O STACJACH PALIW DLA JACHTÓW
z dnia: 2007-08-27


Pierwszą widzianą przeze mnie stacją paliw był ponton ze zbiornikiem, fartuchem  i dystrybutorem w budowanym własnie porcie jachtowym Svanemollehavnen w Kopenhadze. To było dawno, bardzo dawno. Nawet mi się to podobało, ale paliwa nie kupiłem, bo naszego i to grubo tańszego miałem sporo w zbiorniku. Przyglądałem się stacji przez cały czas naszego tam postoju i w końcu zauwazyłem jacht, który przy niej zacumował. Był to jacht zaglowy, więc tankowanie trwało krótko, bo w końcu ile mu tej ropy było potrzebne. Myslę, ze nie więcej niż 40 litrów. W tych latach jeszcze "motorówy" były rzadkoscią. No ale czasy się zmieniają, zaczynamy być "mniejszością, a "większość" ma potęzne silniki. A wogóle czy ktoś wierzy, ze  właściciel "motorówy" udzwignie kanister ? Z takimi brzuchami - ruptura murowana.

Od kilku lat obserwuję nasze stacje paliwowe "LOTOSU" i "Orlenu" w Gdańsku, w Łebie, w Gdyni, w Pucku. Ruchu zadnego nie ma. W  Łebie w ciągu wielogodzinnej obserwacji podjechał jeden ... samochód ("od kuchni"). Nie ulega wątpliwości, że jak na razie jachtowe stacje paliw w portach morskich "robią tylko za billboardy reklamowe" firm paliwowych. A wogóle czy to Mahomet ma przyjśc do góry, czy odwrotnie ? Maryś twierdzi, że odwrotnie i pewnie ma rację. Choćby dlatego, ze żegluje bardzo, bardzo dużo ("kapitan - najemnik"). Ten tekst dedykuję też projektantom portów jachtowych, bo jak na razie popisują się absolutnym brakiem znajomosci tematu. A ochrona przed rozlewami? No właśnie - to jest jedno z tych głupich pytań.

Podróze kształcą.

Żyjcie wiecznie !

Don Jorge

kliknijcie Marysiowi tu

______________________________

„Czy to my Marsjanie, czy to my Wenusy….”

Wielce Szanowny Don Jorge !
Obyś Żył Wiecznie !
Przesyłam pozdrowienia !
Ramzes XXI
___________________________
Przeglądając po dwumiesięcznej nieobecności Twoją (ostatnio nagrodzoną stronę) natknąłem się na zdumiewającą ! tryumfalną ?! informację z dnia 17.07.2007. – „Jest już pława ostrzegawcza przed stacją paliw”. Wspólnym wysiłkiem kierownika Mariny Gdańsk i „chłopaków ze stacji Lotos” ustawiono żółtą bojkę oznaczającą mieliznę przy podejściu do stacji! Ależ sukces ! Ludzie trzymajcie mnie ! Obrzucanie błotem Urzędu Morskiego za brak zainteresowania i nie korygowanie map (sic!) jest nie na miejscu ! Staję w jego obronie.

Od pół wieku chodzi za mną wciąż aktualny kabaretowy kuplet: „Czy to my Marsjanie, czy to my Wenusy, co, kto zrobi, co kto głową ruszy, wszyscy krzyczą przerażeni, czy on aby jest z tej Ziemi ?”. Przykładów bez liku. A to Basen Żeglarski w Gdyni, a to „marina” przy molo w Sopocie, a to „mostek” nad Motławą, a to stacja paliw w Gdańsku (i nie tylko).

Złożyło się tak w maju tego roku, że zacząłem się rzeczonej „stacji” przyglądać z bliska. Właśnie podpływał niewielki jacht, a „chłopaki ze stacji” usiłowali ostrzec go przed mielizną (ale wlazł !).

Zawsze zdumiewał mnie bezsens tej inwestycji. Duża wymagająca opieki, konserwacji i załogi, pływająca konstrukcja. Wokół fartuchy zabezpieczające przed wylewem paliwa - ekologia, Mocium Panie ! Na szczycie zauważyłem kamery obserwacyjne ! – złodziei ci u nas dostatek !

Wdałem się w dyskusję z „chłopakami ze stacji”. Bronili stacji jak nie przymierzając „socjalizmu”. Twierdzili, że „stacja” posiada ekonomiczne uzasadnienie – co właśnie kwestionowałem. Podawałem przykłady z innych krajów, nawet spoza Unii, gdzie sprawę zaopatrzenia w paliwo rozwiązuje się o wiele prościej (czyli taniej) dowożąc je po prostu w określone miejsce, na zamówienie, w określonym czasie, na telefon. Gdyby do obliczeń ekonomicznych (rzekomych) wstawiono zarobki tamtych dostawców (trzy, cztery razy wyższe), to szlag by trafił te nasze obliczenia (sic!).

Z myślą „o chłopakach ze stacji” (i Twojej stronie) - tego lata - wykonałem szereg zdjęć w Grecji i Turcji. Paliwo dostarczane tam jest samochodami i samochodzikami pojemności od 1.000 do 15.000 litrów. Aby nie być posądzony o „reklamaniarstwo” na zdjęciach są cysterny różnych firm. Sam tankowałem dziesiątki razy, setki razy widziałem jak tankowali inni, także nasi żeglarze więc wiem co mówię.
  
Gdy robiłem zdjęcia jeden z załogantów, mazurski bywalec, opowiedział mi skąd się wzięły nasze „stacje”. Kiedyś jeden Prezes chciał się przypodobać drugiemu Prezesowi, który był Ministrem. Dzisiaj ten Prezes już nie jest prezesem, drugi Prezes nie jest ministrem, a nawet jest w tarapatach, zaś stacje pozostały. Ciekawostka. Na mój wniosek, że cysterny mogłyby obsługiwać też maszyny rolnicze na polach odpowiedział, że jest to niemożliwe, bo rolnicy zaopatrują się „gdzie indziej” i „innym paliwem”.
  


Ale wracając do newsa.
Tej stacji w ogóle nie powinno być !
Ma rację UMG traktując „stację” jako „ciało obce”.

A kierownik mariny zamiast popłakiwać, powinien się rozejrzeć za innym dostawcą („kapitalizm” – Panie Dziejku !) , który by dostarczał paliwo cysterną na nabrzeże w marinie bez ruszania jachtu z miejsca.
Z żeglarskim pozdrowieniem !
Marian Lenz




Ten artykuł pochodzi ze strony:
JERZY KULIŃSKI - ŻEGLARZ MORSKI
Subiektywny Serwis Informacyjny
http://www.kulinski.navsim.pl

URL tego opowiadania:
http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=505