O rejsie Pawła Oski na Morze Śródziemne już w SSI czytaliście. Choćby tu: http://kulinski.navsim.pl/art.php?id=3189&page=0
albo tu: http://kulinski.navsim.pl/art.php?id=3201&page=0 abo tu: http://kulinski.navsim.pl/art.php?id=3206&page=0 Dzisiejszy news
ma Wam pomóc w podjęciu decyzji o tym jak i którędy dotrzeć do Morza Śródziemnego.
Krótko: news poradnikowy, a w więc praktyczny.
Wtajemniczeni, czyli ci, którzy mają w tej kwestii doświadczenie – zapraszam do nadsyłania komentarzy.
Pawłowi dziękuję dubeltowo.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
---------------------------------------
Drogi Jerzy,
za oknem coraz bardziej zimowo, pomyślałem więc, że zrobię takie małe porównanie tras i możliwości migracji łódki na południowe wody. Pisząc południowe zaś mam na myśli wody basenu Morza Śródziemnego.
Decydując się na ten niezwykle odważny:) krok, dobrze jest mieć świadomość wyboru trasy, jej ograniczeń oraz kosztów przedsięwzięcia. Chciałem krótko podzielić się moimi doświadczeniami i wnioskami z tras które w ostatnich latach miałem okazję przepłynąć. Jesienny i zimowy czas sprzyja planowaniu i snuciu marzeń. Może komuś się to przyda?
Generalnie są 3 możliwości transportu łódki na Morze Śródziemne:
a) - klasyczna trasa żeglarska - przez Bałtyk, Morze Północne, Kanał La Manche, Zatokę Biskajską, Atlantyk i Cieśninę Gibraltarską. Po jej przejściu znajdujemy się już na Śródziemnym, ale jest to kapryśne i zmienne Morze Alboran, gdzie wpływ cieśniny i jej prądów daje się jeszcze długo we znaki.
b) - druga trasa to droga śródlądowa, przez kanały i rzeki Niemiec, Belgii, Holandii i Francji.
c) - trzeci wybór to transport lądowy. Tu oczywistym ograniczeniem jest wielkość jachtu. Nie przerabiałem tej wersji, aczkolwiek kilkanaście lat temu zastanawiałem się nad zakupem jachtu, który zmieściłby się na przyczepie. Rozważałem opcję trimarana lub jachtu balastowo-mieczowego, który po przewiezieniu na południe i tanim zwodowaniu - ze slipu - spełniałby funkcje typowo wakacyjnego pływania. Po urlopie zabierałbym łódkę ze sobą do domu ciągnąc znowu za samochodem.Ta wersja jest najtańsza pod względem zimowego przechowywania łódki i możliwości przydomowych remontów. W moim przypadku wygrała jednak chęć eksploracji szerszych akwenów i bardziej autonomicznego jachtu.Trasa A i B są mi znane, więc tylko do nich się odniosę.
Miałem przyjemność płynąć z Polski na Śródziemne 2 razy. Pierwszy raz kilkanaście lat temu, w rejsach etapowych, z których poskładała się cała trasa.
W 2017 roku już jednym ciągiem z Gdańska przez całe Śródziemne do Grecji.
Moim zdaniem zalety tego rozwiązania są następujące:
· płyniemy głównie na żaglach, nie zużywamy więc silnika, nie spalamy paliwa, więc jest taniej
· możemy płynąć w nocy
· nie mamy ograniczeń w zanurzeniu i wielkości jachtu. Nie musimy też kłaść masztu i takielunku
· przy dobrej pogodzie i niezbyt szybkim jachcie można się pokusić o stwierdzeniem że potrzebujemy na to około 5-6 tygodni (Gdańsk - Gibraltar) - oczywiście jeżeli po drodze chcemy jeszcze coś zobaczyć:)
Wady? Oto one:
· nieprzewidywalność pogody, która szczególnie w rejonie Kanału Angielskiego i Zatoki Biskajskiej może być szorstka lub często blokująca czasowo dalszą podróż, szczególnie dla mniejszych jednostek z małymi załogami
· Dość daleko: licząc najkrócej 2450Mm do Palmy na Majorce. Do wybrzeża Francji jeszcze 300 Mm dalej. A przecież jeszcze halsówka, odwiedziny w portach po drodze.
· Długie przeloty między portami - nie każdy ma na nie ochotę (szczególnie z małymi dziećmi)
· trasa raczej dla łódek kilowych ...
· trasa raczej na miesiące letnie: czerwiec, lipiec, sierpień.
A trasa B?
No cóż, to zależy gdzie i jak ją rozpoczniemy. W stosunku do żeglugi dookoła Europy, trasa ta jest krótsza odległościowo. Możemy ją połączyć początkowo z trasą morską i nie wchodzić od razu w kanały Niemiec omijając tym samym Ren jako rzekę trudną i nieprzyjemną. Z Bałtyku przechodzimy przez kanał Kiloński, by po krótkiej żegludze Łabą stanąć w Cuxhaven. Tu czekamy na pogodę i zależnie od niej albo idziemy do Ijmuiden albo gdzieś po drodze wchodzimy na trasę śródlądową (najwcześniej możemy się dostać na tzw. Mast UpRoute już w Delfzijl(http://www.inlandwaterwaysofthenetherlands.com/route-planner/mast-up-route).
