Swięta prawda - dookoła kuszą reklamy firm czarterowych. Że wszystko inclusive, natychmiast, luksusowo, bez pracy i zobowiązań.
I tak oto umiera etos dobrego towarzysztwa, dwóch prawych rąk czyli pracy. Już nasi dziadkowie mawiali, że aby napić się
mleka nie trzeba kupować krowy. A jednak … nadal istnieją jachtkluby, mimo sąsiedztwa luksusowych marin czarterowych..
Żyją skromnie, bo skromnie, ale tak, że tylko pozazdrościć. Spójrzcie choćby na gdańskiego „Neptuna“. Ten jachtklub o nowych
członków nie zabiega. Bo to jest elita pracy, przyjazni i współpracy.
Prezentowany przez Marka kiloński jachtklub takim też mi się widzi.
Marek przyrzekł mi jeszcze prezentacje dwóch niemieckich jachtklubów z historią. SKV ma już 100 lat !
Czekam na prezentacje ciekawych jachtklubów duńskich, szwedzkich, a może i innych.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
===========================================
SVK – sto lat klubu u sąsiadów
Kiedy wpływamy do kilońskiego fiordu (czy ktoś jeszcze pływa do Kilonii, partnerskiego miasta Gdyni?) mijamy
po lewej burcie Pomnik Marynarki, po prawej miejscowości Strande i Schilksee, potem jest najwęższe miejsce
fiordu z pomnikiem marynarzy U-Bootów po lewej i latarniąFriedrichsort po prawej, stocznia Lindenau, wejście do Kanału,
Tirpitzhafen, czyli port wojenny i tuż za tym portem, niewielki porcik jachtowy, a na brzegu, po drugiej stronie ulicy, klubowy
budynek, a jeszcze dalej spory parking.
.
.
To przystań kilońskiego klubu ze stuletnią tradycją, Segler-VereinigungKiel – SVK. Historia klubu zaczęła się krótko po kapitulacji Niemiec po pierwszej wojnie światowej. Z początkiem 1919 roku powołano do życia Wolne Towarzystwo Gimnastyczne nad Kilońskim Fiordem (FreieTurnerschaftan der Kieler Förde, FT), z którego już 1 kwietnie 1919 wyodrębniło się Wolne Towarzystwo Gimnastyczne Sportów Wodnych (albo tak jakoś, w każdym razie w oryginale FreieTurnerschaftWassersport, FTW). Z tego ostatniego i z Kieler Fahrtensegler (KFS, Kilońscy Włóczędzy Żeglarscy)w końcu powstało w 1950 roku SVK – Segler-Vereinigung Kiel e. V., czyli Kilońskie Zrzeszenie Żeglarzy,stowarzyszenie zarejestrowane. Początki jednak nie były łatwe, ale nad kilońskim fiordem zawsze byli ludzie spragnieni morskiej przygody i wolności. Z początku było kilka wiosłówek, potem klub wydębił ze starych zasobów Marynarki dwie ożaglowane szalupy. W 1922 roku od stoczni Waap otrzymał dwa duże kutry. Zostały wspólnie przez członków klubu wyremontowane i w kolejnym sezonie już żeglowały. Otrzymały nazwy „Lust” i „Liebe” („Chęć” i „Miłość”). Niestety w czerwcu 1927 „Lust” została rozjechana przez statek zaopatrzeniowy Marynarki i zatonęła. Obyło się bez ofiar, a według orzeczenia Izby Morskiej stroną winną była Marynarka Wojenna.
„Liebe” na kilońskim fiordzie – Taką łódką można się pochwalić! Podniesienie bandery w SVK
.
Cały czas poszukiwano dla klubu stałej siedziby. W końcu znalazło się miejsce nad Fiordem z dostępem do wody, członkowie klubu zobowiązali się do odpracowania po 800 godzin na rzecz budowy, no i były pieniądze z odszkodowania za „Lust”. W maju 1929 roku klub wzbogacił się o własny budynek.
