NIE ZNACIE DNIA ANI GODZINY
Wchodzenie i opuszczanie portu, a nawet z pozoru niewinne manewry portowe to momenty wymagające najdalej posuniętej przezorności, a więc i wyobraźni.
Taki niby drobiazg - pokrowce na żaglach to dowód troski o żagle i uporządkowany wizerunek jachtu. Z jednym tylko zastrzeżeniem - TYLKO WTEDY, KIEDY JACHT STOI NA CUMACH PRZY KEI (ale już nie na kotwicy). Powtarzam to od lat do znudzenia, a jednak co rusz udaje mi fotografować jachty idące na silnikach i z żaglami pod pokrowcami.
Jan Izydor Sztaudynger apelował: "Myjcie się dziewczyny - nie znacie dnia ani godziny".
Markowi za miłe słowa dziękuję. Znowu czuję się zakłopotany.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Szanowny Jerzy,
Szybkimi krokami, zbliża się kolejny sezon żeglarski.
Chciałbym zwrócić uwagę na pewien poważny problem, zły nawyk – wśród braci żeglarskiej, którego skutki pokazuje film pod poniższym likiem:
http://rnli.org/NewsCentre/Pages/Dun-Laoghaire-RNLI-help-three-escape-injury-on-yacht-in-Dublin-Bay.aspx
ZAOBSERWOWAŁEM, ŻE TO JEST BARDZO POWAŻNY PROBLEM WŚRÓD POLSKICH ŻEGLARZY, którzy nawyki mazurskie stosują na morzu. Od lat mam zasadę, aby w każdej chwili : przy wejściu i wyjściu z portu : żagle były w gotowości do postawienia, a kotwica jako ostatnia deska ratunku - bez zwłoki do rzucenia. Doskonale to również opisuje w "żeglarskiej biblii" bałtyckich żeglarzy - "Praktyka bałtycka na małym jachcie" Jurek Kuliński na stronach : 221-222 . Także wiedza jest , gorzej niestety z praktyką. jak to mawia Jurek - : "Licho nie śpi" . Z mojego i innych kolegów żeglarzy wiem , że nie tylko silnik może stanąć … ale i śrubę można stracić w trakcie manewrów portowych. Ten film daje dużo do myślenia i lepiej się uczyć na cudzych błędach .
Szybkimi krokami, zbliża się kolejny sezon żeglarski.
Chciałbym zwrócić uwagę na pewien poważny problem, zły nawyk – wśród braci żeglarskiej, którego skutki pokazuje film pod poniższym likiem:
http://rnli.org/NewsCentre/Pages/Dun-Laoghaire-RNLI-help-three-escape-injury-on-yacht-in-Dublin-Bay.aspx
ZAOBSERWOWAŁEM, ŻE TO JEST BARDZO POWAŻNY PROBLEM WŚRÓD POLSKICH ŻEGLARZY, którzy nawyki mazurskie stosują na morzu. Od lat mam zasadę, aby w każdej chwili : przy wejściu i wyjściu z portu : żagle były w gotowości do postawienia, a kotwica jako ostatnia deska ratunku - bez zwłoki do rzucenia. Doskonale to również opisuje w "żeglarskiej biblii" bałtyckich żeglarzy - "Praktyka bałtycka na małym jachcie" Jurek Kuliński na stronach : 221-222 . Także wiedza jest , gorzej niestety z praktyką. jak to mawia Jurek - : "Licho nie śpi" . Z mojego i innych kolegów żeglarzy wiem , że nie tylko silnik może stanąć … ale i śrubę można stracić w trakcie manewrów portowych. Ten film daje dużo do myślenia i lepiej się uczyć na cudzych błędach .

Żyj nam wiecznie !!!
