W moim uproszczonym rozumowaniu Wojtek Bartoszyński
porusza dwie kwestie:
· - Zastrzeżeń merytorycznych co do zawartości Locji 502
· - Sposobu dystrybucji informacji nautycznych czyli relacji
„producent” – „klient”
A ja bym dorzucił jeszcze pytanie czy przypadkiem uporządkowania
tych niedowładów nie należy szukać w decyzji wysłanie wojskowej
hydrografii „do cywila”? Ot tak, aby pojawiła się też równoprawność
partnerów.
Koniecznie przeczytajcie news:
https://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=3989&page=0
Tak czy inaczej – chybateraz już widzicie, że kwestia dojrzała.
.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
============================================
Don Jorge,
Czy jestem piratem?
Dochodzą do mnie głosy, co najmniej zaniepokojenia, czy wręcz zarzuty naruszenia prawa przez ucyfrowienie i upublicznienie Locji 502. Spieszę więc z wyjaśnieniami – czy rzeczywiście jestem piratem?
.
Mimo że bycie piratem brzmi odrobinę romantycznie, to jednak nim nie jestem. Nie mogę naruszać prawa autorskiego, z tej prostej przyczyny że Locja (tak jak inne pomoce nawigacyjne) temu prawu nie podlega. Zgodnie bowiem z ustawą o prawach autorskich i prawach pokrewnych:
„Art. 4. Nie stanowią przedmiotu prawa autorskiego:
[…]
2) urzędowe dokumenty, materiały, znaki i symbole;
[…]”
.
Locja jest zaś:
- oświadczeniem wiedzy BHMW
- utrwalonym w formie publikacji 502
- podpisanym przez Szefa BH, będącego funkcjonariuszem publicznym
- kierowana np. do Urzędów Morskich
co wypełnia ustawową definicję dokumentu urzędowego: „dokumentem urzędowym jest treść oświadczenia woli lub wiedzy, utrwalona i podpisana w dowolnej formie przez funkcjonariusza publicznego w rozumieniu przepisów Kodeksu karnego, w ramach jego kompetencji, skierowana do innego podmiotu lub złożona do akt sprawy”.
Rozważając trochę szerzej – warto zadać sobie pytanie dlaczego Biuro Hydrograficzne Marynarki Wojennej opracowuje pomoce nawigacyjne? I za czyje pieniądze to robi? Bo świadomość tego może wiele zmienić w sposobie myślenia.
.
Państwo polskie ma obowiązki związane z szeroko rozumianą kartografią i hydrografią morską. Obowiązki te, w imieniu Państwa, pełni Państwowa Morska Służba Hydrograficzna. Zgodnie z Ustawą o obszarach morskich RP i administracji morskiej zadania służby hydrograficznej wykonuje Biuro Hydrograficzne Marynarki Wojennej. Oczywiście organ ten jest finansowany z budżetu państwa, a jego finansowanie zapewniać musi wykonywanie powierzonych zadań w tym oczywiście także „opracowywanie i wydawanie map morskich i innych publikacji nautycznych” (art. 41b. ust. 1 p. 3). Tak więc właścicielem opracowanych przez BHMW materiałów jest Państwo, czyli my wszyscy – jego obywatele.
.
Płacąc za egzemplarz np. Locji 502 nie możemy finansować zgromadzenia i opracowania zawartych tam informacji, ponieważ takiego sposobu finansowania działalności służby hydrograficznej nie przewiduje ustawa, a zgodnie z art. 217 Konstytucji tylko ustawa może nakładać takie opłaty. Należy więc uznać, że cena locji pokrywa jedynie koszt przelania na papier zgromadzonej i opracowanej wiedzy (wydruku).
.
Patrząc jeszcze szerzej – wręcz dziwić powinno dlaczego Państwowa Morska Służba Hydrograficzna sama z siebie, zgromadzonych i opracowanych za publiczne pieniądze, wielkim nakładem sił i środków informacji nie upublicznia tak szybko i tak tanio oraz tak szeroko – jak to tylko jest możliwe. Dostęp do aktualnych informacji nawigacyjnych poprzez sieć Internet zwiększyłby przecież poziom bezpieczeństwa morskiej nawigacji. Nie potrafię zrozumieć takiego działania BHMW, tym bardziej, że część publikacji (Wiadomości Żeglarskie, 540, 552, 553) jest dostępna on-line w formie aktualizowanych plików pdf (oczywiście udostępnienie takie nie wyklucza możliwości nabycia publikacji papierowej, lub samodzielnego wydruku).
.
Trochę tak jak byśmy musieli dzisiaj drukować i kupować papierowe Dzienniki Ustaw (zapewne starsi Czytelnicy SSI pamiętają jeszcze ich oprawione roczniki zalegające na półkach urzędów czy firm, młodsi uznają zapewne pomysł za szalony)…
.
To tak pod rozwagę - to whom it may concern
Żyjcie wiecznie !
Wojtek
Uciecha z Locją 502 (więc dlaczego nie i z innymi tomami?) ma głębsze korzenie, niż tylko niechlujstwo urzędników, oraz lekceważenie żeglarzy i ich potrzeb przez "ważniejszą" żeglugę zawodową, a nawet wojenną. To tylko objawy.
Gdy raz wychodząc jachtem ze Sztokholmu znalazłem się przed dziobem wielkiego promu, wyłaniającego się nagle zza zakrętu - ten dał całą wstecz, choć miał prawo drogi. Bo Skandynawowie - oprócz tego że są cywilizowani - pozostają genetycznie i mentalnie ludźmi morza o - choć wikińskich - to nie zbójeckich tradycjach.
Czegóż więc oczekiwać od "naszych", o stepowym rodowodzie w myśl którego wody starcza tyle, aby konia napoić? A w sytuacji konfliktu albo różnicy interesów liczących się tylko z silniejszym - tak właśnie funkcjonuje polska, naukowo potwierdzona plemienność.
Mieczysław