POŻAR NA JACHCIE
z dnia: 2017-12-23


Rafał Adamiec - autor czteroodcinkowego artykułu o ochronie przeciwpożarowej na jachcie jest oficerem Państwowej Strazy Pozarnej, absolwentem studiów inżynierskich.

Jak sam o sobie żartuje – uważa się za specjalistę od lania wody i to ponoć z prawie z 30-letnim doświadczeniem. Patrząc na portrecik pewnie pomyślicie - albo to fotka sprzed lat,

albo ta trzydziestka jest znacznie naciągnięta.

Ważną informacją jest to, że jest czynnym żeglarzem i to z tych, którzy żeglują na swoim i za swoje.

Zeznaje, że sumiennie przeszedł drabinę żeglarskiego zaawansowania: od Zalewu Wiślanego, przez Zatokę Gdańską aż do Oslofjordu. Jak na razie.

Na podstawie analiz  12 wypadków utonięć żeglarzy – twierdzi że gdyby wszyscy zmarli mieli na sobie kamizelki, to by zostali uratowani.

A dziś pierwszy odcinek o pożarach. Oby nie z takim opóźnieniem jak ten pierwszy -  poniżej.

Oprócz tego – ma ich być jeszcze trzy.

Żyjcie wiecznie !

Don Jorge

--------------------------------------------------------------------------------------------

Pożar na jachcie – straszniejszy, niż go malują!

część  1

 

Jestem stałym czytelnikiem SSI - najlepszej w polskim Internecie strony dla żeglarzy. Szczególnie ją cenię za praktyczne porady licznych fachowców, a nieocenionego Tadeusza Lisa w szczególności!

Podczas ostatnich targów „Wiatr i Woda”, obiecałem Gospodarzowi, że i ja coś napiszę,  jako, że jestem inżynierem pożarnictwa, a prywatnie od blisko 30 lat zapalonym (nomen omen) żeglarzem, wybór tematu nie był trudny. Ze względu na rozległość zagadnienia, świadomie dokonuję pewnych uproszczeń, a niektóre kwestie specjalnie pomijam. Jest to portal SUBIEKTYWNY, więc wolno! Nie sposób napisać tutaj o wszystkim, będę co chwila odsyłał do powszechnie dostępnych informacji w Internecie. Postaram się używać zrozumiałego języka, a przedstawiane tezy popierać przykładami, z którymi możemy spotkać się na co dzień. Jeszcze jedna uwaga – treści przeze mnie przedstawione, mają zastosowanie również w życiu poza żeglarskim, proszę stosować odpowiednio!

 

Chciałbym podzielić temat na cztery części:

1.    Mechanizm spalania i zagrożenia dla zdrowia żeglarzy spowodowane pożarem (tę część właśnie czytacie).

2.    Charakterystyka materiałów łatwopalnych stosowanych w jachtingu.

3.    Potencjalne źródła pożaru na jachcie i sposoby zapobiegania pożarom.

4.    Postępowanie po wybuchu pożaru.

Nie umiem teraz określić częstotliwości z jaką będą pojawiać się kolejne tematy, obiecuję, że uwinę się do wiosny.

 

Z pożarami jest pewien problem, każdy o nich słyszał, wielu widziało, ale mało kto bierze pod uwagę, że może się zdarzyć właśnie jemu. Nie potrafię zrozumieć przyczyn tego zjawiska. Aby uświadomić Wam skalę zagrożenia, proszę udzielcie sobie w duchu odpowiedzi na trzy pytania:

1.    Ile pieniędzy wydaliście na przygotowanie siebie i jachtu na złe warunki atmosferyczne, jak: silny wiatr, wysokie fale, deszcz?

2.    Ile wydaliście na zabezpieczenie siebie i jachtu przed pożarem?

3.    Jaki bywa zwykle skutek napotkania kiepskiej pogody na morzu, a jaki pożaru np. instalacji elektrycznej silnika?

Odpowiedzi być może zmotywują Was do bardziej krytycznego spojrzenia na stan techniczny i wyposażenie jachtu, czy to Waszego, czy czarterowanego oraz własne umiejętności.

