WYWALCZONEJ LIBERALIZACJI ŻEGLARSTWA NIE DAMY SOBIE ODEBRAĆ
Rada Armatorska SAJ udpostępniła mi tekst swojej opinii dotyczącej projektowanjych zmian w ministerialnym rozporządzeniu w sprawie bezpieczeństwa morskiej żeglugi jachtów rekreacyjnych. Nie mogę się powstrzymać od okrzyku - stare wraca !
Niedoczekanie ! To oczywisty skutek bezwstydnego lobbingu Związunia i jakby inaczej - pod obłudnym hasłem troski o nasze bezpieczeństwo. Pokolenie "Y" wzrusza ramionami, jako że nie może sobie wyobrazić obłożenia rygorami obecnej praktyki. To pokolenie nie ma pojęcia jak to się żeglowało przed dwoma przeszło dekadami. Pokolenie "Y" śpi. A starsze pokolenia dotknęła amnezja.
"No pasaran !" wykrzykiwała kiedyś pewna renegatka - nazywana powszechnie "La Gran Puta Espanola".
Wprowadzenie:
A wszytko to w oparciu o kontrowersyjne orzeczenie komisji badającej przyczyny poważnych wypadków morskich.
Przypomnijmy - organa badające wypadki ostatnich lat nie dostrzegają dużo poważniejszych problemów, niż nierozwaga pojedynczego żeglarza. Zaskakujący jest całkowity brak echa w orzeczeniu Izby Morskiej (kilka lat temu) dotyczącym utonięcia skippera jachtu "Moja Maria" tuż koło Helu, dotyczącego pokazu niekompetencji, chaosu i słabości technicznych oraz zacierania po tym śladów w sprawozdaniach oficjalnych przez ówczesny helski SAR. Ostatnio zaś PKBWM podobnie nie przeanalizowała działań SAR w przypadku "Holly II".
Skutkuje to potem zaleceniami, takimi jak stanowiące uzasadnienie tego gniota prawnego (eufemizm byłby nie na miejscu). Gorzej: zastanawiać też mogą relacje eksperta PKBWM Soni Knobloch-Sieradzkiej z autorem (organizatorem prac) owego gniota w ministerstwie ... Sonią Knobloch-Sieradzką. Obie te osoby nie były znane z "zrozumienia dla liberalizacji, a raczej z doskonałych relacji z prominentnymi działaczami Związunia. Wtedy trzeba było wykonać polecenia przełożonych.
Teraz trafiła się okazja: Pani ekspert Sonia Konobloch-Sieradzka zaleca ministerstwu cofnięcie liberalizacji, a pracownik ministerstwa pani Sonia Konobloch-Sieradzka zalecenia wykonuje i w ten sposób przedstawia przełożonej do podpisu dokument zgodny z oczekiwaniami niegdysiejszej Chocimskiej.
Większośc Polaków oczekuje upraszczania prawa. Większośc Polaków oczekuje, że prawo nie będzie "dupochronem" dla ministerialnego urzędnika. Wiekszość Polaków oczekuje by urzędnik nie usilował zastąpić zdrowego rozsądku i odruchów samozachowawczch.
Skutkuje to potem zaleceniami, takimi jak stanowiące uzasadnienie tego gniota prawnego (eufemizm byłby nie na miejscu). Gorzej: zastanawiać też mogą relacje eksperta PKBWM Soni Knobloch-Sieradzkiej z autorem (organizatorem prac) owego gniota w ministerstwie ... Sonią Knobloch-Sieradzką. Obie te osoby nie były znane z "zrozumienia dla liberalizacji, a raczej z doskonałych relacji z prominentnymi działaczami Związunia. Wtedy trzeba było wykonać polecenia przełożonych.
Teraz trafiła się okazja: Pani ekspert Sonia Konobloch-Sieradzka zaleca ministerstwu cofnięcie liberalizacji, a pracownik ministerstwa pani Sonia Konobloch-Sieradzka zalecenia wykonuje i w ten sposób przedstawia przełożonej do podpisu dokument zgodny z oczekiwaniami niegdysiejszej Chocimskiej.
Większośc Polaków oczekuje upraszczania prawa. Większośc Polaków oczekuje, że prawo nie będzie "dupochronem" dla ministerialnego urzędnika. Wiekszość Polaków oczekuje by urzędnik nie usilował zastąpić zdrowego rozsądku i odruchów samozachowawczch.
I na koniec dygresja. Chciałbym podkreślić, że merytorycznym redaktorem "Stanowiska SAJ" jest nie tylko żeglarz-armator, ale i wysoko kwalifikowany zawodowy marynarz. To są rzeczowe argumenty. Reprinty tego newsa w innych portalach - mile widziane.
