ZIMOWĄ PORĄ (72)
Czytanie może być niebezpieczne. Zależy kto i co  czyta. Rozrzut tematyki lektur Andrzeja Colonela Remiszewskiego jest

niepokojący. Czyta Olgę Tokarczuk, przegląda „locyjki”,  podobno zamierza przeczytać „Szczerze”.  Całe szczęście,

że w księgarniach nie widzę „Main Kampf”, bo pewne analogie się narzucają – tworząc  ładunek mocno deprymujący.

Czytanie wciąga, a pisanie jeszcze bardziej. Wiem coś o tym. To trochę tak jak używki, choć akurat  ja się mam za

nałogoodpornego..

No nie całkiem – właśnie pracuję z Colonelem nad nowym opasłym tomiskiem.

Problem jest tylko jeden, ale prozaiczny, a więc zasadniczy – czy znajdziemy reklamodawców do wnętrza.

Póki co – żyjcie wiecznie !

Don Jorge

------------------------------

Wrodzone lenistwo podsunęło mi pomysł. Dlaczego mam się męczyć, pisać sam mój tekst, jeśli mogę podeprzeć się czyjąś pracą? Postanowiłem tak uczynić, a kogo wykorzystać, jeśli nie Autorytet?

Sięgnąłem do świeżo czytanych Biegunów” Olgi Tokarczuk. Jej pisarstwo jest niełatwe, przez „Księgi Jakubowe” brnę i nie wiem, czy przebrnę, ale akurat „Bieguni” to rzecz czytająca się wdzięcznie, a do tego przynosząca wiele skojarzeń żeglarzowi.

Samo słowo bieguni, ma dwa znaczenia. Pierwotnie był to pewien odłam staroobrzędowców - prawosławnych, którzy nie pogodzili się z XVI-wieczną narzuconą przez carat reformą liturgii. Szerzej: są to ludzie, czy grupy różnych wyznań, wierzący, iż tylko ciągły ruch, podróż, może uchronić ich przed Antychrystem, lub inaczej: przed złem tego świata.

Żeglując po świecie, szczególnie łatwo spotyka się obieżyświatów, ptaki oceanów, wędrujących bez końca, czasem bez początku. W ciągłej podróży, w ciągłym ruchu, nie zakorzeniający się nigdzie na dłużej – dla większości ludzi punkt odniesienia marzeń, których nawet nie spróbują zrealizować. Namiastką może być, o ile zdrowie pozwoli, emeryckie żeglowanie swobodne, tygodnie w roku, czasem miesiące, po których wraca się do codzienności. Jacht otulony na zimę, kapcie, nie,... nie telewizor – to byłoby nie do zniesienia. Można pisać, można planować, można czekać...

 

Zima, zima

.

Tak sobie podczytując dzieło Noblistki, zatrzymałem się na jednym fragmencie:

„Opisywanie jest jak używanie – niszczy; ścierają się kolory, kanty tracą ostrość, w końcu to, co opisane, zaczyna blaknąć, zanikać. Dotyczy to zwłaszcza miejsc. Ogromnych spustoszeń dokonała literatura przewodnikowa, to była inwazje, epidemia. Bedekery zniszczyły większą część planety na zawsze; wydane w milionach egzemplarzy, w wielu językach, osłabiły miejsca, przyszpiliły je, nazwały i zatarły kontury.

I ja w swojej młodzieńczej naiwności brałam się do opisywania miejsc. Kiedy potem do nich wracałam, kiedy usiłowałam wziąć głęboki oddech i jeszcze raz zachłysnąć się ich intensywną obecnością, kiedy próbowałam znowu nastawić ucho ku ich szemraniom – przeżywałam szok. Prawda jest straszna: opisać, to znaczy zniszczyć.

Dlatego trzeba bardzo uważać. Najlepiej nie używać nazwy, kluczyć i kręcić, ostrożnie podawać adresy, by nie skusić nikogo do pielgrzymki. Cóż by tam znalazł? Martwe miejsce, kurz i ogryzek..”[i]

Opisane – odarte z dziewiczej świeżości. Tak, lecz w prostym inżynierze pojawiło się inne skojarzenie. Opisane – oswojone. Zachęca tłum. Tłum, to hałas, brud, niszczone środowisko, kolejki, nerwy, jarmarczne budy i jarmarczna muzyka. Opisane – zniszczone!

