Zanim do rzeczy – wyjaśniam, że to nie ja wymyśliłem określenie Związunio. Ja tylko słuchałem na pomostach i nabrzeżach jak to żeglarze od lat
nazywają PZŻ. Cieszy mnie korespondencja członka sztabu generała Tomasza Chamery. Przypominam słynny fakt historyczny – przyjazne stosunki
między dwoma mocarstwami rozpoczęła wymiana wizyt pingpongistów. My już jesteśmy kilka kroków dalej. Jacek Pietraszkiewicz dostrzega, że SSI
to portal nie tylko najstarszy z polskich żeglarskich, ale i merytoryczny. Tu się omawia sprawy kluczowe. Tu zabierają głos ludzie cieszący się autorytetem
Jestem wdzięczny Jackowi za miejsce na potężnych dyskach jego serwera, mam też nadzieję, ze przez furtkę na lewym marginesie strony SSI – ten i
ów zapędza się do jackowego sklepu.
Otrzymałem poniższy tekst do opublikowania jako komentarz pod newsem o politycznych radach. News się już obsunął, a tekst Jacka moim zdaniem
zasługuje na autonomię.
Jacku – dziękuję, do zobaczenia na warszawskich targach Wiatr i Woda.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
------------------------------------
Witaj Jerzy,
Dawno się nie widzieliśmy i nie słyszeliśmy. Od czasu do czasu wpadam na Twój/mój serwer poczytać co tam słychać u „prawdziwych żeglarzy”. Różne koleje losu sprawiły, że dziś odpowiadam za finanse i majątek Polskiego Związku Żeglarskiego zwanego przez Ciebie pieszczotliwie lub pogardliwie „związuniem” (mam nadzieję, ze to pierwsze). Zostałem też poproszony przez Tomasza Chamerę o „dokończenie” procesu konsultacji w imieniu PZŻ nowej ustawy o rejestrowaniu jednostek pływających.
Z uwagi na to, że uważam się nieskromnie za człowieka pragmatycznego, a od czasu do czasu sprawowana funkcja skippera odpowiedzialnego za załogę i jacht wyrobiła we mnie chroniczne obrzydzenie do histerii, pozwolę sobie skorzystać z prawa, że znamy się osobiście, a niezależny SSI od wielu lat za totalną darmochę gości na moich serwerach i poproszę Cię drogi Jerzy (obyś żył wiecznie) o publikację również mojego zdania w temacie „Kilka porad politycznych”: Nie mam bladego pojęcia o polityce, więc bardzo uważnie chciałem skorzystać z rad wszystkich kolegów powyższych (i być może poniższych). Nie mam również bladego pojęcia kim są koledzy Eugeniusze, Marian, Tadeusz czy Lechosław. Trochę mam pojęcie kim jest Colonel i Krzysztof. Ale wszystkich zdania bardzo szanuję i kilkakrotnie przeczytałem.
Ponieważ jak napisałem, na polityce się nie znam (podobnie jak na piłce nożnej) więc w tym temacie raczej się nie wypowiem. Znam się jednak na liczbach i odrobinę na prawie. Nie znam się na pouczaniu ludzi, ale znam się na dostarczaniu tym, którzy znają się na polityce danych, by politykę mogli skutecznie uprawiać. Tym kim jestem w Polskim Związku Żeglarskim zostałem trochę przez przypadek. Propozycję dostałem około 2100 LT w wieczór poprzedzający Sejmik. Być może wtedy na mózg mi padło, bo przyjechałem z Centrum Manewrowania Statkami w Iławie zupełnie chory. Decyzję podjąłem w przerwie obiadowej Sejmiku. Przerażony byłem godzinę później, gdy się okazało, że moja kandydatura jest jedyną z sali. Wcześniej wykoncypowałem sobie, że i tak mnie nikt nie zna to nikt mnie nie wybierze. Bo w PZŻ nikt mnie nie znał. Nawet Tomasz Chamera. Byłem jedynym kandydatem z prowincjalnego Jeleniogórskiego Okręgowego Związku Żeglarskiego. Co taki może wiedzieć…? W swetrze, bez złotych guzików, bez marynarki z komputerem i stosikiem sprawozdań finansowych ustępujących władz…
Nie chcąc być jednak ignorantem, często zaglądałem na różne fora i oczywiście na SSI (sprawdzając, czy działa). Pomijam, że z Colonelem… wymieniliśmy kilka dyskusji za pomocą wynalazku zwanego telefonem w sprawie nowej Ustawy o rejestracji jednostek pływających. Stanowisko PZŻ było w tym zakresie jednoznaczne: „Jak to tylko możliwe wspieramy stanowisko SAJ!”. Andrzej usłyszał to i od Tomasza Chamery i ode mnie. Ale to nie PZŻ i nie SAJ konstruuje Ustawy. Każda ma swój cel. Cel określa rząd. A rząd wybierają… pośrednio Eugeniusze, Jacki, Tadeusze, Lechosławowie, Andrzeje i Krzysztofowie. Więc chciałbym koledze Marianowi odpowiedzieć twardo, po żeglarsku. Ale się powstrzymam.
