ZIMOWĄ PORĄ (73)
z dnia: 2020-01-16


Zrozumienie abstrakcji takich jak czas, bezkres przestrzeni, aksjomaty arytmetyki różnią nas nie tylko od zwierząt, ale i od dzieci.

Andrzej Colonel Remiszewski dziś o percepcji istoty świata przez żeglarzy. Zaczynamy coraz częściej głaskać psychologię.

No ale pora roku jest odpowiednia Spróbujmy podążyć za Andrzejem. Wiem, wiem – nie jest to takie łatwe. Może przynajmniej

okaże się przyjemne.

Przyjaciele – oto news który choć na chwilę oderwie Was od bezdusznej tematyki użytkowej prezentacji przystani jachtowych.

A o inwestycji  „SOL MARINA” niestety nikt ani słówka :-(

Żyjcie wiecznie !

Don Jorge

======================================

Znów wracam do Noblistki. W „Biegunach” pojawia się wątek, gdy mąż śledzący, a może usiłujący zrozumieć, zaginioną żonę, trafia w jej notatkach na słowo kairos. Autorka, dość przewrotnie opisując czynione przez bohatera historii poszukiwania znaczenia tego słowa, prowadzi go do wielu za wyjątkiem jednego. Kairos, καιρός, to bóstwo właściwego momentu, przełomowej chwili. Szerzej: to czas rozumiany jako moment, chwila, teraźniejszość. Zapewne, w kontekście opisanej historii, to najważniejsze znaczenie. I ta przewrotność Autorki zainspirowała mnie do napisania tego tekstu.

 


Kairos ma łysą głowę, kosmyk włosów tylko z przodu – okazję mogę złapać, tylko gdy jeszcze zbliża sie do mnie, potem mija bezpowrotnie

.

Obok Kairos starożytni Grecy wyróżniali jeszcze (także posiadające swoje bóstwa): Chronos, Χρόνος, oraz Aion, Αἰών. Aion to wieczność, bez początku i końca, a w każdym razie trwanie. Chronos to czas liniowy, nie mający początku, lecz mający następstwa, chronologię. Jeszcze sto lat temu chronos był najbardziej oczywistą rzeczywistością. Czas biegł od początku, z jednakową prędkością i tylko w jednym kierunku. Aż pojawił się pewien dobrze owłosiony jegomość i powiedział: „Hola, czas nie jest bezwzględną stałością. Czas jest względny, może dla każdego z was płynąć inaczej”. Nazwano to ogólną teorią względności i już wydawało się, że osiągnęliśmy jasność, gdy różne wielkie umysły postawiły tezy, że czas mógł nie istnieć. Może mieć początek i koniec. Wieczność ma początek i koniec? Fizyka kwantowa i współczesna kosmologia sięgnęły po za granice dostępne ludzkiemu umysłowi, a przynajmniej 99,999999% ludzkich umysłów. Nawet to, w jaki sposób opisuje początek i koniec Wszechświata mistrz popularyzacji Stephen Hawking (a potrafił to uczynić używając w jednej ze swych pierwszych książek tylko JEDNEGO, i to krótkiego, wzoru matematycznego) – nawet taka prostota jest niemal niemożliwa dla mnie do przyswojenia. Zanim więc wpadniemy wspólnie w czarną dziurę wróćmy na znane i bezpieczne obszary.

 


Pierwszy obraz czarnej dziury. Źródło: EHT Collaboration/eso.org

.

Zastanowiły mnie podobieństwa i różnice postrzegania czasu między dziećmi i żeglarzami. Precyzyjniej mówiąc, włóczęgami morza.

Małe dziecko żyje chwilą. Liczy się tu i teraz. Największe „nieszczęście” i największa radość mogą zostać natychmiast zapomniane. Chronologia nie istnieje, szczególnie przyszłość dalsza, niż „za chwilę” jest nie do wyobrażenia. Ale małe dziecko funkcjonuje też w wieczności. Mamusia była zawsze, jest zawsze i będzie zawsze. Samo dziecko też nie wyobraża sobie swojego początku - urodzin, a tym bardziej końca - tego, że może umrzeć.

