JERZY KNABE i MABEL WAGNER
Otrzymałem teksty przemówienia Jerzego Knabe, komandora Wagner Sailing Rally 2012 oraz listu Mabel Wagner, żony Władysława odczytanego podczas ceremonii odsłonięcia Tablicy Pamiątkowej Władysława Wagnera w Bellamy Cay 21-go stycznia 2012. O przygotowaniach do tych uroczystości czytaliście napewno w "ŻAGLACH". Historia nadal się toczy, te tekstyjuż są w niej zapisane.
Żyjciewiecznie !
Don Jorge
-------------------------------------
Przemówienie Jerzego Knabe
(wygłoszone w języku angielskim)
Drodzy Przyjaciele!
Witam wszystkich w imieniu organizatorów i chcę w krótkich słowach
powiedzieć dlaczego zorganizowaliśmy to wydarzenie. Wagner był harcerzem i
pierwszym Polakiem który opłynął świat pod żaglami. Jak sam to określił -
uległ 'pokusie horyzontu'.
Był bardzo dumny ze swojego narodu, który właśnie odzyskał niepodległość
po 123 latach niewoli. Prezentowanie światu polskiej bandery - w wielu
miejscach po raz pierwszy - uważał za swoje patriotyczne zadanie.
Podróż nie była łatwa ale okrążenia świata dokonał. Podczas rejsu
musiał przebudowywać lub budować w sumie trzy jachty. Wielokrotnie zmieniał
załogi i wytrwale przez siedem lat dążył do celu. Niestety, wybuch 2-iej
Wojny Światowej uniemozliwił mu powrót do Ojczyzny, który byłby triumfalny i
z pewnością doceniony.
Po wojnie sytuacja się zmieniła. Pomimo zwycięstwa, Polska została
pozostawiona przez swoich aliantów po złej stronie Żelaznej Kurtyny. Wagner
zdecydował nie wracać do Polski. W przeciwieństwie do swoich rodaków - miał
przynajmniej możliwość wyboru. W rezultacie był w PRL-u uznany za wroga
ustroju, przemilczany i nieomal całkowicie zapomniany.
Ożenił się z Angielką i spędził resztę swego życia jako emigrant.
Dopłynął do zatoki Trellis wraz z żoną na kolejnym swoim jachcie - jolu
RUBICON. Po 55-ciu latach w Polsce nastąpiły zmiany ale stało się to już
zbyt późno dla Wagnera. W ostatecznej podróży do Polski wróciły już tylko
jego prochy.
Pamięć o nim i jego osiągnięciach również prawie całkowicie zamarła.
Zdecydowaliśmy się ją ożywić poprzez ogłoszenie roku 2012 - Rokiem Wagnera.
Pierwsze wydarzenie Roku Wagnera odbywa się teraz, tutaj w Trellis
Bay. Następne będzie w Polsce, dnia 8-go lipca - aby upamiętnić 80-ta
rocznicę wyruszenia na wokółziemski krąg. Później, we wrześniu podkreślimy
100-ną rocznicę urodzin a także dwudziestą rocznicę jego śmierci.
Dziekuję wam wszystkim za przybycie i za to, że dzielicie z nami
uczucia. Szczególnie zaś wyrażam swoją wdzięczność moim współorganizatorom,
z którymi pracuję już od ponad roku. Są to polscy żeglarze i ich różne
stowarzyszenia. Najważniejsze z nich to:
- Bractwo Wybrzeża czyli Hermandad de la Costa - Polonia reprezentowane prez
kolegę Andrzeja Kacałę;
- Karaibska Republika Żeglarska, która jest reprezentowana przez Anrzeja
Piotrowskiego;
- PYANA czyli Polski Związek Żeglarski w Ameryce Północnej reprezentowany
przez Krzysztofa Kamińskiego oraz
- Yacht Klub Polski reprezentowany przeze mnie osobiście.
Ich bandery właśnie dumnie powiewają pod salingiem polskiego żaglowca
szkolnego FRYDERYK CHOPIN.
