ZIMOWĄ PORĄ (18)
Czasy się zmieniły - wygląda na to, że więcej jest teraz piszących niż czytających książki. Tak twierdzą liczni. Nie biorę tego do siebie, bo nawet w szczycie formy pisałem jedną książkę rocznie, podczas gdy jednak czytałem ich kilka. Pilnuje tego Marys Lenz - nie tylko podrzucając mi lektury, ale i z których następnie jestem przepytywany. Prawdę mówiąc marynistyka mnie jakoś nie pasjonuje - wolę literaturę faktu z zakresu historii i polityki XX wieku. Ale gusta są różne - oferta ogromna, wystarczy zajrzeć do Empiku. Empik sobie ostatnio odpuściłem z powodu objęcia go patronatem przez dwie postacie co najmniej negatywnie postrzegane. Proszę to przyjąc jako eufemizm.
Andrzej Colonel Remiszewski gustuje w marynistyce i to upodobanie doskonale się "komponuje" z linią programową SSI.
Dziękuję !
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
--------------------------------
Dziś będę troszkę przewrotny. Na przekór statystykom mówiącym o upadku czytelnictwa w Polsce, zaproponuję wszystkim lekturę aż dwunastu książeczek.
Dużo?
Tylko pozornie.
Nie są one zbyt grube, za to napisane tak, że czyta się je jednym tchem. Z czytaniem na jachcie bywa różnie. Właściwie żeglowanie zawsze ograniczało w poważnym stopniu moje czytelnictwo. W domu pochłaniałem słowo drukowane w każdej ilości i nieustannie, nie tylko książki ale i wszelkiego rodzaju prasę - nie było Internetu, a telewizja miała tylko jeden, a potem dwa programy. Podczas rejsów natomiast ograniczałem się do czytania locji i zapisów poczynionych w dzienniku przez poprzednie wachty.
Tak to było:
Wiatr pochylił wesoło żagli biel,
Burta srebrne grzebienie fali tnie.
Zniknął w dali szary ląd,
Ziemskie troski poszły w kąt.
Z chwilą oddania cum przestawało interesować człowieka co w polityce, a co w sporcie, nie mówiąc już o przysłowiowych kłopotach ze sznurkiem do snopowiązałek i rzuceniu na rynek flanelowych koszul. Powiedziałby ktoś: był czas na literaturę piękną. Tu zaskoczenie, sam się przez lata dziwiłem. Okazywało się, że na morzu traciłem zainteresowanie książką. Można się doszukiwać dwojakich tego przyczyn. Z pewnością rytm wacht, nieustanny deficyt snu, ilość zajęć, w dużym stopniu wykluczały zajmowanie się czymś jeszcze. Do tego dochodziło zaangażowanie emocjonalne: pobyt na morzu tyle tych pozytywnych emocji wytwarzał, że przestawało ich wystarczać na przeżywanie lektury.
Trochę się to zmieniło, gdy zacząłem pływać już jako kapitan. Wolałem wtedy sypiać w dzień (zawsze taki tryb życia preferowałem), większość nocy spędzałem więc z książką przy świeczce lub małej lampce. Długie pobyty w morzu znakomicie to ułatwiały.
Był taki rejs, kiedy odkryłem Edwarda Stachurę. Przez dwa tygodnie zdążyłem przeczytać większość jego prozy (poezji nie czytuję): „Cała jaskrawość”, „Siekierezada”, „Fabula rasa”, „Jeden dzień”, „Falując na wietrze”, „Się”... „mówiłem potem Stachurą” przez kilka kolejnych dni.
Od kiedy, korzystając z przywileju bycia armatorem, uprawiam żeglarstwo sportowe – „s portu do portu”, czasu na czytanie zrobiło się znów mniej. Na początku sezonu na jachcie ląduje jakieś kilkusetstronowe tomisko (ostatnio „Samobójstwo Europy – Wielka Wojna 1914-1918”), lecz czas na czytanie znajduję tylko przy samotnym pływaniu porannej kawie albo tuż przed snem.
Tak to żeglowanie, życie na jachcie, nie sprzyja mojemu czytelnictwu. Zupełnie inaczej jest zimową porą. Żeglować możemy, jak w znanych piosenkach, tawerną, możemy planując lub wspominając, prowadząc internetowe dyskusje. Możemy też marząc, a temu znakomicie sprzyja dobrze dobrana lektura. Marynistyki w Polsce nie wydaje się zbyt wiele. W jej wyszukiwaniu życie komplikuje nam sukces wolnego rynku. Kiedyś w zasadzie monopolistą były dwa wydawnictwa: Morskie oraz Iskry. Dziś tematyką morską zajmuje się każdy, czyli „trochę nikt”, co wzbogaca ofertę ale utrudnia zdobycie informacji o dostępności i JAKOŚCI nowych pozycji.
