Jest takie stare powiedzenie, które znają absolutnie wszyscy w Polsce: jak nie wiadomo o co chodzi, to oczywiscie chodzi o pieniądze.
Tyle, że są jeszcze w Polsce instytucje, których szefowie chyba znają pojęcie wstydu.
Na to liczymy.
Niby taka mała rzecz (w kategoriach państwowych), a jaki wstyd.
Pisze o tym Zbigniew Klimczak.
Dziękuję !
Zyjcie wiecznie !
Don Jorge
-------------------------------------------------------------
Drogi Jerzy,
Myślę, że to zainteresuje Czytelników SSI, ponieważ moim zdaniem, to początek końca przepychanki o certyfikaty uzyskane w innych krajach. Dobre duszki podrzuciły mi taki projekt pisma do MIiR.
O co chodzi, poczytacie po tekście pisma.
------------------------------------------------------------------------
-------------------------------------------------------------------
Warszawa, września 2014 r.
MINISTERSTWO
SPORTU I TURYSTYKI
PODSEKRETARZ STANU
Bogusław Ulijasz
DSW/454/103/201.4/MB2/4
Pani
Dorota Pyć
Podsekretarz Stanu
Ministerstwo
Infrastruktury i Rozwoju
Szanowna Pani Minister,
Do Ministerstwa Sportu i Turystyki wpływają liczne zapytania osób prywatnych oraz
instytucji publicznych (Morski Oddział Straży Granicznej) w sprawie interpretacji
i praktycznego stosowania art. 37a ust. 6 ustawy z dnia 21 grudnia 2000 r. o żegludze
śródlądowej (Dz. U. z 2006 r., póz. 123, póz. 857 z późn. zm.), zgodnie z którym osoba, która
uzyskała uprawnienia do uprawiania turystyki wodnej w innym państwie, może uprawiać
turystykę wodną na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej w zakresie posiadanych uprawnień
potwierdzonych stosownym dokumentem.
Zgodnie z art. 27 ustawy z dnia 4 września 1997 r. o działach administracji rządowej
(Dz. U. z 2013 r., póz. 743 z późn. zm.), sprawy żeglugi śródlądowej należą do działu
administracji rządowej „transport". Natomiast na podstawie rozporządzenia Prezesa Rady
Ministrów z dnia 27 listopada 2013 r. w sprawie szczegółowego zakresu działania Ministra
Infrastruktury i Rozwoju (Dz. U. póz. 1391), dział administracji rządowej „transport" należy
do zakresu działania Ministra Infrastruktury i Rozwoju.
W związku z powyższym uprzejmie proszę Panią Minister, o opinię dotyczącą stosowania
ww. przepisu oraz o informacje jakiego typu dokumenty zagraniczne potwierdzające
uprawnienia do uprawiania turystyki wodnej na obszarze RP mogą być honorowane, zgodnie
z obowiązującym w tym zakresie prawem polskim.
Ministerstwo Sportu i Turystyki (MSiT), jako współautor obecnie obowiązujących
przepisów wykonawczych w zakresie uprawiania turystyki wodnej w Polsce, stoi na
stanowisku, że art. 37a ust. 6 ustawy o żegludze śródlądowej jako wyjątek od zasady
określonej w art. 37a ust. 3 powinien być interpretowany zawężające. Zdaniem MSiT przepis
ten dotyczy tylko tych osób, które posiadają wydane za granicą dokumenty potwierdzające
uprawnienia do uprawiania turystyki wodnej, czyli dokumenty wydane przez upoważnione do
tego organy, na podstawie których wymienione w tych dokumentach osoby uzyskały
określone uprawnienia. Zdaniem MSiT przepis ten nie obejmuje, jak sugerują w listach do
Ministerstwa niektórzy przedstawiciele strony społecznej, tzw. certyfikatów umiejętności
np. dokumentów wydanych przez Międzynarodową Federację Szkół Żeglarskich ISSA.
