VERANO ZNACZY LATO

Czekam na kolejne korespondencje.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
-------------------------------------------------------------
Drogi Don Jorge,
Odpowiadając na Twój apel o relacje z rejsów postanowiłem podzielić się uwagami z tegorocznego pływania.
Podróżowaliśmy w lipcu do portów Sundu, rodzinnie (żona, syn i sympatia syna) i ja jachtem "Verano", klub macierzysty JK AZS Szczecin.
Miejsca znane i wielokrotnie odwiedzane i opisywane: Rodvig, Kopenhaga, Helsingor, Hollviken. Do znanych dołożyliśmy jeden mniej znany. Otóż po przejściu Sundu, odwiedziliśmy jeszcze porcik leżący na uboczu, już na wodach Kattegatu: Angelholm, a właściwie Skalderviken, przedmieście tego miasta.
Na zdjęciu słabo widoczne na tle brzegu wejście do ujścia rzeki, gdzie znajduje się marina. Na wejściu locja ostrzega przed wypłyceniem w główkach do 2 m. Na echosondzie pokazało 2,4 m, tor podejściowy i sam kanał maja głębokość 3 m i więcej. W marinie pomosty i pale, dużo zielonych znaczków (byliśmy tam w połowie lipca), więc miejsc postojowych do wyboru. Spory ruch miejscowych, ale raczej niewielkich motorówek. Niewielka trudność w kontakcie z bosmanetką. Jest tylko w określonych godzinach, a kod do toalety przecież niezbędnie potrzebny. W marinie stacja paliw i możliwość skorzystania z dźwigu. Do tego sklep żeglarski, warsztat, restauracja i kiosk z lodami.
Miejsce spokojne i na uboczu. Na wejściu do zatoki Skaldervikem można podziwiać urwiska granitowego półwyspu Kullen.


Druga z tegorocznych ciekawostek to budowa farmy wiatrowej „na środku morza”.
Nowo kupiona mapa pokazuje na wschód od mielizny Kriegers Flak farmę wiatrową w budowie. Pierwsze dwie konstrukcje są już widoczne, choć jeszcze bez śmigieł. Załączam zdjęcie fragmentu mapy.
Lokalna ciekawostka to statek „Wind Protector”. Jak troskliwa kwoka zagania niesforne jachty. Budowa wypada dokładnie na kursie z kanału Falsterbo na Rugię, więc co rusz trafia się jacht żeglujący w kierunku obszaru zamkniętego dla żeglugi. Wtedy ujawnia się „Wind Protector”. „Yacht sailing from North, do you read me?” (na kanale 16, potem przejście na 06)
Rozglądamy się, nikogo innego nie widać, więc zgłaszam się, podając nazwę jachtu. Wywiązała się miła rozmowa, w której uprzejmie dopytano się, czy wiemy, że akwen jest zamknięty, czy mamy aktualną mapę i jakie mamy intencje co do dalszego kursu.
Ponieważ ustawiłem rutę na krańcową zachodnią kardynałkę, więc mogłem uspokoić „Protektora”, że nie mam zamiaru go niepokoić. Jeszcze na koniec mały sprawdzian ze spelowania nazwy (Victor, Echo, Romeo, Alfa, November, Oscar) i życzą nam miłego dnia.
Lepiej odpowiedzieć na wywołanie, bo „Wind Protector” zbyć się nie da i w razie braku kontaktu po prostu podpływa do jachtu, aby nawiązać łączność głosem. Czego byliśmy świadkami.
Rejs minął jak zwykle za szybko, przy pięknej wyżowej pogodzie. Odwiedziliśmy znane i nieznane okolice gromadząc wspomnienia i zdjęcia.
Byłoby bez skazy, gdyby nie jacht "Sharki". Otóż, już na jeziorze Dąbie wzięliśmy na hol jacht kolegi, któremu zaczęło brakować paliwa i w tandemie, statecznie, prawą stroną toru wodnego przez Regalicę zmierzaliśmy do przystani. Wtedy właśnie nadpłynął "Sharki" pod kapitanem Cezarym Wolskim, wyprzedzając nas od prawej, no cóż miejsca dość.
W ostatniej chwili zauważyłem troje młodych ludzi z wiadrami wody, a załoga "Sharki" wzniosła okrzyk bojowy. Szybki skręt uchronił nas przed większością wody, ale dziewczynę siedzącą na rufie zamoczyli kompletnie. Nigdy dotąd się z czymś takim nie spotkałem. A komórki, laptop? Na szczęście akurat nie mieliśmy ich w kokpicie, ale przecież mogliśmy mieć. O kulturze osobistej nie wspominając. Nie wiem czy kapitan Wolski oblewa wszystkie napotkane jachty, na wszelki wypadek przestrzegam (duży jacht, kadłub barwy niebieskiej).
Serdecznie pozdrawiam
Marek Wróblewski
s/y "Verano"
Komentarze
Brak komentarzy do artykułu