o papierowych mapach (doskonale leżakują się pod materacem koji skippera), nakresach kierunków
strategicznych pomiędzy zaplanowanymi punktami drogi. Bo wiatr, to wiatr, ale warto mieć cel przed oczyma.
Nie tylko siedząc za stołem nawigacyjnym, ale i w kokpicie.
Rozwagi nigdy za dużo (przepraszam za trucie).
No i koniecznie … kamizelki !
Witoldowi dziękuję.
Zyjcie wiecznie !
Don Jorge
Każdy chciałby żeglować bezpiecznie , ale często nie korzysta nawet z tego co ma na pokładzie.
Pomimo ,że od wielu lat jest GPS, to na każdym statku przed rejsem (a nie w trakcie) II oficer przygotowuje odpowiednie mapy papierowe na dany rejon i wytycza drogę , kurs i waypointy
KRESKĄ OŁÓWECZKIEM NA MAPIE i potem tylko wachtowi pilnują tej kreski korygując co jakiś czas kurs i nastawy autopilota.
A ilu żeglarzy tak robi ? Jeśli są mapy papierowe na pokładzie, to przeważnie tak tylko na wszelki wypadek i leżą sobie gdzieś schowane.
Pewnie ,że na małym jachcie jest mało miejsca nawet na rozłożenie mapy ,ale wobec tego ilu żeglarzy wytycza drogę, kurs i waypointy przed rejsem na chartploterze ,czy lepiej i taniej na tablecie z Navionicsem?
Mam wrażenie ,graniczące z pewnością ,że tego nie zrobiono na jachcie który zatonął koło Swaneke, na żaglowcu który chyba rok temu skracał sobie droge koło Falsterbo,a także na małym jachcie który niedawno na szkierach uszkodził bardzo dno.
A jak już nawet wytyczono drogę na chartploterze to nie było bieżącej kontroli nad kursem ,a już na pewno NIE BYŁO BIEŻACEJ INFORMACJI O OKOLICY JACHTU !
Taką bieżącą informację o okolicy jachtu daje włączony chartplotter a najlepiej tablet W KOKPICIE .
W kokpicie a nie w nawigacyjnej . A jak tablet to zamocowany , nie absorbujący rąk/czyli wszelkie ręczne Garminy,nieumocowane smartfony pomocne ale nie wystarczająco/,kiedy trzeba to nastawiony na 10 minut czy nawet na 30 minut pracy wyświetlacza , z włączonym kursorem.
Piszę tablet ,bo dotykowe zmiany skali są błyskawiczne w porównaniu do chartplottera (chyba ,że mamy dotykowy)/. Tablet na którym AISa też odbieramy ,najlepiej przez Wi-Fi.
Ale wykreślenie drogi ,wayipontów przed rejsem jest konieczne dla własnego bezpieczeństwa.
Potem jak już mamy nakreśloną drogę /nawet tylko elektronicznie/ to najważniejsze jest/wg mnie/ pilnowanie czy płyniemy zgodnie z nakreśloną kreską. Mgła wtedy niestraszna.
Zdarzyło mi się już „liczyć kamienie” szorując nagle po dnie w cieśninach duńskich, gdzie chciałem skrócić drogę .
Także kiedyś w czasie Gdynia Blues Festiwal chciałem zaimponować blondynie o czarującym uśmiechu i bardzo blisko podpłynąć do sceny na kotwicę (oczywiście nie sprawdzając mapy,nie wykreślając drogi,waypointów,nie sprawdzając głębokości,nie czytając ostrzeżeń na mapie ,bo przecież jestem u siebie na Zatoce). I rąbnąłem kilem i sterem w półkę betonową. Zaraz po szczęśliwym powrocie (i kosztownym remoncie) zacząłem korzystać z alarmu głębokości – nastawiam po wyjściu z portu na 4 metry i zacząłem szanować mapy, wykreślać drogę ,waypointy itd. ,nastawiam też alarm AIS na jedną milę about a jak trzeba to i alarm radaru. Raz też wracając z Kłajpedy w czasie sztormu silnik mi stanął bo nabierałem wody przez dławicę wału ,ale o tym nie wiedziałem. Teraz już wiem kiedy jest woda pod silnikiem i w studzience w mesie – zamontowałem dwa pływaki i sygnalizację z donośną syrenką.
Pozdrawiam
Witold