Wykładnia literalna art. 37a ust. 6 ustawy o sporcie zdaniem MSiT prowadzi do wniosku, że
objęta hipotezą tego przepisu osoba musi legitymować się nie tylko umiejętnościami
z zakresu żeglarstwa na określonym typie jachtu oraz na określonym akwenie, ale przede
wszystkim posiadać - potwierdzone stosownym dokumentem wydanym przez właściwy
organ w danym państwie - uprawnienia do prowadzenia jachtu danego rodzaju i po
określonym akwenie. Wyklucza to uznawanie dokumentów, które poświadczają jedynie
posiadanie określonych umiejętności, takich jak np. certyfikaty umiejętności ISSA czy IYT
(Intemational Yachtmaster Training) w zakresie żeglarstwa i sportów motorowodnych.
Dokumenty takie potwierdzają jedynie posiadanie określonej wiedzy i umiejętności
żeglarskich i motorowodnych w standardzie przyjętym przez organizację wydającą dany
dokument. Jednocześnie dokumenty te nie przyznają żadnych formalnych uprawnień do
uprawiania turystyki wodnej na określonych jednostkach i po określonych wodach.
MSiT zwraca uwagę, że użyte w ww. przepisie wyrażenie: „...w zakresie posiadanych
uprawnień" jest dość ogólnikowe. W przypadku prawodawstwa innych krajów za posiadane
uprawnienia mogą być uznawane nabyte prawa niekoniecznie pokrywające się z przyjętym
przez polskiego ustawodawcę znaczeniem wyrazu „uprawnienie". Dlatego konieczne jest
ustalenie w drodze interpretacji co w przypadku tego przepisu uznaje się za uprawnienie
zdobyte poza granicami RP. W toku korespondencji z zainteresowanymi osobami, podnoszono sprawę, że duża część
wydawanych za granicą dokumentów jest wydawana przez prywatnoprawne organizacje.
Dokumenty takie poświadczają, zgodnie ze standardami danej organizacji, umiejętności
prowadzenia jachtów przeznaczonych do uprawiania sportu lub rekreacji ale nie nadają
uprawnień do prowadzenia jachtów na określonych wodach i na danym typie jachtu.
Partnerzy społeczni w swoich mailach zwracają także uwagę, że np. w Wielkiej Brytanii,
ale też w innych krajach europejskich, nie ma obowiązku posiadania dokumentów
potwierdzających uprawnienia w zakresie uprawiania turystyki wodnej. Tym samym nie ma
także „stosownych dokumentów" potwierdzających posiadane uprawnienia. Zgodnie
z przedstawioną powyżej interpretacją art. 37a ust. 6 ustawy o żegludze śródlądowej możliwe
jest wyprowadzenie wniosku, że te osoby są pozbawione możliwości prowadzenia jachtów
przeznaczonych do uprawiania sportu lub rekreacji na wodach polskich bez konieczności
uzyskania polskich dokumentów kwalifikacyjnych.
Dodatkowo, zdaniem Ministerstwa Sportu i Turystyki, przepis art. 37a ust. 6 ustawy
o żegludze śródlądowej dotyczy tylko tych uprawnień, które zostały zdobyte w innym
państwie w trakcie szkolenia i egzaminowania prowadzonego przez podmioty działające na
podstawie prawa danego państwa, a nie prawa polskiego. MSiT stoi na stanowisku, że
praktyka polegająca na prowadzeniu szkoleń przez podlegające polskiemu prawu szkoły oraz
wydawanie certyfikatów poza granicami RP przez zarejestrowane wg prawa polskiego
stowarzyszenia (np. Federacja Szkół Żeglarskich ISSA Poland), nie oznacza, że są to
dokumenty uzyskane w innym państwie.
W przypadku uznania przez Państwa, że przepis art. 37a ust. 6 ww. ustawy można jednak
stosować również do dokumentów potwierdzających posiadanie umiejętności, MSiT zwraca
uwagę, że powinno to dotyczyć wyłącznie dokumentów wydanych przez podmioty działające
na podstawie prawa kraju, w którym te dokumenty zostały wydane. W konsekwencji przepis
art. 37a ust. 6 ustawy o żegludze śródlądowej nie powinien to być stosowane do dokumentów
wydanych przez Federację ISSA Poland. W takim przypadku należałoby rozważyć, czy
można uznawać certyfikaty umiejętności wydawane przez lokalne organizacje zrzeszone
w ramach ISSA a działające w innych krajach np. ISSA Russia.