Gdybym to ja miał jakiś wpływ na treśc tego merytorycznego pisma (poniżej), to bym dodał moje subiektywne zastrzeżenie do treści orzeczenia PKBWM. Orzeczenie jest rozwlekłe, przywołuje wiele faktów nie mających nic wspólnego z tragicznego wypadku skippera jachtu "Holly II". Uwypukliłbym, to że orzeczenie robi na mnie nieodparte wrażenie, ze zostało napisane "pod zamówienie". A do tego zawiera wiele sprzeczności. Na przykład - począwszu od tego, że podczas flauty bom uderzył tak mocno skippera, że wyrzucił go za burtę, że skipper nie umiał pływac (skąd ta wiedza?), ale utrzymywał się na wodzie 10 minut itd. Do utonięcia nie trzeba jachtu. Można np. wpaśc do wody z nabrzeża. Nie wspominając ilu to rolników rocznie topi się w studniach swoich gospodarstw, ilu wędkarzy, a ile pań podczas kąpieli w wannach swoich wyglazurowanych łazienek.
Kamizelki, kamizelki, ale .... DOBROWOLNIE !
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
--------------------------------------------------
Szanowna Pani Dorota Pyć
Podsekretarz Stanu w Ministerstwie Infrastruktury i Rozwoju
ul. Chałubińskiego 4/6
00-928 Warszawa
dot.: Projektu zmiany rozporządzenia w sprawie bezpiecznego uprawiania żeglugi przez jachty morskie DTM.I.0210.2.2015.SKS.10 NK: 114618/15
Szanowna Pani Minister!
Po wnikliwym zapoznaniu się z nadesłanym projektem Rada Armatorska Stowarzyszenia Armatorów Jachtowych stanowczo wnioskuje rezygnację z proponowanych zmian w rozporządzeniu w sprawie bezpiecznego uprawiania żeglugi przez jachty morskie - w całości.
Przedstawiony do konsultacji projekt nie jest w stanie poprawić bezpieczeństwa żeglugi jachtów rekreacyjnych. Projektowana zmiana regulacji sprowadza się jedynie do rozszerzania uciążliwych wymogów biurokratycznych i formalnych - w dziedzinie, w której polskie przepisy zbliżyły się dopiero niedawno do przepisów stosowanych w innych państwach Europy. Z przykrością stwierdzamy, że proponowana zmiana prawa stoi w sprzeczności do dotychczasowej oraz do tej pory deklarowanej przez rząd polityki ograniczania zbędnych, nieznanych pod innymi banderami Europy regulacji stosowanych wobec niewielkich jachtów rekreacyjnych..
Bardzo zdecydowanie zwracamy uwagę, że wprowadzona w latach 2007- 2012 deregulacja przepisów dotyczących uprawiania żeglugi na jachtach rekreacyjnych o długości do 15 m, nie spowodowała zwiększenia liczby poważnych wypadków morskich z udziałem tej kategorii jednostek. Trzy odosobnione wypadki, do których odwołuje się uzasadnienie omawianego projektu, miały miejsce w okresie w którym rekreacyjne wykorzystanie walorów polskiego morza stało się wreszcie zajęciem popularnym, przynoszącym wymierne korzyści, w tym wymierne korzyści gospodarcze. Po zniesieniu uprzednio obowiązujących, archaicznych przepisów dotyczących niewielkich jachtów rekreacyjnych, liczba tego typu jednostek pływających pod polską banderą zdecydowanie wzrosła. Trzy wypadki nie powinny być argumentem za włączeniem kilku tysięcy jachtów rekreacyjnych o długości poniżej 15 m do zakresu regulacji omawianego rozporządzenia. To zdarzenia jednostkowe, o marginalnym znaczeniu. Rozpatrując te trzy wypadki trzeba pamiętać o tysiącach podróży morskich, jakie co rok odbywają polskie jachty rekreacyjne – bez żadnych poważnych wypadków!
Ponieważ raporty PKBWM wymienione są w uzasadnieniu do omawianego projektu, Rada Armatorska SAJ poddała je wnikliwej analizie. Analiza raportów końcowych PKPWM dotyczących przywołanych wypadków pozwala nam jednoznacznie stwierdzić, że udokumentowane przyczyny oraz przebieg wypadków pozostają bez związku z proponowanymi zmianami w rozporządzeniu.
W stosunku do projektowanego rozszerzenia wyposażenia niewielkich jachtów rekreacyjnych w tratwy ratunkowe zdecydowanie zwracamy uwagę, że w żadnym z przytaczanych w uzasadnieniu wypadków fakt posiadania lub braku na pokładzie jednostki rekreacyjnej tratwy ratunkowej nie miał najmniejszego wpływu na przebieg oraz skutki zdarzeń.
.