Od trzydziestu lat Don Jorge realizuje swą misję. W kolejnych swoich „locyjkach”, zwanych „przewodnikami dla żeglarzy” opisuje porty bałtyckie. Od Zalewu Wiślanego i Zatoki Gdańskiej po przedsionek Morza Północnego. To nie tylko suche fakty, to także najczęściej kawał dobrej praktyki żeglarskiej. Jak to mawiał Melchior Wańkowicz: smrodek dydaktyczny, rzecz nie do przecenienia w czasach obecnych.

 W ślad za Nim poszli inni, opisując nie tylko przeróżne fragmenty wybrzeży Bałtyku ale i na przykład wody greckie. Te żeglarskie przewodniki są nieco inne. Zawierają mniej „literatury”, mniej subiektywizmu. Mają mniejszą wartość edukacyjną, choć zapewne, jako bardziej technokratyczne, są praktyczniejsze w codziennym korzystaniu. Od początku moja wdzięczność dla Prekursora i dla następców była i jest niezmienna.

Użyteczność przewodników ma efekt uboczny: popularyzuje. Popularyzuje – rozpowszechnia wiedzę. Ale zważmy: słowo to pochodzi od łacińskiego populuslud, społeczność, ale i tłum, plebs. Tak, popularyzacja oznacza upowszechnienie, masowość, a więc nieuchronnie idący za tym tłum. To z kolei powoduje pogorszenie wszelkich standardów, także standardów kultury i obyczajów. I niech będzie jasne: nie krytykuję, nie oceniam, nie narzekam – konstatuję fakty, takie jakie są. Popularyzatorzy żeglarstwa muszą mieć świadomość, że ta ich działalność obraca się „przeciw nim”, że miejsca w marinach zabraknie dla nich, że to ich portfele wydrenuje wzrost cen i ich uszy ucierpią od hałasu. To cena płacona za to, by coraz liczniejsze rzesze mogły poznawać smak żeglarstwa. Taka jest odwrotna strona medalu.

Opisywanie było także oswajaniem. Poczynione przez Marco Polo i Ibn Batutę albo Amerigo Vespucciego, opisy nieznanych ziem, to swoiste podwaliny nowożytnego świata. Bez tych opisów być może nie ruszylibyśmy na poszukiwanie drogi do Indii, a potem na konkwistę. Nie ruszylibyśmy tam z epidemiami, mordami, rabunkiem. Nie ruszylibyśmy tam z postępem nauki i techniki. Może nie bylibyśmy zdolni do postępu.

 

 

XIX wieczna kopia mapy Izydora z Sevilli - za historiasztuki.pl

.

Noblistka pisze: „Opisywanie jest jak używanie –  niszczy”. Ktoś mógłby jednak polemizować: Opisywanie zachowuje w pamięci. Opisywanie może ocalić miejsca przed zaginięciem w niepamięci.

Opisywanie pozwala nam poznawać miejsca nie wychodząc z domu, czasem nie ruszając się z łóżka, do którego jesteśmy przykuci.

Mimo przestróg Olgi Tokarczuk życzę Wam, byście pod choinką znaleźli ciekawe opisy fascynujących miejsc i mogli zimową porą planować urlopowe do nich wyprawy. A jeśli Św. Mikołaj, Aniołek, Gwiazdor, Дед Мороз, zawiedzie, to sięgnijcie na półkę po locyjki Gospodarza SSI.

Zdrowych i Wesołych Świąt!

20 grudnia 2019

Andrzej Colonel Remiszewski

Tekst zawiera osobiste, prywatne i subiektywne obserwacje autora.

 



[i] Olga Tokarczuk „Bieguni”, Wyd. Literackie Kraków 2019

Komentarze
link do wyższej rozdzielcziści Michał Lasocki z dnia: 2019-12-25 12:20:00
link nie działa Andrzej Kapłan z dnia: 2019-12-25 20:10:00
link działa jak najbardziej Andrzej Colonel Remiszewski z dnia: 2019-12-26 12:14:00
spokojnie - to tylko jachty recepcyjne Andrzej Kowalczyk z dnia: 2019-12-29 16:40:00
domagam się SZYPRA JACHTOWEGO ! Ryszard Kamiński z dnia: 2019-12-29 16:50:00
niejako profetycznie przedstawiono tu Brytanie i Szkocję Marek Popiel z dnia: 2019-12-31 08:05:00