Z uwagi na dużą liczbę zapytań w tej sprawie, uprzejmie proszę o możliwie pilną Państwa
odpowiedź
Przedstawione przez Państwa stanowisko w zakresie stosowania ww. przepisu,
chcielibyśmy upublicznić dla wszystkich zainteresowanych stron. W związku z powyższym,
uprzejmie proszę o zgodę Pani Minister na umieszczenie przedstawionej przez Państwa
interpretacji na stronie intemetowej Ministerstwa Sportu i Turystyki
Chodzi o ten punkt; Osoba, która uzyskała uprawnienia do uprawiania turystyki wodnej w innym państwie, może uprawiać turystykę wodną na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej w zakresie posiadanych uprawnień potwierdzonych stosownym dokumentem.
Aby bronić interesów PZŻ wymyślono przed laty karkołomną interpretację, że Ustawa mówi o uprawnieniach, a te związki krajowe wydają Certyfikaty. A co mają wydawać, jeśli w ich kraju coś takiego jak patent nie jest znane i wymagane?!
O dziwo, w piśmie ani słowa o certyfikatach RYA i innych certyfikatach związków krajowych takich jak szwedzkie, duńskie lub australijskie.
To może oznaczać zdecydowany przełom w interpretacji MSiT i wstydliwy fakt nieuznawania w Polsce jednego z najbardziej rozpoznawalnych na świecie certyfikatów RYA. Może... ale jak się wczytać w treść pisma to coś tu śmierdzi.
Poczytajmy fragment pisma uważnie;
Ministerstwo Sportu i Turystyki (MSiT), jako współautor obecnie obowiązujących
przepisów wykonawczych w zakresie uprawiania turystyki wodnej w Polsce, stoi na
stanowisku, że art. 37a ust. 6 ustawy o żegludze śródlądowej jako wyjątek od zasady
określonej w art. 37a ust. 3 powinien być interpretowany zawężające. Zdaniem MSiT przepis
ten dotyczy tylko tych osób, które posiadają wydane za granicą dokumenty potwierdzające
uprawnienia do uprawiania turystyki wodnej, czyli dokumenty wydane przez upoważnione do
tego organy, na podstawie których wymienione w tych dokumentach osoby uzyskały
określone uprawnienia. Zdaniem MSiT przepis ten nie obejmuje, jak sugerują w listach do
Ministerstwa niektórzy przedstawiciele strony społecznej, tzw. certyfikatów umiejętności
np. dokumentów wydanych przez Międzynarodową Federację Szkół Żeglarskich ISSA.
Wykładnia literalna art. 37a ust. 6 ustawy o sporcie zdaniem MSiT prowadzi do wniosku, że
objęta hipotezą tego przepisu osoba musi legitymować się nie tylko umiejętnościami
z zakresu żeglarstwa na określonym typie jachtu oraz na określonym akwenie, ale przede
wszystkim posiadać - potwierdzone stosownym dokumentem wydanym przez właściwy
organ w danym państwie - uprawnienia do prowadzenia jachtu danego rodzaju i po
określonym akwenie. Wyklucza to uznawanie dokumentów, które poświadczają jedynie
posiadanie określonych umiejętności, takich jak np. certyfikaty umiejętności ISSA czy IYT
(Intemational Yachtmaster Training) w zakresie żeglarstwa i sportów motorowodnych.
Dokumenty takie potwierdzają jedynie posiadanie określonej wiedzy i umiejętności
żeglarskich i motorowodnych w standardzie przyjętym przez organizację wydającą dany
dokument. Jednocześnie dokumenty te nie przyznają żadnych formalnych uprawnień do
uprawiania turystyki wodnej na określonych jednostkach i po określonych wodach.
Przecież te słowa odnoszą się też w pełni do sytuacji certyfikatu RYA (i innych), a nie tylko ISSA. Definicja certyfikatu RYA i ISSA jest identyczna, to poświadczenie wiedzy i umiejętności, czyli kwalifikacji a nie uprawnienia.
Jest oczywiste, że przy takim naświetleniu problemu, interpretacja MIiR byłaby zgodna z życzeniami, ogólnie mówiąc, MSiT. A potem już powiemy, że przecież RYA też podpada pod tę interpretację!