W stosunku do projektowanego wprowadzenia obowiązku posiadania radiotelefonu VHF w żegludze na wodach przybrzeżnych i osłoniętych, RA stwierdza, że w przebieg wypadków m/y „Miss Alicja” (rk 22/13) oraz s/y „Quattro” (rk 13/13) nie ma żadnego związku z posiadaniem lub brakiem posiadania łączności VHF przez te jachty. Opis wezwania pomocy w trzecim wypadku (s/y “Holly II” - rk 15/13) wydaje się być wręcz kontrargumentem dla korzystania z VHF jako podstawowego środka łączności na wodach przybrzeżnych. Rada Armatorska stwierdza przy tym ze zdziwieniem, że raport końcowy PKPWM w tej sprawie nie zawiera żadnych wniosków odnoszących się do bezskuteczności wzywania pomocy za pośrednictwem łączności VHF, jak również nie zawiera żadnych rekomendacji związanych z opóźnioną reakcją służb ratowniczych na wezwanie pomocy na akwenie odległym zaledwie o 3 Mm od stacji ratownictwa SAR w Helu.
W naszej opinii całkowicie bezcelowe jest umieszczanie w akcie prawnym rangi rozporządzenia wykazu czynności, które należą do podstawowej wiedzy każdego żeglarza prowadzącego jacht. Uważamy, że tworzenie kazuistycznych, nadmiernie szczegółowych przepisów w oparciu o słabe, niemerytoryczne argumenty, prowadzi jedynie do deprecjacji, a przez to do lekceważenia stanowionego prawa. Niczego bowiem nie zmieni próba zastępowania wiedzy i świadomej odpowiedzialności rozbudową przepisów, zwłaszcza kiedy mowa o przepisach, których wprowadzenie uzasadnia się tak wadliwie, jak w omawianym projekcie.
W stosunku do projektowanego wprowadzenia obowiązku posiadania radiotelefonu VHF w żegludze na wodach przybrzeżnych i osłoniętych, RA stwierdza, że w przebieg wypadków m/y „Miss Alicja” (rk 22/13) oraz s/y „Quattro” (rk 13/13) nie ma żadnego związku z posiadaniem lub brakiem posiadania łączności VHF przez te jachty. Opis wezwania pomocy w trzecim wypadku (s/y “Holly II” - rk 15/13) wydaje się być wręcz kontrargumentem dla korzystania z VHF jako podstawowego środka łączności na wodach przybrzeżnych. Rada Armatorska stwierdza przy tym ze zdziwieniem, że raport końcowy PKPWM w tej sprawie nie zawiera żadnych wniosków odnoszących się do bezskuteczności wzywania pomocy za pośrednictwem łączności VHF, jak również nie zawiera żadnych rekomendacji związanych z opóźnioną reakcją służb ratowniczych na wezwanie pomocy na akwenie odległym zaledwie o 3 Mm od stacji ratownictwa SAR w Helu.
W naszej opinii całkowicie bezcelowe jest umieszczanie w akcie prawnym rangi rozporządzenia wykazu czynności, które należą do podstawowej wiedzy każdego żeglarza prowadzącego jacht. Uważamy, że tworzenie kazuistycznych, nadmiernie szczegółowych przepisów w oparciu o słabe, niemerytoryczne argumenty, prowadzi jedynie do deprecjacji, a przez to do lekceważenia stanowionego prawa. Niczego bowiem nie zmieni próba zastępowania wiedzy i świadomej odpowiedzialności rozbudową przepisów, zwłaszcza kiedy mowa o przepisach, których wprowadzenie uzasadnia się tak wadliwie, jak w omawianym projekcie.
.
Jak wskazują przykłady regulacji obowiązujących w innych państwach Europy, jedynym naprawdę skutecznym działaniem w dziedzinie podnoszenia bezpieczeństwa osób korzystających z rekreacji na morzu pozostaje edukacja - a nie szczegółowe regulacja. W edukacji osób żeglujących dla własnej przyjemności szczególną rolę gra upowszechnianie wiedzy o rzeczywistych przyczynach wypadków z udziałem używanych przez takie osoby jednostek. Z przykrością stwierdzamy, że takiej roli nie spełniają niestety przywołane w uzasadnieniu orzeczenia PKBWM - dlatego, że zawarte w nich wnioski i rekomendacje jaskrawo mijają się z ustalonymi faktami dotyczącymi przyczyn i przebiegu konkretnych wypadków!
Wobec znikomej liczby poważnych wypadków morskich z udziałem niewielkich jednostek rekreacyjnych a także wobec braku korelacji pomiędzy przytoczonymi w uzasadnieniu argumentami a przygotowanym projektem – stwierdzamy, że ewentualne dokonanie projektowanych zmian zwiększy jedynie poczucie nieuzasadnionej ingerencji państwa w życie prywatne jego obywateli. W naszej opinii omawiany projekt narusza stawiany przez Konstytucję wymóg stwierdzenia przez rzetelnego prawodawcę rzeczywistej potrzeby dokonywania ingerencji w zakres praw bądź wolności obywateli. Projekt narusza także konstytucyjną zasadę korzystania ze środków najmniej uciążliwych wobec podmiotów, których prawa lub wolności ulegają ograniczeniu. W ocenie Rady Armatorskiej SAJ proponowane w projekcie zamiany wydają się być wyłącznie zabiegiem biurokratyczno-formalnym, wynikającym z nieznajomości specyfiki rekreacyjnego żeglowania wśród osób stanowiących prawo.
