powinna być rozrywkowa. Słusznie. Nie nadęty jubileusz, ale coś na luzie. A przy okazji przypominająca realia
naszych żeglowanek w okresie schyłku ustroju zasłużenie walącego się oraz chwil przełomu politycznego.
Jubileuszowa „Miniatura” to prezentacja wybranych opowiadanek powstałych w tamtych czasach. Potraktujcie je
lekko, a młodzi także – edukacyjnie. Tak było. Peerel to był okres sztuki czynienia życia nie tylko znośnym, ale
czasami jednak i rozrywkowym.
A może jakieś komentarze ?
Może napiszecie jakie opowiadanko Was ubawiło bardziej niż inne ?
/
Będzie mi miło gdy zamówicie z dostawą do domu wprost z Francji.. Adres: an.ko[małpa]hotmail.fr
Cena książeczki - 10 zł.
Wysyłka do Polski – 5 zł.
Wysyłka 3 książeczek 6 zł.
Wpłaty: Andrzej Kowalczyk, Adge, Francja.
Konto w Banku Millenium IBAN PL79 – Nr. 1160 2202 0000 0001 1742 3411
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
.
DOTYCHCZAS UKAZAŁY SIĘ DRUKIEM:
1. REJS WŁADYSŁAWA WAGNERA – Zbigniew Turkiewicz
2. REGATY BEZ POWROTU – Władysław Bożek
3. LUDEK – ŻEGLARZ ABSOLUTNY – Jan Zamorski
4. SAMOTNI POD POLSĄ BANDERĄ – Andrzej Kowalczyk
5. KOBIETY NAQ OCEANACH – Andrzej Kowalczyk
6. SMAK WIATRU – Władysław Bożek
7. VENDEE GLOBE – Andrzej Kowalczyk
8. BITWA O GOTLAND – Andrzej Kowalczyk
9. STOCZNIA JACHTOWA im. LEONIDA TELIGI – Władysław Bożek
10. OPOWIADAQNKA BAŁTYCKIE Z MYSZKĄ – Jerzy Kuliński
--------------------------------------
R E C E N Z J A
Jerzy Kuliński (Don Jorge), Opowiadania bałtyckie z myszką, Miniatury Żeglarskie Nr 10, Adge, Francja 2020. Pisząc te słowa, nie jestem i nie będę obiektywny. Trzydzieści lat temu czytałem locję Jerzego o rejsie do Leningradu, a potem wszystkie kolejne. Łącznie ponad dwadzieścia trzy tomiki, w charakterystycznych, żółto-niebieskich okładkach. Jerzy vel Don Jorge przez lata cierpliwie i konsekwentnie wcielał w życie swoją idee fix wyprowadzenia polskich szuwarowo-bagiennych żeglarzy na wody słonego, rodzimego Bałtyku. Zawsze miał charakter. Charakter gniewny i niepokorny. To jeden z tych, z którymi często się nie zgadzamy, ale których poglądy zawsze szanujemy. Poza locjami Bałtyku i Morza Północnego Jerzy przysłużył się polskiemu żeglarstwu jeszcze na inne sposoby. Mimo sporego dystansu do instytucji takich jak Polski Związek Żeglarski, został na krótko jego Vice Prezesem do spraw morskich. Jest też „Ojcem Założycielem” Stowarzyszenia Armatorów Jachtowych. Od długich lat prowadzi żeglarskie portale. Ostatnio www.kulinski.navsim.pl. Krótko mówiąc, od wielu, wielu lat jest postacią znaną, zasłużoną i poważaną w polskim żeglarstwie. Piszę te słowa na użytek młodzieży „undertwenty”, która być może będzie czytała ten tekst. Zbieranie materiałów do locji dla żeglarzy, własnym jachtem, podczas krótkiego urlopu i-przed wszystkim- za własne pieniądze wymaga wielu poświęceń. Odbywa się kosztem czasu dla Rodziny - ukłony dla Zawsze Cierpliwej i Wyrozumiałej Małżonki, często wspominanej Pani