Przepraszam Pana Marka Słodownika (pełyny tekst przeprosin - poniżej) i zapewniam, że te przeprosiny pozostaną na SSI "na zawsze". Jeżeli taka jest wola Pana Słodownika - jestem gotów niezwłocznie usunąć to zdjęcie z newsa.
Z pooważaniem
Jerzy Kuliński
/////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////
Warszawa, 21 grudnia 2011 r.
Szanowny Panie,
Z niemałym zdumieniem i zaskoczeniem stwierdziłem, że w Pańskim tekście poświęconym kapitanowi Dariuszowi Boguckiemu, zamieszczonym na Pańskiej stronie internetowej www.kulinski.navsim.pl w dniu 17 grudnia 2011 r. zamieścił Pan bezprawnie zdjęcie mojego autorstwa, czym naruszył Pan Ustawę Prawo autorskie w art. 17.
Nie przypominam sobie abym był pytany o zgodę na wykorzystanie zdjęcia mojego autorstwa przez Pana lub osoby trzecie, zdjęcie zostało zamieszczone nie tylko wbrew obowiązującemu prawu, ale nawet nie podpisane, na pierwszy rzut oka widoczne jest przy tym, że jest to słabej jakości skan wersji drukowanej.
Jestem szalenie zakłopotany Pańską postawą, wierzę, że był to tylko incydent, wszelako dopuścił się Pan czynu wysoce nagannego, wymagającego napiętnowania tym bardziej, że dla wielu żeglarzy jest Pan wzorem do naśladowania i postacią o niekwestionowanym autorytecie. Także i ja szanuję Pańskie dokonania żeglarskie, ale wielkość dokonań w jakiejkolwiek dziedzinie nie powinna zwalniać nikogo od respektowania przepisów prawa i zasad zwykłej przyzwoitości. Nadmieniam jednocześnie, że jak dotąd nikomu nie odmówiłem zgody na publikację moich materiałów, z reguły bezpłatnie i lepszej jakości, bo skanowanych z oryginałów, Pan wybrał jednak metodę taniego cwaniactwa licząc, że się nie wyda, że ktoś nie zauważy, itp. Dokonał Pan zwykłej kradzieży i aż nie chce mi się wracać do porównania, że jeśli w sklepie ktoś schowa za pazuchę zakupy to uważany jest za złodzieja, a ktoś inny skanując cichaczem cudze zdjęcie uważa, że już nie… Nie będę domagał się przysługującej mi rekompensaty finansowej, oczekuję tylko zaniechania w przyszłości podobnych praktyk naruszających moje prawa. Oczywiście nadal, doceniając znaczenie Pańskiej strony internetowej, chętnie udostępnię Panu bezpłatne zdjęcia ze swojego archiwum, proszę jednak choćby poinformować mnie o takim zamiarze.
Na podstawie art. 78 oraz 79, p. 1 i 2 wspomnianego Prawa autorskiego żądam od Pana zamieszczenia na Pańskiej stronie, w terminie dwóch tygodni, wyjaśnienia i przeprosin o następującej treści.
Przepraszam red. Marka Słodownika za bezprawne opublikowanie zdjęcia jego autorstwa w tekście „Kapitan Dariusz Bogucki – pasjonujący życiorys” opublikowanego na mojej stronie w dn 17 grudnia. Zdjęcie portretowe kpt. Boguckiego wykorzystane w tym tekście zostało zamieszczone bez zgody, a nawet wiedzy autora, czym naruszyłem art. 17 Ustawy Prawo autorskie.
Jerzy Kuliński
Oczekuję także, że informacja ta będzie widoczna na ww stronie co najmniej dwa tygodnie. Odmowa publikacji ww przeprosin będzie skutkować przeniesieniem sporu na drogę sądową i deklaruję, że wobec oczywistości rozstrzygnięcia nie zawaham się w tym trybie dochodzić należnych mi praw na podstawie art. 116, p. 1. wspomnianej ustawy.
z poważaniem
Marek Słodownik
Gdyby list p. Marka Słodownika został wysłany 1. kwietnia, uznałbym go za niezły żart primaaprilisowy. Widząc go jednak tuż przed Bożym Narodzeniem, ogarnia mnie zgroza i przerażenie ilością żółci jaką można publicznie wylać z powodu błahostki. Oskarżanie kogoś o kradzież i tanie cwaniactwo z powodu umieszczenia na środowiskowej stronie internetowej skanu fotografii jest dla mnie po prostu chore, nie mówiąc już o groźbach ciągania po sądach. Obawiam się, że stoją za tym kompleksy fotoamatora, którego z powodu knowań wrogich sił ciągle omijają nagrody World Press Photo.
