Czytelników SSI news Wacława Sałabana pewnie zdziwi. Subiektywny Serwis Internetowy to nie jakiś tam tabloid, grupina czy formina i dlatego zazwyczaj trzyma dystans od żeglarskich nieszczęść. Nie mój jacht, nie mój interes, a do tego to rejs przesiadkowy. Nie czuję się być sztywnym ortodoksą, a więc czasami od uświęconych tradycją i upływem czasu odstępuję.
A tym razem odstąpiłem bo przygody jachtu "POLONUS" wydały mi się pouczającym materiałem dydaktycznym, że do analizy wypadku zabrał się prawdziwy fachowiec, doświadczony kapitan i wreszcie, że skipper "POLONUSA" dołożył wszelkich możliwych starań aby zdryfowanie prowadzonego przez siebie jachtu zrelacjonowały chyba wszystkie telewizje, rozgłośnie radiowe, dzienniki i portale internetowe. Ja o przebiegu wydarzeń mam swoje zdanie, ale zatrzymam je dla siebie.
Czy SSI mógł się oprzeć (wyjątkowo) nawale pytań mailowych otrzymywanych od swych Czytelników ?
Nie mógł !
Kto jest wolny od słabostek ?
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
---------------------------------------------------------------
– Na morzu wszystko jest poukładane, każdy wie co ma robić, a niespodzianki zdarzają się tylko idiotom nie mającym pojęcia o żegludze – [źródło: www2.rp.pl/artykul/665662.html ]
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Antarktyda - Szetlandy Południowe
Wyspa Króla Jerzego - Polska Stacja Antarktyczna im. Henryka Arctowskiego
Lions Rump - Refugium „Taturowa Chata” [~15Mm od bazy]
23.12.2014r. jacht "Polonus" nie wysztrandował*) tylko zdryfował na kamienisty brzeg w okresie kulminacji pływu syzygijnego. No chyba, że ten manewr był w zamyśle formą desantu po naukowców Polskiej Stacji Antarktycznej im. Henryka Arctowskiego (tak brzmi prawidłowa nazwa tej Stacji) przebywających w okolicach Lions Rump, w Refugium „Taturowa Chata” [~15Mm od bazy].
Planowe osadzenie jednostki na brzegu, sztrandowanie nawet na kamieniach, potrafię sobie wyobrazić (nawet w Antarktydzie) ale wyłącznie w sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia załogi! Przyznaję, że zdryfowanie jachtu na przybrzeżną rafę gorzej brzmi w mediach od fachowego „wysztrandował”.
Już wiadomo jakie były przyczyny zdryfowania jachtu na brzeg. Poniżej kompletna lista do przedstawienia Ubezpieczycielowi**) jachtu i załogi (w celu likwidacji szkody), Sponsorom (zagrożenie celów wyprawowych) oraz kibicom wyprawy (rozczarowanie). Nie dla Państwowej Komisji Badania Wypadków Morskich***).
Bardzo silny szkwał.
Nagły, nie spodziewany silny wiatr.
Strome dno.
Niewłaściwy pływ.
Niespodziewana awaria silnika – nie odpalił.
Bieda i brak stosownego sprzętu, na niedofinansowanej PSA im. H. Arctowskiego.
Skomplikowane procedury w marynarce argentyńskiej.
Świąteczny czas.
To KOMPLET przyczyn osadzenia jachtu na rafie brzegowej podczas szumnej w mediach wyprawy. Wszystkie te powody zostały publicznie, wielokrotnie wymienione w tv, w radio, w różnych portalach ogólnoinformacyjnych i żeglarskich. Wymieniane były przez Kapitana, Załogę, ich reprezentantów oficjalnych i plenipotenta powypadkowego.
O Właścicielu, Kapitanie i Załodze Jachtu napiszę krótko. Oni najwięcej stracili/utracili. Nic nie zyskali. To jest jacht prywatny, czyli mogli z nim robić co chcieli. Sam plan i realizacja manewru desantu na brzeg jest wyłączną sprawą Kapitana i Właściciela Jachtu. Pewnie czują się usprawiedliwieni, gdyż „MIELI PECHA” > Lokalna, mała zatoka niżowa nad wschodnim skrajem Szetlandów Południowych zamiotła silnym, krótkotrwałym wiatrem wschodnim. Był też wtedy okres kulminacji syzygii.
