PRZYSTAŃ PRZY SOPOCKIM MOLO
z dnia: 2019-12-13


Od początku, czyli od czasu kiedy pojawiła się koncepcja budowy przystani jachtowej nie ukrywałem swego sceptycyzmu. Rozumiem, że Sopot to letnisko prestiżowe, że chcło by być postrzegane jako nasze Monte Carlo i to nie tylko z tęsknotami do kasyna. Kiedyś, przez kilka lat mieszkałem w centrum Sopotu. 50 metrów od głównego deptaka – ulicy Bohaterów Monte Cassino (przemianowane z Rokossowskiego).. Sopot był wspaniały, ale tylko zimą. Latem – nie do zniesienia. Tak jak dzisiaj Wenecja. Otóż Sopot zapragnął mieć przystań jachtową. Bardzo dobrze, bardzo mądra decyzja. Jak prestiż to prestiż pełną gębą !

Problem tylko gdzie ?  Strasznie ciekaw jestem kto to tak obałamucił (nie pytam o kwoty) włodarzy uroczego, letniskowego miasteczka aby zbudować przystań jachtową przyklejoną do molo. Największą atrakcją, ba - chlubą Sopotu jest zabytkowe, drewniane molo im. Św. Jana Pawła II, najdłuższe molo bałtyckie i jedno z najdłuższych drewnianych naswiecie.. Ma prawie pół kilometra długości. Pierwszy sopocki pomost spacerowy p długości około 30 metrów został zbudowany z inicjatywy doktora Jerzego Haffnera w roku 1827. W roku 1910 pomost przebudowano na solidne molo spacerowe o długości 315 metrów. Najpierw miało charakter deptaka rekreacyjnego, miejsce popisów damskich strojów oraz spotkań towarzyskich letników.


.


fot. Internet, Kąpielisko Sopot

.

Z biegiem lat molo stało się miejscem przenajrózniejszych imprez, w tym także sportowych – skok o tyczce, wyścigi pływackie itp. Przy molo zaczęły cumować małe stateczki wycieczkowe. Do bocznej, znacznie niższej ostrogi (systematycznie demolowanej przez zimowe sztormy) cumowały jachty. Tak „na chwilę”, aby uraczyć się lodami w słynnym, otworzonym w 1956 roku  lokaliku „Milan” czyli  u Włocha Marco Ornozo.


Lodziarnia "Milan". Fot. Agencja Gazeta.

.

Po co buduje się mola ? Przede wszystkim, aby ludziom zamieszkującym z dala od morza stworzyć iluzję, że byli na morzu, aby z odległości pół kilometra obserwowac morze, które ich otacza. Podziwiać fale, mewy, łodzie, pływaków odważnie oddalających się od plaży. A wiec iluzje, iluzje czyli namiastkę żeglugi morskiej. No i ta wspaniała, wielka, drewniana, zabytkowa konstrukcja ! Prawdziwe dzieło sztuki inżynierskiej. I ja tam spacerowałem z narzeczoną (zachowały się fotografie).

I nagle pojawiła się koncepcja budowy przystani jachtowej. Nie klubowej, ale ekskluzywnej, luksusowej mariny, do której zawijać będą lśniące jachty, najlepiej zagraniczne, oczywiście  z VIP-ami i niebiednymi w kokpitach. No i fanie, no i słusznie bo przecież Sopot,  to  już za PRL robił za „Perłę Bałtyku” na przystań jachtową zasługuje. Prawdziwy diabeł nie ogranicza się tkwienia  w szczegółach. Otóż postanowiono zbudować żelbetową, obrzucona kamieniami od morza masywną przystań – przyklejoną drewnianego do zabytku „klasy zerowej”. Opinię publiczną mamiono gazetowymi zapewnieniami, ze ten żelbet obroni drewno przed niszczycielskim działaniem sztormów. Fakt – Sopot leży w zatoce, ale Bałtyk lubi popisywać się w tym miejscu niesamowitą agresją. Spacerowiczom odebrano wrażenia widokowe, czyli usunięto zasadniczy powód budowania molo.


Takie pustki przez  2/3 roku

.

Powstała szpetna i kosztowna konstrukcja, która nie tylko niczego nie chroni, ale, generuje wpływy do kasy najwyżej przez 3,5 miesiąca w roku. Pozostały okres to pusty basen, więc tylko koszty, koszty. To nie tylko przystań sezonowa, to przystań kaleka. Bez dojazdu samochodem aby załadować lub rozładować wyposażenie i aprowizację, bez dojazdu żurawia, sanitarki czy pojazdu straży ogniowej. Bez placu zimowania jachtów, bez warsztatów, bez parkingów. Na koniec – zjawisko niekontrolowanego spłycania się akwenu między przystanią i naturalnym brzegiem plaży.  To nie skutek zahamowania biegnącego wzdłuż brzegu ruchu rumowiska napędzanego przez prądy. To klasyczny przykład zjawiska znanego hydrotechnikom jako efekt tombolo*). No tak, tak – hydrotechnikom, a nie znachorom.technicznym.

Sopocka przystań to objaw megalomanii, to dekoracja miasteczka, którego włodarzy wpuszczono w maliny. Niestety.

Ja z uporem od lat powtarzam, ze budowa przystani ma sens, kiedy obiekt funkcjonuje i zarabia pieniądze na swoje utrzymanie przez okrągły rok, który jest stałym ośrodkiem działalności użytkowników. Zarówno rezydentów jak i gości. .

Powracam – Sopot zasługuje na to, aby mieć przystań jachtową, ale nie w tym miejscu. Gdzie?  Na przykład w rejonie hotelu „Posejdon”. Ale trudno – mleko się rozlało, Nikt teraz nie porwie się na rozbieranie bunkra. Koszty trzeba pokrywać. To będzie trwać latami, latami. Niech to jednak posłuży jako przestroga i nauka, aby takich decyzji nikt więcej nie podejmował bez pytania fachowców o zdanie.

Żyjcie wiecznie !

Don Jorge

PS. Miło mi donieść, że III, rozszerzone wydanie locyjki „ZATOKA GDAŃSKA” jest przygotowywane do druku. Tam o Sopocie tego i owego się dowiecie.

.*) Tombolo (geogr., hydrotech) – wąski pas lądu  łączący przybrzeżną wyspę lub konstrukcję z lądem stałym powstały w wyniku naniesienia piasku i  żwiru przez prądy morskie

===================================================================================================================================================

Ilustracja do komentarza Lecha Parella


 

 

 

 

Ten artykuł pochodzi ze strony:
JERZY KULIŃSKI - ŻEGLARZ MORSKI
Subiektywny Serwis Informacyjny
http://www.kulinski.navsim.pl

URL tego opowiadania:
http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=3571