już 14 grudnia 2017 roku. „Who is Who” - http://kulinski.navsim.pl/art.php?id=3285&page=0
Dziś pierwszy odcinek. Nie wątpię, że przyjmiecie ten serial z zainteresowaniem. Nie ma przeszkód aby był reprintowany przez inne portale
żeglarski, a może nawet i nie żeglarskie. Warunek niezmienny – powoływanie się na źródło.
News ten specjalnie dedykuje mojemu Przyjacielowi – Jerzemu Litwinowi.
Markowi bardzo, bardzo dziękuję.
To prawdziwa nobilitacja skromnej witryny propagującej morze.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
PS. Wybaczcie – nie wprowadziłem do tekstu Marka polskich znaków diakrytycznych.
===============================
Don Jorge,
Czytelnikom SSI się przypominam - nazywam sie Marek Sarba i zajmuje sie malarstwem marynistycznym. Dnia14 Grudnia 2017 zostalem zaproszony przez Jurka na strone SSI. Pomimo ze moj jezyk “tworczy” jest mizerny, a zwlaszcza po przeczytaniu slicznie opracowanych jezykowo tematow zamieszczonych na tejze stronie to jednak sprobuje popisac o moim malarstwie. Zaczelo sie od ilustracji okladki zrobionej do ksiazki napisanej przez Pana Ryszarda Leszczynskiego pod tytulem “Katastrofy i wypadki morskie floty pomocniczej PMH (1926 - 2016)” zwodowanej 8 Grudnia 2017. Temat ktory 100% lezy w mojej linii artystycznego zainteresowania, ale moze zaczne od poczatku.
Jestem typowym artysta samoukiem, artysta gdyz poprostu kocham malarstwo, a zgodnie z teoria wychowania domowego musialem miec zawod “prawdziwy” a wiec skonczylem na zapoznaniu sie z prawem Ohma i cala kariera zawodowa byla zbudowana na tej podstawie, ale rownolegle zaczalem malowac. Od bardzo wczesnego wieku raczej typowo rysunki, kopiowanie od Mickey Mouse do ilustracji Szancera w nocy przy lampce gdy wszyscy spali gdyz wowczas stol pelniacy wielofunkcyjne zadanie w rodzinnym mieszkaniu w jednej z dzielnic Warszawy byl calkowicie moim studiem. W ktorejs klasie szkoly podstawowej otrzymalem od kierowniczki szkoly “pietrowe kredki” i do dzis pamietam ilustracje na pudelku. Otwieralem z nabozenstwem i pokrywalem rysunki kolorem tworzac swiat marzen. Oczywiscie nie bylo to tak calkiem za darmo i stworzylem w szkole wiele popularnych w owym czasie gazetek sciennych na przerozne tematy ktore mogly byc kolorowane wlasnie tymi kredkami, ale kredki pracowaly dla mnie swietnie.
Mijaly lata dziecinstwa i ktoregos dnia po otrzymaniu zawiadomienia o stawieniu sie w punkcie poborowym - stalem sie nowym nabytkiem Polskiej Marynarki Wojennej . W okresie pelnienia sluzby bardzo duzo rysowalem w chwilach czasu wolnego, publikujac nawet pare razy na stronie humorow w magazynie Marynarki Wojennej “Bandera”. Wstapienie na studia PG oraz malzenstwo spowodowalo rzucenie kotwicy w Trojmiescie..Pewnego dnia moja dopiero co pobrana malzonka przyniosla pudelko z kompletem artystycznych farb olejnych wraz z dwoma pedzelkami zebym namalowal pare obrazkow na sciany naszego mieszkania. No i sie zaczelo, to byl koniec lat 60-tych. Juz od dawna ogladalem i podziwialem prace malarzy w roznych publikacjach. Wydawnictw albumowych w tamtych latach bylo niewiele, a jak cos sie pokazalo w ksiegarni było niestety bardzo drogie. Problemem w rozpoczeciu mojego malarstwa byl kompletny brak wiedzy warsztatu malarskiego i moje malarstwo zaczelo sie od zdobywania podstawowych wiadomosci o pedzlach, plotnie i innych podlozach, technice przygotowywania i w ogole bardzo upraszczajac jak malowac. Pojawil sie powazny problem tamtych lat gdzie zdobyc materialy artystyczne. Jedyny sklep dla malarzy byl w Wrzeszczu ale aby zakupic cos trzeba bylo byc albo studentem szkoly artystycznej albo czlonkiem Zwiazku Artystow Plastykow a ja bylem mistrzem na wydziale elektrycznym Gdanskiej Stoczni Remontowej wiec jedynym mozliwym rozwiazaniem byl zanany bardzo w tamtych latach “zalacznik” dla osoby obslugujacej w sklepie i to pomagalo w zdobyciu lepszego gatunku farb i pedzly.