Powstanie tego pomnika dla Władysława Wagnera daje nam wielką moralną
satysfakcję. Mamy też szczerą nadzieję, że nasza tablica przyczyni się do
wzrostu liczby Polaków odwiedzających Brytyjskie Wyspy Dziewicze aby
żeglować po tych samych akwenach i miejsach, gdzie Wagner wraz z rodziną
spędzili lata i uważali je za swój dom.
Chcemy też wyrazić wdzięczność naszym gospodarzom tutaj na Wyspach za
wszelką udzieloną nam pomoc dla uczczenia pamięci Wagnera. Dziękujemy
wszystkim!
Na zakończenie, zamykając ceremonię kpt. Knabe wzniósł toast:
ZA TYCH CO NA MORZU I TYCH CO NA WIECZNEJ WACHCIE!
_________________________________
Osobisty list Mabel Wagner do organizatorów i uczestników uroczystości w Bellamy Cay,
(wygłoszone w języku angielskim)
Drodzy Przyjaciele!
Witam wszystkich w imieniu organizatorów i chcę w krótkich słowach
powiedzieć dlaczego zorganizowaliśmy to wydarzenie. Wagner był harcerzem i
pierwszym Polakiem który opłynął świat pod żaglami. Jak sam to określił -
uległ 'pokusie horyzontu'.
Był bardzo dumny ze swojego narodu, który właśnie odzyskał niepodległość
po 123 latach niewoli. Prezentowanie światu polskiej bandery - w wielu
miejscach po raz pierwszy - uważał za swoje patriotyczne zadanie.
Podróż nie była łatwa ale okrążenia świata dokonał. Podczas rejsu
musiał przebudowywać lub budować w sumie trzy jachty. Wielokrotnie zmieniał
załogi i wytrwale przez siedem lat dążył do celu. Niestety, wybuch 2-iej
Wojny Światowej uniemozliwił mu powrót do Ojczyzny, który byłby triumfalny i
z pewnością doceniony.
Po wojnie sytuacja się zmieniła. Pomimo zwycięstwa, Polska została
pozostawiona przez swoich aliantów po złej stronie Żelaznej Kurtyny. Wagner
zdecydował nie wracać do Polski. W przeciwieństwie do swoich rodaków - miał
przynajmniej możliwość wyboru. W rezultacie był w PRL-u uznany za wroga
ustroju, przemilczany i nieomal całkowicie zapomniany.
Ożenił się z Angielką i spędził resztę swego życia jako emigrant.
Dopłynął do zatoki Trellis wraz z żoną na kolejnym swoim jachcie - jolu
RUBICON. Po 55-ciu latach w Polsce nastąpiły zmiany ale stało się to już
zbyt późno dla Wagnera. W ostatecznej podróży do Polski wróciły już tylko
jego prochy.
Pamięć o nim i jego osiągnięciach również prawie całkowicie zamarła.
Zdecydowaliśmy się ją ożywić poprzez ogłoszenie roku 2012 - Rokiem Wagnera.
Pierwsze wydarzenie Roku Wagnera odbywa się teraz, tutaj w Trellis
Bay. Następne będzie w Polsce, dnia 8-go lipca - aby upamiętnić 80-ta
rocznicę wyruszenia na wokółziemski krąg. Później, we wrześniu podkreślimy
100-ną rocznicę urodzin a także dwudziestą rocznicę jego śmierci.
Dziekuję wam wszystkim za przybycie i za to, że dzielicie z nami
uczucia. Szczególnie zaś wyrażam swoją wdzięczność moim współorganizatorom,
z którymi pracuję już od ponad roku. Są to polscy żeglarze i ich różne
stowarzyszenia. Najważniejsze z nich to:
- Bractwo Wybrzeża czyli Hermandad de la Costa - Polonia reprezentowane prez
kolegę Andrzeja Kacałę;
- Karaibska Republika Żeglarska, która jest reprezentowana przez Anrzeja
Piotrowskiego;
- PYANA czyli Polski Związek Żeglarski w Ameryce Północnej reprezentowany
przez Krzysztofa Kamińskiego oraz
- Yacht Klub Polski reprezentowany przeze mnie osobiście.
Ich bandery właśnie dumnie powiewają pod salingiem polskiego żaglowca
szkolnego FRYDERYK CHOPIN.
