"PASSAT" - POŻERACZE WIATRU - odcinek 2
z dnia: 2016-12-29


Andrzej Colonel Remiszewski kontynuuje wspomnienia o starych żaglowcach. Są tacy, którzy do dziś są przekonani, że prawdziwych marynarzy i żeglarzy powinno się z morzem oswajać na czymś takim. Że niby żaglowce to szkoła morza, dzielności. Są też i tacy, którzy nie lubią silników na jachtach żaglowych. No i dobrze - zabrania się zabraniać (Colonel) myśleć inaczej.
Niektórym miłośnikom lotnictwa marzy się nawet powrót sterowców. Mnie natomiast ucieszyłoby gdyby dziewczyny, a tym bardziej - damy nosiły spodnie tylko podczas jazdy na nartach, na wspinaczce górskiej i na jachtach.
Ale już nie na ślizgawce :-)
Mnie żaglowce "kręcą" akurat w takim samym stopniu jak stare parowozy.
Wybaczcie - taki mam gust.
SSI ceni różnorodność upodobań. Z pewnymi wyjątkami politycznymi oczywiście :-)))
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
.
------------------------------------------
W pierwszym odcinku cyklu wspominałem tragedię barku „Pamir”, Dziś przyszedł czas na jego o kilka lat młodszego kuzyna, który miał więcej szczęścia – do dziś można go podziwiać przy nabrzeżu półwyspu Priwall w Travemünde.
To czteromasztowy bark „Passat”, który został zbudowany w stoczni Blohm und Voss w 1911 roku, jako jeden z siedmiu tzw. Flying P-liners. Pierwszym armatorem był F. Leisz, który podobnie jak „Pamira” przeznaczył go do obsługi linii południowoamerykańskiej. W kolejnych latach odbywał rejsy wokół przylądka Horn z ładunkiem saletry, co jak łatwo się domyślić, nie było przyjemnym zajęciem, ale zyski z tych transportów były spore. „Passat” i jego siostrzany „Peking”, pomimo sporych rozmiarów i dużej powierzchni żagli, były jednymi z najmniejszych statków we flocie Laeisza ale w tamtym okresie radził sobie dobrze. Podczas I wojny światowej „Passat” został internowany w Chile, a w 1921 roku popłynął do Marsylii, przekazany Francji jako odszkodowanie wojenne. Francuski rząd wystawił go na sprzedaż i Laeisz odkupił statek. „Passat” ponownie powrócił więc na trasy do Ameryki Południowej. Pod koniec lat dwudziestych zasłynął kolizjami z dwoma parowcami, obydwa poszły na dno po zderzeniu z mocnym i dużo większym żaglowcem. Mówiono wtedy, że oficerowie wachtowi na parowcach nie docenili prędkości żaglowca. Podobnie jak całą flotę windjammerów kryzys żeglugowy dotknął i „Passata”, spowodował nieopłacalność jego eksploatacji u Leisza. W roku 1932 zostaał więc on sprzedany Gustafowi Eriksonowi, fińskiemu miłośnikowi żaglowców. Obsadzony załogą nastoletnich chłopców służył do transportowania zboża na linii australijskiej.
Na początku II wojny światowej „Passat” znalazł się macierzystym porcie Mariehamn na Alandach w Finlandii. W 1944 roku został odholowany do Sztokholmu, aby służyć jako statek muzeum.
/
„Passat” pod żaglami – źródło Internet
.
.Po wojnie linia Eriksona powraca do na krótko handlu zbożem, a „Passat” wraz z „Pamirem” uczestniczą w Great Grain Race w 1949 roku od Port Victoria w Australii, wokół Przylądka Horn, do Europy. Ostatecznie „Passat” żeglował wokół Przylądka Horn 39 razy. Niestety w powojennych warunkach żaglowce przestały być opłacalne. „Passat” i „Pamir” trafiły w ręce niemieckie w 1951 roku. Oba statki zostały zmodernizowane w Kilonii, wyposażono je w pomocnicze silniki diesla i nowoczesny sprzęt łączności. Następne pięć lat „Passat” i „Pamir” ponownie pływają wożąc zboże między wschodnim wybrzeżem Ameryki Południowej (głównie Argentyną), a Europą omijając jednak Przylądek Horn. Teraz jednak statek nie jest już tylko masowcem, ale również jednostką szkoleniową. Podobnie jak „Pamir” wozi towary, aby podreperować budżet. Głównym jednak jego zajęciem staje się szkolenie adeptów do pracy na morzu.
W 1957 roku huragan pustoszy pokład „Passata”, który ma jednak więcej szczęścia, niż „Pamir” i o własnych siłach dopływa do Azorów, by następnie dotrzeć do portu macierzystego. W 1959 roku zostaje zakupiony przez miasto Lubekę i jest obecnie statkiem muzeum.
.
„Passat”- parametry:
Długość: 115 m (długość całkowita), 98 m (długość pokładu)
Szerokość: 14,4 m
Zanurzenie: 7,3m (według niektórych źródeł 8,08 m)
Konstrukcja kadłuba stalowa, nitowana
Otaklowany jako czteromasztowy bark
Powierzchnia żagli: 4600 m2 , 4000 m2 po remoncie
Maksymalna prędkość pod żaglami 18 węzłów
Wysokość grotmasztu nad wodą: 56 m
Od 1951 silnik pomocniczy o mocy 900KM
4 łodzie ratunkowe
Załoga 26 do35 osób.
.
„Passata” najłatwiej zwiedzimy przypływając do Travemünde. Miejscowość ta jest obecnie dzielnicą Lubeki i można określić ją jako odpowiednik naszego Świnoujścia. Kiedyś w ujściu rzeki Trave była twierdza broniąca dostępu z morza do portu lubeckiego, na początku XIX wieku fortyfikacje zostały rozebrane i Travemünde stało się miejscowością wypoczynkową.
Dziś Travemünde jest przede wszystkim bazą promową, chyba największą na Bałtyku, stąd Odpływają promy do Szwecji, Finlandii, Danii, Łotwy, Rosji i Estonii. Ogromne „szafy” przechodzą torem kilka razy na godzinę, współegzystując z dwoma liniami „żeglugi poprzeczną” kursującej co kilkanaście minut pomiędzy centrum Travemünde, a półwyspem Priwall i dziesiątkami albo i setkami jachtów i żaglówek kręcących się po porcie na żaglach. Czy kapitanaty naszych sennych portów morskich umieją sobie to wyobrazić?
Podchodząc z Zatoki Meklemburskiej najpierw zauważymy stukilkudziesięciometrowy wieżowiec "Hotelu Maritim" stojący na jej północnym brzegu, potem pokaże się zabytkowa latarnia morska, wieża kościoła Św. Łazarza i wreszcie maszty i reje „Passata”. Stanąć możemy po obu stronach rzeki, do dyspozycji mamy przede wszystkim trzy duże mariny – im głębiej położone, tym droższe (aczkolwiek w 1984 stając w Marinie Baltica usłyszałem „u nas żeglarze z Polski nie płacą”. No ale to było innych realiach).
/
Mariny Travemünde (z "wybranych portów Bałtyku")
.
Najbliżej wejścia znajduje się położona na południowym brzegu rzeki Marina Passat, kilka lat temu zdarzyło mi się stać gościnnie jedną noc po przeciwnej stronie, niemal naprzeciwko. Ciekawostką Mariny Passat był wtedy sposób podawania informacji o aktualnym numerze kodu do toalet. Goście dowiadywali się go przy opłaceniu postoju. Rezydentom wystarczyło spojrzeć na maszty „Passata”, gdzie wywieszony był sygnał złożony z czterech flag cyfrowych kodu międzynarodowego.
Szczegółowy opis Travemünde zawiera przewodnik Jerzego Kulińskiego „Wybrane porty Bałtyku”.
Dziś „Passat” jest statkiem-muzeum. Opiekę nad nim sprawuje stowarzyszenie „Zachować Passata” (Verein „Rettet die Passat” e.V. Tel. +49 4502 99 97 28 e-mail: rettetdiepassat@googlemail.com).
/

