FRAGMENTY PĘTLI ŻUŁAWSKI(EJ
Wykorzystałem w miarę słoneczne, choć zimne i wietrzne przedpołudnie, aby się przewietrzyć. Niedawno obiecałem Czytelnikom SSI fotomeldunki z Sobieszewa, Śwqibną, Przegaliny i Błotnika. Z fotografii dowiecie się więcej niż z tekstu. A więc lakonicznie i po kolei.
Sobieszewo, a konkretnie most pontonowy stanowi podręcznikowy przyład zakały nie tylko drogi wodnej, ale i kołowej. Nie tylko, że zmusza jednostki pływające do oczekiwania na otwarcie pływającego przęsła, ale nadal to oczekiwanie jest naprawdę niewygodne. Dawno, dawno temu przy południowym przyczółku od strony zachodniej był pomost. Można było zacumować, spokojnie wpić kawę - oczekując aż obsługa mostu zabierze się do roboty. Pomost był drewniany, poszycie pomostu butwiało, aż wreszcie władza pomost kazała rozebrać. No i nie ma go do tej pory. Jachty oczekują na otwarcie mostu przy zastosowaniu tradycyjnego manewru krązowniczego. Dziś prowadzono prace naprawcze drewniamej nawierzchni mostu.

Most w Sobieszewie - zakała szlaku żeglownego
.
Świbno - tu czas stoi. Basen i otoczenie bez widocznych zmiam. Nawet "trunkowi" mime zimnego wiatru gromadzą się w tym samym miejscu. Samotny biały jachcik przy nabrzeżu północnym. Przeprawa promowa przez Wisłę ruszy dopiero 2 maja.

Basen rybacki w Świbnie - tu czas stoi.
.
Przegalina. Budowa zwodzonego mostu jest zaawansowana. Dotychczasowy most stały nadal w eksploatacji. Przyczółki mostu stałego nad wschodnim skrajem komory starej śluzy już gotowe. Tak mi coś wygląda, ze projektanci w dalekiej perspektywie przewidzieli przywrócenie połączenia starej śluzy z basenem taboru pływającego. Bardzo mądrze.

Most zwodzony w budowie.
.
Błotnik, czyli nowa pyrzystań na południowym krańcu Starorzecza Wisły - budowa jest zaawansowana. Podoba mi się. To coś wymarzonego dla warszawiaków, którzy dotrą do stacjonujących tu jachtów wprost z Szosy Elbląskiej - bez pakowania się w korki uliczne Gdańska. O pomyśle (doskonałym !) zbudowania tu przystani było już w II wydaniu locyjki "Zatoka Gdańska" (2007). Tam na stronie 290 zobaczycie fotografię ruiny pomostu stanowiska rozładunku popiołów z szaland dennych. To tak dla porównania. Obecna przystań prezentuje się jako ładna i funkcjonalna. Wykonawstwo staranne. Cedry Wielkie mogą być dumne. Starorzecze Wisły ożyje i to wkrótce.

Lekkie, estetyczne budynki przystani
.

Pomost dojściowy
.

Stanowisko wodowania jachtów
.

Tablica - kto, komu i za ile.
.
News zrobiony, mogę wrócić do roboty.
A w TV właśnie jakieś typy krzyczą na ulicy, że do 67 lat pracować nie mają zamiaru.
Hmmm. Mam 10 lat więcej i mam zamiar kontynuować (jak Pan Bóg pozwoli).
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
Witaj.
Muszę Ci powiedzieć Panie Jerzy, że przez kilkanaście ostatnich lat gnałem
co roku na urlop do Chorwacji.Ostatnio jednak spoglądam smętnie na północ.
To przecież na Bałtyku, nie gdzie indziej, dostałem w miarę słoną wodą po
raz pierwszy po gębie.To w roku 73 dziewiętastego stulecia plątałem się po
nabrzeżu od Kubickiego do Zielonej Bramy, wypinając (nieźle rozbudowaną) pierś
maryniarza "białej floty".Ty wiesz jaki ja byłem wtedy dumny mając w
kieszeni swojej bosmanki "zawodową książeczkę żeglarską"? To były czasy."Dziesiątego"
zaliczka, kurs na Kubickiego, golonka i dwie "sety", człowiek wiedział, że
żyje.
Sprowokowałeś mnie do wspomnień swoim tekstem Pętli Żuławskiej, a
właściwie Sobieszewem.
Jesienią 1973r. W miejscu gdzie na Twojej fotce jest most
pontonowy-prowizorka, pływałem stateczkiem "Żeglugi Gdańskiej" (nazywano
go baniak) wożąc ludzi z jednego brzegu na drugi. Nazywaliśmy tą przeprawę "Fera".
Samochody oczywiście nie miały możliwości przeprawy.
Taki prom nie przegradzał rzeki i wszysko co pływało mogło się swobodnie
poruszać w obie strony. Już wtedy się mówiło o porządnym moście.
Niestety tylko się mówiło.Potem powstał ten właśnie most pontonowy jako
tymczasowa przeprawa.Jak widać jesteśmy stworzeni do prowizorek, które
przetrzymają wieki.
Jako ciekawostkę dodam, że o mały włos nie pozostałem na Wyspie
Sobieszewskiej. Urocza dzieweczka, córka rybaka z Sobieszewa, zostałaby
moją żoną.
Przeczułem jednak niecne plany ojca i "dałem nogę" do Gdańska. Zostałem...
rybakiem w spółdzielni "Jedność Rybacka". I to byłoby na tyle.
Żyj wiecznie.
"Kapitansio"