Mamy kolejnego kpt, który „o mało co” utracił jacht niechcący. Nie będzie oceny tego manewru desantu wraz z kotwiczeniem, lub przedstawienia możliwości zastosowania innej jego formy (bez kotwiczenia) oraz jego planu B. Stosowniej: dodatkowo zaplanowanego manewru awaryjnego zejścia z kotwicy.
„Otago, Otago na zdrowie!” to nie jest TYLKO tytuł książki****). TO JEST zawołanie, jak NIE kotwiczyć! Kazus kotwiczenia s/y "Otago" przy Wyspie Niedźwiedziej teraz został powielony przez załogę jachtu "Polonus".
Ale s/y Otago został utracony bez przyczyn typu; bieda na Stacji Antarktycznej, skomplikowane procedury i nie z powodu świątecznego czasu. Mieli też mniejsze, ograniczone możliwości – trwałą awarię silnika jeszcze przed zakotwiczeniem.
W historii wypadków morskich polskich jachtów pamiętam jeden przypadek, gdy Kapitan po swoim błędzie jednoznacznie stwierdził, że główną przyczyną zderzenia było jego błędne zinterpretowanie widocznego na radarze echa statku jako echa pławy torowej. Określenie funkcji i stopnia przez duże „K” nie jest tu przypadkowe. Ten wypadek (zderzenie) i omawiany teraz wypadek (osadzenie na rafie brzegowej) różnią wartości strat materialnych, ale łączy je to, że w obu nie wystąpiły tragedie ludzkie. Czy Kapitan i Właściciel (który bezpośrednio uczestniczył w wypadku) jachtu "Polonus" upublicznią wyważoną analizę przyczyn powstania tego wypadku morskiego? Czy zwiększą wiedzę innym, a historia pobytu "Polonusa" na Szetlandach Południowych w 2014/15 stanowić będzie szkoleniową przestrogę dla innych? Czy zamiotą pod dywan, jak jest to tradycją XXI wieku? Tu wybiórczo przypomnę WIELKIE ZAMIATANIA: MF "Jan Heweliusz" (pod koniec XX w.), s/y "Bieszczady", STS "Concordia", MS "Costa Concordia". Można by wymieniać dalej … . Poza zatonięciem STS "Concordia" w pozostałych wypadkach było wiele ofiar.
Beneficjentami tej nieoczekiwanej sytuacji (wypadku morskiego) są:
- naukowcy Stacji Antarktycznej, nie dość, że spędzili Święta w kompletnym gronie (nie w rozbiciu), to ugościli, aż osiem (!) niespodziewanych osób na Wigilii i przez Święta. Pewnie, nie było nudno.
- bywalcy pewnego forum - mieli nad kim się pastwić w „nudnym” świątecznym czasie. Oczywiście, celem tych ataków forumowych bywalców byli autorzy wpisów z pytaniami: dlaczego? i jak?
- dzielny moderator owej forumowej strony, który czynnie i skutecznie ingerował w dysputach, ograniczając dostęp do portalu w newralgicznych momentach dyskusji , usuwając komentarze i żonglując lokalizacjami komentarzy (ale miał ku temu prawo).
- plenipotent powypadkowy, który mógł porankiem, w poświąteczną niedzielę, skwapliwie wylansować się w tv. Dzień wcześniej tą stację tv pogardliwie postponując na forum. Jeśli bezpośrednio po zakotwiczeniu jachtu i sprawdzeniu czy kotwica trzyma, odstawiono silnik, rozpoczęto wodowanie pontonu i w tym czasie nastąpiło wleczenie kotwicy, to nie znaczy, że „było OK” z trzymaniem kotwicy. No chyba, że to stwierdzenie „OK” wygłoszone na wizji i w komentarzach, było żartem identycznym jak: „ …walenie młotkiem [po silniku], podlizywanie się (kochany silniczku…)”.
