Czasami mi odbija, a polega to także na tym, że niektórym Współpracownikom SSI zaczynam zadawać zadania domowe w formie wypracowań. Do tego na jakiś wydumany temat. Tak jest właśnie w przypadku tego newsa. Napisałem do Andrzeja Colonela Remiszewskiego mail z prośbą o analizę problemu żeglugi przybrzeżej oraz "plażowej" wzdłuż wybrzeża polskiego.
Wyszczególniłem "tezy":
- polskie wybrzeże ostatnimi laty stało się bardziej "niesympatycznene";
- czy mimo tego da się jeszcze w określonych warunkach żeglowąc małymi jachtami wzdłuż wybrzeża, w tym szczególnie uprawiac "żegluge plażową", czemu sprzyja wzrost dostepności i pewności prognoz;
- niestety trwają procesy znakomicie pogarszajace warunki, każdy z nich jakoś tam obiektywnie uwarunkowany gospodarczo, bezpieczeństwem, ochroną srodowiska;
- dla żeglugi plażowej "zabójcze" są konstrukcje typu sztucznych raf, progów, opasek, ostróg, szykan... oraz rezerwaty;
- dla żeglugi przybrzeżnej, także zamykanie akwenów i to w trybie trudno przewidywalnym (sprzecznośc z rozporządzeniem),
- dla żeglugi małymi, stosunkowo powolnymi i trudniej żeglującymi na wiatr i pod falę jachtami, takż strefy rozgraniczenia ruchu - zakaz "kręcenia się", nakaz przecinania tylko pod kątem prostym, pierwszeństwo dla statków;
- a po trochu zanosi się na budowę wielkich farm wiatrowych, "przegród" na morzy, w dośc znacznej odległości od brzegu, (czy pozostanie strefa dla ruchu przybrzeżnego?).
Temat bardzo rozległy. Andrzej się nie wykręcał i ruszyliśmy. Liczę na komentarze, a może nawet kolejne newsy. Zajrzyjcie też tu: https://pl.wikipedia.org/wiki/Strefa_zamknięta_dla_żeglugi_i_rybołówstwa
Specjalnie intryguje mnie mnie sens akwenów Nr 10 i Nr. 11 przy Mierzei Helskiej..
Pytanie prowokacyjne: czy wnioskiem naszej analizy ma być przeniesienie "małego" polskiego żeglowania na wody okalające Bornholm ?
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
------------------------------------------
CZY BĘDZIEMY ŻEGLOWAC PO LĄDZIE?
„Od zawsze” było wiadomo, że południowe wybrzeże Bałtyku jest niewdzięcznym do żeglowania rejonem. Ci żeglarze, którzy o tym nie wiedzieli (a na kursach o tym nie mówiono, bo nie mieściło się w programie), usiłowali wchodzić w sztormie na przykład do Władysławowa, co raz na jakiś czas kończyło się tragicznie. Mądrzejsi uciekali na pełne morze, korzystając na przykład z osłony Bornholmu albo po prostu sztormując spokojnie.
Gorzej, że wydawało się, iż nie wie o tym „władza”. Stąd brały się różnorakie kreski na wodzie zmuszające (jeśli ktoś chciał być w zgodzie z literą przepisu) do żeglowania na przykład w pasie 12 albo
O żegludze „plażowej” mowy nie było, nawet w czasach, kiedy przestano już bronować na noc plaże (w trosce bezpieczeństwo ludowej ojczyzny). Jakże to tak? Bez kontroli WOP, biwaki na brzegu, możliwość nawiązywania kontaktów (no właśnie z kim?).
W III RP wydawało się, że te polityczne ograniczenia znikły bezpowrotnie, że morska granica Rzeczpospolitej, podobnie jak inne granice, staje się bramą, a nie płotem. Od strony formalnej, przynajmniej jak na razie, brama nadal jest otwarta. Problem w tym, że ścieżka za tą bramą jest coraz bardziej nieprzyjazna. Powoduje to wiele czynników mających swój początek w bardzo różnych uwarunkowaniach. Przyjrzyjmy się im po kolei.
