodka. Rejestracja oczywiście to tylko pretekst, zmyłka do wprowadzenia kolejnych rygorów. Bezsensownych (dla nas), uciążliwych, no i kosztownych. W tej sprawie Stowarzyszenie Armatorów Jachtowych przedstawiło swoją opinię. Między nami – druzgocącą, opublikowaną w SSI. Do mnie nadchodzą kopię indywidualnych opinii właścicieli jachtów, jachcików, motorówek, łodeczek. Dopiero co w SSI czytaliście list, jaki Włodzimierz Ring wystosował do Ministra Gróbarczyka. Poniżej zamieszczam doskonale, precyzyjnie umotywowany tekst petycji prawdziwego fachowca Jaromira Rowińskiego (kapitana statków i jachtów).
A ja tak na marginesie namawiam Pana Ministra aby zainteresował się jak to kiedyś premier Królestwa Szwecji (1991-1994) Carl Bildt rozprawił się z ciągotami prowadzenia rejestru jachtów w Szwecji. Przy okazji napomykam, że Carl Bildt (Umiarkowana Partia Koalicyjna) jest Kawalerem Krzyża Wielkiego Orderu Zasługi RP (2011).
Panie Ministrze – kolejna życzliwa rada starego: niech Pan odprawi fałszywych doradców.
Oby żył Pan wiecznie – czego też życzę wszystkim Przyjaciołom SSI.
Don Jorge
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Szanowny Panie Ministrze,
Korzystając z zaproszenia do "prekonsultacji" projektu rozporządzenia w sprawie rejestracji jachtów pozwalam sobie przesłać swoje uwagi.
Autorzy omawianego projektu rozporządzenia (oraz projektu ustawy, której rozporządzenie ma być aktem wykonawczym) zdają się nie rozumieć ugruntowanych w doktrynie prawa funkcji i celu rejestracji jednostek pływających. Celem normalnej rejestracji jest potwierdzenie przynależności państwowej jednostki pływającej oraz zaświadczenie o jej własności. I normalnej, potrzebnej w świetle prawa międzynarodowego rejestracji żadna inna funkcja nie powinna towarzyszyć.
O tym, co w omawianym projekcie rozporządzenia (którego nie sposób rozważać w oderwaniu od fatalnego projektu ustawy...) wzbudza mój największy niepokój, postaram się napisać w punktach poniżej.
- Niewątpliwie, najbardziej bulwersującym rozwiązaniem, które wynika z projektu ustawy i zostało "twórczo" rozwinięte w omawianym projekcie rozporządzenia, jest ponowne wprowadzenie obowiązkowej rejestracji niewielkich jednostek śródlądowych - już od 7.5m długości. Przymus rejestrowania kilkuset tysięcy śródlądowych, niewielkich jachtów ma zastąpić obowiązującą od 10 lat rejestrację dobrowolną (obowiązkową dopiero powyżej 12m / 15kW).
Mogę zapewnić Pana, Panie Ministrze, że projekt wprowadzenia takiego przymusu już jest odbierany jako próba "ściągnięcia" przez państwo kolejnych opłat - za cenę zbiurokratyzowania życia codziennego. Podnoszą się również głosy, które przywrócenie znanej z lat "komuny" powszechnej, przymusowej rejestracji na śródlądziu , przedstawiają jako wstęp do przyszłej fiskalizacji samego posiadania nawet najmniejszych, skromnych jednostek turystycznych.
- Budzi mój głęboki sprzeciw włączanie do procedur rejestracyjnych spraw "oznakowania kontrolnego", wraz z szczegółową instrukcją umieszczania jakiś "nalepek kontrolnych". Nie ma moim zdaniem sensu konstruowanie w przepisach przymusu odpłatnego uzyskiwania (a nawet umieszczania na dowodach rejestracji!) numerów "INI" (CIN, VIN). To są uciążliwe, biurokratyczne "narzędzia" - oderwane od życia i wymyślone przez biurokratów i dla biurokratów. Są one większości żeglarzy, motorowodniaków, wędkarzy całkowicie zbędne. Jeżeli w ogóle przepisy dotyczące rejestracji miałby się sprawami tak odległymi od celu i funkcji rejestracji zajmować - to wyłącznie poprzez umożliwienie oznakowania chętnym - ale tylko na zasadach całkowitej dobrowolności.