Na pewno znajdziesz portret kpt. Boguckiego innego, mniej sfrustrowanego autora.
Pozdrawiam,
Paweł Kazior
Don Jorge,
Gratuluję, że wywinąłeś się "psim swędem" od ciężkiego więzienia czy innych przykrości. Na pocieszenie życzę Ci wesołych świąt i powodzenia w nadchodzącym roku. Dla pewności oświadczam, że w kolejnym roku żeglowania po Bałtyku korzystam z Twoich książeczek legalnie.
--
Stopy wody pod kilem
Marek Popiel
Wyobrażam sobie Twoje przeżycia po otrzymaniu wiadomości do Autora. Prawo
jest prawem, niewątpliwie nastąpiło jego naruszenie. Chciałbym jednak
zwrócić uwagę, że zdjęcie pierwsze jest okładką czasopisma więc stało się
własnością publiczną. Zdjęcie drugie posiada jednak informację o Autorze.
Reakcja Autora więc moim zdaniem trochę niepasuje do rozmiarów
przestępstwa. Moim zdaniem Autor nie zrobił sobie reklamy.
Byłem jednym z pierwszych, którzy przeczytali ten "news". Nie miałem jednak
czasu napisać wcześniej. Popieram więc moich poprzedników.
Pronuję więc WIĘCEJ LUZU!
Pozdrowienia z mieleckiego, zimowego portu,
Bogdan Kiebzak
Tak, problem autorstwa zdjęć jest zmorą dla tworzących w internecie.
Nie chcę tu dyskutować nad samą ideą autorstwa zdjęć, które w dobie cyfryzacji fotografii i masowości oraz łatwość tej formy rejestracji fotograficznej, bywa z uwagi na temat autorstwa pewnym problemem.
Ta problematyczność to;
- mnóstwo zdjęć krążących w sieci, a nie podpisanych. Niestety, ich użycie może stać się problemem. Są twórcy, którzy specjalnie rozpuszczają gorszej jakości pliki zdjęciowe, licząc na przyłapanie innych na używaniu bez zgody autora,
- często, mimo, że zdjęcie jest podpisane, możliwość nawiązania kontaktu w celu uzyskania formalnej zgody bywa bardzo utrudniona lub nie możliwa, co stwarza dwie drogi: ryzykuję i publikuję - powielam lub rezygnuję,
- oczywiście jestem za ochroną autorską zdjęć wyjątkowych, ważnych, artystycznych, wybitnych, sytuacyjnych, sensacyjnych itd. ale co ze zdjęciami, które żadnej z tych cech nie posiadają? Tak wiem – u innych posiadają :-)
- w przypadku jednoznacznie komercyjnego użycia zdjęcia, konieczność uzyskania ZAWSZE zgody autora jest czymś zrozumiałym, ale w przypadkach publikowania bez cech komercyjnych, powielania, miewam często wątpliwości.
Jerzy,
też wiele fotografuję, też wyrażam zgodę na publikacje, też publikuję, też zwracam się o zgodę, też miewam zarzuty … i solidaryzuję się z Tobą w tym „bólu”, w atmosferze Świątecznej!
Wesołych i Spokojnych Świąt.
Wacek Sałaban
Prawo autora
W sprawie naruszonych praw autorskich do zdjęcia jest już kilka komentarzy.
Formalnie autor zdjęć ma rację, zapewne był też zirytowany – domyślam się iż nie po raz pierwszy tak jego zdjęcia krążą, nie tylko bez honorariów ale i podania nazwiska.
Robienie zdjęć, pisanie tekstów to też praca, czasem zawód. Ostatnio zrezygnowałem z pisania artykułu naukowego, dowiadując się ILE JA MAM ZAPŁACIĆ REDAKCJI.
A jednocześnie irytuję się słysząc iż jakiś celebryta dostaje kilkadziesiąt tysięcy za robienie za małpę w TV.
Jestem dziennikarzem z wykształcenia i doświadczenia, co nie chroni od wpadek. Nie tylko przeze mnie zawinionych.
