WOJCIECH GÓRSKI NA WIECZNEJ WACHCIE
Jurku,
w sobotę 4 listopada odszedł na wieczną wachtę kapitan Wojtek Górski.
Pozdrawiam.
Stefan Heinrich
Sylwetkę naszego współpracownika Wojciecha Górskiego prezentowałem tu: http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=3050&page=0
Smutno mi.
Zyć będziesz Wojtku w naszej pamięci
Don Jorge
------------------------------------------------------
Uroczystości pogrzebowe odbędą się w poniedziałek 13 listopada 2017 r. o godz. 1200 w kościele pod wezwaniem
Św. Karola Boromeusza na Starych Powązkach w Warszawie przy ul. Powązkowskiej 14.
ŻYCIORYS WOJTKA I MOJE WSPOMNIENIE
Wojciech Górski urodził się 9 maja 1930 roku w Warszawie. W okresie okupacji mieszkał w Warszawie, W 1943 roku wstąpił do Szarych Szeregów. W okresie Powstania Warszawskiego przebywał na wakacjach u rodziny ojca w Rybnie k/Sochaczewa. W końcu sierpnia 1944 roku wraz z grupą młodzieży podjął nieskuteczną próbę przedostania się na pomoc walczącej Warszawie.
W latach 1946 – 1948 był członkiem Aeroklubu Warszawskiego i ukończył kursy pilotażu. W latach 1949 – 1953 studiował na Wydziale Elektrycznym Politechniki Warszawskiej. Był doktorem nauk technicznych. Całe życie przepracował na uczelniach, głównie na Politechnice Warszawskiej. Za swoją działalność naukową, dydaktyczną i wychowawczą wielokrotnie nagradzany. Otrzymał m.in. Złoty Krzyż Zasługi (1973 r.) i Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski (1983 r.).
Żeglarstwo zaczął uprawiać w 1950 roku w Szczecińskim Klubie AZS na Zalewie Kamieńskim, a następnie w warszawskim kole PTTK przy „Metroprojekcie” na Zalewie Wiślanym. W latach 1957-1960 był czynnym zawodnikiem, startował w regatach w klasie Słonka. Od 1957 roku uprawiał czynnie żeglarstwo morskie, prowadząc corocznie wiele turystyczno-szkoleniowo i stażowych rejsów pełnomorskich, głównie z młodzieżą. W 1956 roku uzyskał stopień sternika jachtowego, w 1958 roku jachtowego sternika morskiego, a w 13 czerwca 1960 jachtowego kapitana żeglugi wielkiej. Stopień jachtowego kapitana motorowodnego zaś w1962 roku, a w 1967 roku stopień instruktora żeglarstwa.
Społeczną działalność organizacyjną w żeglarstwie rozpoczął w 1957 roku w Klubie Morskim PTTK „Bryza” którego od 1960 r. był komandorem. W latach 1961-1975 był członkiem Komisji Turystyki Żeglarskiej PTTK, w latach 1964-2017 członkiem oraz przewodniczącym Komisji Rewizyjnej PZŻ, a w latach 1976-2017 członkiem Komisji Statutowej PZŻ. Od 1964 r. był również członkiem Komisji Rewizyjnej Warszawsko-Mazowieckiego Okręgowego Związku Żeglarskiego. Był także, w latach 1969-1993 członkiem Komisji Szkolenia PZŻ i przewodniczącym Centralnej Komisji Egzaminacyjnej na stopnie kapitańskie.
Za swoją działalność wielokrotnie wyróżniany. Otrzymał m.in. w 1964 r. Złotą Odznaką PTTK, w 1968 r. Honorową Odznaką Zasłużony Działacz Żeglarstwa Polskiego, w 1970 r. złotą odznakę Zasłużonego Pracownika Morza, w 1973 r. srebrną, a w 1981 r. złotą odznakę Zasłużonego Działacza Turystyki, w 1985 r. Złotą Odznakę Honorową PZMiNW, w 1989 r. srebrną odznakę Zasłużonego Działacza Kultury Fizycznej, w 1998 r. Medal za Szczególne Zasługi dla Żeglarstwa Polskiego, a w 2001 r. godność członka honorowego PZŻ. W 2004 r. został odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski, otrzymał także Medal Komisji Edukacji Narodowej.
