TYSIĄC MIL SAMOTNEJ ŻEGLUGI ROMANA PIECHOWIAKA
z dnia: 2021-01-26


Romana Piechowiaka powinniście pamiętać. W latach 2014 – 2017 jego korespondencje pojawiały się w

SSI kilkakrotnie. Ciekawe obserwacje, relacje, konkluzje. Wystarczy w okienku „szukaj” na lewym marginesie

strony tytułowej SSI wpisać „Piechowiak”. I kliknąć !

Teraz w dzisiejszym Jego tekscie dodatkowo pojawił się temat aktualny - żeglugi

jachtowej w czasie pandemii.

Trzymajcie się zdrowo – cierpliwie czekając na wyznaczony termin covidowej wakunacji.

Niby należę do uprzywiliowanej grupy „80+”, ale w mojej przychodni zalecają mi cierpliwość.

Żyjcie wiecznie !

Don Jorge

=============================================

Witam Don Jorge,

! zycze szczesliwego Nowego Roku Tobie i Czylnikom  oraz Skrytoczytaczom SSI.

! tym razem pisze do Ciebie z relacja mojego samotnago rejsu z La Ciotat do Fort-de-France.

Jachtu nie zmienilem. Dla przyponienia to stalowy CHATAM EXTREM 28 projektu Gilberta Caroffa. Jacht zwodowany w 2008 i przedluzony o metr

w 2011. W 2016 zlamany 11 metrowy maszt z takielunkiem topowym zostal zastapiony przez 12 metrowy z takielunkiem ulamkowym. Dwa typy

ozaglowanie sa przewidziane przez architekta. Przy okazji bom zostal troche przedluzony co pozwolilo na zwiekszenie grota. 

27/03 2019 jacht zmienil bandere z polskiej na francuska, w porcie Ajaccio. Powodem zmiany bylo moje bezpieczenstwo i zakup AIS. We Francji

nr. MMSI otrzymuje sie po wypelnieniu dokumentu elektronicznego w zaledwie pare dni. Nie potrzebne kursy ani egzaminy. Przebywajac na stale w

FR nie zdecydowalem sie na przyjazd do PL by zdobyc wymagany dokument radiotelegrafisty. Zarejestrowanie jachtu w FR tez nie sprawilo klopotu i bylo

zalatwione w niecale 2 tygodnie. Po powiadoniu firmy ubezpieczeniowej o zmianie bandery, licho nie spi. Wyrejestrowanie z PZZ, przez internet

zlozone w piatek zalatwione w poniedzialek!!! Nie wszystko w PL zmienia się na gorsze.

Na marginesie bandery krajow europejskich moge dodac ze często spotkalem jachty z polska bandera nalezace do hiszpanskich armatorow.

Polskie prawo jest mniej wymagajace od hiszpanskiego. Tak wyjasnil skipper spotkany w Pasito Blanco. Skipper byl Wlochem mieszkajacym na Grand

Canaria! Najwyrazniej dla zeglarzy morze jest bezgraniczne a i lad bez granic.

Pewnego razu gdy chcialem pogadac z jednym ze skipperow jechtu z polska bandera otrzymalem odpowiedz « nie ma tu Polakow».

„Ultima T” jest wyposazona w radioplawe EPIRB, 6-cio osobowa tratwe, radio przenosne UKF, AIS, GPS z mapami Navionics (Europa i Karaiby). Do

sterowania pilot Raymarine i samoster Windpilot Pacific. Panele słoneczne 2x115 i 2 akumulatory + ten do odpalania silnika.i ! Pilot z wielokrotnie

naprawianyn silownk elektryczny i nie dziala dobrze. Przydaje sie gdy jacht plynie na silniku. Samoster zakupiony 2 lata temu ma

juz doswiadczenie okolo 5000 mil i nie sprawia klopotow przy prędkości jachtu ponad 2 wezly. Sprawdzony do wiatru o sile 8B.

Podstawowym wyposazeniam zalogi sa syntetyzatory Korg i Roland zestaw harmonijek Hohner, plastikowa trabka na ktorej chcialem sie uczyc

nie przeszkadzajac sasiadom (nie dbam o ryby) i jedna ksiazka o Chi-Kung. Elektryczny rower sie nie zmiescil wiec zostawilem koledze

motorowadniakowi w La Ciotat. Byla tez butelka rumu. Wysuszona w szybkim tempie. Wydaje mi sie ze glupie jest zawozenie rumu na Martynike!