Wacek Sałaban
[02.01.2015r. h1300 CET, trwa 10 doba od wypadku morskiego s/y "Polonus"]
-----------------------------------------------------------------------------
PS. Pisząc to powyżej, nie mam obaw przed „wieloletnim więzieniem, zamknięciem w psychuszce, wizytą dziarskich panów nad ranem? Zakazem wstępu na Antarktydę? Obarczeniem kosztami akcji ratowniczej? Dożywotnim zakazem jedzenia lodów? Wpie...olem. I w RYA! Cytaty z owego forum.
Inny cytat z forum: „W każdym sądzie (nieprawda! W większości sądów… – dopisek ws) na świecie oskarżony ma prawo przedstawić swoją wersję. Dajcie szansę...” . No to dajemy szansę i czekamy!
Sama Załoga też podobno czeka, po ściągnięciu ze skał, przeholowaniu i wciągnięciu jachtu na brzeg w okolicy PSA, w celu dokonania napraw uszczelniających kadłub.
*) chyba, że mamy nowe określenie: „wysztrandowanie” t.zn. niechcąco sztrandowanie.
**) problem utraty ważności Karty Bezpieczeństwa (fakt, że ważna KB nie poprawia pływalności jednostki i nie da się na niej pływać) i tym samym utraty ubezpieczenia jachtu, może da się zażegnać w porozumieniu z Ubezpieczycielem (po uzasadnieniu), na zasadzie kontynuacji ubezpieczenia w zakresie OC (np. warunkowe przedłużenie z wykluczeniem szkód środowiskowych), do czasu dopłynięcia do pierwszego cywilizowanego portu schronienia [czyli np. do RPA (?), a tam prawdopodobnie (?) nastąpi sprzedaż jednostki – źródło: ogłoszenia w Magazynie „Wiatr”]. Można też, bez stosownych „papierów” popłynąć do pierwszego ucywilizowanego portu i … „aresztowania” (zatrzymania) jachtu przez lokalne władze. To jest jacht prywatny (nie klubowy, nie związkowy, nie sponsorski).
***) PKBWM bada wypadki morskie jachtów rekreacyjnych wyłącznie w przypadku bardzo poważnych wypadków (to jest definicja!), a omawiany wypadek, z uwagi na szczęśliwe zakończenie, mógłby zostać zakwalifikowany jako incydent morski […zdarzenie… związane bezpośrednio z eksploatacją statku, które miało lub mogło mieć niekorzystny wpływ na bezpieczeństwo statku, osób na nim przebywających lub środowisko, …]. I tu szczęście zasadniczo dotyczy całego środowiska żeglarzy morskich, gdyż w innym przypadku PKBWM dokonałaby analizy przyczyn tego wypadku morskiego i wydałaby stosowne zalecenia dla tworzących prawo. Na pewno zalecenia restrykcyjne i niekorzystne dla żeglujących.
****) „OTAGO, OTAGO na zdrowie” [Wydawnictwo Morskie 1975], autorka Iwona Maria Pieńkawa „Latająca Ryba”, żeglarka, pierwsza Polka, która opłynęła Horn w załodze s/y Otago, podczas regat Whitbread Round The World Race 1973-1974. Zginęła w wypadku samochodowym w 1975r.
Pierwszą Polką która opłynęła Horn jako prowadząca jacht jest kpt. Agnieszka Papierniok. Opłynięcie odbyło się 20 grudnia 2014 na s/y "Isfuglen" (duń. Zimorodek).
Jurku,
Nie chcę pisać komentarza, bo nie mam argumentow na żadna strone. Nie bylo mnie tam, nie znam zadnej relacji z pierwszej reki. Nikt nie zna. Za dlugo kapitaniłem zeby nie wiedziec jak łatwo o błąd. Dlatego uważam dywagacje p.Sałabana pisane na podstawie enuncjacji medialnych pismakow za żałosne. Pisanie o Zbieraju, że szuka poklasku w mediach jest obrzydliwe. Wydawało mi się, że znasz Zbieraja i wiesz, że jemu poklask telewizyjny potrzebny nie jest. Jest on wystarczająco medialna osobą, żeby musieć "skwapliwie wylansować się w TV". To raczej p.Sałaban probuje sie wylansować na cudzej krzywdzie pisząc dużo o rzeczach o których mało wie.
