Klanowi SSI i mnie osobiście miła jest nobilitacja gdy naukowcy liczą na pomoc naszego skromnego okienka. „Gienia” liczy, że ten korytarzyk prowadzi do właściwych adresatów.
Oby się nie mylił.
Cenimy ludzi czynu.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
-------------------------------------------------------
Drogi Don Jorge,
Rok wkrótce minie od powrotu Magnusa Zaremby z ostatniej wyprawki naukowej na Spitsbergen. https://www.youtube.com/watch?v=eDi5FZpgJjo&feature=youtu.be. Wcześniej było tak:https://www.youtube.com/watch?v=LacZB8AjQSc&feature=youtu.be Od tego powrotu nie wypłynąłem na morze. Naukowcy nie mają pieniędzy na badania, na pływanie just for fun – nie ma czasu, na czartery dla uzyskania drobnych profitów – czasu szkoda. Czarna dziura. Z czasem cienko: w ostatni rejs do Hilo popłynęli niedawno Zyga Perlicki, Andrzej Drapella. Nie narzekam: zdrowie pozwoliło spędzić ten rok na pracach na Magnusie w każdej wolnej chwili. Cięgle można coś poprawić, usprawnić, sklarować. Toteż w każdej chwili mogę wypłynąć. Tylko trzy pytania: z kim, gdzie i po co? A w tle to najważniejsze: za co?
Na pewno dowiem się, że odpowiedź jest prosta: za głupotę i nieodpowiedzialność! Jak się zaczyna duże przedsięwzięcie, to trzeba myśleć przede wszystkim jak się skończy. To prawda. Zacząć jest łatwo, ale realizować i zrealizować – to już całkiem inna sztuka! Tak podpowiada zdrowy rozsądek. Ale niewielu udało się zastosować tą teorię w praktyce. Thor Heyerdahl potrzebował 10 lat na wypłynięcie swoją tratwą przez Atlantyk. Roald Amundsen zimował na Antarktydzie przed zdobyciem bieguna południowego, a na Framie w Buenos Aires nie było pieniędzy na opłaty portowe i pensje załogi. Tara (dawniej Antarctica), starsza siostra Magnusa czekała 17 lat na swoją szansę! Dopiero wysiłek trzech ministerstw Republiki Francuskiej pozwolił na epicką wyprawę szlakiem Frama. Więc może, jak mawia kapitan „Geoś” Janusz Kaweczyński: „nie bądź pan raptus, pobaw się piersiami!”. Tylko że z wielu względów czekanie jest zabójcze. Przede wszystkim dlatego, że jest bardzo kosztowne i cienkie bolki mogą go nie przetrwać.
Na co liczyłem ja? Zaczynałem bez żadnej szansy, że budowę Magnusa zakończę indywidualnym wysiłkiem. Potrzebnych pieniędzy było 30%. Dlaczego więc zamachnąłem się motyką na słońce? Nie wydawało mi się możliwe, bym nie znalazł podobnych wariatów. Przecież jesteśmy narodem z tradycjami. Miliony uprawia żeglarstwo. Prawie każdy chłopak czytał przynajmniej Centkiewiczów i marzył. Biedę komuny udało się przezwyciężyć. Jeśli mnie, nie zajmującego się w ogóle „robieniem pieniędzy” udało się sporo, to musi w kraju być jeszcze kilku, kilkunastu podobnych, dla których takie przedsięwzięcie powinno być znikomym kosztem, sporą satysfakcją, spełnieniem marzeń, może sensem życia. „Wrodzona skromność” nie dopuszczała myśli, że jestem unikalny. Tylko mnie stygmatyzował zew polarnej przyrody? Nie, to niewyobrażalne. Dlatego byłem przekonany, że prędzej czy później dołączy do przedsięwzięcia jakiś równie nawiedzony zespół. Tymczasem, działy się i dzieją się w kraju różne wielkie żeglarskie eventy, ale pomysł realizacji naukowej wyprawy z prawdziwego zdarzenia na specjalnie w tym celu wymyślonym i zrobionym jachcie, wzbudzał tylko podziw i uznanie. Nie znalazł się nikt, kto chciałby utożsamiać się z tradycją wypraw Frama i Tary.
