
Pozdrawiam
Sławek Egert
______________________________________________________________
Sławomir Egert
(tu adres)
Chotomów, 12-07-2011
Do Zarządu
Przedsiębiorstwa Połowów
i Usług Rybackich "Szkuner"
SKARGA
W dniu 09-07-2011 ok. godz. 16.30, jachtem S/Y LION FISH (jednostka 10,6 m LOA)
z czteroosobową załogą , zawinęliśmy do portu we Władysławowie. Po kilku minutach klarowania jachtu udaliśmy się do miasta na obiad. Na pokład naszego jachtu wróciliśmy ok. 18-- . Krótko po naszym powrocie, przy burcie naszego jachtu pojawiła się Pani, która pobierała opłaty portowe. Pani nie pytana przez nas o nic poinformowała nas, że za jacht o ww. długości opłata wynosi 43,- złote i w mało sympatyczny sposób dodała, że oczekuje szybkiej zapłaty, ponieważ nie ma ani czasu, ani też ochoty „tkwić czy też czekać na zapłatę przy naszej burcie”. Sposób zachowania
i reprezentowania obsługi portu jaki pokazała Pani pobierająca opłatę portową spowodował, że zainteresowałem się tym, do jakich uprawnień i usług na rzecz jachtu i załogi upoważnia pobrana od nas opłata. Zwróciłem również grzecznie uwagę na opryskliwość wypowiedzi tej Pani, sugerując, że skoro płacimy, to mile widziany byłby raczej uśmiech. W końcu jesteśmy gośćmi portu, więc mamy prawo oczekiwać czegoś więcej, niż opryskliwe traktowanie i niegrzeczne udzielanie wyjaśnień.
Odpowiedź Pani na zadane przeze mnie pytanie dotyczące opłaty portowej była następująca: w tonie niezbyt przychylnym gościom, usłyszeliśmy, że „w opłatę wchodzi cumowanie, możliwość podłączenia się do prądu a także możliwość zatankowania wody słodkiej do jachtu”. Po czym podtrzymując mało przyjazny styl bycia Pani dodała, że tej „ostatniej czynności to i tak nie będziemy mogli wykonać, ponieważ ktoś ukradł wąż do tankowania, i że ją to właściwie nie interesuje, bo ona tu nie jest od pilnowania i wyjaśniania dlaczego tak się dzieje”.
Z reguły jestem człowiekiem wyrozumiałym i nie przykładam wielkiego znaczenia do takich sytuacji, zresztą tego dnia mój pobyt miał charakter weekendowy i zapas wody, który posiadałem w jachcie był wystarczający, lecz nieprzychylność tej Pani spowodowała, że postanowiłem do Państwa napisać w tej sprawie, tym bardziej, że mój kontakt z tym portem był moim pierwszym.
W ubiegłym roku żeglowałem wokół Bornholmu i odwiedziłem tam trzy porty, gdzie
w dwóch powitali nas przy kejach hafenmeisterowie, których reakcja była właściwa dla powitania gości w porcie. Tam widać było, że włodarzom odwiedzanych miast zależy na naszym pobycie, z jakich powodów, to chyba nie muszę tłumaczyć.
Dopełnieniem w sensie negatywnym, już na sam koniec rozmowy przy burcie naszego jachtu było pytanie owej Pani „czy ma wystawić paragon fiskalny”, po czym odpowiedziała sobie sama, że „pewnie tak, bo już zapewne podpadła”. Nie będę również komentował, co może oznaczać brak wystawiania paragonu fiskalnego, zapewne się Państwo sami domyślają.
Porównując porty Danii z Państwa portem, wcale nie oczekuję odpowiedzi, że „Oni to są bogaci, i że tam automaty obsługują żeglarzy”, a my tu biedni itd. Chodzi tu o jedno, otóż nasi sąsiedzi dawno temu zrozumieli na czym polegają zyski z turystyki i jak widać - na to postawili, a do tego są po prostu kulturalni. W Państwa porcie, dzięki takiej Pani, żeglarz ma poczucie, że chyba staje się tylko kłopotem. Brak również zrozumienia
u tej Pani, że dzięki nam, żeglarzom, turystom ta Pani ma pracę. Przy kei cumowały również jednostki z obcymi banderami, tu w takim przypadku to dochodzi jeszcze zwykła kompromitacja nie tylko portu, miasta ale także Naszego Kraju. Ja, który w Polsce żyję już prawie 54 lata, znając niechlubną historię, jestem w stanie wiele znieść, ale pytam, po co ciągle stwarzać sytuacje, w której nasi sąsiedzi mogą się z Nas zwyczajnie naśmiewać?
Nawet w tak prostej do rozwiązania sprawie, jak korzystanie z toalet, wypadacie Państwo bardzo źle. Niemiecki żeglarz, który w niedzielę z rana chciał skorzystać z toalety, nigdzie nie znalazł informacji w swoim, ani też żadnym innym języku, jak tego dokonać. Zapewne myślał, że skoro dzień wcześniej był obsługiwany przez zatrudnioną tam Panią, to dyżur obsługi trwa tam całą dobę (tak jest w uczęszczanej marinie na Helu), a tu zastał zamknięte na klucz drzwi. Widziałem tę sytuację i pomogłem mu dotrzeć do klucza. Gdzie znajduje się klucz i na jakiej zasadzie go można otrzymać, powinno być opisane
i wywieszone w kilku językach i w kilku miejscach (już nie wspomnę o zamkach kodowanych, które chociażby są zainstalowane w marinie Świnoujście).
Reasumując, nie będę się domagał zwrotu nadpłaconej opłaty portowej z tytułu braku możliwości zatankowania wody, to nie o to chodzi, a zapewne osiągnąłbym to (przypadki wyegzekwowania zwrotu już miały miejsce w naszym kraju). Również nie będę się domagał zwolnienia tej Pani, która w dzisiejszych czasach nadal nie rozumie, że jej praca i wynagrodzenie uzależnione jest też od naszego pobytu w Państwa porcie, mieście, regionie. Warto to uświadomić pracownikowi portu, przeszkolić, zachęcić do kontaktu z gośćmi po to, by ułatwić korzystanie z oferty portu i zdobyć zaufanie. W mojej firmie ta Pani prawdopodobnie, po rozmowie ostrzegawczej i drugim takim przypadku, straciłaby po prostu pracę.
Oczekuję jedynie zwykłych przeprosin, a także deklaracji, że cała ta kompromitująca sytuacja zostanie, ku zadowoleniu obu stron, zwyczajnie naprawiona, tak, abyśmy My Wszyscy żeglarze i goście portu, zwyczajnie nie musieli się wstydzić za Państwa i abyśmy my i nasi zagraniczni goście, chcieli ponownie odwiedzać ten port, to miasto.
W naszych czasach i przy obecnych środkach komunikacji wiadomości złe i dobre szybko się rozchodzą, a rynek to bardzo surowy sędzia…
Sławomir Egert
W załączeniu:
- Kserokopia paragonu fiskalnego wydanego na podstawie wniesionej opłaty portowej.