Techniki malarskie odnajdowalem w publikacjach zawierajacych zyciorysy malarzy i czesto po przeczytaniu 300 stron znajdowałem jedno lub dwa zadania okreslajace technike prezentowanego malarza. Zdania bardzo pomocne i nadajace jakas wskazówki.. Wydawnictwa ZSRR byly wowczas najbardziej dostepne i w tych wydawnictwach albumowych malarstwa zapoznalem sie czesciowo z warsztatem rosyjskiego marynisty Ajwazowskiego wraz z przyjeciem kolorow jego palety . Motywacje zdobywalem podczas odwiedzania muzeow i galeri wszedzie gdzie tylko bylo można, co z reszta trwa do dnia dzisiejszego, Tak sie zaczelo malarstwo moje w ukierunkowaniu marynistycznym. Wybor tematyki marynistycznej byl spowodowany moim bezposrednim kontaktem pracy zawodowej zwiazanej z morzem jak stocznie i praca na statkach PMH.
W okresie poczatkow mojego malarstwa spotkalem sie z pracami najbardziej znanych malarzy marynistycznych Suchanka oraz Mokwy. Ogladalem osobiscie ostatnia wystawe Mokwy z ktorej utkwily mnie w pamieci duze numery kolejne pracy zajmujace czesto okolo 10 procent powierzchni plotna naniesione na temat malowany. Do dzis mnie dręczy pytanie, dlaczego? Wiedzialem o duzych problemach wzrokowych Mokwy. Nastepnym malarzem mojego czasu byl Henryk Baranowski bedacy artysta przy Klubie Oficerskim Marynarki Wojennej w stopniu bosmana. Czesto zatrzymywalem sie przed wystawami kawiarni “Cyganeria” w Gdyni gdzie byly zawsze wystawione jego prace. W magazynie slawnym w tamtych czasie “Morze” ogladalem ilustracje Adama Werki ktore najbardziej przemawialy do mnie, mimo ze artysta nie mial za duzo kontaktu z morzem byl dobrym ilustratorem tematyki morskiej. W roku 2016 po raz pierwszy obejrzalem jego prace w formie oryginalnej znajdujace sie w kolekcji Muzeum Marynarki Wojennej to byla w mojej opini swietna wystawa. Mimo, że wiele lat temu opuscilem kraj nadal obserwuje rynek malarstwa marynistycznego w Polsce. Niestety poza dwoma lub trzema osobami ktore odkrylem na stronach Internetu nie spotkalem prac dorownujacych tematyka morska tym mistrzom przy ktorych zaczynalem raczkowac.Zauwazylem ze ciagle utrzymywanie stylu Ajwazowskiego jest popularne, ale odzwierciedlenie wspolczesnego morza w formie realizmu i pelnego odczucia jest trudne do znalezienia.
SSI jest strona z duza iloscia osob znajacych swietnie morze a wiec tym bardziej sprobuje malej prezentacji moich prac oraz zapraszam do dyskusji.
Wiekszosc moich prac jest oparta na pewnej historii, ktora odkrywam bardzo czesto przypadkowo i sa pewna forma tworzenia ilustracji do zdarzenia., Czesto momentu gdzie “fotografa przy tym nie bylo” a wiec opis, referencje mozliwe do zdobycia no i malowanie. W tym ukladzie bede prezentował w SSI moje prace cyklicznie, na zasadzie “Galeri Jednego Obrazu” jezeli oczywiscie Jurek zamiesci.
Jako pierwszy temat zdecydowalem sie pokazac obraz “Zegnaj Conradzie” (Farewell Conrad). Historia zatonięcia statku PLO “Jozef Conrad” w Vietnamie która jest znana i doskonale opisanaj na lamach roznych wydawnictw. W zmieniających się narracjach w zależności od polityki.. Czym bardziej wspolczesna - tym bardziej obiektywna. Ja znalazlem sie po tej mniej znanej stronie historii “Conrada” bedac I oficerem elektrykiem na ratowniczym holowniku PRO “Koral” biorac udzial w wydobyciu statku i odprowadzeniu do nowego wlasciciela. Temat bardzo dobrze odzwierciedlony przez Pana Andrzeja Patro w czym troszke pomoglem autorowi. (http://www.graptolite.net/patro/Jozef_Conrad-Sarba-bis.html)
Postanowilem udokumentowac jeden z bardziej emocjonalnych i historycznych momentow, ktorych nie za wiele osob widzialo - nie majacy dostępu do zadnej dokumentacji fotograficznej. Sa to symboliczne chwile gdy “Conrad “przestaje byc jednostka pod bandera Polska. Statek na ktorym pracowalismy wiele dni i nocy w tropikanej temperaturze “Zakazanej Rzeki” w porcie Hi Phong. Wojna zblizala sie do konca, ale miny ciagle plywaly po rzece. Wchodzac z morza na rzeke dopiero dowiedzielismy sie o tej sytuacji, szalupy ratunkowe zostaly opuszczone czesciowo zeby w naglym wypadku nie tracic czasu na opuszczenie statku. Sam statek do konca nie byl dla mnie obojetnym wypalonym wrakiem, byl dla mnie miejscem gdzie marynarze zgineli, któregoo klimat ciagle trwał w powyginanych blachach, wypalonej nadbudowce glownej. Statek administracyjnie zmienil armatora PLO na PRO i my juz jako wlasciciele po wykonaniu prac wydobywczych doprowadzilismy m/s “Jozef Conrad” do Hong Kong, a dokladniej w region zatoki Junk Bay (Cheung Kwan O) gdzie po inspekcji kupujacego hol zostal przekazany na holownik zatrudniony przez nowego wlasciciela Yau Wing Metal Co i “Jozef Conrad” w tym momencie przestal byc statkiem PMH.