Rada Armatorska SAJ wyraża nadzieję, że autorzy omawianego projektu zrezygnują z wprowadzania w prawie takich zmian, które będą przez żeglarzy-armatorów odczytywane jako powrót do uciążliwej nadregulacji - czyli powrót do stanu, którego kilkudziesięcioletnią egzystencję przerwały dopiero zmiany przepisów z lat 2007-2012.
Jak wskazują przykłady regulacji obowiązujących w innych państwach Europy, jedynym naprawdę skutecznym działaniem w dziedzinie podnoszenia bezpieczeństwa osób korzystających z rekreacji na morzu pozostaje edukacja - a nie szczegółowe regulacja. W edukacji osób żeglujących dla własnej przyjemności szczególną rolę gra upowszechnianie wiedzy o rzeczywistych przyczynach wypadków z udziałem używanych przez takie osoby jednostek. Z przykrością stwierdzamy, że takiej roli nie spełniają niestety przywołane w uzasadnieniu orzeczenia PKBWM - dlatego, że zawarte w nich wnioski i rekomendacje jaskrawo mijają się z ustalonymi faktami dotyczącymi przyczyn i przebiegu konkretnych wypadków!
Wobec znikomej liczby poważnych wypadków morskich z udziałem niewielkich jednostek rekreacyjnych a także wobec braku korelacji pomiędzy przytoczonymi w uzasadnieniu argumentami a przygotowanym projektem – stwierdzamy, że ewentualne dokonanie projektowanych zmian zwiększy jedynie poczucie nieuzasadnionej ingerencji państwa w życie prywatne jego obywateli. W naszej opinii omawiany projekt narusza stawiany przez Konstytucję wymóg stwierdzenia przez rzetelnego prawodawcę rzeczywistej potrzeby dokonywania ingerencji w zakres praw bądź wolności obywateli. Projekt narusza także konstytucyjną zasadę korzystania ze środków najmniej uciążliwych wobec podmiotów, których prawa lub wolności ulegają ograniczeniu. W ocenie Rady Armatorskiej SAJ proponowane w projekcie zamiany wydają się być wyłącznie zabiegiem biurokratyczno-formalnym, wynikającym z nieznajomości specyfiki rekreacyjnego żeglowania wśród osób stanowiących prawo.
Rada Armatorska SAJ wyraża nadzieję, że autorzy omawianego projektu zrezygnują z wprowadzania w prawie takich zmian, które będą przez żeglarzy-armatorów odczytywane jako powrót do uciążliwej nadregulacji - czyli powrót do stanu, którego kilkudziesięcioletnią egzystencję przerwały dopiero zmiany przepisów z lat 2007-2012.
.
Na koniec pozwalamy sobie wyrazić nadzieję, że kształt polskich przepisów nie będzie, również w przyszłości, utrudniać polskim żeglarzom-armatorom decyzji o podnoszeniu polskiej bandery na należących do nich jachtach.
Pozostajemy z szacunkiem
( - ) j.kpt.ż.w. Andrzej Remiszewski
Prezes
Stowarzyszanie Armatorów Jachtowych
Na koniec pozwalamy sobie wyrazić nadzieję, że kształt polskich przepisów nie będzie, również w przyszłości, utrudniać polskim żeglarzom-armatorom decyzji o podnoszeniu polskiej bandery na należących do nich jachtach.
Pozostajemy z szacunkiem
( - ) j.kpt.ż.w. Andrzej Remiszewski
Prezes
Stowarzyszanie Armatorów Jachtowych
Drogi Don Jorge,
Szanowne Koleżanki, Szanowni Koledzy, Żeglarze.
Wybaczcie mi ten głos. Nie jestem "zawodowcem". Nie jestem też żadnym autorytetem żeglarskim.
Jestem za to nieco podstarzałym "dzieckiem" ostatnich liberalizacji, której ja i mój skromny jacht, zawdzięczamy możliwość realizacji marzeń.
Jeśli doprowadzimy naszą wymarzoną wyprawę do końca, w co chcę głęboko wierzyć, to będziemy również kolejnymi dowodami na to, że postępująca liberalizacja to jedyna, właściwa droga, którą powinno podążać polskie żeglarstwo.
Żadne, nawet najbardziej drakońskie przepisy nie zastąpią poczucia odpowiedzialności, zdrowego rozsądku i instynktu samozachowaczego.