Kuriozalny jest też zarzut o prowadzeniu szkolenia i egzaminowania przez firmy prywatne ( w domyśle barachło). Przecież w Polsce też robią to wyłącznie firmy prywatne ( że można kupić prywatnie patent, nie wspomnę).
Aby otrzymać w Polsce Patent (przymusowy) trzeba opanować określony zakres wiedzy i umiejętności, a potem poddać się egzaminowi. Aby otrzymać dobrowolny certyfikat kwalifikacji trzeba opanować określony zakres wiedzy i umiejętności, a potem poddać się egzaminowi. O programie RYA i jego jakości nie będę się rozpisywał, ale program ISSA Poland, po ostatnich zmianach jest prawie taki sam jak RYA i sposób egzaminowania również.
Pytam się więc, ile trzeba złej woli aby uważać, że certyfikat nie jest tym samym co polski patent?!
Sytuację znają już władze RYA i nie mają zamiaru tego tak zostawić. Sygnałem jest ten krótki tekst maila od Johna Wheltona;
Dear Sir,
Unfortunately we have no control over what other countries decide to accept. It’s a shame that they won’t recognise RYA qualifications, but this is out of our hands.
Kind Regards,
John.
-------------------------------------------------
John Whelton
Sail Cruising Schemes Administrator
Royal Yachting Association
T: 02380 604183 | E: john.whelton@rya.org.uk
----------------------------------------------------------------
Jeśli ktoś z MIiR zechce poczytać ten tekst to apeluję o szybkie zakończenie tej farsy i wydanie Rozporządzenia które wymieni wszystkie uznawane w Polsce dokumenty innych związków krajowych i międzynarodowych, jakie spełniają kryteria bezpieczeństwa żeglugi.
Dokumenty RYA i ISSA nie są w żadnym wypadku gorsze od patentów polskich. Wszelkie insynuacje, ze jest inaczej, wystawiają nam kiepskie świadectwo.
Na koniec informacja, że wiszący na stronie „Halsu” obraźliwy artykuł o ISSA został zdjęty a jego autor będzie poproszony o przeprosiny. Jako szef szkolenia PZŻ nadużył swojego stanowiska w walce z konkurencją.
Na podstawie własnych doświadczeń posiadacza patentów PZŻ i ISSA mogę stwierdzić, że w procedurach uzyskania patentów PZŻ i certyfikatów ISSA, jest jedna, zdawałoby się drobna różnica":
Podczas egzaminu na patent PZŻ musiałem udowodnić, że "wiem jak pływać", w czasie procesu uzyskiwania certyfikatu ISSA musiałem udowodnić, że "umiem pływać".
Ale to tylko mój subiektywny osąd :)
Pozdrawiam, o kamizelkach pamiętam i stosuję!
Mi się wydaje, że sprawa jest dosyć prosta.
Przez analogię - w Polsce do prowadzenia roweru wystarczy ukończenie 18 lat życia (wcześniej karta rowerowa) i w takim wypadku dokumentem
uprawniającym jest dowód osobisty.
Czyli Brytyjczyk w swoim kraju nabył uprawnienia do prowadzenia jachtu podobnie jak u nas każdy pełnoletni obywatel do prowadzenia roweru.
Jest to prawo nabyte w jego kraju i zgodnie z intencją cytowanych przepisów powinno być respektowane także w Polsce.
W takim wypadku dokumentem uprawniającym jest paszport i koniec sprawy.
Co z tym dalej? A no to, że jak już ktoś "wyciśnie" z władzy właśnie taką interpretację, to mamy w kraju Unii nierówne traktowanie wobec
prawa ze względu obywatelstwo kraju albo lepiej miejsce stałego pobytu, a to już może być podstawą do zaskarżenia do różnych
trybunałów kwestii obowiązkowych patentów jako takich.
Sprawa dobrowolnych certyfikatów wyjaśni się wtedy samoczynnie. Teraz trzeba by obywatele takich krajów domagali się prawa do
prowadzenia jachtów w Polsce na podstawie paszportu, a o dobrowolnych certyfikatach władza niech lepiej się dowie potem.