Nie wiem po co są delegaci z innych OZŻ. Mój, jeleniogórski doskonale sobie zdawał sprawę z tego kogo wysyła na Sejmik i co mam tam powiedzieć. Przynajmniej minimum tego, co mam tam powiedzieć. Być może powiedziałem o kilka słów za dużo. Być może za karę zostałem głosami dość sporej większości Skarbnikiem PZŻ. Dlatego mam dostęp teraz do wszelkich dokumentów. Wszystkich. Pani Dorota Hernik okazała się nie być terrorystką tylko osobą kompetentną. I jako prezes Zarządu sporej firmy mówię to z pełną jasnością tego słowa: KOMPETENTNĄ. Dzięki temu, mogę wspomagać SAJ głosem PZŻ w pracach, gdy SAJ celowo lub przypadkowo przez stronę rządową został pominięty w zaproszeniach konsultacyjnych. Pomijam fakt, że również miałem dostęp do indywidualnych głosów polskich żeglarzy, które zostały wysłane do Ministerstwa. Brawo Panowie. Byłem pełen wrażenia waszej skuteczności i profesjonalizmu (jeśli czytacie i coś słaliście). Oczywiście wolnością żeglarską jest z ułańską fantazją nawymyślać konstytucyjnemu ministrowi, w oczekiwaniu na to, że ten się przestraszy i wycofa. Tak Marian. Również dzięki PZŻ ministerstwo usłyszało, że zapisy nowej ustawy o rejestracji to delikatnie mówiąc… przeregulowanie rynku. To od PZŻ a z nim od SAJ ministerstwo usłyszało, że administracja nie jest od wyręczania towarzystw ubezpieczeniowych. To od SAJ a z nim od PZŻ administracja usłyszała, że podział na jachty komercyjne i rekreacyjne to fikcja, która wprowadzona jest po to by w przyszłości jachty komercyjne były dalej gnębione (oby nie) podatkami, inspekcjami. To od PZŻ usłyszano, że brak procedury rezerwacji nr rejestracyjnego to utrudnienie. Jestem dumny, że Andrzej (Colonel) zaufał Tomaszowi, a Tomasz jemu. Czy coś to pomoże? Nie wiem. Nie takie rzeczy się działy w procesach legislacyjnych. My byliśmy za tym, że jeśli już ma coś wejść nowego, to administracja ma wiedzieć tylko to o obywatelu co jest jej niezbędne do celów administracyjnych i klęsk żywiołowych i ewentualnie to, co obywatel sam dobrowolnie w rejestrze opublikuje.
Piszesz kolego Marianie za kolegą Eugeniuszem, że PZŻ jest instytucją Państwową. Uświadom sobie prosze, że PZŻ nie otrzymuje od Państwa żadnych pieniędzy (otrzymują je zawodnicy, trenerzy za konkretne osiągnięcia, dzieci, młodzież i system szkolenia). To się nazywa „pieniądze znaczone”. Zanim coś jednak napiszesz w tym temacie zorientuj się i doucz. Państwo przekazuje je na konto PZŻ, a PZŻ jest płatnikiem rozliczającym konkretne projekty. PZŻ nie ma z tego tytułu żadnych dochodów. Wszystko musi być rozliczone co do złotówki. I są tego tysiące stron rozliczeń. Akurat to wiem dobrze, bo na każdym dokumencie musi być mój podpis. Piszesz kolego Marianie, że jestem kolesiem u koryta. Być może tak, sądząc po mojej nadwadze. Ale zupełnie za darmo i żebyś się nie zmęczył poinformuję Cię, że w chwili obecnej nikt z Zarządu PZŻ, nikt z PZŻ zasiadający w Radzie Nadzorczej Nowej Mariny S.A., Nowej Mariny SA s.k., Rady Fundacji Port Jachtowy Trzebież, e-PZŻ sp. z o.o. nie bierze żadnego wynagrodzenia za swoją pracę. Więc gdzie to koryto? Mam nadzieję, że będziesz miał odwagę odpowiedzieć na to pytanie!
