ZWIĄZEK I Z REGATAMI TAKŻE SOBIE NIE RADZI
Na stronie internetowej "ŻAGLI" opublikowany został LIST OTWARTY ( http://www.zagle.com.pl/wydarzenia/list-otwarty-do-polskiego-zwiazku-zeglarskiego,1_14885.html ). To sygnał symptomatyczny. Podczas gdy "przyjemniaczki" dobili się swobody - Związunio został już zwyczajnym związkiem  s p o r t o w y m. Czyli została mu tylko opieka nad regatowcami. No i co się okazuje ?
No, że oni z regatami także już sobie nie radzą.
Włodzimierz Radwan Radwaniecki wyjaśnia powody wystosowania Listu Otwartego.
Kto to jest Radwan wszyscy wiedzą i Go cenią.
Miarka się przebrała. Regatowcy takiej opieki Związunia mają po uszy.
Dlaczego ten news na stronie "przyjemniaczków"?
A dlatego, że my dobrze rozumiemy znaczenie słowa solidarność.
Zyjcie wiecznie !
Don Jorge
---------------------------------------------------
O szacunku do pracy i jego wpływie na ostateczny kształt zawodów żeglarskich słów kilka.
.
Od kilku sezonów obserwuję regaty nie tylko z pokładu jachtu, którym żegluję, ale także z pokładu motorówki trenerskiej.
I nie są to niestety obserwacje pozytywne. Chodzi tu o niefrasobliwość sędziujących regaty, ale nie tylko, o czym później. Przykładów na dowolne traktowanie swoich obowiązków przez komisje sędziowskie mógłbym przytaczać mnóstwo. ale nie chodzi o wycieczki ad personam. Chodzi o całokształt problemu, który nie jest taki prosty, jak by się na pierwszy rzut oka zdawało. Co bowiem jest skomplikowanego w przyjściu na czas do pracy, poprawnym ustawieniu startu, poprawnym i o czasie ustawieniu trasy regat i w końcu wypuszczeniu na nią zawodników o godzinie wyznaczonej w instrukcji żeglugi ? Wydawało by się, że nic. Okazuje sie jednak, że to proste zestawienie czynności wykracza poza możliwości realizacyjne większości komisji regatowych ! Pierwsza trudność, często " nie do pokonania" to punktualne zejście na wodę i ustawienie trasy. Ale jak komisja ma ustawić punktualnie trasę, skoro kiedy wyścig powinien rozpocząć się o godz 1000, pani sędzina o 0945 , w spokoju ducha, spożywa na brzegu śniadanie ? Innym razem pan sędzia, ponoć z międzynarodowym doświadczeniem, spóźnia się i same zapisy do regat opóźnione są o 45 minut ? Ileż razy obserwowałem, jak statek komisji wychodzi z portu kilka czy kilkanaście minut przed planowanym rozpoczęciem wyścigów i z góry wiadomo, że w połowie drogi na trasę powiesi " skarpetę" ( flaga AP oznaczająca odroczenie startu).
A to dopiero początek trudów sędziowskich. Trzeba jeszcze ustawić start - najlepiej prostopadle do kierunku wiatru, co jest zadaniem nader trudnym, dla wielu komisji graniczącym z niemożliwością. Wypadało by ustawić pierwsza boję ( i kolejne) tak, aby żegluga odbywała się kursami zamierzonymi, a nie " na żużlu" (popularne określenie ścigania się jednym halsem do pierwszej boi na halsówce). Baksztag powinien być baksztagiem, kursy pełne - pełnymi itd. itd.
Nie mówię tu o sytuacji, kiedy wiatru nie ma. Nikt przy takiej okazji nie będzie miał pretensji do sędziego - bo na warunki atmosferyczne wpływu nie ma nikt. Na wszystko inne tak. Ale czy do końca ? Sędziowie są trybem w machinie organizacji regat. Nader często okazuje się, że organizator nie dostarczył im po prostu środków do pracy. I nie mówię tu o zegarku dla spóźnialskich. Mam na myśli odpowiedni statek komisji, odpowiednią ilość łodzi obsługi trasy, odpowiednią ilość jednostek zabezpieczenia. Jest to usprawiedliwienie tylko po części zasadne. W czasach, kiedy szefowałem Związkowi Klasy Omega organizowaliśmy Mistrzostwa Polski w Tałtach u Wojtka Nowickiego. Komisja była tak sprawna, że po mistrzostwach zaprosiliśmy ich do stałej współpracy i jeździli z klasą Omega na wszystkie regaty na których mogli być. Do perfekcyjnego i szybkiego ustawienia trasy potrzebowali statku komisji i jednej - tak tak - jednej motorówki. Wszystko było o czasie, znacząca zmiana wiatru powodowała szybką zmianę trasy (na ostatnich regatach sędzia nie zmienił trasy przy zmianie kierunku wiatru o 180 stopni !!!) Można ? - można.
