KIM JEST ŻEGLARZ ROKU
Dziś zapowiadam news analityczno-porównawczy Tomasza Piaseckiego. Przedmoiotem jest analiza konstrukcji cepa, czyli urządzenia ogólnie ocenianego jako mało skomplikowanego. A więc Tomasz analizuje istotę porównań i ocren. W nauce (tej prawdziwej) przyjęto, że można porównywać tylko rzeczy czy zjawiska porównywalne. Można porównywać urodę Zoski Loren i Giny Lollobrygidy, wdzięk Ingrid Bergman i Brigitte Bardot, aktorstwo Jennifer Lopez i Vanessy Redgrave lub Sandry Bullock, przenikliwość polityczną Jerzego Zelnika i Katarzyny Łaniewskiej, malarstwo Matejki i Kossaka lub Nikifora i Kantora, muzykę Mozarta i Bethovena, pisarstwo Sienkiewicza i Kraszewskiego, psychopatię Stalina i Hitlera (pardon) .... nawet ....psa z kotem (ryzykowne).
Trudno jednak o racjonalny werdykt porównania wspomnianego wyżej Matejki z Kraszewskim, chyba że sprowadzimy problem do ... historycznych przesłań ich twórczości. No właśnie i wtedy znowu pojawia się królowa racjonalności - matematyka, a ściślej - arytmetyka. Aby dodać, odjąc lub porównać wartości dwóch lub więcej ułamków zwykłych - koniecznym jest znalezienie współnego mianownika. Nikt nikomu (na razie!) nie zabrania nagradzania. Nawet SSI wręczył swoim 4 Filarom honorowe kubki.
W naszych konkursach i plebiscytach żeglarskich znalezienie wspólnego mianownika w celu ustalenia wielkości dokonania NIE JEST MOŻLIWE. Howgh !
Czyli pozostaje nam tylko proponowanie rozwiązania kompromisowego - tzn. podziału na kategorie. Uważam także że dzielić się możemy elegancko.
Nie wychodzac przed sugestie Autora - chciałbym zwrócić uwagę, że już od lat w tej dziedzinie funkcjonuje i sprawdza się rozwiązanie modelowe. Nie ma co odkrywać Ameryki. Jest nim doroczna Nagroda miesięcznika "ŻAGLE" - wręczana podczas gali "Rejsu Roku" w Dworze Artusa. Formuła Nagrody jest tak prosta jak konstrukcja cepa, od którego ten wstęp zacząłem. Jest to nagroda dla żeglarzy-przyjemniaczków, żeglujących "na swoim i za swoje" małymi łódkami po morzach i ocanach. Koniec kropka.
Czyli wzór jest, ale jak znam życie - niewykonalne. Każdy koń i tak pociągnie w swoją stronę. Oczywiście bezinteresownie :-)))
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
-------------------------------------------------------------
Drogi Jerzy,
Ja tymczasem w innej sprawie, a nawet może troszkę pro publico bono.
Przysłuchuję się dyskusjom związanym z głosowaniem na Żeglarza Roku. Pomijam fakt, że tzw. "żeglarzy roku" jest kilku, bo różne organizacje mają swoich żeglarzy roku. Od szeregu lat, w lutym, mam przyjemność i zaszczyt uczestniczyć w fetowaniu żeglarza roku, organizowanym przez Fundację Szkoły Pod Żaglami, stworzoną przez jednego naszych najwybitniejszych żeglarzy Kapitana Krzysztofa Baranowskiego.
Przeglądając listę kandydatów do tytułu mam kłopot z wyborem "żeglarza roku" ponieważ nie potrafię wyważyć które osiągnięcie jest lepsze, a które mniej. Mówiąc innymi słowy - uważam, że niezbędna jest czytelna klasyfikacja czy kategoryzacja dokonań, grupującą kandydatów do tego zaszczytnego wyróżnienia w sposób zapewniający porównywalność nagradzanego wyczynu.
Od razu objaśniam: moim zdaniem obecny stan rzeczy jest kompletnie bezsensowny, kiedy mam wybierać kandydata do tytułu - między sportowcem klasy olimpijskiej, zawodowym żeglarzem startującym w sponsorowanym wyczynie, zawodowym kapitanem prowadzącym przedsiębiorstwo usługowe, a normalnym amatorem, który na własnej żaglówce gdzieś tam sobie ciekawie popłynie podczas urlopu.
No bo wiadomo - medal to medal, więc tytuł się niby należy i nie ma o czym gadać, gdyby nie pewne "ale", jakich nie sposób pominąć.