Piszesz Tadeuszu o tym, czy ktoś ze szczytów władz PZŻ zapoznaje się z głosem ludu. Jak widzisz – tak. Ale nie czuję się żebym był na jakimś szczycie. Raczej w głębokich kazamatach po poprzednikach.
Piszesz Eugeniuszu o brutalnym wyrzuceniu za Związku Zbigniewa Stosia. Ale nikt go nie wyrzucił ze Związku. Nikt go nawet nie wyrzucił z Zarządu Związku. Został dyscyplinarnie zwolniony z pracy. Zgodnie z kodeksem pracy. Nie jestem od tego by upubliczniać tutaj powody. Ale jak się domyślasz, musiały być poważne i niepodważalne, jeśli „związunio” zdecydował się na taki krok. I to w trakcie zwolnienia lekarskiego. Zbyszek ma prawo odwołać się do sądu powszechnego z tytułu Prawa Pracy. Może odwołać się do sądu koleżeńskiego PZŻ. Zapowiedział to pierwsze. Czas pokaże. W jednym masz rację. Pewna epoka się zakończyła. Wszystko staje się przejrzyste i transparentne. Nie podpiszę się pod żadnym dokumentem, który będzie szkodził PZŻ. Oczywiście w ramach swoich kompetencji. Nie podpisze się pod niczym, co nie będzie przejrzyste, optymalne, transparentne lub nie uczciwe. Tak. W takim rozumieniu pewna epoka się skończyła. Jej efekty widzimy w organizacji i efektywności biura, obiegu dokumentów, Trzebieży, Nowej Marinie, Mrągowie, stanie finansów , gospodarowaniu majątkiem trwałym i pływającym. Czy coś jeszcze trzeba dodać? Czy trzeba Eugeniuszu coś mówić? Przecież to wszystko to tylko zwerbalizowanie sytuacji którą widać. Naprawdę chcesz żeby niczego nie zmieniać?
Czy wszystko było złe? Oczywiście, że nie. Ale dziś na pewno przez wybujałe ambicje poprzedniej ekipy żeglarze stracili bezpowrotnie ok. 2 mln zł. Przez mataczenie, obiecanki cacanki, zwodzenie może stracić kolejne 8 mln zł.
I jeszcze kilka cyfr: Z tytułu rejestracji jachtów przychody PZŻ to zaledwie 8% przychodów WŁASNYCH (bez dotacji na sport wyczynowy). Główne źródło przychodów PZŻ to licencje zawodnicze, trenerskie i regatowe (45%) oraz Patenty (38%). Z tego wszystkiego Związek pozyskał za ostatni rok 1 672 389 zł. Opłaty za rejestracje w chwili obecnej pokrywają koszty związane z rejestracją.
To tak… zupełnie już na marginesie, żeby wiedzieć o czym się właściwie dyskutuje…
Pozdrawiam serdecznie wszystkich interlokutorów,
Jacek Skarbnik Pietraszkiewicz
Szanowny Kolego !
Wywołany do tablicy komentuję.
Prawdę powiedziawszy moja chata - do PZŻ - z kraja.
Jak już napisałem 2001 roku - patrz na SSI "Pro publico bono" - jest mi obojętne: "czy będzie poprzeczny, czy podłużnym, (...)"
Ustosunkowując się do treści komentarza kol. Moczydłowskiego użyłem zwrotów użytych wyłącznie przez niego.
Wprawdzie świtało mi, że z tym "Baranowskim" jest coś nie tak, ale musiałbym drążyć jak Zbieraj - ale ten był lepszy i szybszy.
Być może drzemią we mnie jakieś atawistyczne pokłady wspomnień przeszłości: - "CZARU PRL-u" (słusznie apeluje kol. Baranowski - patrzmy w przyszłość !), dlatego niepokoi mnie sprawa, aby Związek vel Związunio nie stał się: "przedłużeniem i ramieniem", jak to już bywało. I to nie koniecznie za "mamonę". Są jeszcze odznaki, medale, krzyże ... co prawda już nie "chlebowe", ale zawsze ....