Pozdrawiam ,
kpt. Marek Kurkierewicz
"WODNA KURKA" - Pegaz 31
(bywszy sąsiad z "Neptuna")
---------------------------
PS. Teraz bardziej prywatny wątek. Twoje locje oraz „Praktyka Bałtycka” (stare wydanie – mam ostatni egzemplarz z Twoją dedykacją ), popchnęły mnie na morze. Dzięki Twoim książkom stawiałem pierwsze kroki na morzach, potem na oceanach. Po spędzeniu w morzu ponad 4 tysięcy godzin, przepłynięciu 12 000 mil w ponad 50 rejsach morskich w tym po wodach Spitzbergenu i Antarktyki , dwukrotnym zdobyciu Hornu – podczas ostatniej Gali Żeglarskiej w Dworze Artusa zostałem przyjęty w zaszczytny poczet Bractwa Kaphornowców.
https://www.facebook.com/marek.kurkierewicz?fref=ts
DZIĘKUJĘ !!!
PS. Teraz bardziej prywatny wątek. Twoje locje oraz „Praktyka Bałtycka” (stare wydanie – mam ostatni egzemplarz z Twoją dedykacją ), popchnęły mnie na morze. Dzięki Twoim książkom stawiałem pierwsze kroki na morzach, potem na oceanach. Po spędzeniu w morzu ponad 4 tysięcy godzin, przepłynięciu 12 000 mil w ponad 50 rejsach morskich w tym po wodach Spitzbergenu i Antarktyki , dwukrotnym zdobyciu Hornu – podczas ostatniej Gali Żeglarskiej w Dworze Artusa zostałem przyjęty w zaszczytny poczet Bractwa Kaphornowców.
https://www.facebook.com/marek.kurkierewicz?fref=ts
DZIĘKUJĘ !!!
Od czasu, gdy zacząłem żeglować na jachtach wyposażonych w rolery stosuje zasadę, że pracy silnika towarzyszy postawiony sztaksel (w przypadku "Donalda" przy słabym wietrze jest to kliwer, a przy mocniejszym fok – czasami rozwinięty do końca, czasami nie – zależy to od siły wiatru i stanu morza). Są tylko 2 wyjątki:
a. Bardzo ciasne kanały i wiatr dokładnie w osi kanału
b. Całkowita flauta
Nie steruje na silniku prosto pod wiatr – ale pod kątem 15-25 st. Mocno wybrany sztaksel pełni funkcję stabilizatora, ale też:
a. Przy wietrze 7-10 w. dodaje mi około 0,4-0.8 w (zależy to od falowania – dane z rejestratora rejsów). To nie jest dużo, ale ekonomiczna prędkość "Donalda" to 4.6 w z pełnym obciążeniem (LOA 25 ft.). Niemniej ten przyrost kompensuje mi nadłożoną drogę
b. Jacht idący skosem do fali zachowuje się znacznie przyzwoiciej z punktu widzenia kuka i nawigatora – to znaczy są znacznie mniej dokuczliwe przyspieszenia. Nie wiem dlaczego tak jest – poległem na modelu skośnego ruchu kadłuba względem fali. Być może jest to spowodowane tym, że dość duże ciężary mam w dziobie i rufie (akumulatory 600 Ah, winda, 50 m łańcucha kotwicznego + 2 kotwice) oraz silnik + paliwo+tratwa ratunkow. Może bardziej doświadczeni Koledzy sformułują rozsądne hipotezy?
Tej praktyki nie wymyśliłem, tylko odziedziczyłem po właścicielach kutrów z północy (tak na marginesie im też zawdzięczam pomysł, aby w nocy na Morzu Północnym nie grzać mocno kabiny tylko trzymać butelki z wrzątkiem obciągnięte skarpetami wełnianymi w śpiworach i w czasie ich stygnięcia ściągać po kolei warstwy skarpetek.
Piszę o tym, bo po odstawieniu silnika dzięki żaglowi przedniemu mogę w pojedynkę wykonać większość pożądanych manewrów związanych ze zmianą kursu. Także w potrzebie szybko zwinąć żagiel całkowicie z kokpitu. Z grotem nie idzie mi to tak łatwo, bo nie mogę go postawić i zrzucić z kokpitu. Do refowania muszę chodzić pod maszt. Praktyka kolegów.
Pozdrawiam. T.L.