Nie tak dawno ukazał się w drukowanym czasopiśmie mój wywiad z sympatycznym facetem. Gdy Redakcja prosiła o jego zdjęcie – przekazałem udostępnione mi przez uczelnię.
Ze zdziwieniem potem widząc iż autorstwo także zdjęcia mi przypisano. Temat na proces...
Zwyczajowo przyjęło się iż przy różnego typu serwisach społecznościowych prawa autorskie bardziej swobodnie są traktowane. Nie mam na myśli celowych plagiatów, podpisywania się za prawdziwych autorów, lecz nie zawsze, nie dokładnie podawanie autora, źródła. Dziewczyna która mi pomaga w prowadzeniu mojej witryny dobrze wie, iż przy przedrukach z innych mediów upierdliwie domagam się podania źródła. Ale czasem te źródełka to istny „łańcuszek szczęścia” – serwis specjalistyczny przedrukował za ogólnym, ten powołuje się na tekst z prasy lokalnej kontrsygnowany przez PAP z wykorzystaniem tłumaczenia ze źródła zagranicznego itd.
Zakończmy sprawę na publikacji listu autora zdjęcia, przeprosin don Jorge, przekażmy sobie „gałązkę pokoju”. Propozycja jednego z kolegów rozpicia flaszki też nie najgorsza...
Pozdrawiam świątecznie i pokojowo.
Poszły konie po betonie !
No to chłoptysia powieźli !
R XXI
Effendi! Dostojny!
Postąpiłeś słusznie, złozyłeś oswiadczenie. Ja Ci składam życzenia noworoczne i proszę
potencjalnych komentatorów incydentu, aby już dali sobie spokój.
FACET NIE ZASŁUGUJE aż na takę reklamę. Jakby miał ochotę i czelność pozwać mnie
do sądu za powyższe, daj Mu adres. Dawno nie mieliśmy okazji do porechotania.
Twój Mariusz
________________
PS. Umieść na stronie, bo mi popularnosć spada.........!!!
--
Pozdrawiam,
Mariusz Pycz-Pyczewski kpt.j.
Dziś rano mój przedświąteczny nastrój został skutecznie zepsuty przez pana, który próbuje zrobić z Ciebie przestępcę. Nawet jeżeli stoi za nim prawo to taka forma zwracania się do kolegi żeglarza jest moim zdaniem nie na miejscu. Ja na pewno już nie będę sympatykiem twórczości tego pana. Można to było załatwić naprawdę elegancko z klasą a nie tak prostacko. Mam wrażenie, że jest to choroba panów z tytułami przed nazwiskiem nie idącymi w parze z tym co sobą reprezentują. Jerzy przyjmij moje wsparcie duchowe w tej tak dramatycznej chwili i złagodź jakimś trunkiem sugerowane przez pana redaktora obrzydzenie i wstręt do siebie za ten występek.
Za Twoje zdrowie Jerzy
Norbert
Miałem zamiar nie komentować w SSI sytuacji, ale widząc Dwunastu - postanawiam zostać Trzynastym. Zamieszczeę autocytat z mojego komentarza na jednym z for(ów) w temacie pod znamiennym tytułem: "Do wróbli nie strzeka sie z armat". Napisałem w tym temacie tak:
Gdy przed chwilą przeczytałem newsa w SSI nie pamiętałem kto zacz Pan Słodownik i byłem zaszokowany ostrością reakcji, ale uznałem, że to ktoś przypadkowy i nie ma pojęcia kim jest DonJorge. Dopiero po lekturze tego topicu skleroza minęła, ale zdziwienie wzrosło.
Z drugiej jednak strony może warto pamiętać jak bezceremonialnie obchodzimy się (przynajmniej wiekszość z nas) z cudzą własnościia intelektualną, mogę zrozumieć, że komuś nerwy puszczają. Don Jorge zrobił błąd, z pewnością bez złej intencji, oberwał i wyszedł z tego w porządku. A dla nas wszystkich to nauka, żeby być bardziej uważnym.
I proponowałbym byśmy sobie wszyscy wzajem życzyli Wesołych Świąt i żegowania w kamizelkach.
------------------
Andrzej Colonel Remiszewski
Don Jorge,
Ostrzegam, że jeżeli wykorzystasz jakieś moje zdjęcie bez uprzedniego złożenia odpowiedniego podania na piśmie (poświadczonego przez domowego psychiatrę z okrągłą pieczęcią w kolorze czerwonym), to zostaniesz przeze mnie pozwany przed Sąd Morski Królewstwa np. Tonga z żądaniem kary przeciągania pod kilem.