Powstanie tego pomnika dla Władysława Wagnera daje nam wielką moralną
satysfakcję. Mamy też szczerą nadzieję, że nasza tablica przyczyni się do
wzrostu liczby Polaków odwiedzających Brytyjskie Wyspy Dziewicze aby
żeglować po tych samych akwenach i miejsach, gdzie Wagner wraz z rodziną
spędzili lata i uważali je za swój dom.
Chcemy też wyrazić wdzięczność naszym gospodarzom tutaj na Wyspach za
wszelką udzieloną nam pomoc dla uczczenia pamięci Wagnera. Dziękujemy
wszystkim!
Na zakończenie, zamykając ceremonię kpt. Knabe wzniósł toast:
ZA TYCH CO NA MORZU I TYCH CO NA WIECZNEJ WACHCIE!
_________________________________
Osobisty list Mabel Wagner do organizatorów i uczestników uroczystości w Bellamy Cay,
dnia 21 stycznia 2012.
(odczytany w języku angielskim)
Z głębi serca przesyłam moje pozdrowienia dla polskich żeglarzy i całego Narodu Polskiego. Jestem szczerze wzruszona i onieśmielona rozmachem Waszych działań dla uczczenia setnej rocznicy urodzin mego męża Władysława Wagnera oraz celebracją jego pamięci w zatoce Trellis. Jako człowiek dumny z bycia Polakiem czułby się niezmiernie wzruszony tymi objawami waszego zainteresowania, entuzjazmu i szacunku
Młody polski harcerz, który w roku 1932–gim wyruszył ze swojego ukochanego kraju i żeglował dla jego chwały, stracił możliwość powrotu do ojczyny przez wybuch 2 Wojny Światowej. Wyobraźcie sobie dzielną Zjawę III unieruchomioną przy południowo-wschodnich brzegach Anglii i czekającą na wiatr by wypełnił jej żagle. W wyścigu z czasem Zjawa dokończyłaby ostatni odcinek podróży i dowiozła Włądysława Wagnera spowrotem do Polski. Ale tak się nie stało. Z rozkazu Brytyjskiej Admiralicji Zjawa została zawrócona do portu i zatrzymana w Anglii. Spróbujcie też sobie wyobrazić uczucia targające sercem żeglarza. Jego ból, rozczarowanie, upokorzenie i niedowierzanie, że jego siedmioletnia wyprawa prezentująca Polską Banderę kończy się w taki sposób…
Zrodziło to nieprzemijający żal i smutek, który prześladował później Wagnera przez całe jego życie. Jego rejs dookoła świata był ciągłym pasmem przeszkód i przeciwności do pokonania. Ale kapitan Wagner – jak go nazywano – był panem samego siebie. Chociaż pod wieloma względami nieśmiały i wrażliwy, był także ambitny, dalekowzroczny, posiadał niespożytą energię i determinację. Miał także, rzadki i niezwykły talent do improwizacji, pozwalający mu doprowadzać do skutku wszystkie jego zamierzenia, nawet w najtrudniejszych warunkach.
Z tymi wszystkimi zdolnościami wydawało się, że nie było dla Niego -czegoś niemożliwego do zrobienia, żadnego problemu nie dającego się rozwiązać. Ten człowiek nigdy się nie poddawał. To było widoczne nie tylko na oceanach ale również na lądzie, także tutaj w zatoce Trellis. Zaczynał, mając niewielki kapitał, na dziewiczym terenie, na odludnej wyspie, uparcie, krok za krokiem i bez fanfaronady, stworzył mały raj na ziemi. Nie można zapominac też o mieszkańcach wyspy Tortola, którzy przybyli mu z pomocą i dokładając swą pracę stali się częścią tego wyzwania.
Jak dobrze pamiętam jego ulubione powiedzenie:
„Nie trzeba nigdy mówić - ja nie mogę tego zrobić...”
Wyniki naszej pracy w zatoce Trellis nie są już dziś w pełni widoczne. Nasz dom zwany „Tamarind House” i stocznia ze slipem dla statków zwana „Marine Railway and Yacht Facilities” zostały z biegiem czasu rozebrane by ustąpić miejsca lotnisku oraz przedłużeniu pasa startowego – tego pasa który kapitan Wagner wybudował poprzednio.
