SAJ W TROSCE O SZUWAROWCÓW
z dnia: 2019-12-04


Nisko wiszące i nieoznakowane "druty" to koszmar szuwarowców. Mądrzejsi ich unikają, tracąc szanse

penetrowania co ładniejszych akwenów, mniej mądrzy ryzykują, a raz na jakiś czas, ktoś zasługuje sobie

na "Nagrodę Darwina". Pośmiertną.

Dlatego żeglarze od lat dopominają się o zaprowadzanie porządku - najlepiej linie energetyczne "kablować",

czyli chować pod powierzchnią gruntu. Żadna to nowość - tak jest na przykład w większości miast, przynajmniej

w centrach. Dlatego śródlądowe oko i ucho Rady Armatorskiej Stowarzyszenia Armatorów Jachtowyuch -  członek

RA SAJ Andrzej Różycki, skądinąd żeglarz także jak najbardziej morski - łatwo namówił SAJ do działania.

Na początku 3 LATA TEMU poszło łatwo. Padły obietnice. Potem było gorzej: działo się mało albo NIC.

I tu zadziałała zasada chwytu buldoga. Rada Armatorska jak się przypnie to nie odpuszcza. Konkretnie robił to

w jej imieniu Andrzej Różycki, który zasypywał pracowników ENERGI różnych szczebli i w różnych jej spółkach

telefonami, nękał wizytami, a raz na jakiś czas proponował kolejne pisma ponaglające.

No i jest!

"Druty"zostały schowane pod dno!

A teraz postawcie Andrzejowi kielicha na pierwszym z brzegu spotkaniu SIZ albo targowym. A wdzięczność i

akceptacje najlepiej okażecie płacąc składki: tylko 60 złotych rocznie.

Chyba warto?

Dostojny Prezesie, Czcigodna Rado, Drogi Andrzeju – dziękuję w mieniu „Braci Szuwarowców”

Żyjcie wiecznie !

Don Jorge

KOMUNIKAT RADY ARMATORSKIEJ STOWARZYSZENIA ARMATORÓW JACHTOWYCH

Niedawno kręgi żeglarskie obiegła wiadomość o skablowaniu linii energetycznych przecinających jezioro Płaskie w kompleksie Jezioraka. W ostatnich trzech latach Stowarzyszenie Armatorów Jachtowych intensywnie zabiegało o usunięcie niebezpiecznej zawalidrogi. Oto krótkie podsumowanie napisane przez Andrzeja "Murfela" Różyckiego, który pilotował temat z ramienia Rady Armatorskiej

]Napowietrzna linia energetyczna umieszczona nad przesmykiem jeziora Płaskiego w kompleksie jeziora Jeziorak ma długą historię. Po wypadku w roku 2004, w którym porażeniu  (na szczęście nie śmiertelnemu) uległa załoga jachtu, przeprowadzono w roku 2006 remont linii 15 kV osadzając ją wyżej, na 18-metrowych, drewnianych słupach, sprowadzonych z Finlandii – włącznie z kulami zaznaczającymi położenie przewodów. Wtedy linię tę, po pomiarach wysokości przewodów (16,3 m) oznakowano wysokością 14,0 m (znak E-2.

 Ponieważ odstępy między przęsłami  są w tym miejscu relatywnie duże – żeglarze mniejszych jachtów pływali, widząc mocno opadające przewody, wzdłuż południowego brzegu, a większe jachty już dalej się nie zapuszczały. W tym czasie, tj. w roku 2014,  żeglarze indywidualnie, zaczęli słać pisma do z wnioskami o przebudowę linii na wersję kablową. W tym samym roku, niejako jednocześnie ENERGA OPERATOR SA dokonała rewizji oficjalnego odstępu przewodów od powierzchni jeziora oznakowując jej wysokość na dużo niższym poziomie, tj.  na 12,4 m ! Czyli formalnie sytuacja powróciła prawie do punktu wyjścia, a żeglarze tym bardzie ograniczyli wpływanie na ten akwen.

W roku 2016 działania podjęło SAJ, który otrzymał obszerną odpowiedź i obietnicę jej przebudowy w roku 2017. W rezultacie inwestycja weszła do planu na rok 2018, ale z powodów już niezależnych od inwestora (skomplikowany zakres projektu, m.in. z powodu znalezionych artefaktów archeologicznych- linię kablową poprowadzono na głębokości aż 14 m), inwestycję zakończono w grudniu 2019 r.

Rada Armatorska wystosowała podziękowanie do inwestora: ENERGA OPERATOR Oddział w Olsztynie.

Rada Armatora Stowarzyszenia Armatorów Jachtowych

--------------------------------------------------------------------------------


 

 

Ten artykuł pochodzi ze strony:
JERZY KULIŃSKI - ŻEGLARZ MORSKI
Subiektywny Serwis Informacyjny
http://www.kulinski.navsim.pl

URL tego opowiadania:
http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=3569