OKRUTNA RECENZJA
Otrzymałem prezent od człowieka, którego nie znałem, a który mimo, że mieszka za oceanem słyszał o mnie. Niesłychane. Jestem próżny i zrobiło mi się miło.
Ten człowiek to Kazimierz Robak, w Polsce znany jako między innymi autor książki "Pogorią" na koniec świata" (seria "Słynni Żeglarze").
Otóż Kazimierz przysłał mi swoją najnowszą książkę pt. „Gibraltar: Cieśnina – Skała – Państwo". Zrozumiałem, że Autor liczy na rezenzję w okienku SSI. Ludzka rachuba, coś o tym wiem jako autor kilku tam książeczek.
Książkę przejrzałem, ładnie wydana, sympatycznie zadedykowana, ale w lekturę zbytnio się nie zagłębiłem z prostego powodu. W sprawach Morza Śródziemnego jestem absolutnym ignorantem (aby nie określić tego bardziej dosadnie).
Podwórko moje to Bałtyk :-)))
W związku z tym napisanie recenzji powierzyłem znanemu Wam wszystkim ekspertowi tego akwenu - Marianowi Lenzowi, śródziemnomorskiemu kapitanowi najemnikowi od półwiecza, autorowi kilkuset artykułów publikowanych w "Żaglach", "Poznaj Świat" w SSI i jeszcze w innych miejscach.
Zwabiłem do siebie Marysia na zwyczajowe "garden party" (foto) gdzie otrzymał "propozycję nie do odrzucenia".
Zatarłem ręce.
Recenzję napisze człowiek kompetentny.
Bo ja bardzo cenię w SSI autorów kompetentnych.
Tymczasem Maryś wylał na mnie kubeł lodowatej wody, co przy dzisiejszym upale odebrałem jako szok termiczny.
Ale nie uprzedzajmy faktów.
Sami oceńcie.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
--------------------------
Recenzja
„Gibraltar: Cieśnina – Skała – Państwo”, Kazimierz Robak, Wydawca: WKR, 2015
Na tylnej okładce czytamy: Kazimierz Robak – filolog, historyk, żeglarz, dziennikarz (również radiowy – Radio Zet), publicysta, kierowca 18-kołowej ciężarówki, nauczyciel akademicki. Płynął m.in. „Pogorią” w rejsie antarktycznym (1980-81) i regatach Cutty Sark Trophy („Operacja Żagiel” 1982), et cetera, et cetera … jak piszą zwykle w tytularzach książąt, królów, patriarchów i papieża.
„Gibraltar: Cieśnina – Skała – Państwo”, Kazimierz Robak, Wydawca: WKR, 2015
Na tylnej okładce czytamy: Kazimierz Robak – filolog, historyk, żeglarz, dziennikarz (również radiowy – Radio Zet), publicysta, kierowca 18-kołowej ciężarówki, nauczyciel akademicki. Płynął m.in. „Pogorią” w rejsie antarktycznym (1980-81) i regatach Cutty Sark Trophy („Operacja Żagiel” 1982), et cetera, et cetera … jak piszą zwykle w tytularzach książąt, królów, patriarchów i papieża.
Wszystkie książki są cenne. Zawsze coś wnoszą i ci co interesują się tematem w tym przypadku Morzem Śródziemnym i Cieśniną Gibraltarską powinni je kolekcjonować. Gdy przed laty biedziłem się o czym by tu pisać Pani Sekretarz „Panoramy Śląskiej” pocieszała mnie: „wszystko już dawno opisano, jeszcze w greckich dramatach, chodzi tylko o to aby sprawy przedstawić w nowy sposób, w nowym świetle”. (Bolesławowi Prusowi do napisania „Faraona” wystarczyło przeczytanie siedmiu książek, a jak głębokie niesie przesłanie!). Nie wiem czy przypadkowo, czy świadomie autor pisząc książkę spełnia to kryterium, dlatego powinna stanąć na półce z hasłem „Gibraltar”.
Dla kogo ta książka? „W szczególności jak pisze wydawca na tylnej okładce: „Pierwsza publikacja z serii kompendiów „Dla kapitanów i załóg płynących przez…”, jednak przeznaczona dla wszystkich, którzy chcą wiedzieć więcej”. O ile można się zgodzić z drugim członem tego zdania, to z pierwszym raczej już nie. Dla „Kapitanów i załóg płynących przez …” poza locjami polecałbym przewodniki stricte żeglarskie.