To z nich rodzi się potrzeba pogłębiania wiedzy i gromadzenia doświadczenia, które pozwolą przewidzieć niebezpieczeństwa podczas planowanej żeglugi.
Dobór właściwego jachtu i niezbędnego wyposażenie, oraz umiejętność posługiwania się nimi, są już tylko ich prostą pochodną.
To popularyzacja, szeroko pojętej, edukacji morskiej, wynikającej z autentycznej potrzeby pogłębiania wiedzy i zdobywania doświadczeń przez adeptów żeglarstwa, poprawią i tak nie najgorszy, moim zdaniem, stan bezpieczeństwa żeglugi jachtów rekreacyjnych.
Żaden przepis nie sprawi w sposób magiczny, że ktoś stanie się nagle odpowiedzialny i przewidujący, jeśli nigdy nie był i nie czuje, że powinien.
Nie pomogą żadne, kolejne, przymusowe kursy, egzaminy, liczenie pływów z dokładnością do centymetra, ani drabinki stopni, jeśli ktoś nie czuje autentycznej potrzeby stałego odświeżania i pogłębiania wiedzy. A tego nie da się w żaden sposób zadekretować.
Nie uchronią jachtu od problemów, wepchnięte na niego, na siłę, kolejne koła ratunkowe, tratwy , pompy, radia czy pirotechnika, jeśli za dowodzenie nim zabrał się ktoś, wprawdzie w pełni utytułowany, ale nie potrafiący ich obsłużyć, bo nie czuł takiej autentycznej potrzeby.
Takie przypadki są, na szczęście, na tyle odosobnione, że nie mieszczą się w marginesie błędu statystycznego, nawet w skali żeglarstwa polskiego, ledwie dającego się zauważyć na tle masowego, liberalnego, żeglarstwa europejskiego.
" Shit happens". Wypadki zdarzały się zawsze i będą się zdarzać, mimo obowiązywania, najbardziej nawet rygorystycznych, przepisów. By ulec wypadkowi, nie trzeba czasem nawet opuszczać własnego mieszkania.
Ludzie uprawiający żeglarstwo są odpowiedzialni. Mają wystarczająco dużo rozsądku, żeby zadbać o wiedzę, doświadczenie i bezpieczeństwo siebie, swoich załóg i swoich własnych jednostek.
Zostawmy to bezpieczeństwo w ich rękach !
Wybaczcie, że zabieram głos, nie mając do tego żadnej legitymacji.
Jeśli to robię to tylko dlatego, że wiem, iż nie wolno przysypiać, gdy koła prawno-biurokratycznej machiny zaczynają się kręcić niebezpiecznie blisko nas.
Siedząc cicho, ani się obejrzymy, gdy zostaniemy przez nie rozjechani.
A wtedy już będzie za późno na krzyki i protesty.
Z żeglarskim pozdrowieniem
Jacek Guzowski, sy "Eternity" (obecnie Wyspy Bahama)
sternik jachtowy (1972), sternik jachtowy PU (1978), plastikowy ("lipcowy") kapitan jachtowy (2008) - mogący robić to co robi, dzięki liberalizacji i, jak to określił mój największy żeglarski autorytet, j.k.ż.w. Krzysztof Baranowski : " za wysługę lat".
Drogi Jerzy,
Wyglazurowanych łazienek statystyki policyjne nie obejmują niestety.
W ostatnich dwu latach studni niestety też nie, ale wcześniej wyglądało to następująco:
2012:
Liczba osób, które utonęły - ze względu na rodzaj zbiornika wodnego:
• morze -12
• rzeka - 128
• jezioro - 110
• zalew - 48
• staw hodowlany - 21
• staw, sadzawka - 55
• glinianka - 21
• basen p. pożarowy - 5
• basen kąpielowy - 5
• kanał - 9
• torfowisko - 0
• studnia - 7
• rów melioracyjny i przydrożny - 10
2011:
Liczba osób, które utonęły - ze względu na rodzaj zbiornika wodnego:
• morze -11
• rzeka - 128
• jezioro - 119
• zalew - 43
• staw hodowlany - 13
• staw, sadzawka - 63
• glinianka - 12
• basen p. pożarowy - 2
• basen kąpielowy - 1
• kanał - 16
• torfowisko - 1
• studnia - 9
• rów melioracyjny i przydrożny - 19
itd.: http://statystyka.policja.pl/st/wybrane-statystyki/utoniecia
Rowy melioracyjne i studnie powinny mieć WWR?
Wojtek
Wojtek Bartoszyński wybiórczo zacytował policyjne statystyki:
Liczba utonięć w morzu:
2014: 22
2013: 43
2012: 12
2011: 11
2010: 16
2009: 9
2008: 15
2007: 13
2006: 32
Źródło to samo:
http://statystyka.policja.pl/st/wybrane-statystyki/utoniecia
Można dopatrzyć się tendencji rosnącej w ciągu ostatnich 6 lat.