Obraz jest rozmiaru 20 inches x 30 inches = 50.8 cm x 76.2 cm wykonany w technice olejnej na plotnie Classen 13DP. Scena przedstawia moment gdy “Jozef Conrad” jest juz prowadzony przez holowniki Hong Kong, Koral juz jest uwolniony, znajdujac sie przy burcie “Conrada”, a po zdjeciu grupy naszych marynarzy pokladowych operujacych linami cumowniczymi i jednoczesnie zabezpieczajacych mozliwosc przejecia nowej liny w wypadku ewntualnego zerwania sie holu. Z lewej burty od dziobu “Korala” jest widoczna jednostka podchodzaca aby zdjac agenta nowego wlasciciela po podpisaniu dokumentow przekazania statku. Na maszcie powiewa flaga pilota ktory zaprowadzi nas na glowne kotwicowisko portu Hong Kong gdzie “Koral” zostanie zaopatrzony w paliwo, wode oraz prowiant przed wyjsciem w morze do nowego zatrudnienia. Grupa zalogi stoi patrzac po raz ostatni na “Conrada” ktorego wysoka burta wolno przesuwa sie tuz obok, ostatnie spojrzenia na bardzo pamietny wrak statku nasyconego duchem nieszczescia….By By…Zegnaj „Conradzie”!
Obraz niezbyt duzy lecz oprocz wartosci artystycznej chcialem aby byl dokumentem ryetelnie historycznym jednej z bogatych kart Polskiej Marynarki Handlowej. W tym obrazie jest bardzo znikomy zakres “wolnosci artystycznej”, staralem sie maksymalnie odtworzyc zgodny obraz z rzeczywistoscia.
Tlo - dokladne odtworzenie wzgorz wokol Zatoki z charakterem zabudowan z roku 1973. “Conrad” odtworzony tak jak wygladal w tym momencie, zacieki rdzy, zarysowania kadluba i kolory farby. “Conrad byl malowany przez zaloge orginalna ktora skonczyla prawie lewa burte od nabrzeza i przeszla na prawa burte. Zdazyla zamalowac czesc dziobowa troche pokazujaca nowe zacieki nabyte po zbombardowaniu. Nazwa statku troszke przeswituje przez nowsza szara farbe kadluba. Rdza wypalonej nadbudowki byla najbardziej widoczna na czesci mostku mimo ze w srodku statek byl wypalonym kompletnie. Kolory holownikow Yau Wing Metal Co sa zachowane dokladnie. Bardzo duzo pracy przygotowawczej do obrazu zbierajac skrawki informacji pomocniczych od topniejacej ciagle liczby osob zalogi “Korala” oraz osob z innych krajow ktore pomogly w odtworzeniu widoku zatoki. Ta praca byla bardzo osobista dla mnie. Po skonczeniu obrazu wyslalem kopie fotograficzna z moim przedstawieniem sie do Dyrektora Narodowego Muzeum Morskiego wW Gdansku….Nigdy nie otrzymalem odpowiedzi. Zwiedzajac wystawe Adama Werki odslonieta w Muzeum Marynarki .Wojennej w Gdyni zobaczylem dzieki grzecznosci v-dyrektora muzem dzwon “Jozefa Conrada” stojacy w magazynie muzeum. (?)
A wiec “Zegnaj Conradzie” w wersji artystycznej.