Waldemar
Witaj Don Jorge!
Ja bym się spytał czy pan Marek Słodownik ma prawo do wizerunku pana Dariusza Boguckiego. Proponuję każdemu, kto komentował ten artykuł lub tylko czytał i obruszył się postawą Pana Marka by przy najbliższej okazji zakazał mu pod groźbą sądu fotografowania swojej osoby, wszystkich swoich bliskich i innych rzeczy pozwalających zidentyfikować właściciela (np. jachtu)
Pozdrawiam,
Andrzej Suszek.
Czytam niejakiego p. Marka Słodowika po raz już chyba trzeci i oczy przecieram ze zdumienia. Takiego niesmaku nie pozostawiła mi po przeczytaniu już dawno żadna wypowiedź. I nie chodzi tu nawet o samą treść lub o wątpliwą słuszność zarzutów, ale o ich formę. To tak jakby wystawić artylerię, lotnictwo i bombę atomową razem wzięte do polowania na komara. Oczywiście mówiąc o komarze nie mam tu broń boże na myśli Ciebie :) tylko ciężar zarzutów pana, którego wybacz nie nazwę ani kolegą żeglarzem, ani nawet redaktorem. Nie potrafię.
Osobiście po lekturze zarzutów w.w. pana zdecydowanie będę omijał szerokim łukiem jakąkolwiek jego pseudo twórczość i działalność, jak i myślę większość czytelników Twojego okienka. Pieniaczy nie lubię, a forma i treść listu nadzwyczaj wyraźnie pokazuje kim jest autor, który sam sobie wystawił jak najgorsze świadectwo.
Natomiast korzystając z okazji chciałbym życzyć Tobie, wszystkim znajomym i nieznajomym czytelnikom Twojej strony zdrowych, spokojnych i radosnych Świąt i jak najmniej ludzi pokroju pana Słodowika na swojej drodze tak żeglarskiej jak i życiowej.
Pozdrawiam
Krzysztof Tuz
www.proa.maszwakacje.pl
Pan Marek Słodownik żegluje ale nigdy nie był, nie jest i nie będzie człowiekiem morza, bratnią duszą na której można polegać i zaufać.
Trzymaj nas Panie od takich z daleka...
Jerzy wybacz, ale nie wytrzymałem i dorzucam kolejny kamyczek (głaz)
Wesołych świąt
Norbert, JK AZS w Szczecinie
Jestem pod ogromnym wrażeniem pieniactwa pana Słodownika.
Nie wpadłbym na to aby Kolegę Żeglarza potraktować w taki sposob...
Kiedyś, o ile dobrze pamiętam, pan Słodownik był chyba redaktorem naczelnym
pewnego pisma żeglarskiego, którego jakoś podświadomie nie chcialem czytać.
Teraz juz wiem czemu.
Nie czytuję pieniaczy.
Pzdr Cię Jurku i życzę Wesolych i Zdrowych Świąt oraz Szczęśliwego Nowego
Roku 2012 - czego ... nie życzę panu Slodownikowi.
Pzdr
Włodzimierz Ring
"Bury Kocur"
miotający pogróżkami i obelgami.
redaktora naczelnego pisma "H2O" oraz dyrektora Biura Zarządu
Jak pisze Mariusz Pycz-Pyczewski facet NIE ZASŁUGUJE na aż takę reklamę.
--
Pozdrowienia,
Mieczysław Siarkiewicz
Dzień dobry Panie Jerzy,
Jestem stałym czytelnikiem SSI, a piszę w związku z listem Pana Marka Słodownika.
Potrafię sobie wyobrazić, że głos krytyki może człowieka zniechęcić, szczególnie jeśli jego praca jest "pro publico bono" tak jak Pańska, redagując SSI. Abstrahując zupełnie od aspektów prawnych i od mało uprzejmej formy w jakiej Pan Marek się wypowiedział - jak to mówią, gdzie drwa rąbią tam wióry lecą :-)
Ot po prostu i nie ma się co przejmować. Nie wyobrażam sobie aby incydent ze zdjęciem Pana Marka mógł jakkolwiek wpłynąć na istnienie SSI (np.poprzez zarzucenie przez Pana tej szczytnej idei) a my - czytelnicy nie moglibyśmy nic na to poradzić.