Nasza decyzja w roku 1958 aby opuścić wyspę była podyktowana szeregiem przyczyn, w tym pogarszajacym się zdrowiem. W latach późniejszych, gdy poważny wylew odebrał kapitanowi sprawność fizyczną próbowałam pobudzić go do życia pracą nad angielskim wydaniem jego książki „By the sun and stars” (Podług słońca i gwiazd). W ten sposób Kapitan mógł znów przeżywać swe przygody…
Gdy rak zadał ostatni fatalny cios, odszedł spokojnie zaledwie dwa dni przed swoimi 80-letnimi urodzinami. Z naszymi dziećmi Suzann’ą i Michael’em, uznaliśmy że należy mu się od nas specjalne pożegnanie. Wszystkie standardowe urny pogrzebowe, które nam proponowano – były zbyt bezosobowe. Nie pasowały do naszego Kapitana. Zaczęliśmy więc - w jego własnym stylu - improwizować.
Rozwiązaniem okazał się mały podnóżek, który Władek wykonał dla mnie w poprzednich latach. Wykonany z kawałków dobrego tikowego drewna pozostałego z budowy Zjawy III teraz miał posłużyć do wyższych celów. Mój pomysł początkowo zadziwił Suzannę i Michaela. Ale doceniając zawarte w nim uczucia wkrótce wyrazili dla niego pełną aprobatę.
Z materiału pochodzącego ze „Zjawy” Michael stworzył piękną, wypolerowaną urnę na prochy swojego ojca. Zdawało się rzeczą słuszną, że Władek ponownie zespoli się ze swoją ukochaną Zjawą III i będąc bezpieczny w jej wnętrzu, razem dokończą ostatni etap podróży. Była to bardzo osobista ostatnia posługa jaką mogliśmy zrobić dla naszego Kapitana. Dało to nam głębokie uczucie ukojenia i satysfakcji. Wiedzieliśmy, że wreszcie na koniec wysyłamy Żeglarza w jego łodzi spowrotem do Ojczyzny.
Władek Wagner był człowiekiem specjalnych zalet i dlatego z wielką serdecznością i uznaniem zwracam się ku tym wszystkim, którzy zadbali o to by oddać mu hołd. Chociaż Suzanna, Michael i ja nie możemy przybyć na Beef Island, będziemy tam z Wami obecni duchem by uczestniczyć w uroczystości.
Jestem głęboko przekonana, że gorącym życzeniem mojego męża dla całego Narodu Polskiego byłoby, aby już nigdy złe wichry historii nie wiały przez wasz dzielny kraj. A polskim żeglarzom powiedziałby: „Trzymajcie dobrze kurs i niech pomyślne wiatry wieją wam zawsze z rufy”.
Z wdzięcznością i serdecznymi życzeniami dla was wszystkich
Oddana wam
(odczytany w języku angielskim)
Z głębi serca przesyłam moje pozdrowienia dla polskich żeglarzy i całego Narodu Polskiego. Jestem szczerze wzruszona i onieśmielona rozmachem Waszych działań dla uczczenia setnej rocznicy urodzin mego męża Władysława Wagnera oraz celebracją jego pamięci w zatoce Trellis. Jako człowiek dumny z bycia Polakiem czułby się niezmiernie wzruszony tymi objawami waszego zainteresowania, entuzjazmu i szacunku
Młody polski harcerz, który w roku 1932–gim wyruszył ze swojego ukochanego kraju i żeglował dla jego chwały, stracił możliwość powrotu do ojczyny przez wybuch 2 Wojny Światowej. Wyobraźcie sobie dzielną Zjawę III unieruchomioną przy południowo-wschodnich brzegach Anglii i czekającą na wiatr by wypełnił jej żagle. W wyścigu z czasem Zjawa dokończyłaby ostatni odcinek podróży i dowiozła Włądysława Wagnera spowrotem do Polski. Ale tak się nie stało. Z rozkazu Brytyjskiej Admiralicji Zjawa została zawrócona do portu i zatrzymana w Anglii. Spróbujcie też sobie wyobrazić uczucia targające sercem żeglarza. Jego ból, rozczarowanie, upokorzenie i niedowierzanie, że jego siedmioletnia wyprawa prezentująca Polską Banderę kończy się w taki sposób…
Zrodziło to nieprzemijający żal i smutek, który prześladował później Wagnera przez całe jego życie. Jego rejs dookoła świata był ciągłym pasmem przeszkód i przeciwności do pokonania. Ale kapitan Wagner – jak go nazywano – był panem samego siebie. Chociaż pod wieloma względami nieśmiały i wrażliwy, był także ambitny, dalekowzroczny, posiadał niespożytą energię i determinację. Miał także, rzadki i niezwykły talent do improwizacji, pozwalający mu doprowadzać do skutku wszystkie jego zamierzenia, nawet w najtrudniejszych warunkach.