13/09/2020 o 1130 wyplywam z portu w La Ciotat.. Prognoza pogody nie zeglarska wiatr 0B fale 0. Ale odwaga jest! Przecież przed nami okolo 4500 mil.

Nie ma sensu w porcie jesc przygotowany prowiant. Specjalnie przywiezione z Polski konserwy. Te kupne i te zrobione w rodzinnej kuchni szczegolnie

cenne i przydatne na utrzymanie kondycji psychicznej samotnego zeglarza. Juz okolo 18.30 po «przeplynieciu» prawie 5 mil poddaja sie, wlanczam

silnik i doplywam do zatoki Arene kolo Cassis.

Pamietam ze wtedy mnie to rozsmieszylo bo to prawdopodobnie najmniejszy przebieg w histori mojego zeglarstwa.Nie spieszy sie. Moje ubezpieczenie nie

pozwala na przeskoku przez Atlantyk przed 15/11. Dla firmy ubezpieczającej to koniec sezonu cyklonow. Mam prawie 2 miesiace zeby doplynac na Wyspy

Kanaryjskie. Damy rade, ja i moj stalowy dom na wodzie.! Zegluje w dzien w nocy na kotwicy. Pogoda sie nie zmienia. 17/09 doplywam do Sète, 111 mil w 4 dni !

Na silniku tylko ostatnie mile żeby zdazyc do portu przed noca.

Pare dni w Sète, zwiedzanie miasta w oczekiwaniu na wiatr. Dnia  21/09 prognoza przewiduje 3-4 B z polnocy i burze. Nie lubie burz, ale trudno, Kurs na Roses.

gdzie doplywam wczesnym popoludniem po burzowej nocy, czestej zmianie zagli, kaprysnych wiatrach i dlugim pobytem za sterem. Na liczniku 205 mil od

poczatku podrozy.

Bardzo powoli do przodu, San Feliu i 249 mil. W dzien plyne w nocy na kotwicy. W nocy wiatr zanika, w dzien mam slaba bryze. Przed oczyma lad

przemieszcza sie ospale. Widok ladu od strony morza zawsze mnie fascynowal. Samoster na zmiane z pilotem prowadzi jacht. Ja siedze i patrze

sie w lad. Miasta i kurorty letniskowe samochody na autortradzie, cementownie i zbiorniki z ropa. Wszystko jest tak blisko a jednoczesnie nie

istnieje. Pandemia... !?

Dnia 30/09 na kotwicy przed La Ampolla polnocna strona delty Rio Ebro. Tym razem prognoza pogody przewiduje wiatry 40 wezlow ale dopiero za

dwa dni. Na razie 0 do 3B. Port Sant Carlos de la Rapita oddalony o okolo 30 mil. Trasa wokol delty Rio Ebro. Bedzie pomoc dizel grota zeby do portu

dotrzec i przeczekac zapowiadany silny wiatr. Kaprysy Morze Srodziemnego sa mi dobrze znane jednak zawsze mnie dziwi brutalna zmiana pogody i sily wiatru.

Dnia ! 1/10 docieram do Sant Calros de la Rapita. 423 mile od La Ciotat! ! Port San Carlos bylby sympatycznym miasteczkiem, gdyby nie ludzie w

maseczkach! Do tej pory nie ma problemow zwiazanych z pandemia ani dodatkowej kontroli. Mam z internetu papier ktory sam wypelnilem i

oswiadczam ze jestem zdrowy.

W porcie malo jachtow w podrozy. Na ladzie wszystko sie zmiania w zaleznosci od humoru politykow! Tubylcy z podelba na mnie patrza. Czasem

ktos sie odwraca gdy mnie mija na ulicy. Postanowilem sie tym nie zajmowac. Licze na solidarnosc i ze portu przed samotnym zeglarzem nie zamkna. Nie

wiem czy zapowiedziany silny wiatr byl czy nie. Port w glabi zatoki bardzo dobrze osloniety.

Kolejny etap - Ibiza. Pogoda nieznosna. Czeste zmiany sily i kierunku wiatru denerwuja wiecej niz sa grozne a przydatne nie sa wcale. Wiatr 0 do

6B. Upierdliwe fale zmieniaja kierunek i kolysza nieprzyjemnie. Docieram do wyspy i wplywam w zatoke Punta Galera bo to najblizsze miejsce na kotwice.