Trasa ta ma następujące zalety:
· jest w miarę niezależna od pogody. Mijamy akweny które nas mogą zatrzymać przez złą pogodę
· przepiękna turystyczna droga, krótsza co prawdą odległościowo od trasy morskiej, ale czasowo porównywalna (no chyba, że na Biskajach szaleją niże)
· szerszy zakres pór roku, zależny tylko od okresów otwarcia śluz - szczególnie we Francji.
· Możliwość postojów za darmo lub za bardzo małe pieniądze w przydrożnych portach i marinach
· małe zużycie takielunku i żagli
· możliwość bezproblemowego przeprowadzania w dwie osoby (np. ze starszym dzieckiem)
· możliwość zaplanowania dokładnie trasy z postojami dziennymi
Ale ma też wady:
· musimy położyć maszt. Da się to zrobić tanio a nawet bardzo tanio (nam się udało na niespełna 10 metrowym jachcie zrobić to samemu za pomocą ręcznego dźwigu w marinie po drodze za 20 euro:). Niemniej jednak maszt musi być stabilnie zamocowany na pokładzie. Po drodze szczególnie w Belgii i Holandii oraz we Francji na Rodanie może wystąpić falowanie czy to od przepływających statków i barek ale także od wiatru (Mistral) wiejących na sporych rozlewiskach przed śluzami Francji południowej.
· silnik będzie głównym napędem jachtu, więc jego stan MUSI być dobry
· koszty paliwa dużo wyższe od wersji a)
· około 350 śluz wszelkiej maści i rodzaju (przy wejściu w Holandii), dużych, małych, ręcznych, automatycznych, z pilotem itd. itp.
· nie pływamy w nocy we Francji. Godziny otwarcia śluz to mniej więcej 0800-1700 lub 0900-1800. W Belgii i Holandii dłużej a czasami całą noc.
· Maksymalne bezpieczne zanurzenie jachtu nie powinno przekraczać 180cm. W niektórych kanałach (np. kanał des Vosges we Francji) poziom wody zależy od aktualnego stanu nawodnienia akwenu. Przez to musieliśmy nadłożyć bagatela 100 śluz płynąć inną trasą.
Istnieje też jeszcze inna wersja trasy - mieszana. Żeglujemy aż do Bordeaux, gdzie kładziemy maszt i Żyrondą oraz Kanałem Lateralnym w tydzień odcinamy niejako Półwysep Iberyjski. UWAGA: trasa tylko dla jachtów o zanurzeniu max 140cm! No i trzeba do tego Bordeaux jakoś dopłynąć.
Nie wartościuje która trasa jest lepsza a która gorsza. Każdy ma swoje uwarunkowania i preferencje. Przez "śródlądzie" płynąłem z małymi dziećmi. Trasa od Rotterdamu gdzie weszliśmy w kanały aż po francuskie Port St. Louis zajęła mi nieco ponad 5 tygodni. Dzisiaj z perspektywy czasu żałuję jednak pośpiechu, tryle było do zobaczenia po drodze. Rekord dnia to 35 śluz... A po drodze dwa 5-kilometrowe tunele... Samodzielne pokonywanie ciągu śluz z pilotem w ręku i wielkie śluzy na Rodanie, gdzie różnica poziomów wody dochodziła do 23 metrów ...
Cała trasa śródlądowa jest świetnie opisana w lokalnych locjach i przewodnikach oraz mapach. Kilometr po kilometrze. Możemy planować z dnia na dzień. Wiemy gdzie będziemy nocować, jeść, gdzie kupimy paliwo i zatankujemy wodę. Od około 1700 nie płyniemy - czas na turystykę. Trasa morska była... morska. Szorstka i wspaniała zarazem. Tym razem była to jednak stalowa Balaena i dorosła załoga.
Czy było warto?
Oczywiście! Na południu mamy dłuższy sezon żeglarski i alibi aby w listopadowy lub grudniowy czas wybrać się do jachtu. Zawsze przecież trzeba coś przykręcić lub poprawić... A lot to koszt biletu na pendolino.Jeżli mamy dobrze zabezpieczone dno antyporostem to możemy jachtu nie wyciągać na zimę. Mamy swoisty domek campingowy a także możliwość pożeglowania nawet zimą.
Co wybrać?
To zależy od w/w czynników. Moim skromnym zdaniem trasa śródlądowa jest trasą na dwa sezony. Szkoda płynąc nie zobaczyć wszystkiego co jest po drodze...
Trasa żeglarska przez Biskaje? Klasyka gatunku. Z pewnością warto!
z żeglarskim pozdrowieniem
Paweł
Przepłynięcie dookoła Europy Carterem 30 o nazwie „Rockandroll” zajęło nam 54 dni/4000 mil do Veli Rat na wyspie Dugi Otok w Chorwacji/ począwszy od Gdańska /start 20 maja 2017/.Płynęliśmy w zasadzie we dwóch,tylko między Porto a Majorką dołączył do nas trzeci załogant.
