Piotra Homy przedstawiać nie muszę, bo to przecież
już stały współpracownik SSI. Mam nadzieję, że Jego
doświadczenia w doborze i użytkowaniu różnych
jachtowych urządzeń i oprogramowani nawigacyjnych
spotka zainteresowanie Czytelników i Skrytoczytaczy
SSI. Licznik jak Cyganka prawdę nam powie.
Otrzymuję maile zawierające ubolewanie, że ostatnio w SSI jakaś posucha na newsy. No cóż – newsy to przecież Wy piszecie. Ja tylko płyty nastawiam. Ja tu nie winowaty.
Kamizelki zawsze na sobie, a nie w bakistach !
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
============================
Drogi Don Jorge,
Mam nadzieję, że Tadeusz Lis się na mnie nie obrazi, wszak o patentach nawigacyjnych już na tych łamach pisał. Armatorzy małych, skromnie wyposażonych jachcików pewnie też wypróbowywali różne rozwiązania, których wspólną cechą jest racjonalna cena lub raczej racjonalny stosunek możliwości urządzeń do wydanych pieniędzy.
.
W dzisiejszych czasach, kiedy rozwój elektroniki jachtowej tak szybko postępuje, mamy niemal nieograniczone możliwości doboru sprzętu o fantastycznych wręcz funkcjach. Wciąż jednak barierą są koszty takich rozwiązań, w przypadku leciwych łódek dorównujących im wartością…
Oto mój sposób na stosunkowo ekonomiczne rozwiązanie nawigacji elektronicznej. Co najważniejsze, wypróbowane w praktyce podczas kilku sezonów morskich rejsów.
.
W skład „systemu nawigacyjnego” na „Tinosie” wchodzą:
1. Tablet wodoodporny Samsung Active Tab 2. Do nabycia (używany) za ok. 400 zł.
2. Uchwyt aluminiowy statywowy do tabletu ULANZI U-Pad Pro. Ok. 150 zł.
3. Odbiornik AIS QuarkElec QK-A027 ok. 800 zł.
4. Antena Mitcom AB-AHFC-VHF 156 AIS -600 / UC1 250 zł.
5. Chart plotter Garmin GPSmap 421s (wcześniej 292) + konwerter sygnału NMEA (QK-AS03)
.
Tablet z punktu 1. to już kilkuletni model (jest już nowsza wersja Active Tab 3), natomiast uważam, że zupełnie wystarczający. Navionics pracuje na nim płynnie, podejrzewam że inne programy nawigacyjne obsłuży równie dobrze.
Tablet podczas nawigacji, jest na stałe podpięty dłuższym przewodem USB-C do gniazda USB w kabinie. Rozważałem montaż gniazda w kokpicie, ale stwierdziłem, że byłoby narażone na działanie wody. Kabel raczej nie przeszkadza, należy tylko uważać, żeby nie przyciąć go przez przypadek suwklapą. Trzeba także uważać na przypadkowe rozłączenie przewodu, bo przy ciągłej nawigacji tablet rozładuje się po kilku godzinach.
Nigdy nie testowałem tabletu zanurzając go całkowicie w wodzie, natomiast bez problemu znosi „padający poziomo” ulewny deszcz i bryzgi fal. Ekran jest dotykowy, więc po zalaniu, trzeba go przetrzeć suchą szmatką żeby pracował poprawnie, ale pojedyncze krople mu nie straszne.
.
Uchwyt na tablet jest przykręcony pod owiewką na stałe. Jest naprawdę solidny i nie ma nic wspólnego z tanimi, plastikowymi uchwytami samochodowymi. Poprawnie zamocowany tablet na pewno się z niego nie wysunie, nawet podczas „jazdy po wertepach” pod wiatr i falę. Uwaga: ponieważ tego typu uchwyt jest przeznaczony do mocowania na statywach foto-wideo, do montażu używamy śruby imperialnej ¼”. Uchwyt można przykręcić od dołu lub od tyłu. Montaż pod owiewką zapewnia ochronę od wody z 3 stron, a owiewka dodatkowo stanowi świetną osłonę przeciwsłoneczną.
.
Odbiornik AIS, czyli najdroższy, opcjonalny element zestawu.
