PRZEDŚWIĄTECZNA BAJKA O RYBAKU I ZŁOTEJ RYBCE
z dnia: 2020-12-05


Celem opowiadania bajek zazwyczaj jest zwrócenie uwagi na oczywistość zmian zachodzących przede wszystkim w

naszych łepetynach. I nie tylko o w sferze wzorców, ambicji, fascynacji ale przede wszystkim kogo na co stać i dlaczego.

Ten temat to hobby konserwatystów, nie tylko politycznych. Całe szczęście, że ludzie mają różne gusta. Bo na przykład

w żeglarstwie jest miejsce nie tylko dla Zbigniewa Gutkowskiego, ale i Michała Kozłowskiego (czytajcie jego newsy o

eksploracji posowieckiej dzikości północnego Bałtyku). Ten news przygotował dla SSI Andrzej Kowalczyk,  żeglarz, tato

samotnego obieżyświata nautycznego Jean-Jacques Kowalczyka.

Przygotowujcie się do Świąt.

Oczywiście bez wychodzenia z domów.

Dystansujce się, maskujcie się, dezynfekujcie się z umiarem.

Zyjcie wiecznie !

Don Jorge

----------------------------------------

O rybaku, złotej rybce i ich szansach w rejsie dookoła świata.

.

125 lat temu, rybak z Kanady Joshua Slocum kupuje w tartaku drewniane listwy, dogaduje się z właścicielem stoczni, aby ten udostępnił mu kawałek terenu i sam buduje jacht którym jako pierwszy w historii światowego żeglarstwa, samotnie opływa Ziemię dookoła. Tu warto przypomnieć że do tego, szalonego jak na ówczesne czasy czynu, namawia go Polak Jan Stanisław Kubary. Nasz Jasio jest naszym pierwszym i zapomnianym samotnym żeglarzem. Ale o tym opowiem innym razem. Natomiast  kanadyjski Joshua zabiera na pokład worek kartofli, worek cebuli, beczkę kiszonej kapusty tudzież inne wiktuały, które pleśnieją, gniją ale skoro nie są trujące to znaczy że zjadliwe albo dla żeglarza albo dla ryb. Świat oczywiście opływa dookoła. Bajka o rybaku i złotej rybce jest już wtedy powszechnie znana w Europie. Ale ani nasz Jan Stanisław ani Joshua nie kojarzą jeszcze poruszonego w bajce znaczenia sponsoringu i roli w tym złotej rybki.


Aktualnie dookoła świata wybrało się też samotnie, ale to jedyne co łączy oba wydarzenia, aż 33 żeglarzy. Ani jeden z nich rybakiem nie jest. Ani jeden też sam swojego jachtu nie wybudował. Uśmiechacie się, a więc abyście nie parsknęli śmiechem, o workach kartofli i cebuli aktualnie nie wspomnę. Dodam tylko, że Joshua w kabinie miał żelazny piecyk, u nas nazywany „kozą” a tym samym trochę szczap drewnianych też zabrał na pokład.

Wracam do aktualności. Otóż żaden z aktualnie okrążających nasz glob nie ma kartofli ani kapusty. Ale ma plastikowe woreczki z proszkiem. Każdy woreczek ma datę kiedy należy dolać do niego gotowanej wody, wstrząsnąć i spożyć. Nie ma kapryszenia że dziś mam smaka na podsmażaną cebulkę a kartofelki w mundurkach zjem jutro. Biuro brzegowe zwane „teamem” obliczyło kalorie, ustaliło datę, na podstawie podłączonych sond w newralgicznych i wystawionych na obciążenie punktach ciała, napisało flamastrem na woreczku termin spożycia proszku. Wszelkie grymasy karane są wykluczeniem z gry. Co tu dużo dyskutować. Nikt nie chce powrotu średniowiecza. 

Mało tego. Skoro jachty zbudowali inżynierowie to oni też ustalają gdzie ma siedzieć żeglarz w trakcie rejsu. Nie ma pałętania się bez celu po pokładzie. Nie ma nawet możliwości pokręcenia sobie szturwałem czy rumplem. Nikt czegoś takiego na współczesnym jachcie nie znajdzie. Jest elektroniczny samoster kontrolowany przez program komputerowy. Żeglarz ma jeść przydzielone mu proszki, przypiąć się pasami do wygodnego fotela i obserwować ekrany komputera. Ma też słuchawki na uszach, żeby my syreny i szum fal nie przeszkadzały gdy któryś z komputerów sygnalizuje zmianę kursu lub konieczność odblokowania szota lub fału. Instrukcja obsługi jachtu poucza też, żeby nie wychylać nosa za kajutę bo grozi to strumieniem zimnej wody na głowę. To nazwano nowoczeście „suchą żeglugą”.

No ale odbiegłem od tematu i slusznie zauważyliście, że o rybaku już było, a co ma do tego złota rybka? No więc powiem wprost: żeby się współczesny rybak za przeproszeniem zesrał to dookoła świata nie popłynie. Musi trafić na złotą rybkę która wyłoży kilkanaście milionow dolarów na jacht i woreczki z proszkiem do jedzenia.

Wiem i czuję to, że już teraz chcecie skoczyć na mnie ale ja spokojnie cedzę sobie szklaneczkę rumu, bo mam za sobą Neptuna. To On rozdaje karty. I o ile Slocum i nasz Kubary spokojnie sobie żeglowali samotnie o tyle super bolidy ze skrzydłami wystawione przez „złote rybki” zderzają się z tajemniczymi obiektami i szybko kończą marzenia o okrążeniu globu.  Coś w tym chyba jest. 


A Vendee Globe obserwujcie, bo w końcu kto nie lubi bajek o rybaku i złotej rybce.

.

Serdeczności z Agde nad Morzem Śródziemnym.

Andrzej Kowalczyk

  

 

 

 

Ten artykuł pochodzi ze strony:
JERZY KULIŃSKI - ŻEGLARZ MORSKI
Subiektywny Serwis Informacyjny
http://www.kulinski.navsim.pl

URL tego opowiadania:
http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=3715