Piszę zatem aby utwierdzić Pana w słuszności projektu SSI (w razie gdyby kiedykolwiek pojawił się cień zniechęcenia). SSI to genialna i wspaniała inicjatywa i mam nadzieje że mój mail jest jednym z bardzo, bardzo wielu innych - w podobnym tonie, które otrzyma Pan ku pokrzepieniu.
Mam świadomość że mail pokrzepiający to niewiele - ale nie darowałbym sobie gdyby..... ehh....strach pomyśleć...na wszelki wypadek sprawdzę czy nie pojawił się kolejny news..
Z żeglarskim pozdrowieniem
Mariusz Magnucki
Szanowny Panie,
proszę o zamieszczenie na swojej stronie następującej informacji:
Pan Kuliński moją osobę postawił przed ludowym trybunałem, nic zatem dziwnego, ze wyrok na mnie wydano zanim poznano wszystkie okoliczności sprawy. Chciałbym wszelako, zanim gilotynę ustawią na rynku, kilka spraw wyjaśnić. Przede wszystkim informuję Szanownych Dyskutantów, ze w tym przypadku nie doszło do przypadkowego wykorzystania zdjęcia z internetu, ponieważ to zdjęcie nie krążyło w sieci. Nie reaguję na takie naruszenia wierząc w dobrą wolę ludzi dopuszczających się tego typu naruszeń. Zdjęcie kpt Boguckiego zostało świadomie skopiowane z wersji drukowanej, było w oryginale podpisane nazwiskiem autora, a pan Kuliński wrzucając je na swoją stronę świadomie usunął znaki identyfikacyjne! I o to mam do niego pretensje i to jest właśnie istota sporu, bo doszło w tym wypadku do świadomego (a nie przypadkowego) złamania prawa. To nie było skutkiem niestaranności, to było celowe działanie! Nie rozumiem jak autor prawie trzydziestu książek mógł dopuścić się takiego rażącego naruszenia praw innego autora. Takie działanie uważam za wysoce naganne niezależnie od wartości zdjęcia i zasług Adwersarza.
Oczywiście forma mego listu była nie do przyjęcia, nazbyt emocjonalna, wszystkich tych, którzy poczuli się nią urażeni, przepraszam, pana Kulińskiego przeproszę w osobnym liście i osobiście, kiedy tylko będzie okazja do spotkania. Zareagowałem zbyt emocjonalnie, zbyt kurczowo trzymając się litery prawa, pomijając jego ducha. To jednak jest prawo.
Nie dziwię się ostrej reakcji Forumowiczów, mam wręcz wrażenie, że naruszyłem jakieś ważne interesy wspólnoty plemiennej, choć kilku bardziej obiektywnych Dyskutantów zechciało nawet zauważyć, że naruszenie w istocie nastąpiło. Im dziękuję za obiektywizm, wszystkim, także sobie, życzę więcej luzu, mniej napięcia i generalnie lepszego roku.
przepraszam jeszcze raz i pozdrawiam
Marek Słodownik
///////////////////////////////////////////////////////////////////////////
Wyjaśnienie Jerzego Kulińskiego:
- zdjęcia kpt. Boguckiego nie skanowałem z żadnego papierowego źródła
- a jednak zdjęcie kpt. Boguckiego "wygooglowałem" z sieci (copy - paste). Dziś już nie pamiętam z jakiej witryny.
- na zreprodukowanym zdjęciu, w prawym dolnym rogu znajduje się jakiś podpis, ale tak mały, że nie udało mi się go odcyfrować
- z przyjemnością zamieszczam nazwiska PT Autorów fotografii, bo traktuję Ich jako bezinteresownych Współpracowników SSI
- do głowy mi nie przyszło, aby w opublikowanych przeprosinach wyliczać jakieś "okoliczności łagodzące". Dopuściłem się zaniedbania, winę moją uznałem, przeprosiłem. Teraz zmuszony zostałem do tłumaczenia się. I wreszcie pytanie - niby jaki bym miał w tym interes, aby ukryć nazwisko Pana Marka Słodownika?
Pomyśności w Nowym Roku !
Wszystkim, Panu Markowi także.
Don Jorge
Don Jorge,
Nie chcę robić dodatkowego zamieszanie w tej sprawie, ale moja ciekawość nie dawała mi spokoju i po kilku ruchach myszką znalazłem ten link.
http://kormoran.aplus.pl/rejs/ROK_1/sierpien/bogucki.pdf
Być może to z tej witryny lub podobnej masz tą fotkę.
