Jak wiecie – najtężej wykształcony socjolog rządzącej partii uznał,. że najskuteczniejszym sposobem
wypromowania Polski w szerokim świecie jest wysłanie na oceany jachtu pomalowanego na biało i
czerwono oraz noszącego nazwę w obcym języku (byle nie cyrylicą pisanej). A rzeczywista skuteczność promocji ?
W tym celu za budżetowe pieniądze (głupstwo – 900 000 euro) zakupiono „second hand” superjacht – „I love Poland”.
Do pomysłu podczepiło się kilku obrotnych, bo niby czemu sobie nie pożeglować, nie zażyć oceanicznych przyjemności ?
A skoro wydano państwowe pieniądze, to „suweren” ma prawo opiniować.
Opiniuje nasz stały Korespondent – Mariusz Wiącek.
Możecie się do jego opiniowania dołączyć.
Moje zdanie znacie – niezmiennie najbardziej cenię tych, którzy NA SWOIM I ZA SWOJE !
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
---------------------------------------------
Don Jorge,
Przez żeglarskie portale społecznościowe przewaliła się burza związana z jachtem Joseph Conrad – który domaga się pilnego remontu. Słynna „140”. Nie znam z autopsji, ale z opowieści wyłania się jak to w czasach „słusznego dostępu do żeglowania” lokalne związki żeglarskie, czy większe kluby posiadały, lub budowały swoją „flagową” jednostkę. Aby dostać się na taki rejs trzeba było „odbębnić swoje godziny” lub coś załatwić na „wielkiej fabryce”. Gdy po 89 roku dostęp do morza przestał być reglamentowany stosownymi klauzulami i „operacyjnym badaniem” kandydata na wilka morskiego czy wykaże się odpowiednią postawą społeczno polityczną i w pierwszym porcie zachodnim nie zwieje do lepszego świata. Jachty były dopieszczone, obróbkę czy remonty silników załatwiało się w zaprzyjaźnionych zakładach.
Dzisiaj standard na jotkach, opalach, conradach odbiega od tego co można uzyskać w firmach czarterowych w Chorwacji, a nawet i w Polsce. Ile razy ja albo syn wypływaliśmy tymi legendami i zawsze było coś nie tak, a to się alternator zepsuł, a to szturwał się „urwał”, pompa paliwa nie podawała, rozrusznik – wszelkie możliwe awarie nas dotykały. O jednej takiej miałem napisać - jak mój syn chciał „mile morskie łykać” w rejsie na Wyspy Owcze ze znaną fundacją, koło sterowe się zepsuło, pękła wanta, żagle do reperacji. Armator do niczego się nie poczuwał, była odpowiedź - myśmy nic nie obiecywali na morzu się nie planuje. Rejs został skrócony do minimum. Kiedyś jedna jotka zepsuła się i wylądowała w Skagen. Problem się zrobił jak „wydłubać” załogę z przypadkowego portu, kiedy w portfelu tylko bilet ze Szczecina. O spieprzonych wakacjach nie wspomnę. Nie ma kasy na remonty, ludzie sparzywszy się awariami nie chcą pływać,
Tymczasem na drugim końcu świata we współczesności nasza chluba i duma - nowoczesny jacht „I love Poland” smętnie stoi w porcie, bo się maszt złamał. Znowu trzeba będzie wydać pieniądze duże pieniądze na remont. Z jednej strony jachty tworzące historię polskiego żeglarstwa przedstawiają obraz nędzy i rozpaczy, a z drugiej niedorzeczny pomysł promowania polskiego żeglarstwa ssie kasę podatnika aż miło.
Za połowę tej kasy co wydano na jacht „I love Poland” można by było wyremontować te nasze legendy żeglarskie - byłoby to kilkadziesiąt jachtów typu próchno i rdza – stara mydelniczka też by mogła się do flotylli załapać. Przykro mi było czytać jak zarządzający jachtem „Joseph Conard” nie bardzo wiedzą co z tym jachtem zrobić, aby nadal pływał.