Starzy żeglarze powiedzą, że to fanaberia, ale osobiście nie raz przekonałem się, że posiadanie AIS’a na pokładzie, znakomicie zwiększa bezpieczeństwo żeglugi. Oto pierwszy z brzegu przykład: dopływając od wschodu do Świnoujścia, nie widzimy statków wychodzących z portu. Mogą pojawić się na farwaterze dosłownie w ciągu kilku minut. Bez AIS’a skazani jesteśmy zatem na śledzenie komunikacji radiowej z nadzieją, że odpowiednio wcześniej wyłapiemy informację o idącej jednostce.
.
Na rynku jest wiele urządzeń zarówno transponderów A/B jak i prostych odbiorników. Właśnie tego typu urządzenie zamontowałem na „Tinosie”. Sprawdza się znakomicie. Antena umieszczona na koszu rufowym pozwala odbierać sygnał z kilkunastu, a na otwartym morzu nawet kilkudziesięciu mil.
Montaż urządzenia sprowadza się do podpięcia przewodów zasilania, anteny VHF, anteny GPS (korzystam z modelu za kilkanaście złotych wrzuconego do jaskółki pod pokładem i nigdy nie miałem problemu z odbiorem sygnału GPS). Jeśli mamy na jachcie inne urządzenie będące w stanie odebrać sygnał NMEA możemy podpiąć je także do wyjścia z odbiornika. W ten sposób zainstalowałem „awaryjny” stary chartplotter Garmin GPSmap. Tablet odbiera sygnał AIS bezprzewodowo przez WiFi (wymagana konfiguracja w Navionics’ie).
Osobiście wolę jednak formę prezentacji danych AIS jaki oferuje leciwy Garmin. Statki są oznaczone wyraźnymi czerwonymi trójkątami i nie sposób ich nie zauważyć. Po „najechaniu” kursorem na znaczek możemy odczytać dane jednostki w tym numer MMSI, który umożliwia indywidualne wywołanie VHF i np. zapytanie o intencje sternika w niejasnych sytuacjach.
.
Modeli AIS jest wiele, należy wybrać odpowiedni dla swoich potrzeb (np. wg standardu sieci NMEA 0183 / 2000) oraz posiadanych innych urządzeń, tak aby mogły ze sobą współpracować.
.
Korzystając z ww. zestawu planuję trasę przy użyciu tabletu, ale często ją eksportuję i wgrywam na kartę SD Garmina. Dzięki temu mam dokładnie te same informacje na obu urządzeniach i mogę je stosować wymiennie.
Załączam kilka fotografii do tekstu.
AIS
.
GARMIN Tablet
.
.
Pozdrawiam serdecznie,
Piotr
Bardzo dziękuję za krzepiącą wypowiedź ws elektronicznej praktyki nawigacyjnej. Kropla miodu na moje stare, nieufne zmianom serce, do tej pory kontentujące się rozwiązaniami papierowymi. Lecz przyszła kryska na Matyska - samotne żeglowanie na dalsze niż Bałtyk akweny i w tym celu doposażenie łódki w podobny zestaw elektronicznych bajerów. A to przy światłym i niezwykle uczynnym wsparciu wspomnianego w poście profesora od tych spraw - Tadeusza Lisa (stokrotne dzięki!).
Szczególnie rozradował mnie AIS - ufam, że pozwoli mi na sen w większych dawkach, jak kwadrans.
To Don Jorge tyle.
Bądź zdrów!
Mieczysław
W ramach uzupełnienia informacja dla tych spośród Czytelników, którzy nie mieli okazji głębiej zaznajomić się z AIS. W newsie nie napisałem, że posiadanie AIS'a i jakiegokolwiek programu nawigacyjnego daje nam dostęp m.in. do dwóch bardzo cennych informacji:
1. Odległości maksymalnego zbliżenia (CPA - Closest Point of Approach)
2. Czasu do momentu największego zbliżenia (TCPA - Time to Closest Point of Approach)
Wyobraźcie sobie jaki to komfort w środku nocy móc śledzić powyższe parametry, zamiast brać nerwowo co 5 minut namiary
na skaczące światła nawigacyjne innej jednostki.
Dodatkowo warto nadmienić, że na Zachodzie coraz częściej boje rybackie wyposażone są w nadajniki AIS.
Standardem stają się też powoli osobiste lokalizatory AIS, które pozwalają namierzyć MOB'a przy użyciu jachtowych instrumentów...
Pozdrawiam serdecznie,
Piotr