Być może moje obawy są płonne (oby !).
Lecz za Onetem cytuję: "Ustawa o sporcie ! W wyniku zmiany ustawy o sporcie, nowe prawo nakazuje lustrację członkom zarządów wszystkich związków." - a to już brzmi dziwnie, a nawet grozi otwarciem kolejnej "puszki z Pandorą "!
Szykują się jeszcze inne ciekawe ustawy ( - j/w "patrzmy w przyszłość !"). Jakiś "sygnalista" (czyżby to odpowiednik dawnego TW ? - ja się tylko pytam) i co dalej ....? Mimo dobrych chęci centrali PZŻ "inni szatani mogą być tam czynni".
Na marginesie. Może, to nie tak popularne, ale byłem i jestem przeciw lustracji. Nie miejsce tu na uzasadnienia.
W każdym razie jeden fan lustracji (jak prorokowałem w 2007 - są dowody pisane) został już srodze ukarany.
Co się tyczy newsów i komentarzy, dobrze to, że toczy się ostra dyskusja. Przynajmniej zostajemy wtajemniczeni we wiele spraw, które toczą się gdzieś tam w dalekiej Warszawie (jestem gorącym przeciwnikiem "centralizmu warszawskiego", o czym dobrze wie gospodarz SSI) ! Odświeżamy pamięć ! Widzimy się .....
To tak z grubsza !
Z żeglarskim pozdrowieniem !
R. XXI
Drogi Don Jorge,
Czy ja śnię? Skarbnik Dobrej Zmiany Jacek sugeruje, że odejście ś.p. Wojtka Górskiego i zwolnienie dyscyplinarne Zbyszka Stosia kończy epokę “nieprzejrzystości, nietransparentności, nie będą już podpisywane dokumenty szkodzące Związkowi.
Czy to Ci dwaj odpowiadają za “widoczne efekty w organizacji i efektywności biura, obiegu dokumentów, Trzebieży, Nowej Mariny, Mrągowa, stanu finansów, gospodarowaniu majątkiem trwałym I pływającym”.
Skarbnik Jacek zadaje tu, jego zdaniem, pytania retoryczne: “ Czy coś jeszcze trzeba dodać? Czy trzeba Eugeniuszu coś jeszcze powiedzieć?”
Oj trzeba koniecznie coś powiedzieć, bo inaczej na Dobrej Zmianie zaciąży znamię niezbyt tolerowane nie tylko przez starych kapitanów, ale i przez młode wilki. Na przykład trzeba powiedzieć dlaczego tymi szkodnikami nie zajmują się prokurator, NIK i inne CBA i eŚ? Bowiem “na mieście są całkiem inne treście”, jak pisał nieodżałowany Janusz Szpotański. Krążą słuchy, że Zbyszek Stosio jest bardzo, bardzo chory. Może nawet bardziej. Mimo tego wypełniał swoje obowiązki na zwolnieniu lekarskim. Czy to ten ważny powód zwolnienia dyscyplinarnego? Przejaw wielkiej odwagi Dobrej Zmiany? Trzeba gratulować: skuteczności, kompetencji, stylu? Inaczej, np. demokratycznie na Sejmiku, się nie dało?
Skarbnik Jacek pisze, że nie ma pojęcia kto to są jakieś Eugeniusze i inni tacy. To mnie cieszy. Martwi mnie, że już mniej więcej widać, kim jest Skarbnik Dobrej Zmiany. Ale nie tracę wiary i nadziei, bo przecież dopiero “po owocach ich poznacie”.
Niech wiara będzie z nami! Nawet łotr na Golgocie sie nawrócił.
Twój nieustająco zadziwiany w SSI
El Viejo
Eugeniusz Moczydłowski
Drogi Jurku,
ja krociutko tylko chcialem przypomniec jedna dosc stara historie i jednego bardzo slawnego policjanta. Policjant nazywal sie Eliot Ness.
Walczyl z mafia w Chicago. Zlapal, oskarzyl i posadzil do wiezienia samego capo di tutti capi, AL Capone. I w tym jest wlasnie smaczek calej historii, bo slynny mafioso poszedl siedziec za przestepstwa finansowe, a nie za morderstwa.