Wciąganie w pokrętną argumentacje forum internetowego jest idiotyczne. Szczególnie wciaganie tak wybiórcze. Jakoś wypisywane brednie, inwektywy i pomówienia względem Marka Grzywy na innych forach p.Sałabana nie zniesamaczaly. I to inwektywy opisujace Marka z imienia i nazwiska. Ciekawe to zjawisko karzące zastanowić się nad intencjami autora tego paszkwila, bo inaczej tego nazwać nie umiem.
Sugerowanie zamiatania czegokolwiek pod dywan jest już zwykłym świństwem. Bezpodstawnym świństwem. A dodatkowym świństwem jest robienie tego w sytuacji, w której tak obrzydliwie opisywane osoby nie mogą się bronić. Jest to działanie na zasadzie "oplujmy kogoś, a nawet jak sprostują, to co się przykleiło to sie przykleiło". Gdybym chcial stosować retorykę p.Sałabana to powinienem napisać, że kieruje nim zazdrość o to, źe chlopaki pływają w ciekawe miejsca i że ludzie garną się tlumami, żeby z nimi pływać.
Mieszanie do tematu "Otago" z innej epoki komunikacyjnej, cywilizacyjnej, politycznej jest w ogóle śmieszne.
Jeśli uważasz, źe warto to możesz powiesić ten list jako komentarz lub polemike z Panem Sałabanem.
ŻYJ WIECZNIE
Maciek
pisze z Szajsunga
Robert Karney
Drogi Jerzy,
Śpieszę donieść, że po raz pierwszy lektura tekstu umieszczonego w Twoim okienku sprawiła, że mam ochotę się porzygać - i to mimo solidnie sprawdzonej odporności na chorobę morską.
Tyle o tekście Sałabana.
Teraz o Twoim "wstępniaku" do tego sałabaństwa.
Ponieważ ciut orientuję się w tym jak, kiedy i do czego skipper "Polonusa" przykładał wszelkich możliwych starań - muszę stwierdzić, że napisałeś o skipperze "Polonusa" obrzydliwe kłamstwo.
Cóż, widać niektóre Twoje słabostki stają się z wiekiem silniejsze od Twego rozumu.
I to jest wszystko co mam Tobie, Drogi Jerzy, do powiedzenia...
Świństwa jakie uczyniliśmy też będą
żyć wiecznie - przy naszym imieniu.
--
Jaromir Rowiński
Muszę przyznać, że jestem bardzo zdumiona i rozczarowana, że zamieściłeś ten "artykuł" na SSI.
Artykuł świadomie w cudzysłowie - bo opiera on się praktycznie wyłącznie na spekulacjach i domysłach. A wywlekanie takowych z dyskusji internetowych - oczywiście, że w takiej sytuacji istniejących, zwłaszcza, że niemal wszyscy na pokładzie Polonusa są aktywnymi uczestnikami żeglarskiego forum dyskusyjnego - co autor z lubością, aczkolwiek bardzo selektywnie (dobierając tylko to, co stawia załogę w złym świetle) i kłamliwie (twierdzenie, że skipper Polonusa stara się rozpropagować to, co się stało - można tylko określić jako kłamstwo).
Wierzę, że rozsądek przeważy i usuniesz ten "artykuł" z SSI. Bo nie wnosi on nic. Na analizowanie wypadku będzie jeszcze czas. Jak wszyscy wrócą i będą mogli zabrać głos we własnej sprawie.
--
Kind regards, Monika Matis,
www.seawitch-sailing.co.uk
rozumiem, że każdy ma prawo do wypowiedzi, ale po przeczytaniu owej "analizy" ciśnie mi się na usta tylko jedno - "Znaczy, nie wiedział, ale powiedział.."
Osobiście uważam, że czas na prawdziwą i rzeczową analizę będzie dopiero wtedy, gdy będziemy znali fakty, a nie tylko domysły, a na to niestety
trzeba poczekać aż będą mogli wypowiedzieć się najbardziej zainteresowani - czyli właściciel jachtu i kapitan. Na razie bowiem mają
dużo ważniejsze sprawy na głowie niż uchylanie się przed rzucanymi w ich stronę pomyjami.
I prawdę mówiąc bardzo dziwię się Tobie, że znając Twoją dbałość o trzymanie poziomu SSI opublikowałeś ten artykuł, w którym jad pryska
nawet na Janusza Zbierajewskiego.