Nastały złe czasy. W 1933 roku wszystkie stowarzyszenia albo zostały rozwiązane, albo musiały zmienić nazwy. Z FTW zrobiło się KWSV – Kieler Wassersport-Vereinigung (Kilońskie Zrzeszenie Sportów Wodnych). Wiosną część jachtów została skonfiskowana. Niektóre oddano jesienią mocno zniszczone podkutymi buciorami SA i nieumiejętnym obchodzeniem się. Potem nastały naprawdę złe czasy.
W 1945 roku świat leżał w gruzach, a na dnie kilońskiego Fiordu leżało ponad 400 wraków. Działacze klubowi osiągnęli cofnięcie zakazu żeglowania już późnym latem 1946 roku. Działkę z ruinami klubowej siedziby udało się odzyskać od Anglików dopiero w 1955 roku i już w tym roku były tamslipowane jachty.
Spektakularna akcja wodowania jachtów (obecnie nie transportuje się już wiszących ciężarów)
.
Podniesienie bandery w SVK
.
Parking za klubowym budynkiem,powstałym na miejscu ruin w 1969 roku, też ma swoją historię. Tam klubowicze budowali swoje jachty. Powstawały i mahoniowe cruisery i stalowe jachty ekspedycyjne, a wszystkie zbudowane rękami żeglarzy. Parking ma jeszcze jedna funkcję. Jest miejscem zimowania floty około 200 łódek członków klubu. Dwudniowa akcja wyciągania jachtów jesienią i jednodniowa wodowania ich wiosną była zawsze logistycznym majstersztykiem. Każdy z klubowiczów miał przydzieloną rolę. Od kierowania ruchem samochodowym przez ustawianie na ulicy znaków ostrzegawczych, kierowanie pracą dźwigów (momentami pracowało ich aż sześć!) i dbanie o posiłki dla dźwigowych aż po punkt pierwszej pomocy. Wszystko było zgrane jak w mechanicznym zegarku. Do tego stopnia, że nawet największe europejskie czasopismo żeglarskie, „DieYacht”, poświęciło tej akcji cały fotoreportaż.
Kluby żeglarskie nie tylko w Polsce mają problemy ze zwerbowaniem nowego pokolenia. Ilość członków maleje zarówno w Polsce, jak i w Niemczech. SVK nie ma takiego problemu. Jako jeden z nielicznych klubów ma stały wzrost liczby członków. Recepta jest prosta – praca z dziećmi i młodzieżą. Sekcja młodzieżowa jest od lat bardzo aktywna. Organizowane są kursy na Optimistach, młodzież szkoli się na klubowych jachtach i na klubowych jachtach wyrusza latem w wakacyjne rejsy. Na podstawowym kursie na Optimistach zaczyna się treningi z łódką już zimą na krytym basenie. Prowadzone są też kursy na podstawowe stopnie żeglarskie. Te działania zapewniają napływ nowych członków, czyli dochód ze składek, a to jest podstawowym źródłem przypływu klubowej gotówki. Dzięki pracy z młodzieżą klub ma status stowarzyszenia wyższej użyteczności publicznej, co pozytywnie odzwierciedla się w prawie podatkowym.
Klub w zeszłym roku obchodził 100 lecie powstania. Jego najstarszy członek ma lat 98 i należy do klubu od 15 roku życia. Drugi najstarszy członek ma lat 96 i w wieku 92 lat sprzedał jacht uważając, że jest już na żeglowanie za stary. Po dwóch latach, w wieku 94 lat, kupił jacht motorowy, bo bez morza było mu zbyt nudno…
Marek
----------------------------------------------------
Źródło zdjęć – Kronika 100 lat SVK.
Brawo Panie Marku !
Oto dlaczego lubię i cenię SSI.
Dziękuję za „już” i proszę o „jeszcze”.!
Tadeusz