Teraz nastał czas pokoju i podajmy rękę panu Słodownikowi.
Pozdrawiam
Norbert
Teraz w moich oczach Pan Słodownik się pogrąża.
Przed jakim trybunałem pana postawił Don Jorge?
Kto tego żądał?
Kubuś Puchatek?
Na podstawie art. 78 oraz 79, p. 1 i 2 wspomnianego Prawa autorskiego żądam od Pana zamieszczenia na Pańskiej stronie, w terminie dwóch tygodni, wyjaśnienia i przeprosin o następującej treści.
Przepraszam red. Marka Słodownika za bezprawne opublikowanie zdjęcia jego autorstwa w tekście „Kapitan Dariusz Bogucki – pasjonujący życiorys” opublikowanego na mojej stronie w dn 17 grudnia. Zdjęcie portretowe kpt. Boguckiego wykorzystane w tym tekście zostało zamieszczone bez zgody, a nawet wiedzy autora, czym naruszyłem art. 17 Ustawy Prawo autorskie.
Jerzy Kuliński
To Pana zaskoczyła reakcja forumowiczów. Gdybyś ty głupi niedźwiedziu w mateczniku siedział nigdy by się o tobie Wojski nie dowiedział
· Czy Jerzy Kuliński skorzystał finansowo na publikacji zdjęcia?
· Czy chciał tylko poinformować około 1000 swoich czytelników o nowej książce poświęconej wspaniałemu człowiekowi?
· Co do zdjęcia, czy takiego skanowanego nie można znaleźć w sieci?
Wypowiedź o naruszeniu jakiejś wspólnoty plemiennej zadziwia.
Pan może zareagować emocjonalnie bo na niszowym blogu poświeconym żeglarstwu zamieszczono zdjęcie Pana autorstwa a forumowicze w obronie czci swojego gospodarza już nie mogą? To są wolne żarty.
Chce się Pan wycofać, a jednocześnie Pan mnie (nie wiem jak innych) obraża. Ja tam żadnej wspólnoty plemiennej z Don Jorge nie mam.
Z niektórymi Pana krytykami miałem scysje nieomalże na noże.
Poparłby - gdyby Don Jorge użył pańskiego zdjęcia i podpisał to moje!! Tu bym się Panu nie dziwił.
Liche portretowe zdjęcie i tyle się Pan o nie rzuca.
Na koniec - zamiast na Nowy Rok przeprosić - zagalopowałem się - uparcie stoi Pan na swoim.
Dalej deklaruję że nie będę oglądał Pańskich zdjęć i to nie w ramach wspólnoty plemiennej tylko własnej.
Bo zdjęć dotyczących żeglarstwa w Internecie dostatek.
Mariusz
Mielec - 650 km od najbliższego morza.
Ostatnio przez fora internetowe (nie tylko SSI) przeszła burza w sprawie wypowiedzi red. Marka S. zwanego dalej „Fotografem” na temat recenzji książki kpt. Dariusza Boguckiego „Śladami życia” umieszczonej na tutejszej stronie.
Wśród komentatorów można wyróżnić dwa nurty.
Jeden potępiał bezceremonialność i sposób postawienia żądania – jakoby uszczuplonego w swoich prawach - „Fotografa”.
Ja sam – przyznaję otwarcie – zgrzeszyłem kąśliwą uwagą; to sprawa ta jest poza sporem.
W drugim nurcie oprócz oczywistego potępienia sposobu postawienia żądania można wyłowić, że co do meritum sprawy roszczenia „Fotografa” były zasadne!
Czyżby?
Otóż w tym miejscu zgłaszam zdanie odrębne.
Wielce Szanowny Don Jorge! Obyś Żył Wiecznie! Postąpiłeś pochopnie i zbyt szlachetnie, dokonując sprostowania (właściwie uzupełnienia) tekstu umieszczonego na swojej stronie newsa; i przepraszając, niejako zaakceptowałeś roszczenie! Nic bardziej błędnego! Podobnej sugestii ulegli niektórzy komentatorzy. Dobro ma to niestety do siebie, że łatwo pozwala sobie założyć pętlę na szyję. I z tym nie można się zgadzać! Nie można!
Jest sprawą oczywistą, że należy respektować prawa autorskie. Ale bywają przypadki, które nie podlegają temu prawu.