Moim skromnym zdaniem - fundacja zajmująca się ratowaniem historycznych (bardziej lub mniej) jednostek i przekazaniem ich dla szkolenia dzieci i młodzieży z Polski – bardziej by promowała Polskę, stulecie zaślubin z morzem niż wydawanie kasy na zaawansowany technicznie superjacht – tu niech wydają szmal firmy technologiczne. Dla mnie jak już muszą kasę wydać na promocję Polski to lepiej na remonty opali, jotek i innych zasłużonych jachtów niż pakowanie dalej szmalu w niedorzeczny projekt „J Love Poland.
Dlaczego Jądro ciemności?
To tylko skojarzenie nazwy J-140 z autorem najpoczytniejszej jego książki o morzu, nic więcej.
Mariusz Wiącek
port Otałęż
http://www.eswinoujscie.pl/2019/05/16/sts-siedow-nie-wplynie-do-swinoujscia/
Nawet za komuny przyjmowano oba "Dary" we wszystkich portach świata, a amerykańskie żaglowce witała u nas orkiestra... A dziś u nas przygłup za chwilę rozwali nam TTSR 2021 w Szczecinie - jak nie przypłynie tam Siedow, Mir, Shtandard czy Nadieżda, to zlot straci połowę atrakcyjności...
Politycy - precz od żagli!
JK
Nie byłbym aż taki wyrywny z tezą że nas wszędzie przyjmowali.
Z tego co ja pamiętam to Leonid Teliga miał problemy z wizą australijską podczas rejsu dookoła świata.
Nie zapłynął do Australii pomimo że w tamtych czasach rejs solo dookoła świata to było wydarzenie szeroko komentowane w światowym żeglarstwie.
Przepłynął jednym skokiem z Fidżi do Dakaru
Trasa tego pojedynczego skoku – 13 260 mil zabrała Telidze 165 dni żeglugi – pobił tym samym rekord czasu trwania nieprzerwanej samotnej żeglugi oceanicznej. Z przyczyn politycznych nie zapłynął także do Kapsztadu.
Kiedyś jeden polski jacht jak wypłynął z Murmańska na arktyczne wody i po powrocie został aresztowany pomimo że miał wszystkie wymagane zgody z Moskwy, chodzi o jacht Jacht „Barlovento II.
Ja zadałem pytanie czy zamiast ładowania kasy w kolejną chlubę i dumę polskiego żeglarstwa nie lepiej zainwestować tą kasę w rdzewiejące i próchniejące jachty będące kiedyś słynnymi sztandarowymi jednostkami? Z czego byłby większy pożytek?
Jeżeli środowisko żeglarskie potrafi sobie utworzyć fundację zebrać fundusze i remontować to nie potrzeba decyzji politycznych. Jeżeli zwraca się o finanse do samorządów czy budżetu państwa to jest już decyzja polityczna.
Mariusz Wiącek
Drogi Don Jorge
Do notatki „O promowaniu Polski” jest komentarz „polityka” , w którym wspomniano, że jacht "Barlovento II" posiadający wszystkie zgody władz rosyjskich został aresztowany w Murmańsku.
Było trochę inaczej. Zwiedzaliśmy spokojnie archipelag Ziemi Franciszka Józefa bo organizator nie powiedział nam, że ma wyraźny zakaz abyśmy pływali po tym akwenie. Dokument z zakazem widziałem osobiście też już po fakcie. My jachtem "Lady Dana" 44 popłynęliśmy na wschód i nikt nas się nie czepiał (może dzięki protestom rosyjskich żeglarzy), ale załogi jachtów, które wpłynęły do Murmańska rzeczywiście zostały przesłuchane i musiały zapłacić karę (w zasadzie symboliczną).
Pozdrawiam
Ryszard Wojnowski
Drogi Don Jorge!
Jak zwykle zaciekawiony przeczytałem news (list, wpis, artykuł, esej?) Mariusza Wiącka oraz nadesłane do niego komentarze. Pewnie wyjdę na dziwaka ale lektura mnie troszkę rozbawiła. Autorzy udowodnili, że miłość zaślepia, miłość do żeglarstwa też. To jakże szlachetne i często wyczekiwane uczucie może zmącić nawet najświetniejsze umysły i zmusić do pomijania oczywistych faktów.W przypadku Siedowa to może jestem zbyt młody, tylko 50+ ale nie pamiętam aby Polska lub PRL napadła zbrojnie swojego sąsiada, choć wcześniej zagwarantował mu nienaruszalność terytorialną. Jak inaczej, niż takimi symbolicznymi gestami przypominać o naszym stanowisku? Obrazić się na rosyjski gaz czy zorganizować blokadę Kaliningradu? Możemy oczywiście zachować się jak Chamberlain w 38 roku...
