SMIGŁOWCE DLA SAR
z dnia: 2017-02-16


Ponownie deklaruję wielkie uznanie dla Radzie Armatorskiej SAJ za ogrom i to fachowej pracy na rzecz społeczności żeglarskiej. Dodam - pracy społecznej. Zawsze w takich momentach wypominam tym, którzy z tej opieki korzystają, a jak przychodzi do wypełnienia Deklaracji, to wymigują się "niechęcią do zrzeszania".
Stowarzyszenie Armatorów Jachtowych prowadzi w tej chwili równolegle kilka spraw. Dziś news o ratowaniu życia ludzkiego na morzu. SAJ ponownie wystąpiło do Premiera w sprawie śmigłowców SAR. Po jesiennej petycji napłynęły odpowiedzi wymijające. Z kilkudziesięciu parlamentarzystów województw nadmorskich zareagowała tylko poseł Małgorzata Zwiercam z Gdyni, która złożyła interpelację. Odpowiedź była znowu niekonkretna.
Tymczasem sytuacja uległa dalszemu pogorszeniu:
Pomimo istnienia dwóch (co i tak, jak wskazują specjaliści, jest za mało przy przeszło 500. kilometrowym pasie polskiego Wybrzeża) miejsc bazowania śmigłowców ratownictwa morskiego (SAR), tj. 43 Baza Lotnictwa Morskiego w Gdyni i 44 Baza Lotnictwa Morskiego w Darłowie, dyżur ratowniczy pełni wyłącznie jednostka w Darłowie.
Obecnie są tam 4 śmigłowce ratownicze: 2 sztuki Mi-14 PŁ/R oraz 2 sztuki W-3 Anakonda.
Oba Mi-14 zostały wyprodukowane w 1983 r., mają więc już ponad 33 lata i są użytkowane dłużej niż producent przewidywał. Według dotychczasowych ustaleń jeden z nich miał zostać złomowany w bieżącym roku a drugi w przyszłym.
Już w tej chwili brakuje jednak załóg do tych śmigłowców! W styczniu odeszło do cywila 3 pilotów Mi-14, w tym dwóch dowódców załóg o najwyższym poziomie wyszkolenia - z uprawnieniami do lotów w każdych warunkach atmosferycznych. Odeszło także 2 ratowników pokładowych Mi-14. W Darłowie na 2 śmigłowce Mi-14 pozostała tylko jedna pełna załoga z uprawnieniami do lotów ratowniczych w każdych warunkach pogodowych, natomiast druga załoga awaryjnie dokompletowana członkami załóg bojowych Mi-14 PŁ ma ograniczone uprawnienia (loty tylko w dzień przy dobrej pogodzie).
Łącznie z jednostek BLMW w Darłowie i Gdyni w styczniu. odeszło do cywila 23 żołnierzy, w tym doświadczeni członkowie załóg latających i technicy obsługi śmigłowców.
Oba W-3 Anakonda zostały przeniesione do Darłowa pod koniec ub.r. z Gdyni, gdzie przez cały 2016 r. były używane wyłącznie do lotów treningowych (tzw. podtrzymanie nawyków) aby doświadczone załogi Anakond nie utraciły uprawnień do latania, nie było możliwości szkolenia nowych załóg. Obie Anakondy są w dużym stopniu wyeksploatowane i przeznaczone były do remontu i modernizacji w zakładach Leonardo Helicopters w Świdniku - umowę podpisano pod koniec ub. r.
Śmigłowce wymagają częstych przeglądów technicznych: przed lotem - a więc przed wystawieniem na dyżur ratowniczy i po zakończeniu dyżuru, a ponadto przeglądów okresowych poszczególnych podzespołów - zgodnie z zaleceniami producenta i usuwania na bieżąco pojawiających się niesprawności. Z tego powodu, przy 4 śmigłowcach SAR w Darłowie rotacyjnie zdolny do lotu jest zwykle jeden, rzadziej dwa - pozostałe są w trakcie obsługi technicznej.
