COLIN - DLA KOGO TO JACHT OPTYMALNY
z dnia: 2017-04-14


Wielu ludzi uważa, że słowa luksusowy i ekskluzywny to synonimy. Podobnie jak najlepszy i optymalny. A tak nie jest. Dla przykładu - SSI to witryna ekskluzywna i absolutnie nie luksusowa. Optymalny to nie bezwzględnie najlepszy, ale najkorzystniejszy z określonego punktu widzenia (celu, przeznaczenia, warunków, wielkości, a nawet gustu). Wywołana przez Monikę Matis*) i Pawła Rachowskiego**) dyskusja o Colinach to właśnie wymiana poglądów, opinii, argumentów na temat tych jednostek. Do dyskusji włączyli się Roman Piechowiak i Paweł Rachowski, z którymi teraz Monika polemizuje.
Tylko czekać na głos naszego eksperta - samego Jerzego Pieśniewskiego (zaklina się, że czyta SSI).
-----------------------------------------
Najserdeczniejsze życzenia radosnych, zdrowych Swiąt Wielkiej Nocy wszystkim Autorom, Komentatorom, Czytelnikom i Skrytoczytaczom SSI składa Dżidżej tej dyskoteki.
Otrzymuję wiele maili z życzeniami.
Wybaczcie, ale indywidualnych podziękowań i życzeń nie wyślę.
Nie dam rady,
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
-----------------------------------------------------------------------------------------------
Drogi Jerzy,
Jako posiadaczka bądź co bądź Colin Archera i poniekąd sprawczyni zamieszania w okienku - muszę stanowczo zaprotestować. I sprostować niektóre błędne koncepcje ( ;) ) zwolennika nowoczesności (notabene bardzo pomocnego dla "Wiedźm"!).
-------------------------------------------------
Zacznijmy od tego - należy zaznaczyć, że nikt nigdy nie twierdził, że jachty takiego typu są “jachtami idealnymi”. Przynajmniej nikt sensowny, bo to mrzonka. Nie istnieje coś takiego jak jacht idealny, natomiast istnieje jak najbardziej dostosowany do potrzeb. I dlatego słyszy się zachwyty nad różnymi typami, dlatego też polemika trwa, bo bez podkreślenia “idealny dla mnie” - natychmiast czyjeś piórka się stroszą :)
Niemniej jednak Roman posunął się zbyt daleko w niektórych stwierdzeniach i czas je skorygować (wiele z tego będzie się przewijało wkrótce w tej serii artykułów, widać, że jest na nie zapotrzebowanie).
Po pierwsze: "Colin Archer (niestety) mial tylko drewno jako material do budowy. Z tego powodu jachty z litego drewna (te poprzedzające Archere tez) maja dlugi kil. Na inny ksztalt nie pozwalal material. To tez dotyczy szkieletu, masztow i ksztaltu podwodnej kadluba ktory mial za zadanie »wozic towar» a nie yachtsmenow"
Nie, Romanie, konstrurowanie jachtu z litego drewna wcale nie oznacza, że ten musi mieć długi kil. Materiał jak najbardziej pozwalał i pozwala na inne konstrukcje. A oryginalne konstrukcje Colina Archera - te na których jachty są wzorowane - nie były projektowane do “wożenia towarów”. Były łodziami ratowniczymi, które bez silników wychodziły w sztormy, aby ratować tych, którzy mieli pecha. I stąd te długie kile, dające nie tylko dobrą stateczność kursową, ale i bezwładność kadłuba poprzecznie. Proponuję porównanie ruchu jachtu z pełnotliwym* kadłubem i długim kilem i tego z bulbem praktycznie bez zanurzonego kadłuba… Daje dużo do myślenia, zwłaszcza na skłóconej dużej fali.
Szybkość nie wynika bezpośrednio z kształtu kadłuba. Wynika ona z proporcji pomiędzy istotnymi czynnikami jak wyporność i powierzchnia żagli oraz wieloma innymi - ale jest przede wszystkim ograniczona długością kadłuba. Bo mówimy po jachtach pływających (wypornościowych) a nie latających (w ślizgu).
I tu dochodzimy do kolejnego powodu różnic. Co mi po ślizgowym jachcie, jak muszę liczyć każdy kilogram, bo jak go przeładuję to uzyskam bezwartościową wannę? Dla kogoś, dla kogo jacht jest domem, znacznie ważniejsza jest istotna cecha Colina - nawet znaczące przeładowanie nie zmienia zbytnio (muszę to słówko dodać, bo regatowcy zaraz mnie zjedzą!) jego charakterystyki, bo zanurza jacht parę centymetrów głębiej. Co nie zmienia wodnic, nie zmienia kształtów zanurzonej części kadłuba i jacht nadal jest w stanie osiągnąć swój potencjał. Zaraz podnoszą się krzyki, że to nieładnie przeładować jacht! I że wpływa na osiągi! - owszem, wpływa, ale na Colina w znacznie mniejszym stopniu niż na niby turystyczny jacht wzorowany na latającym półmisku. A pokażcie mi jacht, który jest domem przez miesiące - który nie jest przeładowany….