Facit: nie jest wazne za co, wazne, zeby odsunac i ukarac.
Po wyjsciu z wiezienia Al Capone nie mial juz zadnego znaczenia. Takze dlatego, ze zniesiono prohibicje i czasy sie zmienily. PZZ tez sie zmienia. Poczekajmy i dajmy im szanse.
Zyj wiecznie,
Marek
Mój Boże – czy Ty nie widzisz, że liberatorzy niczego nie chcą od Związunia poza świętym spokojem ?
Liberatorzy dają Związuniowi szansę nieprzerwanie od przeszło dwudziestu lat.
Problem w tym, że Związunio tej szansy nadal nie bardzo dostrzega.
No to czekamy, czekamy!
Tadeusz
Przezacny Eugeniuszu Moczydłowski i wszyscy „Przedpiśćcy” i „Popiśćcy”,
Dziękuję wszystkim, którzy zadali sobie trud zajęcia jakiegoś stanowiska wobec moich wynurzeń. Czasami zastanawiam się tylko, że skoro ktoś nie lubi systemowo PZŻ to po co w temacie tego stowarzyszenia zabiera zdanie. Jeśli mnie nie interesuje co się tam dzieje… to o tym nie piszę. Ale jeśli jednak coś mnie uwiera, to znaczy, że obserwuję i komentuję. Więc z tą chatą z kraja.. lub że to strata czasu to trochę tak… hipokryzyjnie… 😉. Zawsze swoim pracownikom powtarzam, że jeśli klient chce w ogóle coś nam powiedzieć szczególnie krytycznego, to naszym obowiązkiem jest wysłuchać i być wdzięcznym. Bo to oznacza, że daje szansę i mu zależy. Gdyby mu nie zależało, nie marnowałby na nas swojego czasu. Prawda Eugeniuszu? 😉 (mówię to z uśmiechem i wdzięcznością).
Mówiąc o końcu pewnej epoki posłużyłem się tylko Twoimi słowami (lub kogoś czyich słów użyłeś). Używając słowa „epoka” mam na myśli czas w którym coś się zaczyna i coś się kończy.
Wojtka Górskiego nigdy nie poznałem. Ale uczestniczyłem, zupełnie z własnej woli (nie jako „Zarząd”), podczas ostatniego krótkiego rejsu na Jego kwaterę. Droga była na tyle daleka, że zdążyłem poznać od ludzi go żegnających kim był. Zdążyłem posłuchać opowieści. W skupieniu poznać jego życiorys. Bardzo ciepło i dobrze wspominała go nasza etatowa terrorystka. Dziś uważam, że otworzył on pewną epokę. Również w PZŻ. I absolutnie nie uważam jego osoby za winnej tego co napisałem. Drugą osobę i owszem. I odejście tej drugiej uważam za zakończenie epoki. Dziś, korzystając z życia kolegi Wojtka (oby żył w naszej pamięci wiecznie, nie tylko świętej, ale tej codziennej) możemy tworzyć coś, co było jego marzeniem, a co między innymi ten drugi… zaprzepaścił.
Tak. Z tego co wiem Zbigniew Stosio jest chory. Czy ciężko? Nie wiem. Życzę mu zdrowia jak największego, bo będzie mu potrzebne. Rozchorował się na drugi dzień po tym, jak prezes Tomasz Chamera poprosił go po polonijnych Igrzyskach by sam zrezygnował z zajmowanego etatu w PZŻ. I wierz mi są na to świadkowie. Przykro mi, ale nie mogę się ustosunkować do tego jakie „treście są na mieście”. Nie mam kompetencji do tego by dzielić się na forum szczegółami rozwiązania umowy o pracę ze Zbyszkiem. I nie jest to wyraz mojej nieprzejrzystości, ale prawa polskiego narzucającego pracodawcy określone zachowanie w takim przypadku. Spodziewam się jednak, że najbliższy Sejmik zada takie pytania i upomni się o kolegę Zbyszka. Wierz mi, będę przygotowany do odpowiedzi. I nie będą to tylko słowa. Nie boję się tych pytań. Podejrzewam, że jeśli usłyszy je już Sejmik będą wiedzieć o nim wszyscy. Tego chciał uniknąć prezes Tomasz Chamera. Pozwól, że nie będę tu polemizował o zasadności zwolnienia lekarskiego. Przytoczę jednak dość ugruntowany pogląd w orzecznictwie Sądu Najwyższego…, że jedynym obowiązkiem pracownika na zwolnieniu lekarskim jest wyzdrowieć. Zbyszek nie miał w tym czasie przydzielonych ŻADNYCH INNYCH OBOWIĄZKÓW. Rozumiem, że pisząc to co napisałeś znasz powody i widziałeś dokument wypowiedzenia. Czemu zatem mówisz o pierwszym powodzie, a zatajasz przed innymi czytelnikami pozostałe? Mi jako pracodawcy nie wolno o tym mówić. Ty możesz mówić śmiało. JA mogę odpowiadać. Ja naprawdę nie wstydzę się swojej decyzji. A jak się przedwczoraj dowiedziałem, Zbyszek złożył odwołanie do Sądu Pracy. Myślę, że zrobił błąd, bo wszyscy się dowiedzą. Ale.. jest dorosły. Życzę mu szczerze tylko zdrowia.