W zakładach Leonardo Helicopters w Świdniku od 2014 r. trwa remont sześciu Anakond, w tym ujednolicenie techniczne, oraz przebudowa dwóch zwykłych W-3 Sokół do wersji ratowniczej Anakonda. Pierwsze z tych śmigłowców miały powrócić do Gdyni w lutym 2016 r., opóźnienie wynosi już rok! Mimo wielokrotnych prób w locie wykonywanych w Świdniku, wojskowa komisja odmówiła przyjęcia już czterech niby wyremontowanych Anakond z powodu wad technicznych.
Sytuacja lotniczego komponentu morskiego SAR jest jeszcze gorsza niż tok temu - stała się krytyczna:
1) nie ma czym latać - z 4 śmigłowców w Darłowie rotacyjnie tylko jeden jest na ogół zdolny do lotu
2) nie ma kto latać (tylko jedna kompletna załoga z wszystkimi uprawnieniami na dwa Mi-14 PŁ/R)
3) nie ma kto szkolić nowe załogi - bo po licznych odejściach do cywila ci, którzy mają uprawnienia instruktorskie sami muszą pełnić dyżury SAR - a w tym czasie nie mogą szkolić
4) nie ma na czym szkolić, bo mając tylko 4 śmigłowce ratownicze w Darłowie - te, które są akurat zdolne do lotu muszą być wystawiane na dyżur SAR - a w tym czasie nie mogą być używane do szkolenia. Tym bardziej, że loty szkoleniowe też zużywają podzespoły śmigłowca przyspieszając termin jego okresowego remontu a zakłady w Świdniku nie potrafią tych remontów terminowo wykonywać.
5) 6 śmigłowców ratowniczych wciąż przebywa w Świdniku i nikt nie wie, kiedy zostaną usunięte ich wady techniczne. Z niezrozumiałych względów ani zakłady Leonardo Helicopters, ani Ministerstwo Obrony Narodowej nie ujawniają na czym polegają te problemy techniczne. To są śmigłowce ratownicze, nieuzbrojone, przeznaczone do ratowania cywili w polskiej strefie Bałtyku, powinna być to zatem dostępna informacja publiczna.
Moja subiektywna ocena: tak oto w praktyce wygląda "dobra zmiana"
Niezbędne natychmiastowe działania naprawcze:
- ustawowe przeniesienie zadań morskich śmigłowców SAR z wojska (Marynarki Wojennej) do instytucji cywilnej, zakup nowych śmigłowców - o ile to możliwe z pomocą finansową UE (np. pod hasłem „ochrony morskiej granicy zewnętrznej UE") zatrudnienie w takiej instytucji cywilnej załóg i techników-mechaników śmigłowcowych, którzy odeszli z BLMW, co przyspieszy okres ich szkolenia na nowym sprzęcie.
Cykl produkcyjny śmigłowca, takiego typu, jakich używa się w morskich służbach SAR, od złożenia zamówienia do jego dostarczenia trwa co najmniej 2 lata. Następnie jego testy, szkolenie załóg latających i obsługi technicznej naziemnej, opracowywanie procedur jego bezpiecznego użytkowania to co najmniej kolejne 2-3 lata. Już teraz zachodzi ryzyko, że nawet przy natychmiastowym podpisaniu umowy o zakupie nowych śmigłowców, ich wejście do służby (na dyżury ratownicze) nastąpi po zezłomowaniu Mi-14 PŁ/R, powodując okres niezdolności Państwa Polskiego do zapewnienia stałego dyżuru śmigłowców ratowniczych w tzw. polskiej strefie odpowiedzialności SAR na Bałtyku.
Poniżej - wystąpienie Stowarzyszenia Armatorów Jachtowych.
Reprinty tego stanowiska w innych oknach internetowych - wskazane.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
------------------------------------------------------------------------------------