Tu mamy właśnie taki przypadek.
Na początek posłużę się innym przykładem.
Niedawno pisząc artykuł do czasopisma „NN” użyłem zwrotu: „Ówczesnym, europejskim, poetom czucie i wiara zdawały się mówić więcej; kontestowali mędrca szkiełko i oko! Znajdowali się w stanie złudzenia, jakoby zostali przeniesieni w świat zupełnie inny od tego, który mamy przed oczyma – W rajską dziedzinę ułudy,/ Kędy zapał czyni cudy.” – nie podając autora cytatu.
Wynika to z przeświadczenia, że średnio wykształcony Polak i co najmniej studenci filologii słowiańskiej na całym świecie a priori zakładam - wiedzą kto jest autorem tych słów.
Tutaj mamy do czynienia z podobnym przykładem. Recenzja książki nie jest bytem samodzielnym, jest ściśle związana z książką. Tworzy z nią jedną całość. Bez książki nie ma recenzji! Autor piszący recenzję domniemywa, liczy na to, że każdy kto ją przeczyta jednocześnie przeczyta książkę!; a tam znajdzie rozwinięcie myśli zawartej w recenzji i pełnię wiedzy wraz ze szczegółami tyczącymi tekstu i zdjęć (!). Średnio rozgarnięty czytelnik - można rzec „ktoś” - „zauważy”, to czego nie zauważa „Fotograf”, zobaczy i dowie się, że „Fotograf” jest autorem inkryminowanego zdjęcia. W tym przypadku recenzja chociaż napisana w ciepłym, osobistym tonie, pełni rolę reklamy, ergo zachęty do kupna! Krytykując (niewybrednie: pomawiając o „tanie cwaniactwo”, „kradzież za pazuchę”) autora recenzji „Fotograf” robi sobie wbrew (sic!), ergo pod siebie!
Albowiem każdy, kto kupi książkę posiądzie niezbędną wiedzę na jej temat.
Ponadto można założyć, że czytelnicy recenzji kupią ją gremialnie i nie tylko sobie, też znajomym na prezent (okres świąteczny), lub polecą kupno innym znajomym, a ci inni innym i tak dalej jak w łańcuszku św. Antoniego. Recenzja spełni pozytywna rolę (gdzie tu i komu służy: „tanie cwaniactwo”), jest dźwignią, dzięki której „Fotograf” uzyska należną sobie sławę i drobne tantiemy. Drobne bo wiemy jak podłe są honoraria. Eo ipso „Fotograf” grożąc autorowi recenzji sądem jawi się jako „szwarc charakter” i „czarny niewdzięcznik”.
Gdyby „Fotograf” spełnił swą groźbę i rzeczywiście skierował pozew do Sądu, to Sąd każdej instancji sprawę co do meritum - a zważywszy też kontekst i widząc jawną niegodziwość - oddalił by z obrzydzeniem.
Dodatkowej pikanterii sprawie dodaje fakt, że jak się okazuje Wielce Szanowny Don Jorge! Oby Żył Wiecznie! - wcale nie wykorzystał zdjęcia z książki lecz i Internetu! (gdzie było - można rzec - „anonimowe”). Więc pomówienia o słabą jakość „skanu” są tu jak kulą w płot! Tym samym „Fotograf” wprowadził dodatkowo w błąd orędowników „prawa autorskiego” (sic!).
Nie dziwi, że na „Fotografa” spłynęła lawina krytycznych komentarzy. Nawet apel kpt. Mariusza Pycz-Pyczewskiego nawołującego w stylu: „Kończcie Waszecie, wstydu oszczędźcie” nie skutkował.
Wśród komentarzy zabrakło mi tego jednego, choćby skromnego słowa „przepraszam” ze strony „Fotografa” – by w porę zatrzymać lawinę nieprzychylnych komentarzy i aby sprawy wróciły do status quo ante!
Teraz, po niewczasie – jak mówią mleko się wylało – pseudo przeprosiny „Fotografa” nie wyglądają na szczere. Zabrakło krótkiego bez owijania w bawełnę, męskiego słowa „przepraszam” – zamiast potoku słów z których wynika, że: im dalej w las, tym więcej drzew. A i tak, i tak infamia i niesmak pozostają. Może to i prawda co mówi się o zdziczeniu obyczajów. Dlatego jest mi bardzo przykro.
Ramzes XXI