Sędziowanie o którym piszę powoduje frustracje trenerów, zawodników. Do tego dochodzą sytuacje, kiedy trenerzy zwracają uwagę sędziemu i nagle okazuje się, że przy kolejnym starcie, dziwnym przypadkiem, właśnie zawodnicy tego trenera mają falstart lub są zdyskwalifikowani np za pompowanie czy rzekome dotknięcie boi. Wielu sędziom przypisuję syndrom besserwissera. Nie docierają do nich żadne uwagi czy argumenty. Oni wiedzą lepiej i już.
Na ostatnich regatach Gdynia Sailing Days miarka przebrała sie do tego stopnia, że cała klasa OK Dinghy, mająca tam przecież swoją najważniejszą imprezę sezonu - Mistrzostwa Polski, spłynęła z trasy po trzygodzinnym oczekiwaniu na start, przy wietrze 3-5 B! Dwa poprzednie dni to każdorazowo półtoragodzinne oczekiwanie na start. Ostatniego dnia regat klasa Laser Radial solidarnie zaprotestowała przeciwko złemu ustawieniu linii startu - falstartując tyle razy, aż sędziemu skończył się czas startowy. W międzyczasie osobiście ratowałem tonącą łódkę klasy Europa ( po wywrotce rozszczelniły się komory wypornościowe, a w pobliżu nie było ani jednej łodzi obstawy regat !!!!) Podobnie kolejnego dnia holowałem do portu Lasera ze złamanym masztem, bo nikt się nim nie raczył zainteresować przez ponad pół godziny. Dzień wcześniej OK Dinghy ze złamanym masztem zdryfował 30 minut na inna trasę regatową i dopiero tam się nim zainteresowano: " co mamy zrobić ? " - takie pytanie od obstawy regat usłyszał młody żeglarz.
/
KOMISJA REGATOWA. Brrrr na pokładzie wieje, zimno, posiedźmy lepiej w kabinie. A oni niech się taplają jak lubią
.
To wszystko doprowadzilo do napisania listu otwartego do przewodniczącej Kolegium Sędziów PZŻ, który w ciągu 10 minut ostatniego dnia regat podpisało prawie 60 zawodników i trenerów różnych klas. Chyba czas najwyższy pochylic się nad całokształtem organizacji regat, zanim ktoś utonie. Wtedy będzie za późno i nad organizatorami i sędziami pochyli się prokurator...
Dlaczego się tak dzieje ? Moim zdaniem dlatego, że sędziowie PZŻ są bezkarni. Nie ma żadnego instrumentu, który powodował by skłonność do lepszej czy choćby przyzwoitej pracy. W każdym niemal innym sporcie sędzia, który dopuscił by się takich wyczynów jakie tu przytoczyłem , stanał by przed komisją weryfikacyjną i został zdegradowany do piątej ligi. I to pod warunkiem, że wcześniej nie rozprawili by się z nim kibice. W żeglarstwie kibiców praktycznie nie ma, rodzice sa daleko, a dzieciaki bujają się godzinami bez sensu, często głodne, zmarznięte i bez możliwości skorzystania z toalety. W tym czasie komisja siedzi sobie w ciepłej kabinie statku, popija kawkę i nic nie robi. Przecież i tak im zapłacą, nakarmią a na wręczeniu nagród organizator tradycyjnie będzie piał peany pochwalne. I tak do kolejnych regat. Żyć nie umierać....Sędziego przecież nie obchodzi to, że żeglarstwo regatowe jest sportem drogim. Że ludzie jadą często po kilkaset kilometrów w jedną stronę aby żeglować w sportowej rywalizacji. Płacą wpisowe. I co dostają w zamian ? Wielogodzinną stójkę, spieprzone trasy, trasę na 20 minut i po godzinie 3 rozegrane wyścigi i " do domu".

Radwan
POL 99
Komentarze
kiedyś sędziemu, który się nie sprawdzał... Krzysztof Kwaśniewski z dnia: 2014-08-27 06:10:00