Ochrona środowiska i „ochrona środowiska”:
W słusznej trosce o zachowanie naturalnego środowiska przyrodniczego tworzy się obszary „Natura
Innym wynalazkiem są instalacje mające służyć ochronie wybrzeża przed abrazją, czyli niszczeniem brzgu przez morze. Po epoce sztucznego dosypywania plaż urobkiem z dna morskiego (np. na Półwyspie Helskim) nastąpiła epoka sztucznych raf, budowanych w pewnej odległości od plaż i odcinających dostęp do nich od strony wody. Nie potrafię podjąć dyskusji o celowości takich urządzeń, z jednej strony widzę zanikanie plaż, niszczenie klifów, z drugiej wybrzeże bez tych instalacji istniało tysiące lat… Pewne jest jedno: żegluga plażowa wzdłuż tych, coraz liczniejszych, odcinków wybrzeża stała się po prostu niebezpieczna.
Ekonomia i ochrona środowiska
Głośno jest o planach budowy farm wiatrowych, skupisk wiatraków, na morzu w różnych rejonach wybrzeża. Szczególnie w kontekście ostatniej ustawy poszerzającej do granic absurdu wymagane odległości wiatraków od zabudowań. Lokalizacja farm na morzu może być atrakcyjna.
Skutek jest oczywisty – zakaz żeglowania pomiędzy wieżami wiatrowymi, stosowany normalnie na świecie (najbliżej nas po zachodniej stronie Rugii i na wodach duńskich). Tyle, ze w związku z charakterem polskiego wybrzeża takie farmy staną się barierami zmuszającymi do obchodzenia ich szeroko. Taka wielka farma znajduje się, jak wspomniałem na zachód od Rugii, w pobliżu parku narodowego. Ale tam nikt nie zakazuje żeglugi w pobliżu Darssser Ort, a wybrzeże nie jest dwustumilowym pasem plaż pozbawionych portu schronienia.
Jakąś nadzieją dla żeglarzy jest ta sama ustawa. Rewolucyjnie pogarsza ona opłacalność ekonomiczną wiatraków. W ten sposób każdy z nas finansując kroplówkę dla polskiego górnictwa kupuje sobie ... lata łatwiejszej żeglugi po polskim wybrzeżu.
Obronność i „obronność”
Wzdłuż wybrzeża „od zawsze” istniały akweny zamknięte lub okresowo zamykane dla potrzeb armii. Przyzwyczailiśmy się jednak, że w ostatnim dwudziestoleciu realnie zamykano tylko „szóstki” w rejonie poligonów pomiędzy Ustka i Darłowem. Od kilku lat obowiązuje rozporządzenie nakazujące publikację kalendarza ich zamykania na cały rok z góry w ostatnim grudniowym Wiadomości Żeglarskich. Pozwalało to na przykład publikować to dla potrzeb kolegów żeglarzy na stronie SAJ. Ponadto ostatnio udało się doprowadzić do wprowadzenia akwenu 6c, obejmującego tylko najbliższy brzegu fragment „szóstek”, co znakomicie zmniejszyło ilość dni zamknięcia rejonu kilkunastomilowej szerokości.
Niestety, w bieżącym roku kalendarza zamknięć nie ma, konieczne jest dopytywanie się w bosmanatach albo poszukiwanie w WŻ za bezpośrednio poprzedzający okres – wcale niełatwe, no wyszukiwarka na stronie BHMW nie wyszukuje w plikach pdf.
Do tego doszło niepodzianie w tym roku zamykanie akwenów11 i 12 oraz 13. W krajach bałtyckich na zachód i północ od Polski praktykuje się w takich sytuacjach wystawianie patrolowców, które interweniują w razie groźby wejścia jachtu na akwen. Nie, nie strzelają do żeglarzy, nie nakładają grzywien! Informują! U nas jest inaczej. Nowoczesny system nadzoru (radar, AIS?) wychwytuje niesforny jacht, a w kolejnym porcie już czeka urzędnicza wizytacja. Nie znam jeszcze rozstrzygnięć w przypadku nie przyjęcia mandatu w sytuacji kiedy track na ploterze wskazuje, że jacht akwenu nie naruszył, a jednak jest ścigany, co miało miejsce na przykład w lipcu.
.
