W sobotę Walne Zgromadzenie SAJ, czyli "liberatorów". Będzie czytane okresowe sprawozdanie z działalności prowolnościowej, którą w pewnych dogorywających kołach określana jest jako pełzająca anarchia. Trend deregulacyjny, mimo permanentnie rzucanych kłód jest widoczny na szczęście gołym okiem.
No dobrze - a co u Niemców?
Pisze o tym Marek Zwierz.
Zatem podążamy dobrą, wypróbowaną, szwedzką drogą.
Markowi dziękuję !
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
__________________________
Prawne regulacje, deregulacje.
Tylko u nas?
Co słychać w tej materii u naszych najbliższych sąsiadów?
W Niemczech do prowadzenia każdej łódki z silnikiem o mocy powyżej 5 KM (3,68 kW) potrzebne jest „prawo jazdy na łódkę z motorkiem” (Sportbootfűhrerschein). Obecnie jest podział na kwitek ważny na morzu (See) i na śródlądziu (Binnen). Egzamin składa się z pytań na temat przepisów międzynarodowych i niemieckich, prostych zadań z nawigacji, meteorologii itd. Bardzo dokładnie sprawdzane są WSZYSTKIE sposoby wzywania pomocy na morzu. Do tego prosta manewrówka i kilka węzłów. Całość można zaliczyć w czasie jednego weekendu. Dokument ten posiada praktycznie każdy, bowiem olbrzymia większość jachtów ma silniki o mocy powyżej 5KM.
Oczywiście są też „prawdziwe” patenty żeglarskie i kapitańskie, ale te nie są wymagane urzędowo. Głównie upominają się o nie właściciele firm czarterowych, którzy byle komu nie chcą powierzać drogiego sprzętu. Znane są jednak przypadki z rozpraw tamtejszego odpowiednika Izby Morskiej, na których skipper legitymujący się tylko Sportbootfűhrerschein-See uznany został za kompetentnego. Po prostu przeanalizowano jego zachowanie przed rejsem, w czasie rejsu i w momencie wypadku i zinterpretowano na jego korzyść uznając „dobrą praktykę morską”.
Wypadki, jak wszędzie, zdarzają się i w Niemczech. Zdarzają się też ewidentne jaja. Pewien skipper nie umiał uruchomić silnika przed wejściem do portu i po prostu wezwał ratowników z DGzRS (niemiecki odpowiednik SAR). Oczywiście otrzymał za to odpowiedni rachunek, a raczej zasugerowano mu wpłatę określonej kwoty, bo normalnie DGzRS rachunków nie wystawia. Nikomu jednak nie przychodzi do głowy, żeby zaostrzać obowiązujące przepisy. Większość miłośników sportów wodnych uważa, że nie jest to sport łatwy i stara się zdobywać nieobowiązkowe patenty żeglarskie.
26 stycznia 2012 roku niemiecki Bundestag przyjął wniosek Komisji Transportu, Budownictwa i Rozwoju Miast pod tytułem „Nowe impulsy dla żeglugi sportowej”. Najważniejszym punktem tego dokumentu jest podniesienie mocy silnika, do której nie obowiązują uprawnienia, z 5 do 15 KM (11,4 kW). Dodatkowo są też w dokumencie postanowienia na temat ujednolicenia egzaminów i jachtów czarterowych. Wszystkie upraszczające i ułatwiające żeglowanie. Teraz piłeczka jest w korcie Ministerstwa Transportu, które musi ten dokument wprowadzić w życie. Nie wiadomo jeszcze, kiedy to się stanie, ale kierunek jest zdecydowanie dobry, nieprawdaż?
Marek Zwierz
Gdyby historia nie zapisała skutków ubocznych niekoniecznie najlepszego pomysłu ze sprowadzeniem Krzyżaków do Polski, to chyba nie miałbym wątpliwości, co robić…
T.
...."Oczywiście są też „prawdziwe” patenty żeglarskie i kapitańskie, ale te nie są wymagane urzędowo. Głównie upominają się o nie właściciele firm czarterowych, którzy byle komu nie chcą powierzać drogiego sprzętu...."
Tak sobie ogólnikowo, ale jakie wymagania mają ubezpieczyciele?
A w marinach jak są traktowane jachty bez ubezpieczenia?
Załózmy, że jacht ma 7,5 metra i silniczek 4 KM - czy można prowadzić bez jakiegokolwiek patentu?
Pozdrawiam
Witold Pawłowski
odpowiadam Witoldowi Pawlowskiemu:
"Jakie wymagania mają ubezpieczyciele?" - To zalezy od firmy. Sa rozne
taryfy, ale raczej interesuje ich kasa, niz uprawnienia. Wprawdzie w
formularzach kilku firm z ktorymi mialem do czynienia, byla rubryczka
"uprawnienia", ale nie miala ona wplywu na zawarcie umowy. Inna rzecz
wyplacenie odszkodowania, ale przy prawidlowym zachowaniu (patrz
przyklad w newsie) nie powinno byc klopotow. ZAWSZE, niezaleznie od
kraju i ubezpieczyciela, trzeba przeczytac i zrozumiec wszystko, co jest
napisane drobnym drukiem. Tu firmy potrafia sie roznic od siebie
diametralnie. Roznice dotycza wielu aspektow umowy, ale nie natrafilem
na wpisy zwiazane z uprawnieniami.
"Jak w marinach sa traktowane jachty bez ubezpieczenia?" - zle!
Praktycznie w kazdym porcie od stalych "mieszkancow" wymagane jest OC
("Haftpflichtversicherung"). Nie spotkalem sie ze sprawdzaniem polisy u
gosci, ale to pewnie dlatego, ze w glowie sie nie miesci, ze ktos moze
OC nie miec. Zreszta nie jest drogie, bo dla 30 stopowego jachtu wynosi
niecale 100 EUR rocznie.
"jacht ma 7,5 metra i silniczek 4 KM - czy można prowadzić bez
jakiegokolwiek patentu?" - Tak, mozna.
Zyj, Jurku, wiecznie, a wraz z Toba wszyscy Czytelnicy SSI,
Marek
--
Stopy wody pod kilem
Marek Popiel
http://whale.kompas.net.pl
Drogi Jurku,
napisanie newsa do SSI skutkuje natychmiast wzmozona aktywnoscia autora,
ale nie narzekam. Marek Popiel pyta co z "trzecia zastepcza" w Niemczech.
Trzecia zastepcza wiesza sie pod salingiem, jezeli na jachcie znajduja
sie towary podlegajace clu. Jezeli np masz ze soba papierosy i alkohol
na caly rejs, czyli w ilosci wiekszej od tych, ktore aktualnie wolno
przewozic bez zglaszania. Wtedy celnicy plombuja nadmiar i wszystko jest
ok.
Niemieckie jachty maja obowiazek wieszania tej flagi dokladnie w tym
samym przypadku. Jezeli dokonuja zakupu wolnoclowego na caly rejs i do
wyplyniecia ze strefy celnej RFN maja obowiazek powieszenia trzeciej
zastepczej. To samo przy powrocie, az do dokonania odpowiedniego wpisu w
specjalnej ksiazce. Rowniez, jezeli przyplyniesz do Niemiec pod
niemiecka bandera jachtem zakupionym poza granicami Niemiec (abo Unii,
nie wiem, jakie sa aktualne przepisy, bo te sie zmieniaja). Chodzi o
uiszczenie podatku, odpowiednik VAT, ale nazywa sie inaczej (bodajze
Einfuhrsteuer). Flage zdejmuje sie po zaplaceniu.
Pozdrawiam,
Marek