Od początku żeglugi pożar był jednym z większych zagrożeń dla jednostek pływających, drewniana konstrukcja kadłuba, łatwopalne wyposażenie, żagle, elementy impregnowane środkami, które miały je zabezpieczyć przed działaniem wody, stanowiły doskonałą pożywkę dla ognia. Pamiętacie czym były „brandery”? Wraz z zastosowaniem stali i napędów mechanicznych w okrętownictwie, zagrożenie nieco zmalało, ale dalej tracono statki ze względu na pożar wyposażenia,paliwa lub ładunku. Jeśli chodzi o przeciętny jacht, w przeważającej większości jest on zbudowany z materiałów palnych:tworzywa sztuczne (w tym laminaty), drewno, tkaniny, oraz paskudna gąbka, z której zrobione są materace (o gąbce w następnej części). Zanim przejdziemy do dalszych rozważań, musimy poznać zjawisko spalania, proszę spojrzeć na poniższy rysunek:

/

Trójkąt spalania

.

Aby zaszło spalanie, w jednym miejscu i czasie muszą się znaleźć trzy elementy, tworzące tzw. „trójkąt spalania”. Usunięcie jednego z tych trzech elementów spowoduje przerwanie procesu spalania, a nazywamy je gaszeniem. Skąd się biorą poszczególne składniki? Tlen – z powietrza, jest go około 21%. Paliwo – materiałów palnych otacza nas wiele, najczęściej są to tzw. węglowodory, a więc substancje, zbudowane z atomów węgla (C) oraz wodoru (H) np. bliski sercu wodniaka C2H5OH, spotykany na jachtach powszechnie…, jako paliwo w kuchenkach spirytusowych! Z atomów takich (inne na chwilę pomijamy, jako mniej dla nas istotne) zbudowane jest drewno, plastik, olej napędowy, benzyna i LPG. Ważna uwaga: aby materiały te mogły się spalić, ich cząsteczki muszą zostać rozbite (rozłożone) na pojedyncze atomy węgla C i wodoru H,zwane „wolnymi rodnikami”, które w połączeniu z tlenem z atmosfery utworzą produkty spalania CO2 czy H2O czyli dwutlenek węgla i wodę (w formie niewidocznej pary). Aby doszło do rozbicia cząsteczek na atomy, potrzeba ciepła pochodzącego np. z zapalniczki, żaru z papierosa czy ciepła wydzielonego na skutek zwarcia elektrycznego. Prawda, że proste?

Zostawmy na chwile chemię i fizykę i skupmy się na tym, dlaczego pożar jest tak niebezpieczny dla człowieka. Wbrew powszechnemu mniemaniu, większość ludzi poszkodowanych podczas pożarów, nie została zraniona przez płomienie, znacznie niebezpieczniejsze są produkty spalania i termicznego rozkładu różnych substancji. Tutaj wracamy do pominiętych wcześniej atomów, które oprócz węgla i wodoru wchodzą w skład cząsteczek, z których zbudowane są różne materiały znajdujące się na jachcie. Łączą się one ze sobą i z tlenem z atmosfery, tworząc przeróżne substancje, mające negatywny wpływ na nasze zdrowie, niektóre mogą zabić od razu, niektóre później np. kancerogenne. Dociekliwi niech zapytają wujka Googla, o zjawisko zwane „piroliza”. Gazy powstałe w skutek rozkładu termicznego materiałów oraz te, powstałe na skutek spalania, nazywamy gazami pożarowymi. W czasie akcji, zwykle nie ma czasu i możliwości stwierdzenia jakie substancje się wytworzyły, strażak po prostu zakłada na plecy aparat oddechowy i używa powietrza z butli. Dla naszych celów przyjmijmy, że unikamy gazów pożarowych bo są trujące i koniec i kropka.

