ANDRZEJ REMISZEWSKI WSPOMINA ZBIGNIEWA PUCHALSKIEGO

Oto to wspomnienie.
Dziękuję.
Niech Zbigniew Puchalski żyje wiecznie w naszych życzliwych wspomnieniach.
Don Jorge
---------------------------------------
PS. Nazwę jachtu "Miranda" odczytuję jako spojrzenie (od mirar).
---------------------------------------

Kilkanaście lat mieszkał na Śląsku, gdzie łączył pracę z nauką w Liceum Przemysłu Hutniczego w Chorzowie, a następnie studiami w Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. Pracował m.in. w kopalniach węgla kamiennego oraz walcowni metali kolorowych. Nie rezygnował z żeglowania i w 1965 roku, już jako sternik morski przeniósł się do Gdyni. Pracował w Stoczni im. Komuny Paryskiej, równocześnie będąc członkiem przyzakładowego Yacht Klubu Stal. Uzyskał tzw. rozszerzone uprawienia jachtowego sternika morskiego (potem zweryfikowane na stopień jachtowego kapitana żeglugi bałtyckiej), a następnie zdał egzaminy na stopień jachtowego kapitana żeglugi wielkiej. W międzyczasie dwukrotnie sięgnął po tytuł mistrza Polski w olimpijskiej klasie „Star”.
Łącząc pracę z żeglarstwem zdołał uzyskać wynagrodzenie za wdrożony wniosek racjonalizatorski w Stoczni, a za te pieniądze wyremontować zbudowany w 1935 w Gdyni, według projektu słynnego Rasmussena jacht klubowy „Orkan”. To były czasy, kiedy budowa nowych jachtów dla klubów była blokowana przez różne przepisy, co zakłady pracy obchodziły budując je poprzez formalne dokonywanie „remontów”, a więc z zachowaniem nazwy, numeru rejestracyjnego itp. Oczywiście oryginału trzeba się było pozbyć i z takiej okazji skorzystał Puchalski, który pozyskał ”Orkana” nieodpłatnie. Dla mnie osobiście było to bolesne doświadczenie, uwielbiałem „Orkana” i nie mogłem pojąć sensu jego likwidacji, ani zaakceptować operacji pseudoremontu, który w efekcie dał „Stali” IOR-owską ”jednotonówkę”.
Po generalnym remoncie jacht w 1970 roku nazwany został „Miranda”. Ta dość zaskakująca nazwa była swego rodzaju hołdem dla najwybitniejszego żeglarza przełomy lat 60 i 70, Sir Francisa Chichestera, który tak nazwał własnego pomysłu samoster zastosowany na swej „Gipsy Moth”.
W tym samym roku PZŻ ogłosił eliminacje na reprezentanta Polski w transatlantyckich regatach samotników w planowanych na 1972 rok. Wśród 15 kapitanów, którzy się zgłosili, byli m. in. Krzysztof Baranowski, Teresa Remiszewska, Aleksander „Dziadźka” Bereśniewicz i Zbigniew Puchalski. Ponieważ po samotnym rejsie na „Zenicie” Remiszewska uzyskała wsparcie najpierw Jacht Klubu „Brda” w Bydgoszczy, a potem ostatecznie gdańskich władz wojewódzkich i Marynarki Wojennej, a Puchalski dysponował swoim jachtem, to PZŻ mianował oficjalnym reprezentantem i kapitanem budowanego już „Poloneza” Baranowskiego. I w ten sposób Polskę reprezentowały trzy jachty. Z regat powstały trzy relacje książkowe, w tym Puchalskiego „Mirandą przez Atlantyk”.