Kłopot- jeżeli sprawę traktować serio - polega na tym, że organizatorzy żądają aby głosujący porównywali rzeczy nieporównywalne, kiedy podczas plebiscytu pytają wprost: szanowny czytelniku, powiedz co jest lepsze i kogo mamy uhonorować: jamnika czy lokomotywę ?
Mówiąc poważnie - czy ktokolwiek jest w stanie powiedzieć, kto jest lepszy - medalista olimpijski niż człowiek, który żegluje z załogą w piekielnie trudnych i nie zawsze przewidywalnych warunkach mórz polarnych ?
A nawet jeśli medalista - to tylko złoto, czy brąz też może być ? A co z mistrzostwami krajowymi, Europy, świata ?
Podobnie - jaki rejs należy, bezstronnie rzecz biorąc, wyróżnić: sponsorowany przez firmę, która zawsze jest potężna w porównaniu do prywatnego człowieka, czy rejs sfinansowany z własnych oszczędności ?
Jaka ma być skala wyczynu, aby był godny tytułu - wystarczy "tylko" Bałtyk, minimum Morze Północne, czy raczej lepiej byłoby od razu dookoła globusa ?
Nie ma żadnego wspólnego mianownika między olimpijskim wyczynem uwieńczonym medalem i hymnem na podium, zawodowym żeglarzem, korzystającym z klubowego sprzętu nabytego za publiczne pieniądze - a amatorem, nawet bardzo doświadczonym i mającym prestiżowe certyfikaty kwalifikacji, który za własne pieniądze przygotowuje swoją własną łódkę na urlop, czy na sezon.
Porównywanie firmy, która wozi ludzi w rejsy oceaniczne - z człowiekiem, który dopłynie szczęśliwie na swojej łódce gdzieś, choćby nawet tylko w pół drogi, bo coś mu nawaliło - jest całkowicie pozbawione proporcji, a zatem sensu.
Dla firmy - koszt żeglowania należy do bieżących kosztów działalności i nie ma co dopatrywać się w tym jakiejkolwiek krytyki, natomiast dla właściciela łódki - są to pieniądze wydane z własnej kieszeni, za to zawsze kosztem wyrzeczenia się czegoś innego.
Aby nie przedłużać tej bardzo skrótowej przecież listy oczywistych stwierdzeń i obiektywnych faktów - przedstawiam propozycję do dyskusji i zastanowienia Szanownym Jurorom i właściwym Kapitułom.
Może należałoby rozważyć celowość rozdzielenia osiągnięć nagradzanych tytułem Żeglarza Roku na następujące grupy:
- wyczyn w sporcie kwalifikowanym;
- wyczyn przedsiębiorstw żeglarskich;
- wyczyn w turystycznym żeglarstwie klubowym;
- wyczyn w turystycznym żeglarstwie amatorskim;
- wyczyn żeglarzy niepełnosprawnych.
Podział jest prosty i czytelny, a w sporcie jest normą od zawsze, ponieważ porównuje się rzeczy porównywalne.
W lekkiej atletyce - biegacze nie walczą ze szpadzistami, ale biegną waz z kolegami na jednej bieżni. W sporcie samochodowym - bolidy torowe nie startują w Rajdzie Dakar, ale ścigają się na torze.
Nie umiem pojąć, czemu dobry żeglarz, który ma swoją skromną żaglówkę, ma być z definicji dyskwalifikowany tylko dlatego, że jego kolega dysponuje milionowym jachtem, dzięki hojności sponsora.
Opisany podział na grupy czy kategorie powoduje, że nagrody są właściwie zaadresowane - jeżeli ktoś zdobywa medal olimpijski, funduje (sobie albo komuś) jacht, który wygrywa regaty Solo Alone czy Vendee Globe - ten walczy o tytuł w grupie kwalifikowanego sportu wyczynowego.
Podobnie - firma, która organizuje trudne rejsy, albo klub który przeprowadzi ważne wydarzenie żeglarskie - mają szanse na uhonorowanie wśród podobnych sobie, tak jak amator żeglujący na własnej łódce będzie konkurował z takimi samymi, jak on, zamiast starać się bezskutecznie dorównać, sponsorowanemu przez potężną firmę czy jeszcze lepiej syndykat, rejsowi.
No, a kolejność, w jakiej wymieniłem kategorie nie ma żadnego znaczenia, bo naturalnie - może być pięciu żeglarzy roku, a każdy będzie tryumfował w swojej kategorii.