Pozdrawiam i życzę Wszystkiego Najlepszego w Nowym Roku
Michał Baszyński
Kraków
Krzysztof Kusiel-Moroz
Niestety, na komputerze z którego piszę nie widzę guzika umożliwiającego
mi napisanie mi komentarza pod artykułem, a artykuł jest taki że mi się
scyzoryk w kieszeni otwiera, co poza wyrazem potocznym niesie dla mnie
niestety pewne realne niebezpieczeństwo (bo scyzoryki noszę raczej
ostre). Mowa oczywiście o
http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=2651&page=0 .
Niepierwszy już raz, a nawet nie stutysięczny pierwszy, osoby najmniej
znające realia sytuacji czują się specjalnie predysponowane do ich
komentowania. Jestem pełny niesmaku i niezrozumienia dla wypowiedzi p.
Wacława Sałabana. Zastanawia mnie ile miesięcy rejsów w warunkach
arktyczno - antarktycznych ma za sobą p. Sałaban. Ile dziesiątek razów
kotwiczył w tamtych rejonach, ile razy z tego kotwiczył w okolicach
Wyspy Króla Jerzego??? Ile razy pływał z którymkolwiek z uczestników
tego rejsu? Ile razy rozmawiał ze Zbierajem, pomówionym o zabieganiem o
poklask medialny (to będzie chyba kandydat do bzdury'2015)??? I czy w
ogóle ma pojęcie na tematy żeglowania w tamtych rejonach???
Oddzielna kwestia to pytanie, jakim cudem Ty, tak zaangażowany w sprawy
liberalizacji żeglarstwa mogłeś zamieścić tak głośne wołania o
"przykręcenie śruby" żeglarzom???? No bo jak inaczej można
zinterpretować sugestie dotyczące PKBWM. Jeżeli każdym zdarzeniem
będziemy interesować Komisję, domagając się "wyciągnięcia wniosków" to
niebawem będziemy mieli powrót 'regulaminu służby" i list jedynie
słusznych kapitanów. Czyli moim zdaniem kolejny kandydat do bzdury'2015. :-(
Podsumować to można tylko zdaniem, które nawet w tym temacie padło już
kilkukrotnie:
Najlepszych kapitanów spotyka się zawsze za klawiaturą. :-(
Pozdrawiam Cię serdecznie i mam nadzieję że w następnym porcie do
którego mnie zimowe wiatry wwieją przeczytam coś normalniejszego.
Piotr 'Zwierzak' Wiśniewski.
od dawna i namiętnie czytuję SSI, bardzo rzadko zabieram w nim głos, bo gdzie mnie tam porównywać się do tak doświadczonych kolegów-żeglarzy, fachowców w nawigacji, szkutnictwie, mechanice silnikowej, którzy u Ciebie pisują.
Jednak tekst, a dokładniej paszkwil pana Sałabana, nie mogę pozostawić bez komentarza.
Autor dokonuje w nim samosądu, wręcz publicznego lynchu na załodze s/y "Polonus". Samosądu zaocznego, bo zainteresowani przebywają po drugiej stronie globusa i zajęci są próbą naprawy jachtu. Naprawy, której powodzenie lub niepowodzenie to w tej chwili nie tyle nawet sprawy finansowe, co problem powrotu do domów z takiego miejsca, gdzie statek z zaopatrzeniem zawija dwa razy do roku. To właśnie takie wypowiedzi, jaką publicznie zechciał zaprezentować p. Sałaban stały się powodem reakcji moderatorów i awantury na opisanym przez niego forum internetowym.