Zacznijmy od końca. Zamiast bibliografii: „Na podstawie źródeł rozmaitych, m.in. (ale nie tylko!):” – nadzwyczaj słuszne zastrzeżenie!
Na 18 przywołanych publikacji tylko 2 (słownie: dwie) są w języku polskim. Reszta w języku angielskim?? Od razu rzuca się w oczy brak „Odysei”, Homera, w tłumaczeniu mistrza Jana Parandowskiego. „Po co nam Homer?” pyta filolog i filozof Tadeusz Zieliński (1859-1944), Wyd. Literackie, 1970. Otóż obok „Biblii” „Iliada” i „Odyseja” są fundamentalnymi książkami każdego Europejczyka.
Przy zalewie „angielszczyzny” zadziwia brak przywołania fundamentalnej książki „Morze Śródziemne”, Kazimierz Łomniewski, Jerzy Zaleski, Ludwik Żmudziński, PWN, Warszawa 1974. Przy okazji: na str. 96-97 autor przywołuje rosyjski tekst, cyrylicą, bez tłumaczenia tylko z omówieniem! Dzisiaj mało kto już się rozeznaje nawet w „bukwach” – zupełne zbędne „dowartościowanie”. Poeta się znajdzie, to pójdzie w świat, a póki co można sobie darować. Podobnie pisane greką (?) przywołania antycznych twórców! – takie wtręty wywołują pseudonaukowe wrażenie, nic poza tym.
Bardzo enigmatycznie i bałamutnie przedstawia autor „kapitanom i żeglarzom” sprawę forsowania cieśniny. Z taką pewną jakby nieśmiałością poleciłbym w tej sprawie mój artykuł (w j. polskim) w szaroburych „Żaglach”, 1979, „Jak forsować Cieśninę Gibraltarską”. Tak owszem w głównym nurcie mamy prąd wschodni, ale po obu brzegach mamy prądy przeciwne (!) zależne od faz księżyca (czyli pływów). Jest szkic stref tych prądów i tabela godzin zmian. Zupełnie pomija sprawę charakterystycznych, dla cieśniny „długowiejących” wiatrów: vendaval i levanter. Dopiero sytuacja wiatrowo-prądowa powoduje, że żeglowanie nawet nowoczesnym jachtem przedstawia się tutaj nadzwyczaj interesująco. Oczywiście niczego nie wymyśliłem posiłkowałem się angielską locją, niemiecki przewodnikiem dla żeglarzy i w/w „Morzem Śródziemnym”.
Niejasno jest też przedstawiona sprawa fal wewnętrznych. Tu również z dużą dozą nieśmiałości polecam swój artykuł: „Martwa woda” i fale wewnętrzne” – „Żagle”, 1980, opracowany na podstawie czasopisma „MORSKOJ FŁOT”, zaś rysunek prądów powierzchniowych na całym Medyterranie (str. 16) jest jak mówią wschodni Słowianie w tym rozdziale „ni priczom”.
Sumując, książka nie będzie przydatna bezpośrednio „kapitanom i żeglarzom”, ale posiada bogate kalendarium i sporo ciekawostek (nie mniej jak zwykle doradzam sporą dozę krytycyzmu i pewien dystans).
Jeszcze na wesoło. Trochę śmieszy wydawca: „Książka ani żadna jej część nie może być przedrukowana ani w jakikolwiek inny sposób reprodukowana czy powielana mechanicznie, fotooptycznie, zapisywana elektronicznie lub magnetycznie, ani odczytywana w środkach publicznego przekazu bez pisemnej zgody wydawcy” – tchnie niebotyczną pseudonaukową megalomanią. Nie sądzę, aby ktoś się na to „porwał”! Podobnie „dumnie” brzmi: „Wydanie I”.
Bawią też słowa podzięki tej Pani, a później tamtej Pani i jeszcze następnej Pani. To już druga książka tego typu, którą przyszło mi recenzować.
Ramzes XXI
Komentarze
nic dziwnego
Tadeusz Biały z dnia: 2015-08-10 11:18:00
Szanowi Panowie !
Po takim "Garden Party", kiedy już w butelce nie wiele whisky zostało (fotografia) chyba trudno się było spodziewać układnej, łagodnej recenzji :-)
Ale precyzyjnych konkretów to kilka się doczytaliśmy.
Pzdr.
Tadeusz Biały