A jak to jest z żeglarskim włóczęgą? Żyje w odwiecznej przestrzeni morza i wiatru. Potęga żywiołów trwa, nic nie jest w stanie jej poskromić, zmienić. Statek, niezależnie jak wspaniały, wielki, nowoczesny, spotyka się z tym samym morzem, co greckie triery, długie łodzie Wikingów, karawele Kolumba, „Spray” Slocuma, „Opty” Teligi. Żeglując zanurzamy się w tej niezmiennej wieczności. Morze trwa, jest niezmienne w swojej zmienności, obojętne, autorzy sensacyjnych powieści mówią: bezlitosne. Było, jest, będzie.

Lecz od początku żeglowanie wymagało osadzenia w chronologii. „Dzienniki okrętowe” u zarania żeglugi miały mniejsze znaczenie, była to kwestia pomiaru czasu, możliwości zapisu zdarzeń, choć co najmniej od czasów fenickich odnotowanie faktów mających znaczenie dla handlu musiało mieć miejsce. Stopniowo narastała biurokracja, poprawiały się możliwości działalności sprawozdawczej, a z tym wymagania urzędników, zwierzchników i właścicieli. Dostrzegano też drugą stronę medalu: zapis zdarzeń przeszłych w dzienniku jest istotnym elementem klasycznej nawigacji! Niezbędnym dla zapewnienia bezpieczeństwa statku.

 


Dziennik Jachtowy „Komodora”

.

Jeszcze istotniejsza okazuje się druga część osi czasu, sięgająca w przyszłość. Szczególne znaczenie ma ona właśnie dla „ptaków oceanów”. Trudno sobie wyobrazić żeglowanie bez prognoz przyszłej pogody. Nie da się pływać po oceanach nie uwzględniając pór roku, zmian wiatrów sezonowych i prądów. Nie przypadkiem rejsy non-stop z Europy dookoła świata rozpoczynane są jesienią. Oznacza to trawersowanie Hornu w szczycie południowego lata.

 


Wszechocean

.

Żeglarstwo to jednak przecież nie tylko wielkie wyprawy oceaniczne. Zwykła bałtycka włóczęga od portu do portu, także może być mniej lub bardziej łatwa i bezpieczna, jeśli uwzględnia się wpływ najczęściej spotykanej pogody. Przykładowo w mojej sytuacji, wrześniowy powrót małym jachtem na Zatokę Gdańską, warto planować z zachodu na wschód, a nie na przykład w północnego wschodu. Daje to dużo większe szanse na wygodną żeglugę baksztagami, zamiast bajdewindami. Tylko tak „niedźwiedzie mięso” daje się zamienić (nie zawsze!) na przyjemną, szybką i bardzo efektowną żeglugę.

Tu przypomina się inna literatura. W którejś z powieści Forestera jego bohater Hormblower zastanawia sie nad paradoksem, że życie marynarza składa się z okresów oczekiwania, a potem gorączkowego pośpiechu, by wykorzystać moment, okazję właściwej kombinacji wiatrów i prądów umożliwiającą na przykład wyhalsowanie flotylli wielkich żaglowców z ciasnej zatoki. Dzisiejsi żeglarze mogą tego nie rozumieć, lecz jeszcze sto kilkadziesiąt lat temu był to czynnik, decydujący o życiu, śmierci i karierze setek, a nawet tysięcy.

A żeglarzom zimową porą pozostaje tylko tylko chronos – gdzie miniony sezon jest coraz dalej za nami (niestety), a nadchodzący coraz bliżej przed nami (na szczęście).

Oby więc pod tym względem czas pędził jaknajszybciej.

15 stycznia 2020

Andrzej Colonel Remiszewski

Tekst zawiera osobiste, prywatne i subiektywne obserwacje autora.

 

Ten artykuł pochodzi ze strony:
JERZY KULIŃSKI - ŻEGLARZ MORSKI
Subiektywny Serwis Informacyjny
http://www.kulinski.navsim.pl

URL tego opowiadania:
http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=3582