Piszesz wielce zacny Eugeniuszu o prokuratorach, CBŚ, NIK a nawet CBA. Masz 100% racji. I tak się stanie. Ale jak mawiał ktoś mądry, pośpiech jest wskazany przy łapaniu pcheł. Jak już pisałem, z PZŻ nie miałem związku ŻADNEGO przed kwietniem 2017. ŻADNEGO! Pozwól mi, zanim podniosę na kogoś rękę, zapoznać się ze wszystkimi dokumentami z ostatnich 20 lat. W tej kwestii zgadzam się (jeśli dobrze go zrozumiałem) z Ramzesem. Nie jestem fanem lustracji. Generalnie w ogóle uważam, że każdy fanatyzm i radykalizm jest zły (również ten… stereotypowy). Dlatego nie zamierzam nikogo lustrować. Ja chcę pociągnąć do odpowiedzialności każdego, kto świadomie i z rozmysłem działał na szkodę PZŻ przez ostatnie lata. I zwracam tu na słowo świadome. Zrobię wszystko, by odróżnić tych, którzy popełnili błąd od tych którzy robili to z rozmysłem dla swoich partykularnych interesów. I na to potrzebuję czasu. Nie jestem tu przyspawany do koryta, więc na stołku mi nie zależy. I nie mówię też o drobnostkach. Mówię o działaniu na szkodę Stowarzyszenia wielkich rozmiarów. (Zgodnei z prawem to 1000 krotna wielkość najniższego wynagrodzenia.. czyli dziś działania niekorzystnego rozporządzenia majątkiem powyżej 2 mln zł!!!). Jak widzicie staram się nie zajmować Waszego czasu ideologicznym biciem piany, ale mam bardzo precyzyjne kryteria. Mógłbym machnąć na to ręką i oddzielić grubą kreską skupiając się tylko na przyszłości. Ale mój następca jak się dowie, że wiedziałem i nic nie zrobiłem.. kreskę postawi na mnie.. a nie nade mną.
Tadeuszu, czy mógłbyś mi wyjaśnić swój głos bo zupełnie go nie rozumiem. Ale tak konkretnie. Sam mam się za liberała i chętnie podejmę działania w sprawie liberalizacji przepisów zależnych od „związunia”. Myślę, że je podejmuję w sferze zmiany zasad funkcjonowania budżetu PZŻ na trochę (sic!) bardziej nowoczesne podejście niż PRL-owskie. Oczekuję i proszę (niestety nie mogę nakazać, choć mogę później utrudniać) permanentnie Komisję Szkolenia do liberalizacji i urealnienia zapisów wymagań na przystające do realiów i tylko i wyłącznie w zakresie niezbędnym (przepisy prawa polskiego) i przydatnym. Reszta… dobrowolnie. Podobnie „związunio” zapytany wypowiedział się w trakcie konsultacji o rejestracji. Jedynie dane niezbędne do ustalenia zdolności transportowej i właścicielskiej RP. Reszta – dobrowolnie.