Roman dalej mówi o niemożności pozbycia się balastu przy lekkim wietrze. Zgadza się, nie da się. Ale od tego ma się pełnowiatrowe, wielkie żagle (na mojej ledwie 10 metrowej "Wiedźmie" spinaker asymetryczny to blisko 100 m kw! - to więcej, co normalnych marszowych żagli mam w sumie…) które spokojnie dają sobie radę z ciągnięciem tej masy na słabym wietrze…
Techniki sztormowania zaś nie zmienia zbytnio. Chyba że Roman miał na myśli, że ja na tej statecznej (o stateczności końcowej też będę wkrótce pisała!) “krówce” - jak o niej pewnie myśli - nie muszę się za bardzo przejmować, bo poza płynięciem szybko z wiatrem, ciągnięciem lin (lub seryjnej dryfkotwy), stanięciem na dryfkotwie spadochronowej mam jeszcze jeden, miły trick (możliwy na nowoczesnym jachcie bez zęz i z bublem jak najbardziej, ale dużo mniej komfortowy jako że taki jacht porusza się nerwowo na każdej fali!) - stanięcie w dryf i przespanie się…
Po drugie: "obserwacje satelitarne potwierdzily czeste wystapowanie bardzo duzych fal (20 m.) w roznych regionach morza. Do niedawna te fale byly mitem!"
Tak. Nie zmienia to sytuacji jachtu ciężkiego vs lekkiego - bo odporność na wywrotkę jest zależna tylko od stosunku ich wielkości do fali. Innymi słowami - każdy jacht da się wywrócić, to kwestia użycia odpowiednio wysokiej, ZAŁAMUJĄCEJ SIĘ fali.
Problem jachtu nowoczesnego - szerokiego, płaskiego - jest taki, że jest on tak samo stateczny (i co ważniejsze - sztywny!) w pozycji kilem do góry, jak i kilem w dół, a jego AVS (angle of vanishing stability) jest tak daleko od kąta 180 stopni, że będzie on potrzebował wyjątkowo dużej energii także na powrócenie do normalnego położenia.
Jachty o dużej wyporności z długim kilem zwykle są tutaj w znacznie lepszym położeniu. Nie dość, że ich AVS jest często kilka stopni od 180 stopni (więc muszą być przechylone znacznie dalej, aby znaleźć się w stabilnej pozycji kilem do góry) to jeszcze wystarczy niewielki procent energii która tego dokonała aby je przechylić do rejonu dodatniej stateczności i odwrócić do pozycji jachtowi właściwej. A o ten niewielki procent na fali bardzo łatwo.
Po trzecie: Na zalaczonym szkicu widac ze kil juz jest zmniejszony! Wiec jest to Colin zmodernizowany z zywicy nie z drewna. Nastepnym etapem w rozwoju jachtow byl fin kil. Teraz juz tez przezytek! Zastapiony podwodnym skrzydlem i profilowanym bulbem balastu. I ten system powolie przejdzie do przeszlosci.
Nie, Romanie. Ten jacht, prezentowany tutaj przez Pawła ma pełny kil, nijak nie zmniejszony. A wszystkie systemy, które przedstawiłeś, mają się dobrze - i działają dobrze, zależnie do czego jachtu potrzebujesz. Ja potrzebuję jachtu który nie będzie przypominał nowoczesnej pralki nastawionej na wirowanie… więc wolę długi kil który znacząco spowalnia (zwiększa okres) kołysanie…
Po czwarte: Zupełnie nie mogę zrozumieć dlaczego Colinki mają płynnie zaokrąglone przejście pokładu w burty, tak, że gdyby czyjaś dłoń szukała ostatniej możliwości złapania się czegokolwiek od strony wody, to nie ma na to żadnych szans! U siebie zamontowałem miękkie liny relingowe, takie jak mają szalupy ratunkowe, będą też trochę pracować jak odbijacze, ale może okazać się podczas żeglowania, że te po zawietrznej burcie będą szorować po wodzie. Nie chcę bagatelizować choćby najmniejszego szczegółu mogącego mieć wpływ na bezpieczeństwo. Zeglarstwo nie jest sztuka cyrkowa! Zapnij szelki z kamizelka i zyj wiecznie jak mowi nasz gospodarz Don Jorge!"
