CI NIESAMOWICI TARCZYŃSCY
Że państwo Iwona i Marek Tarczyńscy małym jachtem pożeglowali na Islandię to już wiecie. Czytaliście napewno news http://kulinski.navsim.pl/art.php?id=2781&page=30
Oceniłem ten rejs jako wyczyn, choćby dlatego, że Marek nie jest już w wieku studenckim.
Teraz oniemiałem. Nie tylko ja, ale i Michał Kozłowski, który przygotowywał im jacht do rejsu. Dziś Michał doniesienia o ich żeglowaniu skwitował takim oto mailem do mnie: "Otrzymałem SMS od Marka i Iwony Tarczyńskich, są w Royan i płyną rzekami na Śródziemne. Myślałem że po Islandi wrócą do Polski, a Oni tak sie rozkręcili. To niebywały rejs"
I ja tak to oceniam.
A Wy - Drodzy Czytelnicy - jak ?
Rejs jeszcze trwa, czyli z gratulacjami jeszcze się wstrzymajmy.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
-------------------------
PS. Sezon bogaty w ambitne rejsy małych, prywatnych, nie sponsorowanych jachtów - także Jacek Guzowski, Ewa Dziduszko z Waldemarem Ufnalskim, Michał Kozłowski .... To jest to prawdziwe swobodne żeglarstwo przyjemnościowe. Oby SAJ nie pękł z dumy !
====================================
Drogi Jurku!
Po naszych peregrynacjach między Szkocją i Irlandią, w czasie których, na wysokości Kanału Bristol, oddaliśmy salut pamięci Erica Taberle'go, zawinęliśmy na krótko do kornwalijskiego porciku Newlyn, koło Penzance.
Stamtąd skoczyliśmy na francuską wyspę Douessant k/ Brestu, a później przez port Haliguen do Royan, u ujścia Girondy do Zatoki Biskajskiej (coś w rodzaju Roztoki Odrzańskiej).
Biskaje powitały nas piękną pogodą. Natura wytknęła ułomności naszej pamięci, że dzień chwali się po zachodzie. W nocy dmuchnęło dwadzieścia kilka węzłów. Niby niegroźnie, ale dało to paskudną biskajską falę.
Jacht skrzypiał i jęczał, aż nam ciarki chodziły po plecach, ale spisał się dzielnie. W południe szczęśliwie 06.09. wylądowaliśmy w Royan, klucząc między gęsto rozsianymi tu wrakowiskami. To ostatni dzień
morskiej części naszego rejsu. Tu Marek zbudował podporę pod maszt (coś w rodzaju krzyżaka). Jutro ruszamy na rzekę Girondę do portu Pauillac.
Tam kładziemy maszt i dalej przez Kanał Garonny i Midi idziemy na Morze Śródziemne w rejon Sete, gdzie podejmiemy decyzję co dalej, kierując się Twoją dewizą: " Na swoim i za swoje".
W skrytości ducha myśleliśmy, by w tym roku, tj. w 30 rocznicę podpisania Traktatu Schengen, zakończyć nasz żeglarski program "Nurtem Schengen", do czego brakują nam bandery Malty i Słowenii. Chyba się
jednak to nie powiedzie i przełożymy uroczyste zakończenie na rok następny, zimując łódkę gdzieś na Zatoce Lwiej.
Pozdrawiamy serdecznie.
Iwona i Marek.
Po naszych peregrynacjach między Szkocją i Irlandią, w czasie których, na wysokości Kanału Bristol, oddaliśmy salut pamięci Erica Taberle'go, zawinęliśmy na krótko do kornwalijskiego porciku Newlyn, koło Penzance.
Stamtąd skoczyliśmy na francuską wyspę Douessant k/ Brestu, a później przez port Haliguen do Royan, u ujścia Girondy do Zatoki Biskajskiej (coś w rodzaju Roztoki Odrzańskiej).