Z tymi wszystkimi zdolnościami wydawało się, że nie było dla Niego -czegoś niemożliwego do zrobienia, żadnego problemu nie dającego się rozwiązać. Ten człowiek nigdy się nie poddawał. To było widoczne nie tylko na oceanach ale również na lądzie, także tutaj w zatoce Trellis. Zaczynał, mając niewielki kapitał, na dziewiczym terenie, na odludnej wyspie, uparcie, krok za krokiem i bez fanfaronady, stworzył mały raj na ziemi. Nie można zapominac też o mieszkańcach wyspy Tortola, którzy przybyli mu z pomocą i dokładając swą pracę stali się częścią tego wyzwania.
Jak dobrze pamiętam jego ulubione powiedzenie:
„Nie trzeba nigdy mówić - ja nie mogę tego zrobić...”
Wyniki naszej pracy w zatoce Trellis nie są już dziś w pełni widoczne. Nasz dom zwany „Tamarind House” i stocznia ze slipem dla statków zwana „Marine Railway and Yacht Facilities” zostały z biegiem czasu rozebrane by ustąpić miejsca lotnisku oraz przedłużeniu pasa startowego – tego pasa który kapitan Wagner wybudował poprzednio.
Nasza decyzja w roku 1958 aby opuścić wyspę była podyktowana szeregiem przyczyn, w tym pogarszajacym się zdrowiem. W latach późniejszych, gdy poważny wylew odebrał kapitanowi sprawność fizyczną próbowałam pobudzić go do życia pracą nad angielskim wydaniem jego książki „By the sun and stars” (Podług słońca i gwiazd). W ten sposób Kapitan mógł znów przeżywać swe przygody…
Gdy rak zadał ostatni fatalny cios, odszedł spokojnie zaledwie dwa dni przed swoimi 80-letnimi urodzinami. Z naszymi dziećmi Suzann’ą i Michael’em, uznaliśmy że należy mu się od nas specjalne pożegnanie. Wszystkie standardowe urny pogrzebowe, które nam proponowano – były zbyt bezosobowe. Nie pasowały do naszego Kapitana. Zaczęliśmy więc - w jego własnym stylu - improwizować.
Rozwiązaniem okazał się mały podnóżek, który Władek wykonał dla mnie w poprzednich latach. Wykonany z kawałków dobrego tikowego drewna pozostałego z budowy Zjawy III teraz miał posłużyć do wyższych celów. Mój pomysł początkowo zadziwił Suzannę i Michaela. Ale doceniając zawarte w nim uczucia wkrótce wyrazili dla niego pełną aprobatę.
Z materiału pochodzącego ze „Zjawy” Michael stworzył piękną, wypolerowaną urnę na prochy swojego ojca. Zdawało się rzeczą słuszną, że Władek ponownie zespoli się ze swoją ukochaną Zjawą III i będąc bezpieczny w jej wnętrzu, razem dokończą ostatni etap podróży. Była to bardzo osobista ostatnia posługa jaką mogliśmy zrobić dla naszego Kapitana. Dało to nam głębokie uczucie ukojenia i satysfakcji. Wiedzieliśmy, że wreszcie na koniec wysyłamy Żeglarza w jego łodzi spowrotem do Ojczyzny.