Oczywiście, gros tych utonięć nie ma nic wspólnego z jachtami, ale tego ta statystyka już nie pokazuje. Może warto zauważyć ten wzrost, czy
generalnie fluktuacje liczby utonić i wyjaśnić skąd się to bierze, zanim ktoś wykorzysta takie dane do przykręcenia śruby.
Pozdrawiam,
Marcin Palacz
przeczytałem newska o proponowanych zmianach przepisów, jestem pełen podziwu dla Twojej odwagi wyrzucenia całej prawdy o niekompetencji i interesowności urzędników państwowych z grona przydupników najlepszej partii ..... czy nadal uważasz że nie potrzeba ruszyć tego wszystkiego od podstaw ?
Tom
Większość żeglarzy czytających SSI i aktywnie zabierających głos ma za sobą niezły bagaż doświadczeń związanych z różnymi systemami i grupami rządzącymi, podejmującymi za nas i w naszym imieniu decyzje mające nas uszczęśliwić. Szczególnie ostatnie dwadzieścia parę lat obudziło w nas nadzieję, że jesteśmy podmiotem a nie przedmiotem. Postawienie takiej tezy do analizy każdej decyzji władzy jest bardzo niebezpieczne, wręcz uniemożliwia właściwą ocenę sytuacji.
Grupy społeczne (np. żeglarze) są postrzegane przez polityków wyłącznie jako mniej lub bardziej zorganizowany elektorat. Nasza grupa żeglarzy na tle innych jednomyślnych, dobrze zorganizowanych lub połączonych wspólnym interesem wygląda bardzo blado, a niektórzy nwet nie są w stanie jej zauważyć. Spójrzmy prawdzie w oczy. Jesteśmy, jak powiedział mój przyjaciel po wieloletnim rejsie wokół globu – krajem przenno-buraczanym i zaklinanie rzeczywistości niczego tu nie zmieni.
Ten dłuższy wywód ma uzasadnić moją prośbę do kolegów aby nie ekscytowali się zmianami politycznymi i nie łudzili się, że kolejna partia obejmując władzę zajmie się swobodami obywatelski a w szczególności swobodą żeglowania. (może nawet zajmie się swobodami obywatelskimi, ale bez lojalki ani rusz).
Armia urzędników średniego szczebla jest obsadzona przez wielopokoleniowe klany ponad partyjnymi podziałami. Liczą się kontakty, a nie logo partii.
Najgorsze z tego wszystkiego jest to, że decyzje w większości podejmowane są według zawiłych procedór czyniąc je w większości anonimowymi. Instytucja , przepraszam, dupochronu ma się dobrze, a nawet coraz lepiej, jest inteligentna, innowacyjna i SMART.
Wobec powyższego zostaje nam rola kropli wody co………..
Eugeniusz Ziółkowski
z poważaniem
Nie milczmy!
Miło jest widzieć, że jest ktoś zgadzający się ze stanowiskiem Stowarzyszenia Armatorow Jachtowych.
Żeglarzy w Polsce są setki tysięcy, armatorów małych jachtów setki albo tysiące, a zostało mi kilka palców u pierwszej ręki, by policzyć przypadki publicznego zabrania głosu - skierowanego do decydentów!
Wyrazów poparcia na forach i portalach jest więcej choć nie też za wiele, każdy głos jest cenny ale trzeba uświadamiać też i owych decydentów, że tak robić nie wolno!
Andrzej Colonel w kamizelce Remiszewski
Jestem oburzony na zakusy różnej maści urzędasów na normalizację przepisów dotyczącą żeglarstwa morskiego w Polsce.
Całkowicie popieram działania SAJ i stanowisko prezentowane przez Prezesa Andrzeja Remiszewskiego.
Dlatego tez postanowiłem w najbliższym czasie złożyć deklaracje na członka tego Stowarzyszenia.
Za kilka tygodni mam zamiar przyprowadzić z Szwecji jachcik tam zakupiony.
Mam nadzieje że dane mi będzie powiesić na nim naszą "biało czerwoną".
Kalisz
PS. Przepraszam za tak suchy i oficjalny komentarz ale to co ciśnie mi się na klawiaturę ze względu na przyzwoitość nie zostało by zamieszczone...
Witaj Don Jerzy!