Biskaje powitały nas piękną pogodą. Natura wytknęła ułomności naszej pamięci, że dzień chwali się po zachodzie. W nocy dmuchnęło dwadzieścia kilka węzłów. Niby niegroźnie, ale dało to paskudną biskajską falę.
Jacht skrzypiał i jęczał, aż nam ciarki chodziły po plecach, ale spisał się dzielnie. W południe szczęśliwie 06.09. wylądowaliśmy w Royan, klucząc między gęsto rozsianymi tu wrakowiskami. To ostatni dzień
morskiej części naszego rejsu. Tu Marek zbudował podporę pod maszt (coś w rodzaju krzyżaka). Jutro ruszamy na rzekę Girondę do portu Pauillac.
Tam kładziemy maszt i dalej przez Kanał Garonny i Midi idziemy na Morze Śródziemne w rejon Sete, gdzie podejmiemy decyzję co dalej, kierując się Twoją dewizą: " Na swoim i za swoje".
W skrytości ducha myśleliśmy, by w tym roku, tj. w 30 rocznicę podpisania Traktatu Schengen, zakończyć nasz żeglarski program "Nurtem Schengen", do czego brakują nam bandery Malty i Słowenii. Chyba się
jednak to nie powiedzie i przełożymy uroczyste zakończenie na rok następny, zimując łódkę gdzieś na Zatoce Lwiej.
Pozdrawiamy serdecznie.
Iwona i Marek.
Podziwiam bardzo pp. Tarczyńskich. Są mocno świecącą latarnią przed dziobem.
Żyjemy w epoce, która potrzebuje mniej nauczycieli – a więcej świadków. Oni są świadkami, że rzeczy niemożliwe są w zasięgu ręki.
Teraz pracuje ciężko, nad zgromadzeniem aktywów, które zapewnią mi spokojną emeryturę. Ale potem – hulaj dusza, sztormów nie ma…
Pozdrawiam Cały Klan.
--------------------------------------------------
PS. Molestantów płci obojga, żądających kolejnych artykułów o marynizacji współczesnych silników (i o inne rzeczy też) informuję, że pracuje nad odpowiedzią na Wasze kilkanaście pytań – ale to nie jest takie myk, myk. Może to tak nie wygląda, ale staranny artykuł z poradami technicznymi, które Was nie wsadzą na minę, to jednak jest ładne kilka dni pracy.
Tak na szybko tylko jedna odpowiedź Pani Barbarze (na prośbę Korespondentki imię zmienione).
1. Niewątpliwie wśród Klanu SSI jest sporo wartościowych, wolnych i odpowiedzialnych facetów zainteresowanych żeglowaniem
2. Nie znam się jednak na facetach, znam się na instalacjach jachtowych (trochę)
3. Jestem szczęśliwie żonaty z kobietą całkowicie pozbawioną wad – w naturalny sposób pierwszą i ostatnią w moim życiu
4. Wydaje mi się, że na znaczną część szczegółowych pytań znajdzie Pani odpowiedź na portalach takich, jak np. www.sympatia.pl
5. Jestem uważany za Męskiego Szowinistycznego Wieprza, m.in. dlatego że:
a. Uważam, że kobiety są zasadniczo różne od mężczyzn – i to jest wielkie szczęście ludzkości
b. Podobają mi się subtelne kobiety w zwiewnych sukienkach – traktorzystki jakby trochę mniej…
c. Uważam, że rozpieszczanie kobiety, która jest dla mężczyzny ważna jest cechą męską oraz pożądaną – i nie stoi to w żadnej sprzeczności z samowystarczalnością i inteligencją rozpieszczanej
d. I jeszcze kilkadziesiąt innych powodów znanych tylko feministkom – ale sądząc po stopniu agresji, zapewne bardzo ważnych.
6. Berta Benz nie miała wykształcenia technicznego, chociaż dostała doktorat honoris causa. Z tego co pamiętam, interesowała ją głównie filologia klasyczna – ale nie mam potwierdzenia w źródłach.