NA ZACHODZIE BYWA WSCHODNIO
Wyrywkowy "audyt" portów Niemiec wschodnich prowadzony obecnie przez Andrzeja Colonela Remiszewskiego wzmacnia moje dobre samopoczucie. Drodzy Czytelnicy - bez kompleksów. Niemcy i Polacy to ta sama rasa, ten sam klimat, identyczna kuchnia, podobne umiłowanie piwa, tak samo korpulentne panie, a te wszystkie opowiastki o wzorcowym niemieckim porządku to tylko bajki. Bajki wymyślone i wykorzystywane przez polityków. To moja subiektywna opinia, może dlatego, że mam się za stuprocentowego Europejczyka.
Colonela urzekł plakat zachęcający do nauki języka polskiego. Ja ten plakat odbieram jako przejaw racjonalności. Przecież polski to klucz, najbardziej rozwinięty, najbogatszy ze wszystkich języków słowiańskich. Język sąsiadów, pisany normalnymi literami. Niemal wszystko wymawia się tak jak napisane. No i jest tych Polaków 38 milionów - nie licząc zagranicznych diaspor. Także w Niemczech.
Szanowni Sąsiedzi - uczcie się polskiego !
Gwarantuję - naprawdę warto !
A Wy - Drodzy Czytelnicy SSI pożeglujcie na zachód kilwaterem "Teguilli" !
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
-
PS. O chmurwie będzie jutro
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Don Jorge,
Dość często pisuję tu krytyczne o jakości usług dla żeglarzy w polskich portach. Wychodzę z założenia, że w XXI wieku, ciągle jeszcze w zjednoczonej Europie port jest wizytówką kraju, a żeglarze mają prawo do godnych warunków i bezpiecznego postoju. Niektórzy mogą odnieść wrażenie, że jestem malkontentem nie doceniającym postępu, jaki Polska uczyniła w ostatnich latach. Otóż nie. Ci, co mnie znają, wiedzą, że doceniam. A na dowód, że źdźbło w oku sąsiada też umiem dostrzec kilka obserwacji z Wolgastu.
Wolgast. Piękne wschodnioniemieckie miasteczko. Pisałem o nim rok temu (http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=2788&page=30 ), a opis w Kulińskiego "Wybranych portach Niemiec wschodnich", mimo upływu kilku lat nie stracił nic na aktualności. Miasteczko nadal senne, nie tylko wieczorem, deski pomostów nadal spróchniałe. w stoczni Horn buduje się nowa hala. Jak u nas, małe stocznie się rozwijają, a na przykład sąsiednia Peene Werft, o ile wiem, jest w upadłości mimo prywatyzacji. Tam też wina Tuska?
Marina Horn robi niesamowite wrażenie. Cały teren zastawiony jachtami i małymi stateczkami w remoncie, jakieś ciągniki, ciężarówka marki "Robur", trawersy, podnośniki, stojaki na maszty. Dopiero po dłuższej chwili można się zorientować, że to nie złomowisko ani bałagan, a zakład przemysłowy w idealnym porządku.
Trochę gorzej wygląda z sakramentalną "jakością usług" dla żeglarzy. Postój wygodny, mimo podeszłego wieku pomostów, gęsto rozmieszczone knagi, słupki elektryczne. Na kranach z wodą tabliczki zakazujące użycia jej do picia!
Dalej jet gorzej. "Hafenmeister" urzęduje do 1800. A most zwodzony otwierany jest o 1745. No i żeglarz nie ma jak zapłacić za postój i wykupić żetonów do prysznica. Rano "Hafenmeister" powinien pojawić się o 0900. No i znów wybór: albo płyniemy albo uczciwości podporządkowujemy terminarz rejsu. Z ubiegłego roku pamiętam, że sprawy można było załatwiać w przyległym bistro, cóż... tym razem zastaliśmy drzwi zamknięte. Żeby było ciekawiej, ciepła woda jest w jednej z trzech umywalek, a ogłoszenie stanowi, iż jest wyłączana o 2100. Także dostęp do śmietnika jest ograniczony w czasie. Nie pojąłem logiki tego. Pojęcie wi-fi chba nie istnieje w porcie i w mieście!
