TAK, W TEJ SPRAWIE JESTEM TERRORYSTĄ
Jeden ze znanych polskich kapitanów (w służbie czynnej i to - ambitnej) napisał do mnie: ".. Drogi Jerzy, propaguj, nie terroryzuj!!!
I nie porównuj do zapinania pasów bezpieczeństwa w samochodzie…". Ma na myśli moje pogróżki, że będę publikował fotografie tych skipperów, którzy lekceważą rozsądek zakładania kamizelek asekuracyjnych załogi..
I nie porównuj do zapinania pasów bezpieczeństwa w samochodzie…". Ma na myśli moje pogróżki, że będę publikował fotografie tych skipperów, którzy lekceważą rozsądek zakładania kamizelek asekuracyjnych załogi..
Odpowiem w punktach:
- To prawda, że cel nie uswięca środków - jako reguła. Jednak niemal od kazdej reguły znajdziemy jakiś wyjątek. Dla mnie nadrzędnym celem jest życie człowieka. Dziewczyna na zamieszczonej fotografii jest w wieku moich wnucząt. Do posiadania dzieci dorastają dopiero dziadkowie. Dopiero oni potrafią zdobyć się na rozsądną troskę. Mają wyrobioną wyobraźnię i doświadczenie. Życie człowieka jest bezcenne (truizm - przepraszam). Oby to była filozofia kazdego skippera. Dlatego w moim rozumieniu zeglowania - psim obowiązkiem skippera jest wymusić aby załoga używała kamizek oraz "smyczy". On sam nie musi, ale jeżeli jest rozsądny to powinien.
.

- Jeszcze w świeżej pamięci mamy tragiczny wypadek, który zabrał z naszego grona skippera własnego jachtu - Jurka Dankowskiego, którego nawet nie mogliśmy pochować. Popatrzcie na fotografię. Zdrowy, wysportowany mężczyzna w kwiecie wieku. I już go nie ma między nami. A poszedł podczas opuszczania portu na pokład tylko zrobić klar - wcale nie w sztormie.
.
.
.
.
.
.
.
- I wreszcie przyjrzyjcie się sztormrelingowi na fotografii newsa. Czy to nie zaproszenie do wypadnięcia?
Jeżeli chodzi o życie załogi - nie mam oporu przed terroryzmem.
Zresztą co to za terroryzm?
Fotka na SSI ?
Śmichu warte.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
PS. W samochodzie pasy zapinam i pilnuję, aby pasażerowie też się zapinali.
W swoim newsie z dnia 7 września 2011 napisałeś:
"...psim obowiązkiem skippera jest wymusić, aby załoga używała kamizelek
oraz "smyczy". On sam nie musi, ale jeżeli jest rozsądny to powinien."
Od pewnego czasu żegluję głównie samotnie i w zasadzie po śródlądziu,
ale zgodnie z Twoim punktem widzenia, jak sądzę - tzn. jeśli wiatr
słaby, woda ciepła, brzeg blisko i możliwa asysta i pomoc z brzegu, to
żegluję bez kamizelki, a jeśli tylko czuję się trochę niepewnie, to w
kamizelce. Jako dowód przesyłam linki do dwóch fotek:
Pierwsza zrobiona 26 sierpnia 2010 roku na Jeziorze Dziekanowskim
(fot. Łukasz Jeleniewski)
http://lh4.ggpht.com/_82viGqF2vQo/THqmjzNqOPI/AAAAAAAABK8/K5_GitN6970/s800/03.jpg
a druga 15 sierpnia 2011 na Zalewie Zegrzyńskim (fot. Rudek Wasilewski)
https://lh6.googleusercontent.com/-jj16NVOlj1E/Tl1f8DHchQI/AAAAAAAACYE/17eUAVUuxvA/s800/BETH_Zegrze_Rudkowe_nowe03.jpg
***
Przedwczoraj (10 września 2011) Tomek Janiszewski zrobił mi kolejną
fotkę na wodzie w kamizelce - mam nadzieję, że wkrótce będę mógł ją
również Ci pokazać.
Serdecznie pozdrawiam,
Robert Hoffman
Don Jorge,
Ano cóż, przyznaję z pewnym zażenowaniem że daleko nie zawsze pływam w kamizelce. Ot choćby nie miałem jej na sobie w dniu w którym spotkałem Roberta na Zegrzu (fotka o którą prosił jest już na Sailforum, gdzi Robert zamieścił zdjęcie moje i mojego jachtu, ale że tam jest dostępna tylko dla zalogowanych - musiałem na poczekaniu zmyslić stosowny temacik także na innym Forum: http://forum.mazury.info.pl/viewtopic.php?p=61361#61361 ). Ale jaki wtedy był wiatr - każdy widzi, i wywrotka Oriona którym pływałem byłaby w tych warunkach nieprawdopodobna. Natomiast w warunkach naprawdę ciężkich (jak na taki jacht): mocny wiatr, a już zwłaszcza zmuszający do refowania, nocny rejs przez Śniardwy (oczywiście ze światłami pozycyjnymi) a nawet żeglowanie przy nawet nie tak mocnym wietrze ale po Wiśle gdzie nieoczekiwane wejście na mieliznę moze podbić płetwę sterową pozbawiając jacht sterowności z trudnymi do przewidzenia następstwami - kamizelkę zakładam.
Natomiast nie potrafię zaakceptować - nie tyle samego picia alkoholu na wodzie (to mogłoby nawet (przynajmniej w przypadku jachtów żaglowch) być prywatną sprawą pijącego, o ktorej wie tylko on sam i ci którzy jego sposób prowadznia akceptują pływając z nim) co rozpętanej właśnie na pl.rec zeglarstwo kuriozalnej kampanii przeciw zaostrzeniu kar za pływanie pod wpływem alkoholu. Tak się akurat składa że na Mazurach po którym pływam pijaństwo na wodzie daleko nie w każdym wypadku jest takim właśnie wstydliwym problemem pijącego - o wiele częściej eksponuje się je tak aby widziało i doświadczało ubocznych jego skutków jak najwięcej nie zawsze tego sobie życzących osób. Pijackie ryki do czwartej nad ranem, tak w portach jak i na łonie przyrody, harce szybkich i hałaśliwych motorówek prowadzonych przez amatorów "jednego piwka za sterem", zapaskudzone przez pijanych pseudożeglarzy dzikie biwakowska - to wszystko każe mi życzliwie przyjać represje jakie mogą spaść na amatorów takich rozrywek, do tzw. usunięcia jachtu z akwenu włącznie. Podciąganie zaś nowych regulacji prawnych do rangi tragedii ogólnonarodowej co czynią uczestnicy dyskusji na preclu jawi mi się tak żenującym, że postanowiłem ostatecznie się z tego towarzystwa wypisać. Bez względu na ich głupawe sugestie jakoby był to tylko wyraz poczucia humoru, którego mi brakuje. Wpadnę tylko od czasu do czasu na SSI, pamiętając na kim nie zawiodłem się w 2002 roku, gdy Prezes Wiesław K. zapowiedzial wprowadzenie obowiązkowych OC w żeglarstwie. Sprawa zaś swobody picia alkoholu na wodzie nie była, nie jest i nigdy nie bedzie sprawą o którą gotów bylbym walczyć.
Serdecznie Cię pozdrawiam
Tomek Janiszewski