Dla „Mirandy” pierwszym etapem rejsu dookoła świata były kolejne transatlantyckie regaty samotników w 1976 roku. Trasa wiodła z Plymouth do Newport, następnie przez Bermudy, Wyspy Morza Karaibskiego, Kanał Panamski, Australię, wokół Przylądka Dobrej Nadziei, Plymouth, Morze Północne, Kopenhagę, kończąc się w 1980 roku w Polsce.
Podkreślić należy, że rejs został wykonany całkowicie prywatnie i na jachcie, co prawda odbudowanym solidnie, ale jednak zaprojektowanym do zupełnie innych celów, niż żegluga oceaniczna.
.
W 1981 roku, Zbigniew Puchalski zniechęcony sytuacją w kraju wyjechał do Australii, gdzie podjął pracę i ułożył sobie życie po nowemu. Jacht „Miranda" został w 2002 roku odrestaurowany i wyeksponowany na terenie VBW Engineering w Gdyni z przeznaczeniem dla prowadzonego przez Pomorski Związek Żeglarski - Muzeum Żeglarstwa Pomorskiego.
Odszedł kolejny z Wielkich.
Andrzej Colonel Remiszewski

Zdjęcie z portalu sailbook.pl
Znalismy sie od studenckich czasow - bylismy na tym samym roku studiow na Akademii Gorniczo Hutniczej w Krakowie. Byl troche starszy ode mnie.i mial trudniejsza droge do studiow (stracil Ojca, oficera WP w czasie kampanii wrzesniowej). Bylismy ze soba blisko i razem spedzilismy wiele przyjemnych i studencko niefrasobliwych chwil. Zbyszek byl czlowiekiem inteligentnym, blyskotliwym i pelnym optymizmu w najlepszym tego slowa znaczeniu. Zawsze wkladal entuzjazm we wszystko co robil.
W czasie studiow zajmowal sie bardziej fotografika ale w tym czasie zaczal sie tez interesowac zeglarstwem choc silna fascynacje zeglarstwem rozwinal po studiach kiedy zaczal pracowac w Stoczni Gdynskiej, Zaczal od regat. Byl dwa razy mistrzem Polski w klasie Star. Potem zwrocil swoje zainteresowania do zeglarstwa morskiego i w swoim stylu, w krotkim czasie, doszedl do stopnia jachtowego kapitana zeglugi wielkiej. Odbyl wiele ciekawych rejsow. Warto wspomniec te najwazniejsze.
Na s/y "Copernicus" (kpt. Zyga Perlicki) uczestniczyl jako nawigator w regatach dookola swiata Whitbread Round the World Race
Na s/y "Miranda" dwa razy uczestniczyl w Transatlantyckich Regatach Samotnikow OSTAR '72 (32na 55) i OSTAR '76
Na angielskim jachcie startowal w regatach samotnikow AZAB - 75 czyli z Anglii na Azory i z Powrotem. Byl 13 na 56
W latach 1976 - 1980 odbyl rejs dookola swiata na "Mirandzie"
Kupil stary zniszczony jacht, ktory wlasnorecznie calkowicie odbudowal - dal mu nowe zycie i nazwal "Miranda". Na tym jachcie, Zbyszek przezyl swoje najwieksze zeglarskie przygody.
Ostatni raz spotkalismy sie w Jastarni na Helu dawno temu, jeszcze przed jego i moim wyjazdem z Polski. Prowadzilem wtedy kurs zeglarski i na moje zaproszenie przyplynal z Gdyni do Jastarni na "Mirandzie" zeby spotkac sie z uczestnikamu kursu i opowiedziec im o swoich zeglarskich przygodach. Jak pamietam, swoim opowiadaniem przywolal ducha wielkiej przygody.
Od 1981 osiedlil sie w Australii - w Sydney, gdzie z sukcesem pracowal do emerytury w walcowni aluminium jako szef laboratorium metalograficznego. Nawiasem mowiac, ta walcownia produkowala kiedys maszty do jachtow startujacych w Pucharze Ameryki.
Zbyszek moze byc wzorem dla mlodych i starszych zeglarzy. Mimo wielkiego zaangazowania w zeglarstwo nie stracil nigdy kariery zawodowej z horyzontu i byl zawsze na pierwszej linii w zawodzie. Nawet po zmianie, jaka byla emigracja do Australii, szybko zlapal wiatr w zagle i w nowej sytuacji rozwinal skomputeryzowane laboratorium metalograficzne, za co zyskal duze uznanie.
Zachowajmy Go w Naszej serdecznej pamieci
Ze smutkiem
Wiesiek Hutny