Myślałem, ze już temat się znudził a jednak dodam swój komentarz do niusa o rozporządzeniu: safety first! A jest to słuszne bardzo, bo dzięki wzmocnieniu bezpieczeństwa, oczywiście niejako pobocznie, ale uda się zapewnić przychody kolegom od przeglądów technicznych i kolegom od szkoleń VHF. Takie radio obowiązkowe i przegląd to czysta wartość dodana: poza koniecznością wydania pieniędzy na sprzęty potrzeba dodatkowo:
1/ postępowania administracyjnego o wydanie zgody na zainstalowanie stacji radiowej na statku,
2/ zdanie egzaminu (oczywiście po kursachJ) celem uzyskania licencji radiowej,
3/ zawsze brak choćby jednego elementu pozwoli wykazać „poleganie na prawdzie” utrzymania etatów np. w jednostkach morskich SG lub innych urzędach kontrolnych (ostatnio wycofali rybaka z łowiska, bo nie miał koca gaśniczego),
4/ zawsze jak jest przepis to petent się garbi/ pochyla i wie, że taka postawa jest właściwa;)
Czysty absurd jeśli chodzi o tłumaczenie. Jeśli chodzi o wypadek Edka to nawet gdyby przeszedł wszystkie powyżej wypisane czynności to i tak nie pomogłoby mu to wezwać pomocy. Przeczytałem również całą prozę na temat Miss Alicja i to jest dopiero umiejętność wyciągania wniosków przez komisję w oparciu o logiczną analizę skutkowo-przyczynową. Generalnie tak: w związku z tym, że pękł (być może!) wąż paliwowy na małej motorówce należy wszystkie jachty zobowiązać do obowiązkowych przeglądów, odpowiedniego wyposażenia itd.
Na szczęście są Stowarzyszenia, które punktują takie głupoty i mam nadzieję, że skutecznie. SAJ stanęło w obronie szacunku dla ludzkiego rozumu ale również Gdańska Federacja Żeglarska. I liczę na to, że np. kolega Andrzej nie omieszka wykorzystać sytuacji jaka się nadarza w dniu rozpoczęcia sezonu w Marinie Gdańsk a mianowicie Prezydent MG p. Adamowicz będzie wręczał dla GFŻ wyróżnienie. Chyba będzie to dobra okazja aby przekazał swoim licznym kolegom posłom i członkom PO, że takie przepisy nie są najodpowiedniejsze. Myślę, że również jego kolega Prezydent Karnowski, który jest żeglarzem objaśni mu, że o bezpieczeństwo każdy normalny człowiek umie zadbać samodzielnie, bez rozporządzenia. I jeszcze dodam, ze najbardziej irytuje nie konieczność wydania środków finansowych ale właśnie pkt 3 i 4 powyżej.
pozdrawiam
Krzysztof Klocek
Gdańska Federacja Żeglarska Gdańsk, 11 maja 2015
Ministerstwo
Infrastruktury i Rozwoju
dotyczy: pismo znak DTM.I.0210.2.2015.SKS.10 NK: 114618/15 z dn.28.04.2015
Zarząd Gdańskiej Federacji Żeglarskiej działając w imieniu reprezentowanego środowiska żeglarskiego stwierdza, że przedstawiony do konsultacji projekt zmiany rozporządzenia w sprawie bezpiecznego uprawiania żeglugi przez jachty morskie nie jest w stanie poprawić bezpieczeństwa żeglugi jachtów rekreacyjnych, albowiem przesłanki mające argumentować zmianę przedmiotowego rozporządzenia pozostają bez związku z przyczynami wymienionymi w uzasadnieniu projektu. Z tego też powodu stwierdzamy, że dokonywanie jakichkolwiek zmian przedmiotowego rozporządzenia jest nieuzasadnione i wnioskujemy o zaniechanie kontynuowania dalszych prac nad przedmiotowym projektem. Należy ponadto wskazać, że argumentacja użyta w trakcie konsultacji projektów aktów prawnych dotyczących bezpieczeństwa żeglugi jachtów rekreacyjnych w ich obecnie obowiązującym kształcie, a prowadzonych w latach 2009/2011 nie została podważona w drodze przywołania poważnych wypadków morskich będących przedmiotem postępowań prowadzonych przez Państwową Komisję Badania Wypadków Morskich (PKPWM), a wymienionych w uzasadnieniu do obecnie konsultowanego projektu.