 

 


 

Gdańsk, 15 lutego 2017

L.dz. RA.3.3.9/ /17

Szanowna Pani

Beata Szydło

Prezes Rady Ministrów

Al. Ujazdowskie 1/3

00-583 Warszawa

.

Szanowna Pani Premier,

.

Stowarzyszenie Armatorów Jachtowych, zrzeszające żeglarzy z całego kraju i z zagranicy, zwraca się ponownie do Pani Premier o niezwłoczne uzdrowienie sytuacji związanej z ratowaniem życia na morzu z użyciem lotnictwa SAR. Poprzednio pisaliśmy w dniu 11 października 2016 roku, wnioskując o przekazanie zadań lotniczej służby SAR z Marynarki Wojennej do profesjonalnej Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa. Pani Kancelaria skierowała pismo do Ministerstwa Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej, które de facto stwierdziło, iż problem nie istnieje. Także na interpelacje poselską skierowaną w końcu ub. roku do Ministra Obrony padła odpowiedź dalece niewystraczająca. Obie odpowiedzi nie zawierają najistotniejszej informacji: kiedy i w jaki sposób rząd zapewni wykonywanie przez państwo polskie minimalnych obowiązków w zakresie ratowania życia ludzkiego w tzw. polskiej strefie odpowiedzialności.

W międzyczasie dramatyzm sytuacji jeszcze się pogłębił:

Obecnie w służbie są 4 śmigłowce ratownicze: 2x Mi-14 PŁ/R oraz 2x W-3 Anakonda (zbyt małe i źle wyposażone). Oba Mi-14 PŁ/R (nr 1009 i 1012) zostały wyprodukowane w 1983 r., mają więc już ponad 33 lata i są użytkowane dłużej niż producent przewidywał. Według dotychczasowych ustaleń jeden z nich miał zostać złomowany w bieżącym roku a drugi w przyszłym.

Już w tej chwili brakuje jednak załóg do tych śmigłowców! W styczniu odeszło do cywila 3 pilotów Mi-14 PŁ/R, w tym dwóch dowódców załóg o najwyższym poziomie wyszkolenia - z uprawnieniami do lotów w każdych warunkach atmosferycznych. Odeszło także 2 ratowników pokładowych Mi-14 PŁ/R. Posiadane przez nas informacje wskazują, że w Darłowie na 2 śmigłowce Mi-14 PŁ/R pozostała tylko jedna pełna załoga z uprawnieniami do lotów ratowniczych w każdych warunkach pogodowych, natomiast druga załoga awaryjnie dokompletowana członkami załóg bojowych Mi-14 PŁ ma ograniczone uprawnienia (loty tylko w dzień przy dobrej pogodzie).

Łącznie z jednostek BLMW w Darłowie i Gdyni w styczniu b.r. odeszło do cywila 23 żołnierzy [http://blmw.wp.mil.pl/pl/1_315.html], w tym doświadczeni członkowie załóg latających i technicy obsługi śmigłowców.

Oba W-3 Anakonda zostały przeniesione do Darłowa pod koniec ub.r. z Gdyni, gdzie przez cały 2016 r. były używane wyłącznie do lotów treningowych (tzw. podtrzymanie nawyków) aby doświadczone załogi Anakond nie utraciły uprawnień do latania, nie było możliwości szkolenia nowych załóg. Są one w dużym stopniu wyeksploatowane i przeznaczone były do remontu i modernizacji w zakładach w Świdniku, umowę podpisano pod koniec ub. r.

W zakładach Leonardo Helicopters w Świdniku znajduje się 6 śmigłowców, gdzie od 2014 r. trwa ich remont i „jednolicenie” techniczne, w tym przebudowa dwóch zwykłych W-3 Sokół do wersji ratowniczej Anakonda. Pierwsze z tych śmigłowców miały powrócić do Gdyni w lutym 2016 r., opóźnienie wynosi już rok. Mimo wielokrotnych prób w locie wykonywanych w Świdniku, wojskowa komisja odmówiła przyjęcia już czterech wyremontowanych Anakond z powodu takiej samej wady technicznej. Stwierdzić należy, że zakłady w Świdniku wykazują się niekompetencją albo zła wolą albo też armia nie umie sformułować i wyegzekwować wymagań.