Spacer po mieście przynosi oczekiwane przyjemności podziwiania krzywych wąskich uliczek, kamieniczek z "pruskiego muru", ceglanego gotyku kościoła (w kościele koncert "trzech tenorów slowiańskich"), zabytkowego promu kolejowego, mostów i knajpek.
A na deser niespodzianka, plakaty "Uczcie się polskiego".
Dość często pisuję tu krytyczne o jakości usług dla żeglarzy w polskich portach. Wychodzę z założenia, że w XXI wieku, ciągle jeszcze w zjednoczonej Europie port jest wizytówką kraju, a żeglarze mają prawo do godnych warunków i bezpiecznego postoju. Niektórzy mogą odnieść wrażenie, że jestem malkontentem nie doceniającym postępu, jaki Polska uczyniła w ostatnich latach. Otóż nie. Ci, co mnie znają, wiedzą, że doceniam. A na dowód, że źdźbło w oku sąsiada też umiem dostrzec kilka obserwacji z Wolgastu.
Wolgast. Piękne wschodnioniemieckie miasteczko. Pisałem o nim rok temu (http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=2788&page=30 ), a opis w Kulińskiego "Wybranych portach Niemiec wschodnich", mimo upływu kilku lat nie stracił nic na aktualności. Miasteczko nadal senne, nie tylko wieczorem, deski pomostów nadal spróchniałe. w stoczni Horn buduje się nowa hala. Jak u nas, małe stocznie się rozwijają, a na przykład sąsiednia Peene Werft, o ile wiem, jest w upadłości mimo prywatyzacji. Tam też wina Tuska?
Marina Horn robi niesamowite wrażenie. Cały teren zastawiony jachtami i małymi stateczkami w remoncie, jakieś ciągniki, ciężarówka marki "Robur", trawersy, podnośniki, stojaki na maszty. Dopiero po dłuższej chwili można się zorientować, że to nie złomowisko ani bałagan, a zakład przemysłowy w idealnym porządku.
Trochę gorzej wygląda z sakramentalną "jakością usług" dla żeglarzy. Postój wygodny, mimo podeszłego wieku pomostów, gęsto rozmieszczone knagi, słupki elektryczne. Na kranach z wodą tabliczki zakazujące użycia jej do picia!
Dalej jet gorzej. "Hafenmeister" urzęduje do 1800. A most zwodzony otwierany jest o 1745. No i żeglarz nie ma jak zapłacić za postój i wykupić żetonów do prysznica. Rano "Hafenmeister" powinien pojawić się o 0900. No i znów wybór: albo płyniemy albo uczciwości podporządkowujemy terminarz rejsu. Z ubiegłego roku pamiętam, że sprawy można było załatwiać w przyległym bistro, cóż... tym razem zastaliśmy drzwi zamknięte. Żeby było ciekawiej, ciepła woda jest w jednej z trzech umywalek, a ogłoszenie stanowi, iż jest wyłączana o 2100. Także dostęp do śmietnika jest ograniczony w czasie. Nie pojąłem logiki tego. Pojęcie wi-fi chba nie istnieje w porcie i w mieście!
Spacer po mieście przynosi oczekiwane przyjemności podziwiania krzywych wąskich uliczek, kamieniczek z "pruskiego muru", ceglanego gotyku kościoła (w kościele koncert "trzech tenorów slowiańskich"), zabytkowego promu kolejowego, mostów i knajpek.
A na deser niespodzianka, plakaty "Uczcie się polskiego".
Fotka wyjaśnia wszystko.
/
Duńskie Morze Południowe zostawiamy na kolejny rok, mam dość wojowania z przeciwnymi wiatami, przecież ja pływam tylko na fok i z wiatrem.
/
Duńskie Morze Południowe zostawiamy na kolejny rok, mam dość wojowania z przeciwnymi wiatami, przecież ja pływam tylko na fok i z wiatrem.
A więc na razie pozostajemy w Niemczech wschodnich.
Oczywiście w kamizelkach, a jak trzeba to i szelkach
Andrzej Colonel Remiszewski
Tekst zawiera subiektywne i osobiste obserwacje autora
Andrzej Colonel Remiszewski
Tekst zawiera subiektywne i osobiste obserwacje autora
Komentarze
Brak komentarzy do artykułu