Edyty - kariery i awansów zawodowych, apanaży, profitów, doraźnych korzyści. W czasach, których nawet ja nie pamiętam, takich jak Don Jorge określano mianem „Szaleniec Boży”. Wykonał Wielkie Dzieło. Czytając Kulińskiego setki mazurskich żeglarzy odważyło się wyruszyć na Bałtyk. Wielu też przez długie lata korzystało i wciąż korzysta z locji przez Niego napisanych. Osobisty styl, nie pozbawiony humoru, a czasem sarkazmu. Oko bystrego obserwatora i celne pointy. Mieszanka informacji istotnych z punktu widzenia nawigatora, historii i wielu anegdot. Lekki, gawędziarski styl sprawia, że teksty Jerzego zawsze czyta się z przyjemnością. Po prostu, inżynier Kuliński odebrał solidne wykształcenia, a na dodatek, nigdy nie stronił od słowa pisanego. Kilka dni temu ukazał się kolejna książka Don Jorge: Opowiadani bałtyckie z myszką. Jest to dziesiąta pozycja w serii Miniatury Żeglarskie, którą wydaje we Francji inny „Szaleniec Boży”, Andrzej Kowalczyk. Tomik zawiera dziewięć opowiadań - epizodów z bałtyckich rejsów na Milagro IV i Milagro V. We wszystkich widoczne są charakterystyczny styl narracji, bystre obserwacje i cele uwagi. Wszystko okraszone typowym dla Autora poczuciem humoru, dystansem do rzeczywistości przy jednoczesnej empatii dla bliźnich. Lekkie, przyjemne w lekturze opowiadania mają wiele walorów. Utrwalają w pamięci następnych pokoleń wydarzenia niedawnej przeszłości, ukazują rozwój drogi żeglarskiej Autora, uczą, bawią i wychowują. Pokazują różnice między żeglarstwem z czasów schyłku komunistycznej Polski, sklepów Pewex i bronowanych przez Wojska Oborny Pogranicza plaż, a epoką wielkich ploterów nawigacyjnych i grubych portfeli. Skiperzy - kapitanowie mogą też przejrzeć się w zwierciadle. Rozterki, z jakimi zmagają się na co dzień, trapią dowódców statków co najmniej od czasów Odysa. Mówiąc krótko i po homerycku: Mała rzecz, a cieszy! Bogdan Sobiło
Przeczytałem zeszycik pożyczony od kolegi, który otrzymał egzemplarz autorski od samego Don Jorge.
Opowiastki śmieszne, lekko napisane ujawniają przyjazne widzenie ludzi, zwłaszcza kobiet.
Moje uwagi pod adresem Wydawcy: brak spisu treści oraz przedmowy, która by wyjaśniała „tło”, czyli kiedy te historyjki się wydarzyły.
Polecam jako lekturę do podróży „Pendolino”.
Adam.
Dziękuję Adamie za cenne uwag
Andrzeji.
Jurku!!!
BARDZO Ci dziękuję za miniaturę.
Mimo, że to już mi znane, to przeczytałem jednym tchem.
Wspaniałe!!!
Zdrowia!!!Żyj wiecznie!
Andrzej
Odpowiadam przy okazji na sympatyczny komentarz pani Basi.
Zauwazyła bowiem ze korekta powinna byc staranniejsza.
A przeciez wystarczy konkretnie napisac wskazujac konkretne bledy.
Poprawiam natychmiast. Bo uwaga: Ale ty fatalnie zeglujesz to nie wiadomo? Kursu nie trzymam czy zagle zle ustawione.
Tradycyjne serdecznosci dla Autora i komentujacych.
AndrzejDrogi Jerzy,
Bardzo Ci dziękuję za otrzymane przed chwilą "Opowiadanka bałtyckie", których lektura sprawia naprawdę dużo przyjemności.