Sytuacja lotniczego komponentu morskiego SAR stała się krytyczna:

1) nie ma czym latać - z 4 śmigłowców w Darłowie rotacyjnie tylko jeden jest na ogół zdolny do lotu,

2) nie ma kto latać (tylko jedna kompletna załoga z wszystkimi uprawnieniami na dwa Mi-14 PŁ/R),

3) nie ma kto szkolić nowe załogi - bo po licznych odejściach do cywila ci, którzy mają uprawnienia instruktorskie sami muszą pełnić dyżury SAR - a w tym czasie nie mogą szkolić,

4) nie ma na czym szkolić, bo mając tylko 4 śmigłowce ratownicze w Darłowie - te, które są akurat zdolne do lotu muszą być wystawiane na dyżur SAR - a w tym czasie nie mogą być używane do szkolenia. Tym bardziej, że loty szkoleniowe też zużywają podzespoły śmigłowca przyspieszając termin jego okresowego remontu a zakłady w Świdniku nie potrafią tych remontów terminowo wykonywać,

5) 6 śmigłowców ratowniczych wciąż przebywa w Świdniku i nikt nie wie, kiedy zostaną usunięte ich wady techniczne. Z niezrozumiałych względów ani zakłady Leonardo Helicopters, ani ministerstwo obrony narodowej nie chce ujawnić na czym polegają te problemy techniczne. To są śmigłowce ratownicze, nieuzbrojone, przeznaczone do ratowania cywili w polskiej strefie Bałtyku, powinna być to zatem dostępna informacja publiczna, o której udzielenie zwracamy się niniejszym formalnie do Pani Premier.

Trzecim problemem jest brak pewności co do planowanego zakupu nowych śmigłowców. W tym zakresie co kilkanaście dni Ministerstwo Obrony udziela mediom nowych informacji. Z ostatnich wynika, że jest zamiar zakupu maszyn dla sił specjalnych, rozważa się zakup śmigłowców do zwalczania okrętów podwodnych, a co do śmigłowców SAR ostatnio zapadła cisza. Zwracamy się zatem do Pni Premier o udzielenie informacji publicznej kiedy i w jakim trybie zostaną zakupione nowe śmigłowce SAR.

Ponadto ponownie zwracamy się o ustawowe przeniesienie zadań morskich śmigłowców SAR z wojska (Marynarki Wojennej) do instytucji cywilnej, zakup nowych śmigłowców - o ile to możliwe z pomocą finansową UE (np. pod hasłem „ochrony morskiej granicy zewnętrznej UE”) zatrudnienie w takiej instytucji cywilnej załóg i techników-mechaników śmigłowcowych, którzy odeszli z BLMW, co przyspieszy okres ich szkolenia na nowym sprzęcie.

Cykl produkcyjny śmigłowca, takiego typu, jakich używa się w morskich służbach SAR, od złożenia zamówienia do jego dostarczenia trwa co najmniej 2 lata. Następnie jego testy, szkolenie załóg latających i obsługi technicznej naziemnej, opracowywanie procedur jego bezpiecznego użytkowania to co najmniej kolejne 2-3 lata.

Już teraz zachodzi ryzyko, że nawet przy natychmiastowym podpisaniu umowy o zakupie nowych śmigłowców, ich wejście do służby (na dyżury ratownicze) nastąpi po zezłomowaniu Mi-14 PŁ/R, powodując okres niezdolności Państwa Polskiego do zapewnienia stałego dyżuru śmigłowców ratowniczych w tzw. polskiej strefie odpowiedzialności SAR na Bałtyku.

Wierzymy, że Pani Premier podejmie się tego zadania, w każdej chwili służymy wszelką pomocą.

.

Z poważaniem

.

Andrzej Remiszewski, jkpt.ż.w.

PREZES

Stowarzyszenia Armatorów Jachtowych

-----------------------------------------------------------------

DO WIADOMOŚCI:

Wszyscy parlamentarzyści z pomorskiego i zachodniopomorskiego

Lokalna Grupa Rybacka Władysławowo

Zrzeszenie Rybaków Morskich Władysławowo

Zrzeszenie Rybaków Zalewów Szczecińskiego, Kamieńskiego i Jeziora Dąbie

Pomorski Związek Żeglarski

Gdańska Federacja Żeglarska

Samoster

media

Ten artykuł pochodzi ze strony:
JERZY KULIŃSKI - ŻEGLARZ MORSKI
Subiektywny Serwis Informacyjny
http://www.kulinski.navsim.pl

URL tego opowiadania:
http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=3127