TARCZYŃSCY NA ISLANDII !
Tak jak w podtytule newsa - Iwona i Marek Tarczyńscy dotarli swym małym jachtem na Islandię. To wielki wyczyn, zwłaszcza, że skipper już w wieku seniora, a na dodatek z kłopotami zdrowotnymi z którymi na szczęscie uporał się zimową porą. Tak się też trochę obawiam, aby Prezes SAJ (buszujący w tej chwili po wodach Niemiec wschodnich) nie pękł z dumy. A co dopiero mówić o przyjaciołach z Zalewu Zegrzyńskiego.
Wracajac do państwa Tarczyńskich - Islandia to ogromny sukces, ale nie ukrywajmy - to jednak dopiero "półmetek". Teraz trzeba "tylko" wrócicic do Górek. Kiedys przed laty wlazłem (tzn. wdrapałem się) na Rysy. Wejśc nie było łatwo, ale zejście do Morskiego Oka to było dla mnie przeżycie życia.
Póki co - cieszmy się z "półmetka".
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
-----------------------------
Drogi Jurku,
wczoraj o świcie, po 3 dobach żeglowania wodami Północnego Atlantyku, zawinęliśmy do portu Hofn na Islandii. Słońce świeci tu jeszcze o 2400 naszego czasu (u nich 2200). a lodowiec Vatnajokull srebrzy się całą
dobę i widoczny jest już od morza z odległości przeszło 30 Mm. Pierwsze 2 doby lecieliśmy "na skrzydłach" atlantyckiej trójki (3B), wiejącej z kierunku SE. Dawało to nam na pełnych żaglach dobre 5 w. Trzeciej doby
zawiało tęgo z NE. Trzeba się było maksymalnie refować i walczyć z wielką falą (4-5 m). Było ciężko. W kabinie i bakistach kompletna demolka. Na koniec, w awanporcie Hofn, przysiedliśmy na mieliźnie. Na
szczęście, na niskiej wodzie. Gdyśmy zgłosili, że nie możemy wejść do portu, uczynni marineros ruszyli nam z miejsca na pomoc (holowniczek z pontonem) i podholowali kawałek do pływającego pomostu . Jesteśmy tu
jedynym jachtem. Wokół kutry i motorówki. Możemy stać darmo. Mamy prąd,
wodę, a WC i prysznic w pobliskim hotelu.
wczoraj o świcie, po 3 dobach żeglowania wodami Północnego Atlantyku, zawinęliśmy do portu Hofn na Islandii. Słońce świeci tu jeszcze o 2400 naszego czasu (u nich 2200). a lodowiec Vatnajokull srebrzy się całą
dobę i widoczny jest już od morza z odległości przeszło 30 Mm. Pierwsze 2 doby lecieliśmy "na skrzydłach" atlantyckiej trójki (3B), wiejącej z kierunku SE. Dawało to nam na pełnych żaglach dobre 5 w. Trzeciej doby
zawiało tęgo z NE. Trzeba się było maksymalnie refować i walczyć z wielką falą (4-5 m). Było ciężko. W kabinie i bakistach kompletna demolka. Na koniec, w awanporcie Hofn, przysiedliśmy na mieliźnie. Na
szczęście, na niskiej wodzie. Gdyśmy zgłosili, że nie możemy wejść do portu, uczynni marineros ruszyli nam z miejsca na pomoc (holowniczek z pontonem) i podholowali kawałek do pływającego pomostu . Jesteśmy tu
jedynym jachtem. Wokół kutry i motorówki. Możemy stać darmo. Mamy prąd,
wodę, a WC i prysznic w pobliskim hotelu.

W 1/2 godz. po zacumowaniu zjawiła się policja - ona i on, jako straż graniczna i celnik.
Wypełnialiśmy w jachcie dokumenty. Okazaliśmy paszporty i certyfikat łodzi.Port Hofn to konglomerat pływowych przystani, do których dociera się na
niskiej wodzie tylko płytkowodnymi, nie zawsze oznakowanymi kanałkami (baliami). Nie nadużywając gościnności, chcemy wybrać się tu na lodowiec
i zobaczyć gejzery.
Koledze Zwierzowi dziękujemy za komentarz, dotyczący psów na jachtach. To cenne uwagi.
Ciebie, Jurku, pozdrawiamy gorąco.
Iwona i Marek.