Zrobię tylko wyjątek dla jednego gazu, powstałego z połączenia jednego atomu węgla i jednego atomu tlenu czylitlenku węgla CO, zwanego szerzej czadem. Powstaje on najczęściej wtedy, gdy do strefy spalania dopływa zbyt mało tlenu, aby jeden atom węgla C połączył się z dwoma atomami tlenu O tworząc dwutlenek węgla CO2. W praktyce jachtowej, najczęstszą przyczyną pojawienia się czadu, jest używanie kuchenek gazowych, spirytusowych, słoneczek gazowych i innych urządzeń, w których zachodzi spalanie paliwa, przy braku odpowiedniej wentylacji. Przykład: Kładąc się spać, grzejemy łódkę słoneczkiem gazowym (bo jest zimno), zamykamy zejściówkę (by chłód z zewnątrz nie leciał), na skutek spalania propan-butanu powstają dwutlenek węgla i para wodna. Powstaje ich coraz więcej i więcej, wypełniają wnętrze kabiny, szybko zmniejsza się zawartość (udział procentowy) tlenu w powietrzu, zaczyna brakować tlenu do spalania, tworzy się mniej CO2, zaczyna się niecałkowite spalanie do CO. O fizjologii zatrucia czadem poczytajcie w necie, ja jedynie chciałbym odradzić ogrzewanie łódki w ten sposób, ponieważ poza ogromnym ryzykiem, jego skuteczność jest wątpliwa. Podczas spalania gazu, nafty czy spirytusu, wydziela się tak wiele pary wodnej, że wszystko w kabinie wilgotnieje, co potęguje uczucie chłodu. Na rynku są dostępne ogrzewacze z zamkniętą komorą spalania, oznacza to, że powietrze niezbędne do spalania i produkty spalania, są pobierane i odprowadzane do atmosfery z pominięciem objętości kabiny. Takie urządzenia można oczywiście montować i użytkować, byle zgodnie z instrukcją producenta.

Kolejnym zagrożeniem związanym z pożarem w zamkniętej przestrzeni, może być „wyciągnięcie” tlenu z pomieszczenia, z powodu jego zużycia do podtrzymania spalania. W praktyce, zjawisko to będzie związane z wydzielaniem się czadu oraz innych trujących substancji, więc ryzyko odniesienia obrażeń przez brak tlenu do oddychania, będzie towarzyszyło wyżej opisanemu zagrożeniu zatruciem, niemniej jednak trzeba być jego świadomym.

Jak mówią żeglarze z Albionu w końcu ale nie na końcu, chciałbym zwrócić Waszą uwagę na najbardziej lekceważone zagrożenie, jakim jest temperatura. Nie chodzi mi wcale o gorący płomień czy rozgrzane przedmioty, ale o gorące gazy pożarowe i powietrze w strefie pożaru. Człowiek odczuwa zmiany temperatury poprzez powierzchnię skóry, czujemy na odsłoniętych częściach ciała ciepło, mówimy, że od pożaru bucha gorąco, jak zaczyna parzyć skórę to się zwykle w porę wycofamy. Natomiast nie jesteśmy w stanie wyczuć zagrażającego nam gorącego powietrza (i gazów pożarowych) wdychanego do układu oddechowego. W szczególności groźne są oparzenia dolnych dróg oddechowych, uszkadzane są min. błony śluzowe i pęcherzyki płucne. Wystarczy kilka oddechów i człowiek, który nie ma żadnych widocznych obrażeń, zwyczajnie nam się udusi. Odsyłam do Internetu. Nie wierzcie bajkom w filmach, że człowiek potrafi wbiec do objętego ogniem budynku (kabiny) na wstrzymanym oddechu czy chusteczką na ustach i uratuje atrakcyjną (najlepiej nagą) blondynkę, to bzdury! Jak długo jesteście w stanie wstrzymać oddech będąc w stresie i w warunkach znacznego wysiłku fizycznego?

.

Cdn.

 

 

 

 

 

Ten artykuł pochodzi ze strony:
JERZY KULIŃSKI - ŻEGLARZ MORSKI
Subiektywny Serwis Informacyjny
http://www.kulinski.navsim.pl

URL tego opowiadania:
http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=3291