Podlegający obowiązkowi zarejestrowania lub dobrowolnie zarejestrowany jacht całkowicie wystarczająco identyfikuje jego unikalny numer rejestracyjny. Przymusu uzyskiwania i nanoszenia numerów kadłuba, których nie nadał producent łodzi a także szczegółowych zasad umieszczania jakiś "nalepek kontrolnych" nie przewidywały nawet przepisy prawa obowiązujące za czasów PRL-u. Nie znają go również przepisy w sprawie rejestracji jachtów morskich w innych państwach Europy.
- Jest całkowicie niezrozumiałe czemu do procedur rejestracyjnych, a nawet do zapisów w dowodzie rejestracyjnym jednostki wprowadzać deklaracje "komercyjnego" lub "rekreacyjnego" użytkowania jachtu.
Co sposób użytkowania miałby mieć wspólnego z potwierdzeniem przynależności państwowej oraz zaświadczeniem o własności jachtu?! Czy przepisy regulujące rejestrację jachtów muszą powielać i rozwijać regulacje zawarte w Ustawie o bezpieczeństwie morskim? Jaki jest cel narzucania definicji "jachtu komercyjnego" i "jachtu rekreacyjnego" na wodach śródlądowych?
- Czytam o konieczności deklarowania "morskiego" lub "śródlądowego" użytkowania jachtu, połączonej z osobnymi "wzorami" nadawanych numerów rejestracyjnych. Jak ma się takie rozwiązanie do deklaracji Ministerstwa o tworzeniu jednego, wspólnego rejestru jachtów? Dlaczego tu, gdzie najprościej moglibyście Państwo poprawić aktualne przepisy, kontynuujecie ciągnącą się od wczesnego PRL-u tradycję ścisłego rozgraniczania jachtów "morskich" od jachtów "śródlądowych? To istotne pytanie, zwłaszcza jeżeli brać pod uwagę sztuczny, sztywny i biurokratyczny podział wód w Polsce. Dla przykładu - mające charakter większych jezior polskie zalewy przymorskie a także akweny takie jak Martwa Wisła czy rzeka Elbląg - to są formalnie "wody morskie"...
- Mój ogromny sprzeciw budzą rozwiązania proponowane w & 2 oraz załączniku nr 1 projektu rozporządzenia. Sprowadzają się one do ustanowienia przymusu wobec właścicieli starszych jachtów, aby poddawali się parodii tzw. "przeglądów technicznych" - w wykonaniu tzw. "podmiotów upoważnionych".
Pozwolę sobie zauważyć, że w przypadku jachtów morskich żaden "przegląd techniczny" nie warunkował rejestracji w Polsce nigdy. Nigdy - czyli nawet w latach 70-tch i 80-tych ubiegłego wieku. Polskie jachty śródlądowe uwolniły się od narzucanego przez ówczesny "organ rejestracyjny" powiązania "rejestracja - przegląd" jakieś 25 lat temu.
Poza tym szczegóły... Chcecie Państwo odgórnie, administracyjnie ograniczać "dopuszczalną siłę wiatru"? W aktach prawnych dotyczących... rejestracji, czyli potwierdzenia przynależności państwowej i własności? Naprawdę?
Ujęte powyżej hasłowo problemy nie wyczerpują katalogu zauważonych przeze mnie wad proponowanego projektu. Wobec wagi spraw wyżej poniesionych nie widzę sensu komentowania innych zapisów szczegółowych projektu rozporządzenia. Nawet tak kuriozalnych, jak utrzymanie nakazu "nie powtarzania się" nazw jachtów morskich, jak nakaz zgłaszania do Państwowej Komisji Badania Wypadków Morskich każdego przypadku zatonięcia jednostki rekreacyjnej na śródlądziu (włącznie z... każdym takim przypadkiem wśród kilkuset tysięcy łodzi wędkarskich!), albo jak nakaz zgłaszania do organu rejestracyjnego każdorazowej zmiany silnika przyczepnego - wraz z dokumentacją, instrukcjami, fakturami,deklaracją zgodności etc...