Władek Wagner był człowiekiem specjalnych zalet i dlatego z wielką serdecznością i uznaniem zwracam się ku tym wszystkim, którzy zadbali o to by oddać mu hołd. Chociaż Suzanna, Michael i ja nie możemy przybyć na Beef Island, będziemy tam z Wami obecni duchem by uczestniczyć w uroczystości.
Jestem głęboko przekonana, że gorącym życzeniem mojego męża dla całego Narodu Polskiego byłoby, aby już nigdy złe wichry historii nie wiały przez wasz dzielny kraj. A polskim żeglarzom powiedziałby: „Trzymajcie dobrze kurs i niech pomyślne wiatry wieją wam zawsze z rufy”.
Z wdzięcznością i serdecznymi życzeniami dla was wszystkich
Oddana wam
Mabel Wagner
nie aby się pochwalić, ale aby poinformować, co w tym wypadku jest moim obowiązkiem wobec SSI no i jego akolitów. Dysponuję zdjęciami urny z prochami (chyba częścią prochów ) św. pamięci WAGNERA. Została przywieziona do Polski w tajemnicy przed władzami Stanu Floryda, wbrew prawu tam obowiązującemu. Dokonał tego św. pamięci Kapitan Zbyszek Pieńkawa, jeden z Wielkich polskiego jachtingu. Są zdjęcia momentu przekazania urny przez kpt. Pieńkawę bratu Wagnera, Janowi. Było to przed laty, Pan Jan już nie żyje, a w rodzinnym grobie na Cmentarzu Witomińskim spoczywają razem, z Bratem. Będziemy mogli złożyć kwiaty.
Jestem pewien czynnego udziału w organizowaniu uroczystości przez mój Yacht Klub Polski, do którego w roku swego 90- lecia dołączą moi Przyjaciele z Polskiego Klubu Morskiego. Bardzo chciałbym być na tej uroczystości, bo ważna, no i w wagnerowskiej Gdyni.
I tu Cię uściskam, zupełnie nie karnawałowo.
Nie wiecie jeszcze,(nie zdazylem opisac szczegolowo uroczystosci), ze PZZ przyslal - w ostatniej chwili, w dniu uroczystoci - medal PZZ
"Za szczególne zaslugi dla zeglarstwa polskiego" dla Wagnera.
Wiadomo, ze sukces ma wielu ojcow a porazka jest sierota wiec 'timing' jest znamienny. Nie mniej faktem jest, ze Wagner nie zostal przez PZZ calkowicie zignorowany. Medal zostal przez nas dolaczony do pomnika. Lepiej pozno niz wcale...(mowily do trupa szakale) Ten zestaw faktow pozostawiam do inywidualnej oceny kazdemu zeglarzowi.
JureK
B MMXII
________________________
Przepraszam - fotografie otrzymałem, ale wstawić ich do komentarza nie mogę. Taka technika :-(
Don Jorge
Władysław Wagner był pierwszym Polakiem, który opłynąl świat na jachcie pod żaglami (1932-1939). Wojna uniemożliwiła mu zakończenie rejsu w Gdyni. Po wojnie nie chciał wracać do komunistycznej Polski i pozostał do końca swojego życia na emigracji. Z tego powodu komunistyczne władze PRL ignorowały i umniejszały jego wyczyn.
W bieżącym roku 2012 przypadają trzy jego rocznice: 100 lat jego urodzin, 80 lat wyruszenia w rejs i 20 lat od jego śmierci.
Dla upamiętnienia tych rocznic, odbyło się wmurowanie i odsłonięcie pamiatkowej tablicy oraz światowy zlot żeglarzy na Beef Island na Brytyjskich Wyspach Dziewiczych. W miejscu gdzie mieszkał Władysław Wagner ze swoją rodziną .
Impreza ta przerosła wszystkie oczekiwania. Przypłynęło ponad 50 jachtów, ponad 300 polonijnych i polskich żeglarzy z różnych stron swiata.
Flagową jednostką był żaglowiec STS "Fryderyk Chopin".
Więcej informacji o tym zlocie jest na stronie: www.mesa-jachtowa.bloog.pl
Zapraszam również na następny film z rejsu STS "Fryderyk Chopin" z Martyniki na BVI, który niedlługo będzie na moim kanale You Tube.