Żyj wiecznie !
tomasz
Ja tymczasem w innej sprawie, a nawet może troszkę pro publico bono.
Przysłuchuję się dyskusjom związanym z głosowaniem na Żeglarza Roku. Pomijam fakt, że tzw. "żeglarzy roku" jest kilku, bo różne organizacje mają swoich żeglarzy roku. Od szeregu lat, w lutym, mam przyjemność i zaszczyt uczestniczyć w fetowaniu żeglarza roku, organizowanym przez Fundację Szkoły Pod Żaglami, stworzoną przez jednego naszych najwybitniejszych żeglarzy Kapitana Krzysztofa Baranowskiego.
Przeglądając listę kandydatów do tytułu mam kłopot z wyborem "żeglarza roku" ponieważ nie potrafię wyważyć które osiągnięcie jest lepsze, a które mniej. Mówiąc innymi słowy - uważam, że niezbędna jest czytelna klasyfikacja czy kategoryzacja dokonań, grupującą kandydatów do tego zaszczytnego wyróżnienia w sposób zapewniający porównywalność nagradzanego wyczynu.
Od razu objaśniam: moim zdaniem obecny stan rzeczy jest kompletnie bezsensowny, kiedy mam wybierać kandydata do tytułu - między sportowcem klasy olimpijskiej, zawodowym żeglarzem startującym w sponsorowanym wyczynie, zawodowym kapitanem prowadzącym przedsiębiorstwo usługowe, a normalnym amatorem, który na własnej żaglówce gdzieś tam sobie ciekawie popłynie podczas urlopu.
No bo wiadomo - medal to medal, więc tytuł się niby należy i nie ma o czym gadać, gdyby nie pewne "ale", jakich nie sposób pominąć.
Kłopot- jeżeli sprawę traktować serio - polega na tym, że organizatorzy żądają aby głosujący porównywali rzeczy nieporównywalne, kiedy podczas plebiscytu pytają wprost: szanowny czytelniku, powiedz co jest lepsze i kogo mamy uhonorować: jamnika czy lokomotywę ?
Mówiąc poważnie - czy ktokolwiek jest w stanie powiedzieć, kto jest lepszy - medalista olimpijski niż człowiek, który żegluje z załogą w piekielnie trudnych i nie zawsze przewidywalnych warunkach mórz polarnych ?
A nawet jeśli medalista - to tylko złoto, czy brąz też może być ? A co z mistrzostwami krajowymi, Europy, świata ?
Podobnie - jaki rejs należy, bezstronnie rzecz biorąc, wyróżnić: sponsorowany przez firmę, która zawsze jest potężna w porównaniu do prywatnego człowieka, czy rejs sfinansowany z własnych oszczędności ?
Jaka ma być skala wyczynu, aby był godny tytułu - wystarczy "tylko" Bałtyk, minimum Morze Północne, czy raczej lepiej byłoby od razu dookoła globusa ?
Nie ma żadnego wspólnego mianownika między olimpijskim wyczynem uwieńczonym medalem i hymnem na podium, zawodowym żeglarzem, korzystającym z klubowego sprzętu nabytego za publiczne pieniądze - a amatorem, nawet bardzo doświadczonym i mającym prestiżowe certyfikaty kwalifikacji, który za własne pieniądze przygotowuje swoją własną łódkę na urlop, czy na sezon.
Porównywanie firmy, która wozi ludzi w rejsy oceaniczne - z człowiekiem, który dopłynie szczęśliwie na swojej łódce gdzieś, choćby nawet tylko w pół drogi, bo coś mu nawaliło - jest całkowicie pozbawione proporcji, a zatem sensu.
Dla firmy - koszt żeglowania należy do bieżących kosztów działalności i nie ma co dopatrywać się w tym jakiejkolwiek krytyki, natomiast dla właściciela łódki - są to pieniądze wydane z własnej kieszeni, za to zawsze kosztem wyrzeczenia się czegoś innego.
Aby nie przedłużać tej bardzo skrótowej przecież listy oczywistych stwierdzeń i obiektywnych faktów - przedstawiam propozycję do dyskusji i zastanowienia Szanownym Jurorom i właściwym Kapitułom.
Może należałoby rozważyć celowość rozdzielenia osiągnięć nagradzanych tytułem Żeglarza Roku na następujące grupy:
- wyczyn w sporcie kwalifikowanym;
- wyczyn przedsiębiorstw żeglarskich;
- wyczyn w turystycznym żeglarstwie klubowym;
- wyczyn w turystycznym żeglarstwie amatorskim;
- wyczyn żeglarzy niepełnosprawnych.
