„LATAJĄCY HOLENDER” – KLASYKA REGATOWA
z dnia: 2019-08-29


 

Eugeniusz Ziółkowski, dawny mistrz klasy „FD” w objęcia nostalgii wspomnień swojej regatowej młodości. Jak zwykle

w poetyckiej konwencji. Klasa „FD” wprowadziła do rywalizacji żeglarskiej wiele nowości, które podchwycone zostały

przez wiele klas dwuosobowych. Sami zobaczcie i oceńcie: https://youtu.be/ogD5qwaM-es Młodym Czytelnikom i

Skrytoczytaczom cytuję za Wikipedią skrótową charakterystykę klasy. Latający Holender ( ang.Flying Dutchman) – 

olimpijska klasa jachtu w latach 1960–1992; obecnie klasa międzynarodowa. Są to monotypowe slupy mieczowe o

powierzchni ożaglowania podstawowego 18,8 m² i spinakerze 20,5 m². Konstruktor: Conrad Gülcher (Holandia).

Rok konstrukcji: 1951. Oznaczenie na żaglu: FD. Jacht wymagający bardzo dobrego zgrania załogi oraz precyzyjnego

trymu. Bardzo szybki, zwłaszcza w żegludze na wiatr. Nazwa jachtu zaczerpnięta jest z legendy o Latającym Holendrze.

  

Perfekcyjnie opracowane linie teoretyczne kadłuba „FD” wkrótce stały się „natchnieniem” wielu konstruktorów jachtów

turystyczno-regatowych. Regaty klas dwuosobowych zawsze podsuwają mi myśl o niedocenianiu roli załogantów.

Honorowani i znani są skipperzy, a ich współpracowników mało kto zna. Mistrza klasy „Star” znają wszyscy. A załoganta ???

Uważnie obejrzyjcie ten filmik.

Kamizelki nadal w użyciu !

Żyjcie wiecznie !

Don Jorge

================================================

Psia wachta 30

 

Piękno i emocje w żeglarstwie regatowym

 

130 kg wspaniałej dopracowanej w każdym detalu konstrukcji gotowej do bardzo szybkiej żeglugi. Smukły, długi 6,05 m i szeroki na 1,8 m kadłub. Na maszcie grot 10,2 mkw, od dziobu na obniżonym sztagu genoa 8,4 mkw, ożaglowanie uzupełnia klasyczny spinaker 21 mkw. Razem prawie 40 mkw skrzydeł. To Formuła 1 na wodzie prowadzona przez dwóch żeglarzy – Latający Holender (Flying Dutchman). W latach 1960 – 1992 Klasa Olimpijska.

Piękno.

Piękno może podziwiać obserwator. Szybko płynąca żaglówka z uniesionym lekko dziobem, z wyrżnie zachodząca na Grota Genuą, ma w sobie coś z drapieżnika, w początkowej fazie skoku. Podczas żeglugi na wiatr pokonuje fale zdecydowanie, przeskakując nad mniejszymi, a większe bez widocznego wysiłku rozcina ostrym nachylonym dziobem. Wiatr około 3 stopni Beuforta zmusza załogę do maksymalnego balastowania. Sternik pozostawia w obrysie kadłuba tylko nogi do połowy podudzia zaczepione stopami o pasy balastowe. Załogant jest cały za burtą w pozycji poziomej zawieszony na lince trapezu i oparty stopami o krawędź pokładu. Mocniejszy wiatr dodaje tylko prędkości.

Prawdziwa doskonałość uskrzydlonej sylwetki Latającego Holendra objawia się na kursach baksztagowych. Grot i Genoa obrysowane ustawionym niesymetrycznie Spinnakerem unoszą kadłub wraz z załogą ponad powierzchnię wody, widać wyraźnie dno i uchylony miecz. Tylko 1/3 kadłuba od rufy ma kontakt z wodą i pędzi w ślizgu z zawrotną dla jednokadłubowca prędkością 25 węzłów. Widok Latającego Holendra na kursie baksztagowym pod wszystkimi żaglami może śmiało rywalizować z kanonem piękna – fregatą pod żaglami.

Emocje

Emocje żeglowania na a może raczej wypadałoby powiedzieć; wraz z Latającym Holendrem dostępne są tylko dla nielicznych – załogi regatowej. Dlaczego załogi regatowej ? Powód jest prosty – tylko bardzo dobrze wyszkolona załoga na tak wymagającej maszynie regatowej ma czas na czerpanie radości z ekstremalnego żeglowania ze wskazaniem na lekką przewagę intensywności wrażeń na korzyść załoganta (żeglowałem na FD na obu pozycjach i tak to oceniam).

Dlaczego załoganta? Dlatego, że załogant może całą swoją wiedzę i sprawność fizyczną połączyć z doskonałością morskiego regatowego ptaka, reagować na każdy jego ruch, minimalne zmiany kursu, zmieniającą się siłę naporu wiatru na żagle. Kwintesencją tej symbiozy są emocje i odczucia na kursach baksztagowych. Załogant wsparty na lekko rozstawionych nogach o krawędź pokładu, w pozycji prawie poziomej zawieszony na lince trapezu w lewej i prawej dłoni trzyma brasy spinakera. Cały czas prawie niezauważalnie wybiera lub luzuje brasy spinakera, korygując jego kształt do kursu i kierunku wiatru pozornego. Tak precyzyjna współpraca z żaglem, którego siłę czuje się każdym nerwem, przenosi nas do świata skrzydeł. Trzymane w rękach brasy Spinnakera to ścięgna, a nasze mięśnie poruszają skrzydłami łapiącymi wiatr. Tej rozkoszy bycia częścią natury nie jest w stanie zakłócić nawet bolesne uderzenie ścinanego naszymi plecami wierzchołka podstępnej fali.

Opisane powyżej piękno i emocje to tylko jedno piórko z obszernego wachlarza. Chciałbym drogi Czytelniku, abyś dostrzegł, że oprócz endorfiny wytwarzanej przez satysfakcję z wyniku i pokonania zmęczenia – jedynego substytutu szczęścia dla wielu dyscyplin sportu – żeglarstwo regatowe ma wiele więcej do zaoferowania.

 

Eugeniusz Ziółkowski

 Ilustracja do komentarza Tomasza Piaseckiego:


 

 

Ten artykuł pochodzi ze strony:
JERZY KULIŃSKI - ŻEGLARZ MORSKI
Subiektywny Serwis Informacyjny
http://www.kulinski.navsim.pl

URL tego opowiadania:
http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=3525