Tutaj z kolei Paweł się myli - cecha na którą wskazuje, to cecha jego jachtu a nie typowa dla rodzaju. Wręcz przeciwnie - zdecydowana większość ma nadburcia (Wiedźma ok. 2 cali…). A szerokie półpokłady (u mnie - 75 cm!) to z kolei coś czego próżno szukać na “nowoczesnych” jachtach… w razie dziury w części podwodnej woda będzie równo zalewać cały jacht począwszy od dziobu aż po rufę.
Taka katastrofa zdarzyla sie kapitanowi Cookowi. Po wielogodzinnej walce jaden z oficerow wpadl na pomysl by przeciagnac pod kadlubem zagiel i w ten sposob zaglowiec doplynal do brzegu na ktorym osiadl do naprawy. Na dziury sa sposoby. Przygotuj material w razie czego i juz! Najlepszy z nich to sie trzymac z dala od ladu i plywajacych kontenerow.
Kolejny problem, który wynika ze specyficznej konstrukcji jachtu Pawła a nie typu.
Po piąte: Za czasow Archera nie bylo ani tratwy ani na nia miejsca. Jaszcze jeden powod zeby w koncu zapomniec o «wyzszosci» zbyt starych koncepcji. Na nowszych jachtach jest na nie specjalnie przewidziane miejsce.
Znowu, cecha jachtu Pawła - który ma tylko 25 stóp! Za czasów Colina byo miejsce na szalupę, nie tratwę - to fakt. Jakby większa :) Na jachcie typu Colina jest jak najbardziej miejsce na tratwę. Na KAŻDYM jachcie wielkości Pawłowego tratwa BĘDZIE problemem…
Moze dlatego w nowoczesnych projektach malych jachtow nie powinno byc rzeczy niemozliwych. Ale zeglarze wszystko by chcieli i to jest blad. Moin zdaniem wysokosc stania jest niepotrzebna na malych jachtach.
Może Roman powinien najpierw przemyśleć, dlaczego na małym jachcie jak Pawła JEST możliwa wysokość stania? Nie wynika to z kompromisów a z charakterystyki typu - szeroki, głęboko zanurzony kadłub. Jak Paweł dalej wspomina, linia wodna wypada gdzieś ponad stołem. Bo podłoga jest znacznie głębiej, niż na nowoczesnym jachcie bez zęz. Na takim wysokość stania w kabinie jest okupiona wysoką wolną burtą, co powoduje problemy z mnóstwem rzeczy. Nic takiego nie ma miejsca na Colinie - nawet na sporo większej Wiedźmie wolna burta jest zaskakująco niska.
Pawel pisze dalej o wyposazeniu jachtu. Schody zejsciowki powinny byc zmianione ze wzgledu na bezpieczenstwo i kuchnia prawie jak w domu zeby mozna bylo plywac dalej i dluzej. Co nie wydaje sie byc przewidziane przy projekcie. Pytanie na ktore kazdy armator powinien miec odpowiedz zanim wyda kase: gdzie i jak bede plywal na danym plywadelku?
I jest to pytanie, które Roman powinien sobie zadać przed napisaniem tego długiego komentarza określającego cały typ jachtów jako przestarzałe jak balony w stosunku do Airbusa.
Po pierwsze - niektórzy wolą delikatny i stateczny ruch balonu zamiast hałasu Airbusa, a po drugie - wybór jachtu zależy OD JEGO PRZEZNACZENIA. I dla niektórych lepszym wyborem (POMIMO LICZNYCH WAD!) będzie latający półmisek, a dla innych stateczna krowa typu Westsaila. Bo po załadowaniu całego dobytku na latający półmisek tej samej wielkości zatopiliby go już w porcie, a Westsail i jemu podobne będą sobie całkiem sprawnie pływać POMIMO tego dodatkowego ładunku…
Monika Matis (Moniia)
www.seawitch-sailing.co.uk
--------------------------------
PS. już wkrótce seria o stateczności jachtów i jak ją w przybliżeniu (ale całkiem precyzyjnie!) określić bez prób przechyłowych i skomplikowanej matematyki, a później druga o współczynnikach (i co z nich dla nas wynika…). Jak widać, wiele informacji które mogą pomóc REALNIE ocenić wady i zalety poszczególnych jachtów…
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ten artykuł pochodzi ze strony:
JERZY KULIŃSKI - ŻEGLARZ MORSKI
Subiektywny Serwis Informacyjny
http://www.kulinski.navsim.pl

URL tego opowiadania:
http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=3167