Panie Ministrze, aktualne przepisy dotyczące rejestracji jachtów w Polsce z pewnością wymagają korekty. Ale nie wymagają żadnej rewolucji!
Korekta obecnych przepisów powinna sprowadzać się jedynie do zmniejszenia uciążliwości rejestracji, poprzez ograniczenie obciążeń formalnych oraz poprzez wycofanie z zapisów procedury rejestracyjnej konieczności dostarczania jakichkolwiek dokumentów - innych, niż potwierdzenie nabycia własności jachtu i obywatelstwa właściciela. Z całą pewnością korekta przepisów dotyczących rejestracji pływających jednostek turystycznych w Polsce nie powinna rozciągać obowiązku rejestracji jachtów na kilkaset tysięcy jednostek od wielu lat z rejestracji całkowicie zwolnionych!
Odnoszę silne wrażenie, że twórcy planowanych zmian legislacyjnych dotyczących rejestracji jachtów budują projekty przepisów całkowicie oderwane od życia. Lektura projektu rozporządzenia mocno mnie w moim wrażeniu utwierdziła. Wygląda na to, że przepisy tworzone są w kompletnej niewiedzy na temat rozwiązań przyjętych w tej dziedzinie w innych krajach Europy a nawet bez znajomości rozwiązań w tej chwili obowiązujących w Polsce.
Projekt ustawy oraz projekt rozporządzenia nie mają zupełnie nic wspólnego z wcześniejszymi, publicznymi deklaracjami kierowanego przez Pana Ministerstwa, dotyczącymi ułatwienia i uproszczenia procedur rejestracyjnych. Szczegółowe zapisy projektu rozporządzenia przywołują niemal wprost irracjonalne rozwiązania, które starsi stażem żeglarze pamiętają jeszcze z czasów głębokiego PRL-u. Ba - proponowane przepisy miejscami nawet stosowane wówczas rozwiązania "twórczo" rozwijają.
Panie Ministrze - proponuje Pan bardzo złą zmianę...
Proszę pamiętać, że to Pan, Panie Ministrze firmuje swoim nazwiskiem projekt tej złej ustawy i jeszcze gorszego rozporządzenia. Nie zwykłem przymierzać do każdego działania teorii spiskowych, ale przyznam się, że kiedy czytałem projekt ustawy a następnie projekt rozporządzenia, złapałem się na myśli, że ich autorom może zależeć na skompromitowaniu - zarówno Pana, jaki i Pańskiej formacji politycznej.
Zbliża się godzina, która kończy wyznaczony przez Pańskich urzędników, bardzo napięty termin wyznaczony na "prekonsultacje". Jednak pozwolę sobie jeszcze zilustrować "na przykładzie", jak proponowane w projektach ustawy oraz rozporządzenia rozwiązania wpłynęłyby na moje żeglowanie, na moim skromnym jachciku:
1. Musiałbym - co poderwałoby moje zaufanie do państwa prawa - kolejny raz przechodzić oraz kolejny raz opłacić procedurę rejestracji, którą już raz, w zgodzie z obowiązującymi przepisami, przeszedłem.
2. W ramach tej procedury musiałbym podawać szereg danych, które wobec celu i funkcji, jaką powinna spełniać rejestracja jachtu są całkowicie nierelewantne. Bo co ma wspólnego z przynależnością państwową albo z własnością powierzchnia żagli, numer INI, którego nie posiadam, albo numer... silnika, który tej zimy mam zamiar wymienić (i ten zepsuty i ten "nowy" silnik żadnego numeru nie posiadają)?