Organizacja ruchu
Nawet ta kwestia budzi we mnie wątpliwości. W najbardziej zatłoczonych rejonach świata międzynarodowa konwencja pozwala na tworzenie stref rozgraniczenia ruchu, morskich dwujezdniowych dróg ekspresowych, porządkujących ruch statków i znakomicie ograniczających ryzyko kolizji. Przepisy prawa drogi nakazują jachtom i małym statkom nieprzeszkadzanie statkom korzystającym ze strefy rozgraniczenia, a w razie konieczności jej przecięcia czynienie tego pod kątem prostym. Pomiędzy strefą rozgraniczenia, a lądem istnieje wtedy strefa ruchu przybrzeżnego, tyle że w tej strefie nie powinno być już moim zdaniem przeszkód typu wiatraki, czy rezerwaty i poligony.
Wzdłuż polskiego wybrzeża pojawiła się taka strefa w rejonie między Ławicą Słupską, a lądem. Moją wątpliwością jest, czy rzeczywiście natężenie ruchu wymaga tam takiego rozwiązania (sam przechodząc tamtędy w początkach lipca widziałem JEDEN statek). Ale pomijając kwestię zasadności warto zauważyć dwie sprawy: halsowanie od Łeby lub Ustki na zachód wymaga tracenia wysokości przez jazdę poprzez strefę prosto na północ lub południe. Pomysł halsowania po północnej stronie strefy oznacza żeglugę po nieprzyjemnie (nawet niebezpiecznie) zafalowanym akwenie Ławicy. Halsowanie po stronie wewnętrznej, w strefie ruchu przybrzeżnego wpędza nas nieuchronnie w „szóstki”.
Inne strefy (na Zatoce Gdańskiej, czy też przy Adlergrund) są mniej uciążliwe, za to po stokroć najbardziej uzasadnione natężeniem ruchu.
I tak przepisy paszportowe oraz pomysły „władzy żeglarskiej” zastępuje powoli ochrona interesów ekonomicznych i środowiskowych państwa, problem w tym że czasem realizowana nieco bez głowy.
A nam pozostaje tylko apelować o budowę tunelu z Darłowa na Bornholm, aby małe łódki można było przerzucać na trailerach i potem wyskakiwać sobie autem z Warszawy na weekend do Nexo. A co, wolno mi, u nas pieniądze są podobno na wszystko, co sobie wymarzymy.
A tak już poważniej. Ta sytuacja wymaga jeszcze porządniejszego sprawdzania prognoz i aktywnego z nich korzystania, przytomnego planowania trasy i terminów rejsów, no i chyba archiwizowania tracków w nawigacji elektronicznej co najmniej do czasu, kiedy okaże się, że nikt nie ma do nas pretensji. O kamizelkach i szelkach jak zwykle przypominam.
Andrzej Colonel Remiszewski
Tekst zawiera wyłącznie osobiste i subiektywne obserwacje autora
Starsi Panowie, starsi Panowie dwaj!
Czy aby nie zapędziliście się zbyt daleko?
Pozdrawiam Was obu.
Trzeci, też nie młody i może upierdliwy zawodowiec i żeglarz ze SzczecinaŻegluga przybrzeżna
Żeglugę przybrzeżną uprawiają statki o małej zdolności żeglugowej wynikającej z ich konstrukcji (np. małe wymiary, niewielkie zanurzenie). Jednostki wchodzące w skład tej floty nazywane są białą flotą, a zaliczają się do niej nieduże statki pasażerskie zarówno o charakterze komunikacyjnym, jak i wycieczkowo-rekreacyjnym. Mała zdolność żeglugowa tych statków rekompensowana jest różnorodnością floty: w jej składzie można znaleźć tramwaje wodne, wodoloty, małe wycieczkowce (w tym bocznokołowce), repliki statków dawnych czy też stylizowane na sławne statki przeróbki kutrów rybackich. Ten rodzaj żeglugi uprawiają często holowniki morskie. Nie wynika to z ich niskiej dzielności morskiej, ale raczej z polityki armatorów i rejonu ich działania. Statek uprawiający żeglugę przybrzeżną ma do spełnienia niższe wymagania odnośnie wyposażenia i minimalnej bezpiecznej obsady niż statek uprawiający żeglugę międzynarodową.