Dla żeglarzy w całej Polsce Wojtek swoistym postrachem jako przewodniczący Centralnej Komisji Egzaminacyjnej. Niezwykle formalistyczne podejście do wymogów formalnych doprowadzało czasem do szału, stając się tez niekiedy barierą uniemożliwiającą zdawanie egzaminu na kapitana. Oczywiście dziś śmiejemy się z egzaminu kapitańskiego, który był dłuższy i bardziej skomplikowany, niż doktorat, pamiętając jednak o realiach peerelu trudno zaprzeczyć, że konsekwencja Wojtka trzymała w ryzach cały system szkolenia i egzaminowania.
Ta postawa musiała budzić szacunek, a przejście z sukcesem przez drogę formalną i egzaminy dawało podstawy do satysfakcji, To nie było byle co. Pamiętam trzy momenty stresu, kiedy sam podchodziłem do egzaminu. Najpierw obawa, „czy czegoś nie znajdzie” – udało się, papiery były w porządku. Potem egzamin z przepisów. Wojtek okazał się życzliwym, komunikatywnym i nie stresującym egzaminatorem, zadającym sensowne, a nie podchwytliwe pytania. No i na koniec „rozbójnik”. Młodym warto powiedzieć co to było. Otóż po zdaniu egzaminu z manewrówki na żaglach i na silniku, po zdaniu egzaminów z kilkunastu przedmiotów, ci co nie zaliczyli żadnej pały dostępowali zaszczytu spotkania z CKE w pełnym składzie. Mogło wtedy paść pytanie z dowolnego przedmiotu i na dowolny temat. Legenda mówiła, że to sposób oblania tych, co „nie mieli prawa zdać”. A tak naprawdę Wojtek praktykował zasadę, że zadaje się dwa, trzy pytania z przedmiotów, gdzie delikwent osiągnął najgorsze wyniki, testując przede wszystkim odporność psychiczną kandydata.
Ostatecznie pozostało mi wspomnienie Pana Przewodniczącego jako rygorystycznego ale przewidywalnego, konsekwentnego i życzliwego człowieka. A kilka lat temu przeżyłem ogromną satysfakcję, kiedy Guru od przepisów i regulaminów poprosił mnie mailowo o rady właśnie w kwestiach prawnych związanych z sytuacją Jego klubu. Przecież to, że mogłem coś tam odpowiedzieć miało swoje źródło
Był też otwarty na dyskusje – był moment kiedy, jako jedyny działacz PZŻ zadawał pytania w grupie dyskusyjnej na temat poglądów żeglarzy na projekty zmian w przepisach. Czy dał się przekonać, czy nie, to odrębna kwestia. Miał swoje zdanie, choć ono ewoluowało. I to także warto pamiętać.
Żył w trudnych czasach. Wspomnijmy Go czasem. Dziękuję Ci Kapitanie!
Andrzej Colonel Remisszewski
Drogi Don Jorge,
Napisał do mnie stary kapitan:
"Uważam, że wraz ze śmiercią Wojtka Górskiego , a także niejako z brutalnym wyrzuceniem ze Związku Zbyszka Stosia, zakończyła się pewna epoka w polskim żeglarstwie i jego wiodącej organizacji.
Upierdliwy czasami Wojtek, ale krystalicznie uczciwy człowiek , stał zawsze na straży tych wartości etycznych i moralnych, które wyróżniały żeglarstwo jako zajęcie gentlemanów i pasjonatów.
Teraz już wszystkie chwyty są dozwolone, autorytety już nie żyją, albo są lekceważone, lub opluwane. Świetnie i bardzo spokojnie to napisał w swoim posłaniu do nas wszystkich nieszczęsny Piotr Szczęsny."
Inny stary kapitan skomentował: widocznie pora i nie żal umierać.Don Jorge. To wielkie szczęście i łaska to be in that number!
BTW Przypadkiem znalazłem adekwatny kawałek, który może wysłałem do Ciebie i może nawet go opublikowałeś 12 lat temu. Ciągle aktualny i chyba cos wyjaśnia.
Trzymaj dalej godny dystans i niezbędny poziom refleksji.
Twój oddany
El Viejo
Gienek Moczydowski