Wygląda więc na to, że w istocie liczyłem głównie na Boże Miłosierdzie - zapewniające wybranym nieskończony zasób cudów. No bo przecież każdy, kto mnie trochę zna, nie ma wątpliwości, że taki cienki bolek jak ja, nie może zrealizować przedsięwzięcia, jak: koncepcja, projekt i budowa Magnusa Zaremby. Zapewniam, że nie chodzi o chwalenie się, ale o autentyczne zdziwienie nad zbiegami okoliczności, których nie da się jakoś racjonalnie wyjaśnić.( Abstarchuję, za przeproszeniem, od dyskusji na temat błędów domniemanych i popełnionych w tym przedsięwzięciu.) Ksiądz Bronisław Bozowski twierdził, że w życiu nie ma przypadków, są tylko znaki. Magnus Zaremba powstał, przepłynął 20 tys. mil w ciężkiej służbie i trzeba to przyjąć do wiadomości. Nie ma więc innej możliwości: trzeba odwołać się co najmniej do pojęcia siły wyższej, którą przecież posługuje się choćby Kodeks Morski, by wyjaśnić ten wyjątkowy event noszący nazwę : Magnus Zaremba.
Co dalej? Jest na świecie bez liku dzielnych jachtów, które mogą żeglować po morzach polarnych. Magnus Zaremba jest chyba jedyną jednostką w swojej klasie, w służbie czynnej, przystosowaną tak do wmarznięcia w lód, by niebezpieczeństwo zniszczenia było możliwie najmniejsze. Jak wykorzystać te możliwości? Na przykład tak, jak to robią Niemcy z resztą świata: http://www.mosaicobservatory.org/index.html. Kojo-doba w tej wyprawie kosztuje 2500 €. Taki projekt mini-MOSAIC oparty na doświadczeniach francuskiej Tary, przyświecał rozpoczęciu budowy Magnusa Zaremby w 2011 r. http://oceans.taraexpeditions.org/en/m/environment/ocean-climate/il-y-a-10-ans-tara-debutait-sa-derive-arctique/
Drogi Don Jorge!
Poloneza czas zacząć? Trzeba spróbować. Ogłaszam wszem i wobec, że rozpoczynam zbiórkę funduszy i poszukiwania załogi wyprawy - roboczy akronim AORA 2018/2019 (Arctic Ocean Research Adventure). Wyprawa jest planowana na rok do dwóch lat. Jeśli fortuna się uśmiechnie, to można wymieniać załogę w trakcie dryfu. Zakres badań obejmie tą część programu MOSAIC, która mieści się w zasięgu logistyki Magnusa Zaremby. Szczegóły programu ustalą zespoły badaczy polarnych na podstawie swojej wiedzy, potrzeb i możliwości. Załoga powinna składać się z minimum 3 maksimum 6 osób. Wiek załogantów jest mniej istotny nie dlatego, że sam nie jestem młodzik, ale dlatego, że młodość nie gwarantuje dobrego zdrowia i odporności. A więc szukamy uzdolnionych twardzieli z końskim zdrowiem.
Drogi Don Jorge!
Zwracam się też do szerokiego grona Twoich Czytelników o opinie, rady, zgłoszenia, pomysły.
Piszcie proszę swobodnie na gienekmoczydlowski@gmail.com.
Jestem optymistą. Magnus Zaremba budzi sympatię, najwyraźniej podoba się pomysł i stawiane mu cele. Kiedy stracił maszt w końcu zimy 2015, przyjaciele i sympatycy całkowicie spontanicznie uratowali go od smutnego losu i w pełni przywrócili do służby. Czyż to nie jest wyjątkowy dobry znak?
Twój niepoddający się łatwo
Gienek Moczydłowski
El Viejo
Wólka Przybojewska, 19-09-2017