3. W wyniku przejścia skomplikowanej, uciążliwej procedury "nowej rejestracji" mój jacht, który wielokroć wytrzymywał surowe bałtyckie sztormy, otrzymałby dokument rejestracyjny, w którym mógłbym przeczytać, że "dopuszczalna siła wiatru" wynosi dla niego... 4' Beauforta. Zaś "dopuszczalna wysokość fali" - 0,3m. Co czyni niemal każdy mój rejs po Zatoce Gdańskiej czynem nielegalnym...
4. Ponadto dokument rejestracyjny będzie ograniczał żeglugę na jachcie wyposażonym w 5 koi i w sprzęt ratunkowy dla 6 osób - do maksymalnej liczby zaledwie 4 osób. Ten zapis raz jeszcze uczyni banalny rejs z Gdańska na Hel z moim Ojcem i moimi dziećmi na burcie - czynem nielegalnym (podwójnie a może już nawet potrójnie..).
5. Opłacona słono polisa "casco" mojego jachtu stanie się z momentem wydania nowego dokumentu rejestracyjnego warta tyle, co papier na której ją wydrukowano. No chyba, że zdarzy mi się doznać poważnej awarii przy wietrze poniżej 4' Beauforta. Nie za bardzo też wiadomo, czy powyżej 30 cm fali działać będzie moja polisa OC właściciela jachtu...
6. Żądni demonstrowania swojej "władzy" funkcjonariusze kapitanatów i bosmanatów zyskają możliwość odmowy wypuszczenia mnie z portu - jeśli tylko będzie trochę wiatru, albo jeśli prognoza zapowie stan morza więcej niż "1". Najczęściej żegluję weekendowo, po Zatoce Gdańskiej, więc marne dla mnie pocieszenie, że mogą "nie wypuścić" mnie tylko w portach polskich (przez ostatnich kilkanaście lat od mojego jachtu nie chciał kompletnie nic żaden przedstawiciel administracji innej, niż polska administracja morska).
7. Alternatywą dla tych samoośmieszających się, narzucanych odgórnie "dopuszczalnych" warunków, miałaby być konieczność poddania się kosztownej, uciążliwej i kłopotliwej procedurze "przeglądu technicznego" - oczywiście w wykonaniu osób, które... nic o moim jachcie nie wiedzą. "Przeglądy" dla mojego jachtu szczęśliwie zakończyły się w 2007 roku (wraz z odejściem od obowiązku ich celebrowania dla jachtów morskich o długości poniżej 15m) - ale wciąż pamiętam, że "przeglądanie techniczne" mojego jachtu polegało głównie na wystawianiu faktur - z czterocyfrową sumą do zapłacenia...
8.etc, etc...
Cóż - napiszę wprost - w moim przypadku reakcją na wprowadzenie w Polsce proponowanych przez kierowane przez Pana Ministerstwo przepisów, będzie jak najszybsze zarejestrowanie mojego mini-jachciku w innym państwie. W dowolnym państwie, w którym przepisy nie stawiają równie bezsensownych barier, jak proponowane w omawianych projektach.
Jak dokonać zmiany bandery - w szczegółach jeszcze nie wiem, ale myślę, że będzie to proste. Już dziś bardzo wielu kolegów - armatorów, którzy cumują obok mnie na przystani, posiada dokumenty rejestracyjne ze Szwecji, Danii, Niemiec, Belgii lub Wielkiej Brytanii. Żaden z komentowanych przeze mnie zapisów projektu ustawy i rozporządzenia w przepisach wymienionych państw nie występuje. Skorzystam po prostu z doświadczeń kolegów mądrzejszych o decyzję postawienia (lub pozostawienia) "obcej" bandery.
Z poważaniem
Jaromir Rowiński
kpt.żegl.wlk.
kapitan jachtowy
kapitan motorowodny
właściciel i armator niewielkiego jachtu morskiego, pod polską banderą (jeszcze).
Jaromirze,
choć nie jeszcze nie posiadam jachtu - już DZIĘKUJĘ.
Krzysztof Wożniak