Moja znakomita Koleżanka Basia Szwankowska wyraziła się słusznie ale i elegancko, pisząc, że "korekta mogłaby by być staranniejsza".
Ponieważ Szanowny Wydawca proponuje "...wystarczy konkretnie napisać wskazując konkretne błędy" - no to konkretnie: w notce edytorskiej stoi jak byk: "wydano w Adge /Francja/...".
Tymczasem miasto Adge nie istnieje, bo naprawdę nazywa się AGDE.
Skoro Wydawca pisał niedawno w SSI, ze "stara się wyglądać jak Francuz", to może wypadałoby poprawnie pisać nazwę miasta w którym się mieszka i ma wydawnictwo.
Zyj wiecznie !
tomek
Drogi Don Jorge
No i mamy kolejny wirus, nazwe go SSI Miniatura
Otóż zacna i uważna Czytelniczka Barbara Szwankowska zauważyła źdźbło w oku a raczej w Miniaturze Twojego Autorstwa nazywając je "niestaranną korektą". I tak zmusiła mnie do 157 lektury tekstu tejże Miniatury, w celu wyłapania literówek. I stwierdziłem właśnie obecność wirusa jak wyżej.
Otóż Ty na swojej stronie piszesz że jest już Miniaturka "OpowiadaQnka.... " Znam kilka słów na Q i nawet rozumiem gdy ktoś używa, ale ... Następnie wspaniała recenzja Bogdana Sobiło który powiela mój błąd pisząc Adge zamiast Agde, następnie Miniaturkę tytułuje "Opowiadania..." a nawet "Opowiadani..." zjadając "a". A już nasz wirus zaszalał w liście Tomka Piaseckiego który pisze : "...mogłaby by być...." Czyli to by jest razem czy osobno? Można wybierać?
A jedno jest super bo te wirusy zatrzymują ludzi w szalonym biegu o życie i zmuszają do czytania. Zamówienia sypią się jak z rękawa, nawet na zainfekowaną literówkami Miniaturkę. Wczoraj sprzedałem 2 egzemplarze a dziś do południa już jeden.
Serdeczności
Andrzej
Drogi Don Jorge
No wiec powiem Ci że zaczęło się szaleństwo zakupowe. Dzis znów Twoje Miniaturki poszły. W tym zamówienie… biblioteki - po raz pierwszy jak żyję, Szkoły Zawodowej z Krosna. No oczom własnym nie wierze. Szukam teraz nad jakim morzem leży Krosno. I Gogle nie znajdują. A w dodatku teraz własnie slucham sobie jedynej w Polsce audycji dla żeglarzy prowadzonej przez kapitana i tez działacza PZZ Tadka Gospodarczyka. Radio Leliwa z Tarnobrzega. I on rozpływal sie nad Twoja Miniaturką a nawet polecił żeby ja żeglarze czytali (nic nie wspomnial o kupowaniu ale moze Naczelny tak chcial bo liczy ze damy reklame). No wiec swiat jest cudowny. Morze błękitne a my młodzi bo srednia wieku umieralnosci na koronawirusa jest 83 i pol roku co stwierdzili Wlosi.
Serdeczności
Andrzej
Czas siedzenia w domu każdy umila sobie jak może, a sposób najbardziej tradycyjny to lektura – oczywiście na tematy związane z żeglowaniem. Dobrym pomysłem byłoby sięgnięcie po wydawane przez Andrzeja Kowalczyka Miniatury żeglarskie, tym bardziej, że w jubileuszowym, 10. zeszycie znajdziecie „Opowiadanka bałtyckie z myszką” znanego polskim żeglarzom, także dzięki niezwykle pomocnym locjom Jerzego Kulińskiego czyli Don Jorge.