Pozdrowienia
Michał Szepietowski
P.S. Przynajmniej na mój "chłopski rozum" tak sprawa wygląda ;D
Drogi Jerzy, pytasz- ile trzeba złej woli?
Urzędnicy zajmujący się tym zagadnieniem w ministerstwie nie są głupcami a ja mam za sobą 30 lat czynnej instruktorki. Jak zawitała do Polski ISSA porównałem oba programy szkolenia na poziomie naszego żeglarza jachtowego i mój podręcznik, obejmujący program PZŻ, mógłby być z powodzeniem stosowany na ich kursach i vice versa.
W dalszych latach, już jako ISSA Poland, modyfikowali i jeszcze ulepszali program, na wzór RYA, zarówno jeśli chodzi o poziomy jak i zakres. Nie ma chyba w Polsce rzetelnego szkoleniowca, który wykazałby jakieś wady tego programu w stosunku do programu PZŻ.
A teraz realizacja w praktyce. Chyba cała czołówka zawodowych polskich szkoleniowców posiada stopnie instruktora i PZŻ i ISSA.
Większość znanych szkół oferuje szkolenia na obu tych programach. Są szkoły oferujące szkolenie na stopnie instruktorskie i PZŻ i ISSA, w tym samym czasie i chyba wykładają te same osoby, bo nauka o tym jak nauczać jest uniwersalna – nieprawdaż?!
Że oba kursy instruktorskie trwają tyle samo czasu i tyle samo kosztują, już pisałem.
A więc ile złej woli?
Zdziwisz się, ale to nie zła wola, a świadomy udział w nieuczciwym zwalczaniu konkurencji.
Co innego jest spór prawny a co innego sugerowanie, że te certyfikaty to jakieś takie podejrzane! Na miejscu ISSA, poszedłbym do sądu.
Przypominam mój artykuł na powitanie ISSA – „ISSA – Koń Trojański” i chodziło o zniesienie monopolu, szkodliwego monopolu jednego związku.
Przyznaję, byłem optymistą, bo tyle lat minęło a monopol ( i związane z tym patologie)ma się dobrze, dzięki takim działaniom jak omawiane.
Teraz o wszystkim zadecyduje stanowisko MIiR i to jak do tego podejdzie. Jeśli dokona porównań a nie będzie się tylko kierować metodą PZŻ i MSiT, że to jest bee...e, to zapanuje normalność i zdrowa konkurencja wykaże wyższość któregoś systemu.
Że beneficjentem takiego rozwiązania będą przyszłe zaliczki na żeglarzy, to oczywiste...
I za to trzymam kciuki.
Jestem przekonany, że odmowa uznawania dokumentów innego krajowego związku żeglarskiego jest ewenementem na skalę światową, na zasadzie „Polak potrafi”.
Przy okazji zwróć uwagę na drogę, jaką przebyliśmy od 2000 r. roku objęcia panowania przez Prezesa Wiesława Kaczmarka.
Wtedy nazwano nas „internetowymi oszołomami”, potem Prezes w ramach ocieplania wizerunku nazywał nas ..”wypowiadającymi się w internecie”, a teraz proszę, awansowano nas do „grupy społecznej”. Muszę sobie zamówić ancug z szeroką klapą na przypięcie orderu, jak tak dalej pójdzie a poważnie mówiąc, jestem w posiadaniu pisma tego Pana, który redagował zamieszczone pismo, do mnie osobiście, że skończył ze mną dyskusję i dalsze moje listy pójdą do kosza. To znana metoda, jak się nie ma silnych argumentów to stosuje się argument siły! Dużo wcześniej coś takiego zastosowała do mnie „Chocimska”. Nic dziwnego, że musiałem wybrać inną drogę korespondowania i zaśmiecam SSIJ
Pozdrawiam wszystkich żeglarzy i zachęcam do motywowania MIiR do ostatecznego zakończenia wstydliwego sporu. Jeśli otrzymam kopię pisma RYA do ministerstw, powiadomię Was. Oczywiście mam zamiar zgłosić votum separatum do nich w tej sprawie i wyrazić moje ubolewanie. Taki wstyd!
Zbigniew Klimczak