Podział jest prosty i czytelny, a w sporcie jest normą od zawsze, ponieważ porównuje się rzeczy porównywalne.
W lekkiej atletyce - biegacze nie walczą ze szpadzistami, ale biegną waz z kolegami na jednej bieżni. W sporcie samochodowym - bolidy torowe nie startują w Rajdzie Dakar, ale ścigają się na torze.
Nie umiem pojąć, czemu dobry żeglarz, który ma swoją skromną żaglówkę, ma być z definicji dyskwalifikowany tylko dlatego, że jego kolega dysponuje milionowym jachtem, dzięki hojności sponsora.
Opisany podział na grupy czy kategorie powoduje, że nagrody są właściwie zaadresowane - jeżeli ktoś zdobywa medal olimpijski, funduje (sobie albo komuś) jacht, który wygrywa regaty Solo Alone czy Vendee Globe - ten walczy o tytuł w grupie kwalifikowanego sportu wyczynowego.
Podobnie - firma, która organizuje trudne rejsy, albo klub który przeprowadzi ważne wydarzenie żeglarskie - mają szanse na uhonorowanie wśród podobnych sobie, tak jak amator żeglujący na własnej łódce będzie konkurował z takimi samymi, jak on, zamiast starać się bezskutecznie dorównać, sponsorowanemu przez potężną firmę czy jeszcze lepiej syndykat, rejsowi.
No, a kolejność, w jakiej wymieniłem kategorie nie ma żadnego znaczenia, bo naturalnie - może być pięciu żeglarzy roku, a każdy będzie tryumfował w swojej kategorii.
Żyj wiecznie !
tomasz
Cześć,
Ten podział nie do końca jest słuszny. Bo jak ocenić, niewątpliwy wyczyn Piotra Adamowicza, który na
Mistrzostwach Europy Sportboatów ORC, na Balatonie, zajął trzecie miejsce i zdobył brązowy medal?
Nie jest to sport kwalifikowany, ani wyczyn w sensie Vendee Globe. Ale osiągnięcie jest to duże.
Na małym jachcie, wolniejszym od konkurencji, bez wielkich sponsorów, bez wielkich kosztów.
Sport amatorski.
A osiągnięcie wielkie i raczej nieprędko ktoś je powtórzy.
Pozdrawiam
Tomasz
Od 1970 roku, czyli od pierwszej chwili, gdy powstał "Rejs Roku", a w jakimś sensie powstawał na moich oczach, nie podobała mi się formuła wielu stopni nagród, wyróżnień i nagród specjalnych. Zawsze wydawało mi się, że należy wybierać jednego Żeglarza Roku, przy czym niekoniecznie musi to być zdobywca Przejścia Północno-Wschodniego albo zwycięzca regat non-stop dookoła świata. Równie dobrze wychowawca młodzieży albo człowiek, który uratował rozbitków albo propagator żeglarstwa rodzinnego. Ważne by był dobrym wzorcem. Nie dla każdego, bo rodzajów żeglowania jest wiele. I dla każdego, bo pewne wartości są uniwersalne.
No ale cóż, wtedy trudniej się ogrzać w cieple gwiazd. Trudniej też dokonać wyboru.
A co do Piotrka Adamowicza - jemu należy się tytuł żeglarza 50-lecia.
Andrzej Colonel Remiszewski
Organizator konkursu miał taki, a nie inny pomysł na wybór żeglarza roku. Bo to jest wolny kraj, i każdemu wolno organizować takie konkursy jakie się chce. I w tym wolnym kraju można nie brać udziału w takim konkursie, jak i nie brać pod uwagę jego wyników. Jeszcze raz powtórzę to jest zabawa i tak to należy traktować. Nie idą za tym żadne poważne gratyfikacje (tak mi się wydaje). To jest konkurs jaki sukces przebił się do świadomości żeglarzy. Gdy posucha w medalach olimpijskich w żeglarstwie sukces przebije się bardziej do świadomości niż samotne przejście północno zachodnie, gdy medali będzie dostatek to inne wyczyny będą przyciągały uwagę. Ja przyznam się że głosowałem bo kolega był w rekordowym rejsie na północ. Może ktoś podsyła linki do głosowania, a może zbiera się szacowne gremium i przydziela z klucza jak w tym roku sportowiec , w przyszłym wyczynowiec. Nie dobierajmy sobie do głowy.
MW