Kapitana, który u wejścia do Kanału Kilońskiego (o ironio – wracając z rejsu do Stacji Polarnej im. H. Arctowskiego) nadział na bukszpryt polski statek handlowy nie znam osobiście, więc o nim nie napiszę. Znam natomiast kapitana Janusza „Zbieraja” Zbierajewskiego, nazwanego przez p.Sałabana pogardliwie „plenipotentem powypadkowym”, który wielokrotnie pomagał innym w awaryjnych sytuacjach na morzu. W tym również mnie, a dwudniowe holowanie przez niego naszego jachtu po rozbujanym sztormem Morzu Północnym, mimo 4-krotnego przerywania się liny holowniczej, było profesjonalnie wykonaną akcją ratowniczą. I nie było po niej żadnego „zamiatania pod dywan”, i głaskania po główce, tylko (po powrocie do kraju) publiczne omówienie przebiegu wydarzenia z wytknięciem popełnionych błędów, ku przestrodze innych. A tak się złożyło, że kapitan "Polonusa" jest żeglarskim wychowankiem kpt. Zbierajewskiego, więc nie tylko zamiatania pod dywan, ale i taryfy ulgowej tym bardziej w tym przypadku nie będzie.
W sytuacji, gdy kpt. Zbierajewski od chwili otrzymania wiadomości o wypadku "Polonusa" poprzez swoją wiedzę, doświadczenie i kontakty służy jego załodze wszelką pomocą, jaką może udzielić przez telefon oraz internet to, co napisał o nim p. Sałabana jest po prostu, wyrażając ocenę w męskich marynarskich słowach, chamstwem i kurestwem do n-tej potęgi.
Zdarzyło się kiedyś, że na jakiejś związkowej imprezie do kpt. Zbierajewskiego podszedł inny kapitan jachtowy, „zasłużony szkoleniowiec”, „wychowawca młodzieży”, „wieloletni kapitan żaglowca” i w przypływie szczerości spowodowanem przypływem trunków powiedział:
- Janusz, jak ja ciebie nienawidzę!
- ??? Nie każdy musi mnie kochać, ale powiedz dlaczego tak mnie nienawidzisz?
- Bo ja nigdy nie będę takim dobrym kapitanem jak ty.
Najwyraźniej p.Sałaban również zdradza objawy „kompleksu Zbieraja”.
Żyj wiecznie Jurku (i publikuj bardziej przemyślane teksty),
Jacek Pytkowski
Jerzy,
będą ode mnie dwa komentarze – odpowiedzi;
- jeden pod mój tekst, jako odpowiedz na zaczepki - bez merytoryki,
- jeden pod postem Colonela > WOJNA! Pisałem wcześniej: Twoja szybka odp. TAK, byłaby dla AR korzystniejsza od tego co znalazłem w sieci. No cóż.
I mam ciąg dalszy p.t.. „CZARNE SKRZYNKI + początkowy BŁĄD”
Istotne jest to, że wszystkie 3 twory są ze sobą powiązane, odnoszą się wzajemnie do siebie i nawiązują w treści.
Tradycyjnie, widzę Twoje instrumentalne traktowanie autorów i komentujących. :-)
Nie, nie, nie oczekuję wsparcia, ale Twoja żonglerka momentami zamieszczania komentarzy jest dostrzegalna.
Ty instrumentalnie, to ja żądająco!
- oba komentarze będę prosił o równoczesne zamieszczenie (+/- 10 min),
- niestety tekst „CZARNE SKRZYNKI + początkowy BŁĄD” będzie zawierał 14-16 DŁUGICH linków, długich, bo są to precyzyjnie kierujące linki do źródeł informacji.
Wiem, że Twój program tego nie trawi, to proszę te linki zapisać w zwykłym tekstem z podkreśleniem
Brak możliwości udostępnienia źródłowych linków moim interlokutorom, stawia mają dalszą pracę pod ?
Nie będę się bawił w „słowo przeciw słowu”, mogę „tekst przeciw tekstowi’.
Przepraszam, ale tylko ciąg kolejnych pozytywnych odniesień z Twojej strony na powyższe, umożliwi dalszą kontynuację z mojej strony.
Identycznie jak początkowy błąd i jego kolejni następcy tworzą wypadek.
ws
fri.info.pl
frychop.blox.pl
===========================================
Komentarz do komentarza: "KAŻDY DOBRY UCZYNEK ZASŁUGUJE NA SUROWĄ KARĘ"
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
wybacz im tą "pomroczność jasną". Głęboki niż, kac posylwestrowy, a może chwilowa utrata zdolności czytania ze zrozumieniem spowodowały tak histeryczny atak. Atak na to, o co większość z nas walczyła " swobodę wypowiedzi ".