Jako ciekawostke dodam tylko ze w owym czasie prace “Korale” byly osloniete tajemnica i przejscie do Vietnamu bylo pewna forma maskujaca, a mianowicie najpierw zostalismy skierowani do Kanady gdzie odebralismy typowo dwa wraki do holowania do Hiszpani, aby po wyjsciu z rzeki Swietego Wawrzynca przekazac hole na blizniaczy holownik “Jantar”, a my “solo” skierowalismy sie kursem na Vietnam wokol przyladka Dobrej Nadziei. W wydawnictwie “Polskie Ratownictwo Okretowe 1951-2001” ( ISBN 83-88583-01-8 ) na koncowych stronach jest wykaz holowan dalekomorskich PRO, holowanie“Jozefa Conrada” tam nie istnieje.
Marek
Znakomicie, że zaczyna się galeria jednego obrazu. To wzbogaci (ubogaci?) SSI. Osobiście ciężko akceptuję malarstwo marynistyczne, trudno mnie zadowolić i. dlatego o osobiste refleksje pokuszę się po kilku odcinkach. Miałem przez pięć lat okazję patrzyć na obraz Mokwy wiszący na wprost biurka i tego akurat dobrze nie wspominam. Tu zdaje się, będzie inaczej.
A "Józef Conrad" został zbudowany jesienią 1961 w jugosłowiańskiej stoczni w Rijece, jako jeden z trzech klasycznych drobnicowców Polskich Linii Oceanicznych przeznaczonych na linię południowo-amerykańską. Miał 148 m długości, nośność ok. 8600 ton i pojemność brutto ok. 5750 RT (tona rejestrowa 2.83 metra sześciennego). Załoga 41 osób, 12 miejsc pasażerskich.
W maju 1972 został skierowany do zaminowanego portu w Hajfongu, był to moment, kiedy komunistyczny Wietnam już jawnie uczestniczył w konflikcie południowo-wietnamskim. "Józef Conrad" i dwa inne polskie statki został zablokowany w porcie i stał do grudnia z ograniczoną załogą. Trafiony dwukrotnie podczas grudniowych bombardowań został częściowo wypalony i nabrał wody.
Władze północno-wietnamskie zażądały od PLO usunięcia wraku, armator zawarł umowę z Polskim Ratownictwem Okrętowym, na mocy której wrak po uratowaniu stawał się jego własnością. Ostatecznie PRO sprzedało go stoczni złomowej w Hong Kongu (nie tajwańskiej jak twierdzi Wikipedia), gdzie został rozebrany w 1974 roku.
Niestety ofiarami bombardowania stało się czterech polskich marynarzy. Prawdopodobną przyczyną zbombardowania przez Amerykanów było zacumowanie do jego burty barki uczestniczącej w dowodzeniu obrony przeciwlotniczej.
Andrzej Colonel Remiszewski
Ciesze sie Panie Remiszewski ze Pan sie cieszy, czesto koleczko w zyciu sie zamyka. Czytalm Pana komentarz na temat obrazu Mariana Mokwy i chyba odczuwam wlasciwe wrazenia. Mokwy obrazy sa mi znane dosc dobrze i mam swoje zdanie na ten temat ale coz mozna zrobic on byl 50% marynistyki tamtych lat. Ja wolalem Suchanka. Pracujac w ratownictwie okretowym pamietam dwa bardzo duze plotna, jedno przedstawialo statek “Dzierzynski” a na drugim byla scena z pokladu w czasie prac wydobywczych na Gneisenau w Gdyni. Dodatkowo bylo pare prac w sali konferencyjnej i PRO wydalo kalendarz firmowy z tymi obrazami. Nie wiem co sie stalo dalej z tymi pracami gdy nastapil podzial firmy.W mojej opini Mokwa byl lepszy w okresie przedwojennym. Potwierdzam Pana wniosek o barce pod prawa burta rufy ktora nie tylko byla obrona przeciwlotnicza ale zaopatrzala Vietnamskie wojskowe kutry rzeczne w paliwo i amunicje. Barka byla schowana w cieniu nawisu rufy i ciezka do zaatakowania zeby nie uszkodzic polskiego statku, niestety statek wplatal sie w problem dodatkowo poprzez podanie kabla dostarczajac energie elektryczna na ta barke. Wybuch tej barki zatopil “Conrada” .To bylo dlugo trzymana tajemnica. W sumie bardzo przykra sprawa, mlodzi ludzie stracili zycie.
Marek
Don Jorge,
Pomysł z zaproszeniem pana Marka Sarby do SSI to był strzał w dziesiątkę. I to podwójną. Nie tylko przybliża czytelnikom fascynujące malarstwo marynistyczne, ale też podsuwa opis obrazu. W tym przypadku okoliczności które skłoniły Artystę do jego namalowania.
Podziwiam nie tylko kolorystykę, kompozycję ale i niesamowitą staranność i dbałość o szczegóły.
Obraz „Józef Conrad” ma swój specyficzny klimat.
Czuje się morze.
Z niecierpliwością czekam na kolejny odcinek i to koniecznie z równie szczegółowym jak obraz – opisem.
Gratulacje !
Tadeusz