Weszliśmy do 22 portów .
Dziś bym powiedział ,że na taki rejs to albo liczniejsza załoga albo czas powinien być większy .Ale mój załogant miał czas ograniczony i od Majorki sunęliśmy non-stop wchodząc do portów tylko po paliwo.
Na Północnym od razu z Cuxaven ruszyliśmy do Amsterdamu chociaż szósteczka w mordę dała nam w kość ,to wolałem to niż wchodzić doportów,zatok,podejść gdzie głębokości nie dość że małe, to zmienne ,chociażNavionics w tablecie i smartfonie pokazywał nam dowolny moment prądy i pływy na parę dni naprzód /bez konieczności obliczeń/.
La Manche wspominam dziś dobrze ,chociaż mieliśmy awarię silnika ,9 godzin czekania na wiatr i wejście na żaglach do Hawru.
Biskaj bardzo dobrze przeszliśmy ,przy dobrej pogodzie – prognozy były dobre na trzy dni naprzód.
Polecam książkę Pochodaja Kurs na Morze Północne.
Ale mgła dała nam wielokrotnie popalić szczególnie na torze między Queschant a lądem /pod Brestem/ i konieczność rzucenia kotwicy kabel od lądu ,nie widząc tego lądu .
Atlantyk pokołysał nas majestatycznie.
Szósteczki i siódemeczki wiały nam wielokrotnie ,ale sztorm dopadł nas na Śródziemnym dobę za Gibraltarem i zwialiśmy do Almerii.
Tuż przy wejściu do Almerii ,kiedy zrobiłem zwrot w lewo chcąc obejść falochron /a wiało już w porywach do dychy/ nie zdawałem sobie sprawy ,ze za nami goni dziewiąta fala i położyłem jacht bokiem do fali.Przechyliło nas bardzo ,na tyle ,że wszyscy żeśmy padli na pokład i fala nas zmoczyła ,ale jacht się podniósł.Bo to jest „ Rockandroll” ! Carter 30 !
Oczywiście ,że byliśmy wszyscy w kamizelkach .
W marinie skierowano nas na muringi gdzie było miejsca na 3 jachty i pokazuja żeby przybijać od nawietrznej tego miejsca , a ja chciałem się przytulić do jachtu stojącego po mojej zawietrznej,czyli jak się przytulę /odbijacze były / to już dalej mnie wiatr nie zniesie.Dobijamy rufą,wieje pół wiatr z lewej burty ,odbieramy muring i trochę to trwa przeciąganie,wybieranie do dziobu, zdążyłem jeszcze rzucić jedną rufową i wiatr nas ustawia w poprzek i po ciężkich manewrach silnikiem ,sterem strumieniowym/przy dużym wietrze nie daje w pełni rady/ stajemy i tak jak planowałem i tak nas zniosło i z wiatrem się przytuliliśmy do sąsiedniego jachtu,dopiero póżniej wybraliśmy porządnie muringi i odsunęliśmy się na metr.
Dzisiaj bym najpierw podał rufową ,wybrał ,obłożył i dał wolno naprzód a nawet więcej i sterował a jacht słucha w zasadzie stojąc w miejscu .
Uważam ,że rejs przeszliśmy sprawnie i w stosunkowo dobrym czasie dzięki temu ,że mieliśmy AIS,radar i Navionics /w tablecie umocowanym pod owiewką.
No i oczywiście staraliśmy się kierować dobrą praktyką morską.
Oczywiście mieliśmy też chartploter z mapami w nawigacyjnej tez,ale uważam ,że nawigowanie w kokpicie a i do tego Navionicsem w tablecie jest the best! /mapa za jedyne 200 zł about/.
Marina Veli Rat położona na wyspie Dugi Otok ,półtorej godziny promem z Zadaru.
Koszt trzymania łódeczki o jedną trzecią około większy niż w Polsce ,ale sezon w Chorwacji dłuższy ,woda cieplutka, słoneczko gwarantowane ,tydzień temu było 18 stopni ,a w pażdzierniku prawie nie było dni poniżej 20 stopni.
Postoje w marinach droższe niż u nas ,ale jest wiele przepięknych miejsc ,gdzie można za darmo stawać na kotwicy.
Pozdrawiam
Witold Pawłowski
W 2008 plynelem druga trasa czyli droga srodladowa do La Ciotat (FR)
Jacht byl wodowany w stoczni w Dobrzeniu Malym (nad Odra).
O wyborze trasy zadecydowal brak czasu i niedokonczona budowa jachtu.
Nie bylo nieprzyjemnych przygod.
Na poczatek niepokoil nas niski stan wody w Odrze mimo ze moja mieczowla ma male zanurzenie.
Ciezko bylo na Renie ale 15 konny diezel dal sobie rade.
Najlepiej pamietam przeplyniecie mostem-kanalem gdzies w Niemczech!
Najpierw mialem wrazenie ze plyniemy pod gorke wznoszac sie do poziomu kominwo przykanalowych domkow.
Potem widok z gory na jadwca pod jachtem samochody :-)
Pozdrawiam.
Roman
s/y "Ultima T"