Definicje żeglugi przybrzeżnej różnią się w zależności od kraju. W Polsce obowiązuje definicja podana przez Rozporządzenie Ministra Infrastruktury z 4 lutego 2005 w sprawie wyszkolenia i kwalifikacji zawodowych marynarzy: Żegluga przybrzeżna – podróże po obszarach Morza Bałtyckiego i akwenach przyległych do 8° długości geograficznej wschodniej[2].
Żródło: Wikipedia
Dzień dobry Jerzy.
Pozwolisz , że odniosę się do dwóch zdań zawartych w newsie Andrzeja. Jest takie stare przysłowie które mówi , że "punkt widzenia zależy od punktu siedzenia " Otóż tzw. ustawa wiatrakowa a w szczególności regulacja odległościowa jest zbawieniem dla mieszkańców terenów wiejskich do których należę (Żuławy) ponieważ dotychczas można było stawiać turbiny niemalże za płotem naszych domostw z czym od czterech lat walczymy w gminie Stegna. I tu jest właśnie ten inny punkt widzenia , bo takie instalacje FIZYCZNIE I POLICZALNIE powodują spadek wartości naszych domostw a w skrajnych przypadkach całkowitą niemożność zbycia nieruchomości (np. zespół 19 turbin o wysokości 175 m postawionych 400 METRÓW OD ZABUDOWAŃ MIESZKALNYCH.)
W rozdziale "ekonomia i środowisko " piszesz Andrzeju o drastycznym spadku opłacalności OZE z wiatraków , otóż ta energia NIGDY NIE BYŁA I NIE BĘDZIE OPŁACALNA FINANSOWO bez szerokiego strumienia pieniędzy do niej dopłacanej z kieszeni podatnika. KAŻDEGO. Zgadzam się z Tobą Andrzeju , że wszyscy finansujemy kroplówkę pod którą podłączone jest polskie górnictwo, ale wolę finansować POLSKICH górników niż duńskiego Vestasa , niemieckiego Siemensa, Enercona, holenderskich, hiszpańskich i innych Dobrodziejów Wiatrakowych. To właśnie zdanie wypowiedziałem na spotkaniu z mieszkańcami okolicznych wsi w którym udział wzieło ok.300 osób oraz włodarze naszej gminy i powiatu oraz przedstawiciele inwestorów z Niemiec i Holandii.
I co na to odpowiedzieli ? NIC !!! Więc " Nie wszystko złoto co się świeci " temat rzeka, jakby co służę przykładami.
A wracając do adremu jak mawia klasyk , chyba naprawdę przyjdzie nam pływać w szkiery i cieśniny z pomijaniem części polskiego wybrzeża. Niestety.
Pozdrawiam,
Krzysztof Wozniak.
Wielce Szanowny Pan Kapitan Bruno raczył się nieco zagalopować. Może jestem starszym panem (nawiasem twórcy i filary Kabaretu Starszych Panów w chwili.gdy on ruszał mieli 41 i 43 lata) ale podstawy polszczyzny jeszcze pamiętam.
I słowo "przybrzeżny" zamoich czasów oznaczało "przy brzegu", "wzdłuż brzegu", "niedaleko od brzegu". a jako zywo nie oznaczało "przeznaczony dla statków o małej zdolności żeglugowej", ani tym bardziej "po całym morzu", nawet gdy to morze dla Oceanicznego Kapitana jest tylko zwykłą sadzawką.
A już zupełnie nie godzę się na to, by urzędowy slang (być może konieczny w zapisach prawa) był przenoszony do mowy potocznej, własciwej felietonowi.
A więc Drogi Zawodowcu VETO!
A tak nawiasem, jak już bawisz się w język biurokratyczny, to podpowiadam cytat ze Słownika PWN: "upierdliwy «dokuczliwy, natrętny»". Zwracam uwagę na to, co podkreślone.
Już prof. MIodek w sławnej anegdocie na pytanie czy forma "porachuje" jest poprawna miał odpowiedzeć: "Alę oczywiście, że poprawna ale czyż nie lepiej powiedzieć JUŻ CZAS PANOWIE?"
Żyj wiecznie!
Andrzej Pułkownik Żeglugi Mazurskiej Remiszewski
---------------------------------------------
PS. Przy okazji serdeczne życzenia urodzinowe dla Don Jorge, szczególnie powrotu do formy w obu nogach!!!