Wypełnialiśmy w jachcie dokumenty. Okazaliśmy paszporty i certyfikat łodzi.Port Hofn to konglomerat pływowych przystani, do których dociera się na
niskiej wodzie tylko płytkowodnymi, nie zawsze oznakowanymi kanałkami (baliami). Nie nadużywając gościnności, chcemy wybrać się tu na lodowiec
i zobaczyć gejzery.
Koledze Zwierzowi dziękujemy za komentarz, dotyczący psów na jachtach. To cenne uwagi.
Ciebie, Jurku, pozdrawiamy gorąco.
Iwona i Marek.
Drogi Jurku!
5 dni bawiliśmy na Islandii. Warto było zobaczyć lodowe atrakcje w Vatnajokus>Jodgardur National Park. W dalekiej Islandii sporo Polaków, m.in. Artur z Przemyśla, uczeń Henryka Jaskuły, który był w drodze na Spitsbergen, w ramach Sekstant Expedition 2015 jachtem "Barlovento" kpt. M. Sodkiewicza. Ów Artur zdawał przed laty na morskiego sternika jachtowego u, miłościwie panującego nam w SAJ, Andrzeja Remiszewskiego
Wczoraj w południe zawinęliśmy na Wyspy Owcze, do Leirvik, małego porciku na wyspie Eysturoy, w Leirvikfjordur. Pięknie tu, darmo (prąd i woda) i zupełnie pusto.
Dystans Islandia - Wyspy Owcze (270 Mm) pokonaliśmy w 53 godz. , płynąc korzystnym wiatrem z NE, o sile 17 -31 w. Średnia prędkość ok. 5 w. Mieliśmy 7 m grota i 3 m genui.
5 metrową falę łódka pokonywała bardzo płynnie, nawet sucho. Bardziej zmoczyła nas opadająca mgła i przelotne, intensywne deszcze. Znakomitą analizę pogody na trasę przekazali nam koledzy z IMiGW w Gdyni. 20 Mm przed wejściem do portu wysiadł autopilot. Teraz wiemy, jak trudno wrócić do sterowania ręcznego. Na Owczych, jak wiesz, są kłopoty z prądami pływowymi. My trafialiśmy dość dobrze. Kilka dni pobuszujemy po tych pięknych fiordach i portach, po czym ruszamy dalej.
ŻEGLARSKA ROCZNICA: z Torshavn na Islandię ruszaliśmy we dwoje jachtem "Cerberyna Mila 3" 14 lipca 2015 r.
45 lat temu, 14 lipca 1970 r, zawijał tu, wracając z Islandii, Andrzej Rościszewski, z 9 osobową załogą, na jachcie "Śmiały". Z tej okazji salutujemy tamto, wielkie wówczas, wydarzenie żeglarskie.
Serdecznie pozdrawiamy.
Iwona i Marek.
P.S. Prowadzimy na bieżąco dziennik podróży, z którego zrobimy na koniec wyprawy zwięzłe sprawozdanie i jeśli się zgodzisz, prześlemy, wraz ze zdjęciami, do SSI.
Witaj Jurku!
Mimo, że masz przerwę wakacyjną donosimy Ci:
Dziś nad ranem zawinęliśmy do portu Stromness na Orkadach.
Z Owczych płynęliśmy tu 2 noce i 1 dzień. Wypatrzyliśmy okno pogodowe - ostatnie 2
dni wiatru z N. Wiało 15 -17 w, tylko raz dmuchnęło 32 w. Za to fala
była niewspółmiernie wielka do siły wiatru i psuła nam radość żeglowania
z wiatrem, jak również przelotne, mocne deszcze. Na Orkadach zimno. Stąd
przez Kanał Kaledoński chcemy dostać się na Kanał La Manche.
Życzymy zasłużonego odpoczynku i pozdrawiamy serdecznie.
Iwona i Marek.
Stoimy w zatoce Loch Fyne i przygotowujemy się do pożegnania Szkocji.
Spenetrowaliśmy Kanał Kaledoński ze sławnym jeziorem Loch Ness, gdzie była tylko potworna pogoda oraz kilka innych „Lochów” i „Soundów”, a także historyczny, obsługiwany ręcznie jak nasz Augustowski, Crinan Canal. 8 dni staliśmy w Oban, czekając na uszczelkę pompy wody morskiej (zimering). Ogólnie Szkocja, choć malownicza, dla nas niełaskawa, ale jachtów polskich tu sporo.
I & M. Tarczyńscy