Dla wielu to już prehistoria. Prehistorii uczą po szkołach, więc warta jest poznania. Marian Lenz w kilku odcinkach przypomni nam ostatnie pięć PRL-u, nomen-omen „pięciolatka”.Jak wyliczano - były pierwsza, druga, trzecia, a teraz……ostatnia „pięciolatka”!
Mieliśmy piętnaście lat XX wieku i już stuknęło piętnaście lat XXI wieku - razem okrągłe trzydzieści lat. Można podsumować co się przez te trzy dekady zmieniło!
Marian Lenz - jeden z współtwórców przemysłu jachtowego, buszując po targach i wystawach, pisząc następnie w szaroburych wówczas „Żaglach” (1982-90, GML, rubryka interesujące jachty, 120 odcinków) i w bardziej kolorowych: „Morzu i „Wybrzeżu”, spłacał dług wdzięczności względem żeglarskiego środowiska, które nie miało takich możliwości (1985 r. wyróżniony nagrodą im. Leonida Teligi, za współpracę z „Żaglami”, od 1973 r.).
Dzisiaj przypominam Czytelnikom SSI pierwszy odcinek jego obserwacji – „Wybrzeże” nr 09/03/86.
O wystawach jachtowych tylko marzyliśmy. Na tej (i długo jeszcze później) nie mieliśmy zbytniej odwagi lansowania własnych marek, woleliśmy być „Made in Germany”. Dobrym duchem (wtedy i później) naszych ekspozycji był naczelny redaktor czasopisma „Yacht”
Nieśmiało lansowano czartery w Polsce. Autor lobbował na rzecz partnerstwa z wystawą BOOT.
Teraz każdy ma okazję ocenić: co się komu przez te lata udało?
A komu nie i dlaczego (to też nauka).
Żyjcie wiecznie!
Don Jorge
--------------------------------------------
BOOT ‘86 - „Wybrzeże” nr 09/03/86
Nas prezentowało i reprezentowało gdańskie Przedsiębiorstwo Handlu Zagranicznego „Navimor” Spółka z o. o., wystawiając jachty produkcji Chojnickiej Stoczni Jachtowej typu Venus i Orion. Wśród obeznanej i znającej się na żeglarskim rzemiośle publiczności dużym zainteresowaniem cieszyły się Venuski, których liczba wyeksportowanych do RFN i Berlina Zachodniego sięgnie wkrótce setki. Miło było posłuchać wrażeń z pięcioletnich wojaży po Morzu Północnym i Bałtyku po jeziorach bawarskich i Adriatyku, jednego z właścicieli Venuski. Sama ekspozycja była gustowna i elegancko zorganizowana, jednak ofertę przedstawiono chyba mało dynamicznie, nie dość agresywnie, nie w pełni adekwatnie do zwyczajów panujących wśród konkurencji. Model jachty żyje tylko jeden sezon, później corocznie prezentowane jest z wyeksponowaną nowością. Nowość jest hasłem wokół której kręci się cały ten żeglarski biznes.
Nie były to jedyne jachty polskiej produkcji. Jeden z niemieckich pośredników wystawił w interesującej ekspozycji podrasowane pod tutejsze gusty motorówki Delfin 350, Cameo 400 i Malibu 450 z Ostródy. Dwaj inni – duże jachty żaglowe Outborn 11,45 i Outborn 39e rodem z Gdańskiej Stoczni Jachtowej im. Conrada-Korzeniowskiego. W niczym nie ustępowały one dziesiątkom sąsiadujących, do tego stopnia, że jeden z pośredników, nieuczciwie, opatrzył swój napisem „Made in Germany”, wyjaśniając w prospekcie: „Made in Germany, znaczy nie dokonaliśmy żadnych odstepstw od wymagań jakościowych”. Okazuje się, że załoga stoczni potrafi t e ż dobrze pracować i tą dobrą jej stronę należy podkreślić, kultywować, no i kontynuować.
Dowodem dobrej opinii, zaufania, a także sympatii było też przybycie na stanowisko „Navimoru” pana Schwarzlose redaktora naczelnego „Yachtu”, najlepszego i najbardziej poczytnego czasopisma żeglarskiego w RFN. Wraz z konstruktorem Outborna 11,45, Peterem Rommlem, przybyli z koncepcją nowego jachtu, jachtu dla szerokich mas żeglarskich. Redakcja „Yacht” ma zamiar patronować tej nowince, a – jak wspomniałem – istnieje tendencja nieustającego lansowania nowości. Propozycja, aby produkcji podjęła się jedna z naszych stoczni jest bardzo interesująca, zaś poparcie renomowanego czasopisma gwarantuje duzy obrót i godziwą cenę.
Ciekawe jest również oferowanie rejsów żeglarskich w Polsce przez firmy czarterowe Luder Meyer GmbH z Heiligenhafen i Ruth Muuler GmbH z Hamburga. Ta pierwsza, tutejszym obyczajem, bardzo wyraziście podkreśla novum w swej działalności. Czarterowanie jachtów mogłoby być źródłem poważnych wpływów dewizowych.
Ciekawym, godnym szerokiego zainteresowania zwyczajem panującym na tutejszych targach jest zapraszanie jednego kraju jako gościa-partnera gospodarzy. Kraj partnerski szerzej i kompleksowo prezentuje i reklamuje swoje możliwości w dziedzinie nie tylko budownictwa jachtowego, ale turystyki, prezentuje siebie i swój folklor. W roku ubiegłym takim krajem była Hiszpania, w tym Finlandia, w przyszłym będzie Szwecja. Finowie uatrakcyjnili ekspozycję z Laponii: pokazami tkania ludowych kilimów i wypłukiwania złota ze złotonośnego piasku.
Marian Lenz - 1986
Cześć
Pierwszy wyjazd do Dusseldorfu pamiętam dokładnie, rok 91 chyba.
Jechaliśmy całą noc Polonezem i rano poszliśmy prosto na wystawę.
Wjechaliśmy na parking wystawy i idący kasjer kasował za postój, ominął
auto z Polakami. Dla nas to spora oszczędność wtedy była. Szef poszedł
coś załatwiać a ja wreszcie mogłem popatrzeć na luksusowe jachty.
Przeszedłem wzdłuż wszystkich jachtów zostawiając sobie zwiedzanie na
później i zmęczony wróciłem do kolegi. A oni mówią że to nie cała
wystawa tylko jedna z kilkunastu hal... Wracając trafiliśmy na kolejkę
do przejścia granicznego i trzeba czekać. Podchodzi do nas celniczka i
każe wyjechać z kolejki i zjechać na bok. Pomyślałem - pewnie osobista
będzie, a ona mówi jechać bez kontroli. Kolejna wystawa to już razem z
jachtem byliśmy. Rozstawiliśmy stoisko i mieliśmy czas wolny. Wtedy
dokładnie sobie pooglądaliśmy jachty. Testowaliśmy jaki będzie
najdroższy jacht do którego nas wpuszczą, zaliczyłem 1,6mln marek.
Pozdrawiam
Michał Kozłowski