CO NOWEGO W RONEHAMN
W dzisiejszych czasach konserwatyści znowu górą. Najlepsza wiadomość, że wszystko, albo prawie

wszystko jest po staremu. To wielka zdobycz Gotlandu, wyspy nadal zielonej, bez wariactwa

drogowo-samochodowego, bez hord wałkoni zalegających plaże. Bo największym skarbem Gotlandu

jest właśnie brak plaż. Ja już do takiej oceny dojrzałem. Nie wątpię, że to właśnie żeglarze do takiej

konkluzji też dociągną. Póki co – Paweł Szczęsny pożeglował do Ronehamn aby sprawdzić czy opis

tego porciku w locyjce Gotland  "zbytnio" się nie zdeaktualizował. Uspokajamy – wszystko jest OK.

Mamy pełnię czerwca – najwyższy czas abyście pożeglowali w kierunku Gotlandu !

Czytelnicy donoszą – większość zagranicznych jachtów w portach gotlandzkich to jachty polskie.

Warto pamiętać, że jesienią, jak tylko dzień odpowiednio się skróci, zrobi się zimno, morze się wzburzy - na podbój Gotlandu wyruszą

samotni wojownicy pod komendą i opieką Jacka Zielińskiego, Krystiana Szypki i Tomasza Konnaka.

Pawłowi dziękuję i liczę na więcej.

O locyjce „GOTLAND – przewodnik dla żeglarzy” wyd. II  mam dla Was wideo-pogadankę https://www.youtube.com/watch?v=z0I7tt1ts0c

Żyjcie wiecznie !

Don Jorge

---------------------------

Drogi Don Jorge

Życie codzienne dało o sobie znać z nieco większą od spodziewanej intensywnością, stąd opóźnienie - przepraszam. Do Ronehamn zbliżaliśmy się po wyjściu z cieśniny Irbe, od ENE, nocą. Ku mojemu zaskoczeniu (miłemu zresztą), ok 30 Nm od Gotlandii zostaliśmy wypatrzeni na radarze przez szwedzką straż wybrzeża i poproszeni przez UKF o identyfikację. Nie pierwszy to raz kiedy w tych okolicach budzimy zainteresowanie czynników oficjalnych, ale miło było przekonać się że jednak  fachowiec potrafi małą łódeczkę na ekranie wypatrzeć, podać kurs i prędkość. Czasami raźniej na duszy się robi.

  

Samo podejscie do portu odbywało się o świcie, przy wietrze S do SE 3, w zasadzie bez fali. Wybrałem północny tor od strony latarni Ronehamn (nie miałem  z sobą Twojej książki o Gotlandii :-)), którą uznałem za dobry punkt orientacyjny.  Swoja drogą zastanawiam się jakie przyczyny spowodowały Twoją niechęć do tego podejścia? W naszych warunkach pogodowych i za "jasnego" nie miało to chyba większego znaczenia. Jedynym mankamentem była konieczność wypatrywania północnej kardynałki na podejściu, nieoświetlonej i  słabo widocznej na tle lądu, stanowiącej północne ograniczenie płycizny 3-3,5 m dość bogato przybranej sieciami. Pozwoliłem sobie wkleić w/w patyk w "nikifora" ku przestrodze, chociaż w rzeczywistości znajduje się on jakieś 1,5 Nm na E od zaznaczonego położenia. Uwagi wymaga mijanie latarni - wąski tor ograniczony zielona boją. Stamtąd 7 kbl kursem 235* pomiędzy jedna parą boi podejściowych do końcowego odcinka toru - wąski kanał pomiędzy płyciznami ok 1m kursem 325* - niemiły odcinek. Jako bonus - w samym wejściu do portu, na wschodnim falochronie stojący katamaran "Ocean Surveyor". Wolnego miejsca pomiędzy statkiem a czerwona boją torową może 10m - aż zwolniłem z wrażenia. nie byłoby mozliwości minięcia się z wychodzącym kutrem, nawet małym. Nie wchodziliśmy do portu jachtowego na północ od głównego basenu ze względu na zanurzenie jachtu (ok 1,9m) i głębokości podane w tegorocznym wydaniu mapy Delius Klasing Satz 11  - 1,6m. W porcie pierwotnie stanęliśmy przy zachodnim nabrzeżu, odrobinę na lewo od nabieznika, przy sympatycznie wyglądających barakach (jedyne miejsce gdzie można pobrać wodę!!!), ale po ok 3 godzinach zostaliśmy przegonieni na południową główkę portu, ponieważ jest to nabrzeże rozładunkowe dla kutrów - niektóre wcale niemałe i, podobno, mające na pokładzie niezbyt miłych szyprów - na szczęście nie zdążyliśmy się przekonać


Brzegi dzikie, nie do sztrandowania ani wałkonienia się na piasku.

.

Kilkanaście metrów na od naszego miejsca postoju - piękny nowy budynek mariny jachtowej, niestety - zamknięty. Pomimo licznych telefonów pod nr podany na tablicy dla gości, kierownik mariny odezwał się dopiero po południu - urzędował w Visby i nie miał zamiaru przyjeżdżać, ale podał nam "tajną" lokalizację sejfu z kartami dostępu do sanitariatów wraz z kodem dostępu - nareszcie prysznic z prawie nielimitowaną wodą (prawie, bo 5 min na jeden impuls karty) i toalety, bo do tej pory musieliśmy korzystać z sanitariatów campingu położonego ok 300m na W od portu - uciążliwe... Wieczorem pojawiła się przedstawicielka płci pięknej (nawet dosłownie) która, o zgrozo, zakłóciła sielankę portową żądaniem zapłaty - 20 euro. Kobiety bywają bez serca....


Wejście do portu

.

Samo Ronehamn jest dośc ubogo wyposażone w zaplecze handlowe - jedyny sklep ok 800 od portu, ale znaczna część populacji miła bardzo a niektórzy nawet bardzo uczynni. Los rzucił nas w "objęcia" niezwykle miłego pana, który własnym samochodem pokonał z nami ok 50 km w poszukiwaniu butli z gazem do kuchenki  (NB szwedzki system gazowy do niczego nie pasuje). Poza ludźmi - niewątpliwą atrakcją jest rezerwat przyrody rozpoczynający się ok 1 km na SW od poru z niesamowitym o tej porze roku alvarem (przynajmniej tak to nazywa Wiki) którego zdjęcie pozwalam sobie dołączyć. Niesłychanie klimatyczne miejsce. Brakowało tylko muzycznego tła (np Wardruny albo innego zespołu skandynawskiego folku...) stado owiec było gratis. Również gratis były urocze małe zajączki wałęsające się (dosłownie) po porcie. Slip szynowy aktualnie w remoncie.


Basen portowy widziany z południowej główki falochronowej

.

Wieczorem i w nocy usiłowałem obejrzeć światła latarni Ronehamn i toru wodnego, i o zgrozo - nie było żadnych, poza pierwszą torową ostatniego, wąskiego podejścia do portu - wchodzenia w nocy raczej nie polecam, nawet z ploterami i innymi wynalazkami - na płyciznach sporo kamieni... Nabieżniki też się nie palą!!

Pozwoliłem sobie nieco pozmieniać w Twoich nikiforach, za które zresztą ogromnie dziękuję (nie musiałem okradać Niemców z własności intelektualnej:-))

Pozdrawiam serdecznie

Żyj wiecznie!!

Paweł

 

 

 

Komentarze
Brak komentarzy do artykułu