„Z myszką”, bo opowiadanka są o czasach zamierzchłych, kiedy to poza rodzime granice żeglowało się z trudem, czasem przez obostrzenia graniczne, często przez kłopoty z dostępem do zagranicznej waluty. To ostatnie wymagało od polskich żeglarzy cumujących w zagranicznych portach dużej kreatywności. Wspomina o tym Jerzy chociażby w swoich zwierzeniach nicponia, snując opowieść o cumowaniu przed przybytkiem Wenery, korzystaniu z pryszniców dzięki uprzejmości tamtejszych pracownic czy zaopatrzeniu dzięki życzliwości zatrudnionego w Kilonii polskiego kapitana. Dawniej nazywało się to kombinowaniem, dziś człowiek moralny no cóż...spuśćmy na to zasłonę milczenia. Przyjmijmy, że czasy były takie, że żeglowało się na własnej roboty przedziwnych jednostkach, zalewało wrzątkiem nie gorące kubki a rosołek Winiary w kostce a jedno, co było takie samo, to kaprysy morza, które bez względu na epokę potrafi solidnie dać w kość. W „Opowiadaniach” jest i o pływaniu mieczówką po Bałtyku, i o poczcie morskiej, kupowaniu za granicą tajemniczego sprzętu nadawczo-odbiorczego, oczekiwaniu, kiedy ktoś komu da, excuse my french, w mordę oraz paru jeszcze ciekawostkach. Podpuchy o feministkach pominę łaskawym milczeniem.
Dla tych, co siedzą w domu i nie mogą poradzić sobie z samotnością, w ramach wspominania, że „inni mieli gorzej ale sobie poradzili i to jak!” polecam zeszyt 4. Miniatur, „Samotni pod polską banderą”, uzupełniony o nowe nazwiska - kto i kiedy samotnie opłynął świat pod żaglami, kto taką próbę podjął, z wyliczeniem przypadków wątpliwych i tychże wątpliwości.
A na koniec słowa ze wstępu, cytat z Romano Guardiniego: „Wszystko, co wielkie i ważne w ludzkim życiu, rośnie w samotności, tam, gdzie jest się ze sobą sam na sam, gdzie można wrócić do samego siebie, otoczyć się ciszą. Być dla siebie, należeć tylko do siebie samego, mieć czas dla siebie, przynajmniej przez parę godzin nie być obciążonym, móc poświęcić się własnym myślom, robić to, na co się ma ochotę – to wszystko rzeczywiście sprawia, że samotność jest darem”.
Monika
Monika Frenkiel pisze :
„...A na koniec słowa ze wstępu, cytat z Romano Guardiniego: „Wszystko, co wielkie i ważne w ludzkim życiu, rośnie w samotności, tam, gdzie jest się ze sobą sam na sam, gdzie można wrócić do samego siebie, otoczyć się ciszą. Być dla siebie, należeć tylko do siebie samego, mieć czas dla siebie, przynajmniej przez parę godzin nie być obciążonym, móc poświęcić się własnym myślom, robić to, na co się ma ochotę – to wszystko rzeczywiście sprawia, że samotność jest darem”. ...”
Przyznam się ,że wyguglałem ,że Romano Guardini to był ksiądz i teolog.
I ma trochę rację ! Ale tylko co do samotności ograniczonej w czasie !Krótkim czasie!
Ale tylko co tej samotności ,otoczenia się ciszą , „..przynajmniej przez parę godzin nie być obciążonym ...”.
Tylko przez parę godzin! No może nawet parę dni,ale nie więcej.
Potem nastepuje przegięcie w stronę egoizmu,narcyzmu.
A robić to ,na co ma się ochotę i to w sposób ciągły to trzeba być bardzo bogaty,ale wtedy człowiek staje się zagrożeniem dla samego siebie ,bo mu się wydaje ,że wszystko może i jego nie obowiazuja zasady,przepisy,prawo.
Jak można być tylko dla siebie ,należeć tylko do siebie i kochać ?
Wg mnie to niemożliwe .
Co nie znaczy że ksiądz Guardini jakąś swoją rację miał.
Właśnie,swoją rację ,ale nie moją ,bo jak mawiał ksiądz Tischner…
Pozdrawiam
Witold