PRZYPOMINAM PIERWSZĄ NASZĄ DAMĘ BAŁTYKU i ATLANTYKU
z dnia: 2019-01-30


Zaczynam od najważniejszego stwierdzenia – Teresa Remiszewska była i jest naszą Pierwszą Damą Bałtyku i Atlantyku.
Najważniejszą. Samodzielna, przepełnioną inicjatywą i ambicją pionierką. Jako pierwsza Polka samotnie
żeglowała po słonych wodach, była podziwiana i niestety nie za bardzo doceniana. Samotnie nie tylko żeglowała,
ale i przebijała się przez niemoc i ubóstwo kraju w jakim przyszło Jej żyć. Jej przedsięwzięcia nie miały sponsorów,
a postawa polityczna wykluczała poparcie władz państwowych. Jak Jej się tyle udawało? No cóż – była bardzo
pracowita, uparta, konsekwentna, sympatyczna i … ładna. Była damą wykształconą, pracowała na chleb i społecznie,
należała do zespołu redakcyjnego raczkujących jeszcze wtedy „ZAGLI”. Żeglowała oczywiście na jachtach klubowych,
pasjonowały Ją regaty. Przypomnijmy Jej samotny, pionierski bałtycki rejs samotniczy (690 Mm !) na s/y „Zenit” w roku
1970. No i oczywiście – udział w „OSTAR” w roku 1972 na s/y „Komodor”. Ciągle trudno mi sobie wyobrazić tę fertyczną
dziewczynę samodzielnie stawiającą ciężkie ogromne żagla na tak wielkim jachcie. Nie był to rejs turystyczny, nie był to
rejs reklamowy, nie płynęła na jachcie pod Nią specjalnie zbudowanym i wyposażonym. O nie !

A teraz o książce:

Zazwyczaj recenzje książek pisze się dla dzieł nowych. Tym razem zrobię wyjątek. Pretekstem może być ponad czterdziestoletni okres, który minął od poprzedniego wydania tej książki. Innym pretekstem, fakt, że jest ona nieco zmieniona: oryginalny tekst został potraktowany z pietyzmem, mimo iż język może się nam dziś wydawać nieco archaiczny, za to dodane zostały dwa aneksy napisane współcześnie.

Czas już powiedzieć o jakiej książce mowa. Wtedy okaże się dlaczego warto ją powtórnie po dwóch pokoleniach wydać i recenzować. Jest to Teresy Remiszewskiej „Z goryczy soli moja radość – Opowieść o samotnym rejsie Komodorem przez Atlantyk” (Wydawnictwo Bernardinum, 2019).

Opowieść dotyczy startu w Transatlantyckich regatach Samotników w 1972 roku, imprezy wówczas najbardziej prestiżowej w światowym żeglarstwie. Po raz pierwszy pojawiła się na niej polska bandera i to od razu potrójnie: Krzysztof Baranowski na słynnym „Polonezie”, jako oficjalny reprezentant PZŻ, Zbigniew Puchalski na „Mirandzie” i autorka na „Komodorze”. Było to pierwsze polskie samotne kobiece przejście Atlantyku i jedno z pierwszych w świecie.

Opowieść jest o czasach archaicznych. Wszystko jest dziś inne, konstrukcje  jachtów, organizacja żeglarstwa, problemy, które trzeba rozwiązać, by wystartować w takich regatach i same regaty. Dziś używamy nawet nieco innej polszczyzny.

Morze jednak pozostało takie samo. Podobnie niezmienna jest wartość hartu ducha, determinacji i pracowitości. A ponad wszystko tytułowa radość z żeglowania, która nadaje sens ogromnemu wysiłkowi, zmęczeniu, poświęceniom, a czasem i cierpieniu by rozpocząć i dokończyć taki rejs.

Czuję wspaniałość morza, słyszę muzykę gwiżdżącego wiatru, z satysfakcją patrzę na jasną pianę i srebrzystą wodę, jestem szczęśliwa: ja, mała cząstka tego cudownego świata który mnie otacza.

Ta radość, pomimo wszelkich przeciwności i strachów, dominuje w całych wspomnieniach, odróżniając autorkę od łowców rekordów i nagród.

Książka obejmuje okres przygotowań do rejsu, opisany na tyle, na ile ówczesna cenzura pozwalała oraz sam rejs – tu w ślad za dziennikiem jachtowym i robionymi na bieżąco notatkami. Spadkobiercy i redaktorka wydania Dorota Kobierowska-Dębiec nie dokonali żadnych ingerencji w tekst (jedyną zmianą jest przeniesieni podziękowań dla ówczesnych dygnitarzy, działaczy i firm ze wstępu do części zawierającej dodatki – zapewne autorka nie życzyłaby sobie ich usunięcia, mimo, iż niemal nikt z nich już nie żyje). Zostały zachowane oryginalne rysunki jachtu z pierwszego wydania, szatę graficzną wzbogaciły smaczne szkice Andrzeja Taranka, podobno oparte o autentyczne zdjęcia i rysunki z epoki.

Nowością jest rozdział dopisany przez syna autorki, i współpracownika SSI, Andrzeja Remiszewskiego Colonela, pokazujący życie żeglarki od urodzin 91 lat temu w wielkopolskim Międzychodzie, aż do śmierci. Dla żeglarzy ciekawe może być dowiedzieć się o dalszych losach „Komodora”, a szczególnie o kulisach nie dojścia do skutku wymarzonej wyprawy Remiszewskiej dookoła świata.

Książka kosztuje 39,90 zł i jest od kilku dni w sprzedaży w dobrych księgarniach, można ją także zamówić na portalu aukcyjnym. Szukajcie jej także na Targach „Wiatr i Woda” na stoisku ŻAGLI oraz na spotkaniach, które będą  organizowane w różnych miejscach w kraja !

Polecam !

Zyjcie wiecznie !

Don Jorge

 

Ten artykuł pochodzi ze strony:
JERZY KULIŃSKI - ŻEGLARZ MORSKI
Subiektywny Serwis Informacyjny
http://www.kulinski.navsim.pl

URL tego opowiadania:
http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=3457