Zamiast polemizować z autorem wiadomości, zaatakowali moderatora za to, że nie zastosował cenzury.
Panowie myślę, że powinniście przeprosić Jurka za chwilę zamroczenia.
Sałaban przedstawił swoją nie potwierdzoną wrsję wydarzeń. Zamiast obalić miałkie tezy autora dajecie próbkę "polskiego piekiełka". Sałaban Waszym zdaniem targnął się na świętość i zamiast uwielbiać kolegów żeglarzy za spełnianie własnych marzeń, poddał pod wątpliwość ich umiejętności.
Nie rozumiem Waszej histerii, szczególnie Jaromira, którego bardzo szanuję za prawdomówność, dociekliwość i profesionalizm. Gdyby użył choć części z w/w zalet zmiótłby z powierzchni internetu Sałabana.
Panowie najgorsze jest zacietrzewienie, które zwykle nie ma nic wspólnego z rozumem.
Gienek
Podobnie jak Zbigniew Klimczak przeczytałem teksty (oba) i polemiki pod nim kilkakrotnie.
Z wyważoną opinią Zbigniewa Klimczaka w pełni się zgadzam.
Zdumiał mnie tekst Jaromira Rowińskiego – swoją bezczelnością.
Nie wiem jak długo się znacie i skąd Jaromir tyle wie o tych słabostkach, które biorą „górę” nad Twoim rozumem.
Tym bardziej jest to dziwne że tak radykalne sformułowania użył stwierdzając że po raz pierwszy chciało mu się nad tekstem u Ciebie rzygać!
Raz nie mógł dać „forów”?
Jednocześnie zdumiewa mnie zarzucanie Tobie kłamstwa w stosunku do oceny pewnej części działań skippera „Polonusa”.
Moim zdaniem z kłamstwem mamy do czynienia wtedy kiedy ŚWIADOMIE wbrew znanym sobie faktom, podajemy informację niezgodną z prawdą!
Jakie są fakty w tej sprawie?
- Czy sprawa Polonusa nie przetoczyła się przez media burza jak to napisał Jerzy? Przetoczyła! Gdzie tu kłamstwo?
- Skąd wiadomo o zdarzeniu i jego przebiegu? Od jego uczestników. Czy nawiązanie łączności satelitarnej z drugiego końca świata, przekazanie informacji do polskich mediów (przez pośrednika) nie można odebrać tego jako dołożenie wszelkich starań? Chcę zwrócić uwagę że nie ograniczono się do lakonicznego komunikatu typu: „wszedł na mieliznę więcej informacji po powrocie do kraju”. Czy opinia „skipper dołożył wszelkich starań” może być krzywdząca, w świetle znanych Jaromirowi faktów? Może! Nigdy nie można jej nazwać kłamstwem!
Kłamstwem można to nazwać wtedy kiedy znany Jurkowi byłby fakt że skipper Polonusa prosił aby tego w Polsce nie upubliczniać po za lakonicznym komunikatem!
W związku z tym uważam że opinia Jaromira Rowińskiego zarzucająca kłamstwo, gospodarzowi tego portalu świadczy o braku dobrego wychowania, zacietrzewieniu. (to jest moja opinia)
Mariusz port Otałęż
Jako Twój wierny i długoletni (chociaż ostatnio mniej udzielający się) czytelnik chciałbym krótko podsumować dyskusję w ww. wątku.
W roku 1994 opłynąłem (w kerunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara) Jan Mayen i Islandię, przepływając w drodze powrotnej przez cieśninę Pentland Firth.
Przy wyspie Jan Mayen stanąłem na kotwicy, a załoga w dwóch ratach popłynęła na wyspę, aby odwiedzić norweską załogę radiostacji.
Ja pozostałem przez ten czas na jachcie, silnik cały czas pracował, a żagle były przygotowane do natychmiastowego postawienia. To jest cały mój komentarz do wypadku.
Chciałbym jeszcze dodać, że isynuacje Jaromira Rowińskiego są dla mnie obrzydliwe, natomiast z dużą przyjemnością (i pełną aprobatą) przeczytałem mądre i wyważone komentarze Zbigniewa Klimczaka.
Życzę Ci, abyś "żył wiecznie" Ty i Twój SSI.