Pierwsze zakole, ciasno i gleboko. Mozliwe miejsca zajete przez boje z motorowkami. Zawracam i wplywam w mniejsza odnoge. Nie ma jak sie

zakotwiczyc, skaly i gleboko albo za blisko motorowek na bojach. Zapada noc. Lapie boje, ta najbardziej oddaolona od skal i juz! Mam nadzieje ze nikt

w nocy mnie nie wygoni. Co do wytrzymalosci znaleziska to moze sie uda! Miejsce osloniete od wiatru chociaz troche fale kolysza. 534 mile.

! Nastepny dzien to tylko 22 mile do kotwicowiska w Santa Eulalia. Jest bryza ta ktora lubie. Rano slaba, rosnaca, silna wczesnym popoludniem i

malejaca w zachodzie slonca.

 

Opuszczam Ibizę                                                                                          Na horyzoncie Gibraltar

.

Dnia 07/10 docieram do mariny Ibisa Old Town. 566 mil. Zwiedzanie Ibizy nie zabiera duzo czasu. Imponujaca twierdza, sympatyczne miasto.

Juz po sezonie, cisza, troche turystow. W drodze rozlecial mi sie wywiatrznik z kwasowki. Znajduje stocznie. W niej kieruja mnie do faceta wyraznie nie z tad.

Rysy twarzy jakies swojskie wiec zamiast lamana angielszczyzna mowie po polsku. Mam odpowiedz po rosyjsku. Spawacz jest z litwy i pracuje tu z drugim Litwinem!

Spawanie sprawne, szef firmy nie chcial pieniedzy wiec Litwin dostal na piwko a ja zamontowałem wywietrznik przez ktory juz woda nie poleci. Dzieki bracie Litwinie.

Z Ibizy wyplynelem z prognoza slabego wiatru. Z powrotem na kontynent. Silnik, zagle, silnik, zagle, silnik ... Bez pomocy silnika zagle trzaskaja na fali a ja jestem

czerwony ze zlosci i z bezradnosci. Tak dotarlem do portu San Jose. 801 mil od poczatku wyprawy.

Pogoda bez zmian, slaby wiatr, slonecznie i bez deszczu. Nawigacja przybrzezna. W dzien troche bryzy jak przestaje wiac to na kotwice.Puerto Almerimari, Ensenada

de la Herradura, Fuengirola. Nareszcie Wiatr sie decyduje i wieje 5-6B ze wschodu! Widac The Rock!!! Na nim zaczepione chmury. W locji znalazlem zapisek ze

zwiastuje wschodni wiatr który utrudnia wejscie malych jednostek do zatoki Gibraltaru. Prad morza z zachodu na wschod a wiatr dokladnie w przeciwna strone.

«Przed noca (nie) zdazymy» doplynac w oslone zatoki wiec mimo braku schronienia staje na kotwicy na polnoc od wejscia do portu Sotogrande.

Jakby co zawsze mozna w porcie sie schowac. Mozna tez kotwiczyc miedzy falochronami ale tam jachtow juz stoi za duzo . W nocy wiatr slabnie fale nie.

Cala noc maly jacht kiwa sie i szarpie za lancuch. Nie da sie spac. Na dodatek bol zoladka czy jelita zwiastuje klopoty ze zdrowiem! Czuje się bezradny.

Nie czas na wzywanie pomocy. Wiem ze sam sobie pomoge. Tylko doplynac do portu.

Na kotwicy nie lubie miec ladu od rufy. Przygotowuje grot na 2-gim refie i wpinam baby sztag. Przygotowuje foka 3. Silnik chodzi na wolnych obrotach.

Jestem ubrany w sztormiak mimo wysokiej temperatury. Pije kawe czekajac na swit. ! Juz czas! Wciagam grota, potem winda wciaga kotwice. Steruje zeby

troche mniej jacht torturowal winde kotwiczna. Sa strome fale. Mogę podnosic kotwice z kokpitu. To pomaga w obecnych warunkach. Manewr sie

udal i juz plyne polwiatrem na poludnie. Wciagam foka, jacht plynie szybko i sprawnie. Wciaz boli brzuch. Nie wiem co robic. Szukac schronienia i lekarza

w tak bliskim Sotogrande czy w oddalonym o okolo 15 mil Linea de la Conception. Na odpowiedz nie ma czasu. Jacht juz oddala sie od Sotogrande. Troche

mokro. Luki pozamykane. Stalowy jacht jest szczelny.