Ale jeśli dyskusja nie ma być jałowa.. to nie „fanzolmy po daremnicy” o niczym. Jestem na SSI. Chętnie konkrety będę przedstawiał na Zarządzie… nawet te które nie dotyczą mojej (finansowej) materii. Ułatwiajmy i rozmawiajmy poważnie. Można też siedzieć, pić piwo i czekać. Czekać.. i czekać. Ale od tego tempo zmian nie wzrośnie. Mi nikt nie płaci za pracę w Związku. Wiec oprócz pracy w PZŻ musze utrzymać jeszcze rodzinę. Będzie szybciej… jak uda Was się namówić do współpracy. Ale jeśli chcecie czekać… to czekajcie.
Jacek Pietraszkiewicz
Drogi Jerzy,
czy pamiętasz dziecięcą zabawę „kto wypina tego wina”? Mnie przypomniała się po przeczytaniu tekstu mecenasa SSI Jacka Pietraszkiewicza. Według mnie wszelkie trudy tworzenia jakichkolwiek „programów szkoleń” są tylko fajną zabawą intelektualną. I będą nią tak długo jak długo ustawodawca będzie określał wymagania egzaminacyjne. Co istotne, każdy twórca jakiegoś zakresu potrzebnej żeglarzowi wiedzy i umiejętności, będzie w zależności spojrzenia na wolność żeglowania oskarżany o zakładanie żeglarzom kajdan lub próbę ich utopienia. Gdy przymknę oczy i troszkę się rozmarzę widzę Polskę bez administracyjnych barier żeglowania. Widzę jak rozsądni ludzie zanim wsiądą sami na łódkę szukają miejsc gdzie nauczą ich żeglowania. Pytają, zbierają opinie, porównują programy, ceny i warunki... Było by fajnie tylko te 38% dochodów PZŻ nie pozwala mi wierzyć w możliwość zmian stosunku związku do swobody żeglowania.
Szanowny Kolego Jacku! Obyś nie został okrzyknięty tym, który zakłada żeglarzom na nogi kajdany aby ich potopić.
--
POZDRAWIAM!
Jacek
Drogi Jerzy:
Dawno, bo w roku 2009, namawiałeś mnie abym coś dla SSI napisał. Wyjaśniłem że to ja zatrzasnąłem za sobą drzwi PRLu, a przede wszystkim ... „czasy się zmieniły i jeżeli władza nie spełnia oczekiwań to ją można w demokratyczny sposób zmienić. Z tych powodów w sprawie stosunków w PZŻ nie mam nic więcej do powiedzenia." Obiecałem jednak że jeżeli podrzucisz jakieś ściśle żeglarskie tematy to chętnie podzielę się moja opinią.
Sam wiesz najlepiej, jak się to partnerstwo urwało i dlaczego kilka lat później nie dałem się namówić drugi raz. Byłoby nietaktem ujawnić po co ostatnio weryfikowałem kilka faktów w archiwum, ponieważ „SSI to nie jest słup ogłoszeniowy", ale przy okazji wreszcie znalazłem wyjaśnienie dlaczego tamta moja sugestia sprzed osmiu (8) lat, była naiwna.
Eugeniusz zgadza sie że skoro związkowcy są niezadowoleni to należałoby władze związku zmienić na zupełnie inne, ale wie że to jest niemożliwe... Co więcej, nawet gdyby udało się uzyskać poparcie wiekszosci członków, wybrać zupełnie innych ludzi i związek zreformować to "będzie gorzej"... a kto tych uwarunkowań nie rozumie jest „naiwnym awanturnikiem bez znaczenia”. Wprawdzie Baranowki miał kilka pomysłów, ale to było "nierealne"...
Baranowski zapytał: „Co ja tutaj robie? ... ostatnio nie miałem żadnego programu, z tego prostego powodu, że nie zamierzałem startować w jakichkolwiek wyborach”...
Zbierajewski wykazał się pamiecią słonia: Krzysiu, a ten Twój program wyborczy sprzed szesnastu (16) lat to co? Fałszerstwo wyborcze?
Marian zawtórował: ..."świtało mi, że z tym "Baranowskim" jest coś nie tak, ale musiałbym drążyć jak Zbieraj - ale ten był lepszy i szybszy."
Zgadzam się z Eugeniuszem. Gdyby cokolwiek zmienić to "będzie gorzej". Realnie, jak to sugeruje Eugeniusz, najlepiej nic nie robić, ale bez jego konstruktywnego udzialu. Z jego udzialem pozostaje więc wspólne biadolenie przez następne szesnaście lat.
Zyjcie wiecznie
Andy,