Ponieważ za marzenia w mordę nie biją, przynajmniej jeszcze ;-) ja też pomarzę i w wyobraźni zobaczę na Wiśle pod Żurawiem flotyllę! Rząd płynących pod żaglami batów, szkut, kog, barkasów, wicin, berlinek, pomeranek w asyście kutra z przedwojennej flotylli rzecznej... Oj aby tylko znalazł się ktoś kto do budowy replik namówi rządzących. Jak przekonać polityków i opinie społeczną, do wydania pieniędzy na moje łodzie? Jak później wymigać się od uczestnictwa w politycznych imprezach bo przecież to będą „nasze” jednostki więc o ich najlepszym wykorzystaniu będzie chciało decydować wielu a każdy z nich oczywiście będzie wiedział najlepiej jak to robić. Zaprzedać duszę diabłu? Chyba sam sobie dam po gębie i każę Kasi uszyć makatkę z mottem: za swoje na swoim.
Żyjcie Wiecznie!
Wasz Jacek marzyciel.
--
POZDRAWIAM!
Jacek
Gdzie pan Jacek wyczytał że jestem jakoś zaślepiony miłością do żagli.
Jestem typowym wąsatym Januszem, który sobie dwa tygodnie wczasów pod żaglami realizuje, tak bez mała od 30 lat za swoje, aczkolwiek z przyczyn ekonomicznych nie na swoim.
Zapytałem retorycznie czy jest sens pakować kasę (podatnika) w wątpliwy projekt jachtu" I love Poland" (moje krytyczne teksty były dostępne na SSI), skoro nasze legendarne jachty rdzewieją i próchnieją na przystaniach i nabrzeżach. Ich obecni właściciele nie bardzo wiedzą jak zdobyć fundusze. Francuzi odrestaurowali jacht swojego legendarnego żeglarza Erica Tabarlego – Pen Dick. Jego zwycięstwo w regatach OSTAR 64 spowodowało że żeglarstwo stało się sportem narodowym Francuzów.
Pytanie jak należy postępować z jachtami historycznymi, spełniły swoją rolę mogą być złomowane, czy je odrestaurować aby przypominać naszym potomnym o naszych żeglarskich pasjach (czy jak kto woli być zaślepionym miłością). Powoływać fundację i żebrać w ministerialnych pokojach, czy zdać się na wolny rynek? Tu będzie szereg odpowiedzi w zależności od indywidualnych preferencji wyborczych, od wolnorynkowców itp. Przypomnę że po latach jacht "Polonez" został wyremontowany i przywrócony został mu dawny blask, przez prywatnego sponsora (dane internetowe)
Mariusz
Kolega najwyrazniej zapomnial, ze PRL w 1968 roku napad na Czechoslowacje, ktora wczesniej obiecywa broni w ramach jednego sojuszu polityczno wojskowego... i w ramach, wlasnie, tego sojuszu najechal.
J.Czyszek
Dzień dobry.
Czy można sobie wyobrazić, że jacht np. "I love BMW" stałby w porcie na pośmiewisko uszkodzony 3 tygodnie? By były dywagacje skąd i za ile wziąć maszt? Że nie ma zapasowego? Nie można.
A "I love Poland" stoi ( stał) 3 tygodnie i nikt się nim nie zajął. Wnioski są oczywiste.
Tu widać typową dla ignorantów i wielkokorporacyjnych menadżerów(?) w garniturkach na wysokim szczeblu dezynwolturę. Podjęli się zadania, które w oczywisty sposób ma promować Polskę w Polsce. Świat nie jest ważny w tej imprezie i w mojej ocenie ma tę imprezę w głębokim braku zainteresowania.
Niestety, jak nie ma gospodarza to tak kończy. Nie wystarczy mieć fundusze, trzeba jeszcze się znać na branży w której się chce zaistnieć. I mieć uczciwy i etyczny cel.
A do tego to w sumie całość jest podszyta kłamstwem.
pozdrawiam
Lechosław Napierała