Steruje, nawet daje mi to poczucie szczescia i panowania nad sytuacja. Obserwuje sytuacje przed jachtem. Na wschod od The Rock jest

kotwicowisko statkow. Nie wiem ile, moze ze 12 ich tam stoi. Na AIS widze ze jeden odplywa i jakis tam kontenerowiec zbliza sie od poludnia. Nie chce tego

bractwa okrazac idac bardziej na wschod, bardziej pod wiatr. Przecisne się miedzy przyladkiem a statkami na kotwicy. Wiatr sie robi kaprysny przestaja

wiac pare minut, potem brutalnie rosnie. Mysle ze nie bedzie zabawy miedzy The Rock a zacumowanymi statkami.

Znow plyne szybko minimum 6 wezlow. Z przeciwka rownie szybko doplywa kontenerowiec ale trzyma sie grupy statkow. Ja ide srodkiem. Na AIS widze

ze zwalnia. Bedzie kotwiczyl. Jestem poza strefo wyznaczona na kotwicowanie nic mi z tej strony nie grozi. Troche dalej miedzy skala a statkami nie ma

fal tylko sie woda gotuje sie jak w garnku!!! Potrzebna jest szybkosc. Wlanczam silnik bo wiatr to maleje to rosnie. Obawiam sie ze bedzie prad. Ale w

jakim kierunku? Czasami wiatr jest tak sleby ze powinienem zwiekszyc powierzchnie zagli. Silnik pcha nas do przodu.

Wydaje mi sie ze troche znosi na przyladek wiec steruje by sie od niego oddalic. Zbliza sie Europa Point. Wiatr znowu rosnie. Spodziewam sie ze

przy przyladku wiatr bedzie platac figle. Wciaz wieje ze wschodu. Tym lepiej polwietrem plyne szybko i sprawnie. Silnik na wonych obrotach. Jacht

przekracza 7 wezlow. Mijam Europa Point. Morze przestalo sie gotowac i prawie nie ma fal. Zaczynam zmieniac kurs z poludnia na polnoc. Bedzie

zwrot przez rufe. Mocno wieje. Na 2-gim refie i foku 3 mam kontrole nad jachtem. Powoli zblizajac rufe do wiatru robie zwrot nadzwyczaj delikatnie.

Uf! Teraz na polnoc. Obserwuje rozlegla zatoke. Porownuje z mapa na GPS i z AIS. Wszedzie pelno statkow i pare jachtow. Zatoka szeroka. Statki na

kotwicy przed marina blokuja skutecznie droge. Porywisty wiatr przechodzi na polnocny. Nie pozostaje nic innego tylko trwac. Czasem jacht zatrzymuje

sie pod wiatr. W porywach luzuje zagle. Plynie w moim kierunku pilotowka.

Moze widza ze mam klopot z kontrola jachtu. Na dodatek manewruje bardzo duzy zbiornikowiac. Port przeladunku ropy jest po zachodniej stronie zatoki.

Ja trzymam sie wschodniej strony i plyne wzdloz falochronu portu Gibraltar. Troche za blisko tu stojacych na kotwicy statkow mimo ze mam je po

nawietrznej. Nie lubie statkow. Pilotowka zawraca. Wiatr znowu slabnie ale jest nadal porwisty i polnocny. Miedzy statkami na kotwicy na zaglach nie

dam rady podejsc do portu. Zwijam zagle. Ostatnia mile plyne na silniku. Tankowiec z prawej, tankowiec z lewej, zrot, jeszcze jeden tankowiec na

kotwicy. Wiatr slabnie, zmienia kierunek z polnocnego na wschodni.

  

Wysoka Skała od strony mariny                                                                       Ulica zahacza o lotnikso

.

Jestem poza zasieg skaly Gibraltaru. 19/10 o 12.50 cumuje przy kapitanacie mariny La Linea de la Concepcion. Goraco i prawie bez wiatru. Nikt nie

odpowiedzial na wezwanie z UKF. Trzeba isc do kapitanatu sie zameldowac. Maseczka zastepuje sztormiak. Koniec pierwszego etapu. 985 mil na liczniku

samotnej zeglugi.

Jutro poszukam lekarza.

Roman

z pokladu s/y „Ultima T.”

Ten artykuł pochodzi ze strony:
JERZY KULIŃSKI - ŻEGLARZ MORSKI
Subiektywny Serwis Informacyjny
http://www.kulinski.navsim.pl

URL tego opowiadania:
http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=3731