„Passat” jako muzeum – ze strony www.priwall.de
.
Żaglowiec spełnia też inne role: schroniska młodzieżowego, czy też hostelu na 90 miejsc, bywa, że są na nim organizowane wesela i inne uroczystości. Podobno jest możliwe udzielenie ślubu w salonie kapitańskim!
Kontakty do muzeum:
Am Priwallhafen 16
23570 Travemünde
Tel.: + 49 4511 22 52 02
www.passat.luebeck.de
Godziny otwarcia w 2016 roku: poza sezonem - 27.03. - 15:05:16 oraz 26.09. - 30/10/16 od 1100 do 1630; w sezonie - 16.05. - 25.09.16 od 1000 do 1700. Ceny 4 euro od osoby dorosłej i 2 euro dzieci
.
/
Na pokładzie można obejrzeć sporo detali –źródło Internet
.
Część muzealna pozwala poznać historię żaglowca, dowiedzieć się nieco o jego eksploatacji poznać warunki pracy i życia załóg.
Jedną z większych ciekawostek jest radiowa część muzeum. Przede wszystkim radiokabina, w wyposażeniem łącznościowym ale też część poświęcona łączności amatorskiej.
A w kolejnym odcinku popłyniemy w przeciwny koniec Bałtyku.
Andrzej Colonel Remiszewski
Ten artykuł pochodzi ze strony:
JERZY KULIŃSKI - ŻEGLARZ MORSKI
Subiektywny Serwis Informacyjny
http://www.kulinski.navsim.pl

URL tego opowiadania:
http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=3095