UZASADNIENIE
Jedynymi udokumentowanymi argumentami na rzecz wprowadzenia projektowanych zmian są raporty końcowe (PKPWM) dotyczące trzech bardzo poważnych wypadków morskich dotyczących jachtów:
1. s/y Holly II - rk 15/13
2. s/y Quatro - rk 13/13
3. m/y Miss Alicja - rk 22/13
Po dokładnej analizie raportów końcowych i powiązanych uchwał (PKPWM) dotyczących przywołanych wypadków należy stwierdzić, że udokumentowane przyczyny wypadków nie stanowią wystarczającej podstawy do wprowadzenia rozszerzenia obowiązku wprowadzenia na wyposażenie jachtów rekreacyjnych tratw ratunkowych oraz radiotelefonów VHF w zakresie projektowanym. We wszystkich wymienionych wypadkach fakt posiadania (lub nie) na pokładzie jachtu tratwy ratunkowej pozostawałby bez wpływu na śmiertelny skutek wypadku, albowiem jachty nie zatonęły, zatem tratwy nie mogły zostać uruchomione automatycznie, a pozostający członkowie załóg nie mieli wystarczającej wiedzy lub, jak w przypadku m/y Miss Alicja możliwości jej uruchomienia. W odniesieniu zaś do projektowanego wprowadzenia obowiązku posiadania radiotelefonu VHF w żegludze na wodach przybrzeżnych i osłoniętych, opis przebiegu prowadzonej przez załogę akcji wzywania pomocy za pośrednictwem tego urządzenia jest wręcz kontrargumentem dla korzystania z niego. Zadziwiający w tymże przypadku jest brak w raporcie końcowym (PKPWM) jakiejkolwiek wzmianki o ewentualnych wnioskach płynących z bezskuteczności wzywania pomocy za pośrednictwem łączności VHF i w związku z tym bardzo opóźnioną reakcją służb ratowniczych prowadzonych na akwenie odległym zaledwie o 3 Mm od stacji ratownictwa SAR w Helu.
W oparciu o powyższe należy stwierdzić, że zamierzenie wprowadzenia obowiązkowego posiadania przez jachty rekreacyjne w żegludze przybrzeżnej tratwy ratunkowej w dodatku w oparciu o wypadki mające miejsce na wodach osłoniętych lub wręcz portowych jest projektem niemogącym odnieść zakładanego skutku w postaci wzrostu bezpieczeństwa żeglugi.
Wg naszej opinii nieuzasadnionym jest zamysł zamieszczenia w akcie prawnym rangi rozporządzenia wykazu czynności, które winny stanowić podstawową wiedzę każdego żeglarza prowadzącego jacht. Tego rodzaju wiedza winna być przedmiotem szkolenia o szczególnym priorytecie oraz bezwzględnie egzekwowana na pokładach jachtów. Z ubolewaniem stwierdzamy, że wszystkie trzy wskazane wypadki zaistniały wskutek lekceważenia zasad dobrej praktyki żeglarskiej, co dotyczy również osób o tak dużym doświadczeniu, jak sternik s/y Holly II. Niczego w tym względzie niestety nie zmieni próba zastępowania osobistej odpowiedzialności, kolejnym choćby najbardziej uzasadnionym przepisem. Wprowadzanie tego rodzaju przepisów, czego dowodzi praktyka, jest wyłącznie zabiegiem kosmetycznym mającym łagodzić poczucie odpowiedzialności stanowiących prawo. Wyobraźnię, której zabrakło w każdym z trzech przywołanych przypadków może pobudzać jedynie świadomość ponoszonej odpowiedzialności za popełnione zaniechania i powiązane skutki karne oraz finansowe. Jedynym skutecznym działaniem pozostaje permanentna edukacja, w tym także w drodze rozpowszechniania wiedzy o rzeczywistych przyczynach wypadku, która wg naszej opinii przyczynia się skutecznie do aktywowania pozytywnej presji środowiska.
Natomiast oddziaływanie formalne w postaci zaostrzania przepisów w oparciu o niepowiązane argumenty prowadzi do deprecjacji, a przez to lekceważenie prawa stanowionego. Za równie chybioną należy również uznać chęć normowania nieobowiązkowego wyposażenia jachtów rekreacyjnych, argumentując to obserwowanym zjawiskiem samodzielnego ze strony załóg jachtów stosowania indywidualnych środków ratunkowych. Próby moderowania owego ze wszech miar pozytywnego zjawiska za pośrednictwem kolejnych przepisów mogą wyłącznie zakłócić naturalny proces tworzenia osobistej odpowiedzialności będący skutkiem wcześniej dokonanej liberalizacji przepisów dotyczących uprawiania żeglarstwa rekreacyjnego. M.in. z zamiarem wywołania właśnie takowego skutku świadoma część środowiska żeglarskiego zabiegała przez długie lata o wprowadzone zmiany. Nie dostrzegamy żadnego uzasadnienia dla zakłócania owego niezwykle pozytywnego procesu.
Wobec zaprezentowanego braku korelacji pomiędzy przytoczonymi przez projektodawcę argumentami, a przygotowanym projektem zmiany rozporządzenia stwierdzamy, że ewentualne dokonanie projektowanych zmian, nie tylko nie przyniesie oczekiwanych skutków, a wręcz przeciwnie wpłynie destrukcyjnie na poczucie osobistej odpowiedzialności osób uprawiających żeglarstwo oraz zwiększy poczucie nieuzasadnionej ingerencji państwa w życie prywatne jego obywateli.
PREZES
Jak długo my nie stworzyły grupy lobbującej w urzędach - możemy sobie protestował.
Pozdrawiam serdecznie
Cynik
Zbigniew Klimczak