Aby nie poruszać się po śliskim gruncie nowości, zarekomenduję rzecz dawną, dla niektórych (modne słowo) „kultową”. To Cecila Scotta Forestera cykl powieści o Horatio Hornblowerze.
Hornblower, wyśmienity żeglarz, całe życie cierpiący na chorobę morską. Znakomity nawigator oraz matematyk i gracz w wista, co pozwala mu przeżyć w okresie bezrobocia. Całkowicie pozbawiony słuchu muzycznego, jednak z wybitną zdolnością do języków obcych - znał francuski i hiszpański, co owocowało różnymi sukcesami bojowymi i... prywatnymi. Znakomity dowódca: rzutki, odważny, pełen inicjatywy, bezinteresowny, umiejący się zatroszczyć o swych podwładnych, a jednocześnie zmusić ich do maksymalnego wysiłku.. Jednocześnie pełen wątpliwości i kompleksów, nieśmiały, często kwestionujący we własną odwagę i umiejętności.
W jego rodzinie nie było tradycji służby w marynarce wojennej. Ze względu na pochodzenie i brak powiązań rodzinnych (jego ojciec był wiejskim lekarzem) musiał sobie długo radzić samodzielnie, bez wykorzystywanej powszechnie przez innych kandydatów na oficerów protekcji. Mimo wszystko dochodzi do stopnia admiralskiego, tytułu lorda i wchodzi w rodzinę słynnego zwycięzcy spod Waterloo, księcia Wellingtona.
Wszystko na tle wojny światowej toczonej przez Wielką Brytanię z „tyranem z Korsyki”, czyli Napoleonem – jakże inna wizja tamtych czasów, niż ta, do której jesteśmy w Polsce przyzwyczajeni. I od Kanału Angielskiego, po Bałtyk (także Zatokę Gdańską), po Dardanele i po Indie Zachodnie, Przylądek Horn i Nikaraguę.
Jest tam wszystko: walka flot i pojedynczych okrętów, starcia lądowe, szpiegowskie rozgrywki, polityka, miłość, psychologia, sztormy i cisze, manewrowanie zwinnymi szkunerami i wielkimi pełnorejowcami...
A na koniec pojawia się biografia Hornblowera napisana zupełnie przez innego autora. C. N. Parkinson, profesor ekonomii znany przede wszystkim z satyry na biurokrację („Prawo Parkinsona”) był także pisarzem marynistą. I napisał opowieść „Horatio Hornblower, jego życie i czasy”. Zrobił to tak dobrze, że pewien bardzo znany recenzent literatury morskiej napisał w „Żaglach” w 1979: „A myślałem, że Hornblower to postać fikcyjna”... jakieś dwa numery potem przepraszał.
Namawiam na spędzenie zimy z Hornblowerem. Polskie wydania z lat 70 i 80 są dostępne w bibliotekach, antykwariatach i na portalach aukcyjnych, angielskie (czyta się łatwo) także w anglojęzycznych księgarniach internetowych. Poniżej komplet tytułów w kolejności chronologicznej, mimo, iż pierwsza powstała trylogia „Szczęśliwy powrót”, „Okręt liniowy” i „Z podniesiona banderą”. Tom „Vademecum” zawiera wypełnienie kilku luk w historii. A na koniec powiem, że jest jeszcze jedna luka, i to mogąca nas wyjątkowo zainteresować, dotycząca pobytu Hornblowera na Bałtyku w 1812 roku. To jednak zupełnie odrębna historia.
Cykl powieści hornblowerowskich:
Autor C. S. Forester:
Mr Midshipman Hornblower (Pan midszypmen Hornblower)
Lieutenant Hornblower (Porucznik Hornblower)
Hornblower and the "Hotspur" (Hornblower i jego okręt "Hotspur")
Hornblower and the "Atropos" (Hornblower i jego okręt "Atropos)
The Happy Return (Szczęśliwy powrót)
A Ship of the Line (Okręt liniowy)
Flying Colours (Z podniesioną banderą)
The Commodore (Komodor)
Lord Hornblower (Lord Hornblower)
Hornblower in the West Indies (Hornblower w Indiach Zachodnich)
The Hornblower Companion (Vademecum Hornblowerowskie), zawiera też:
Hornblower and the Crisis (Hornblower i kryzys)
Tłumaczką całej serii wydanej w latach 70 i 80 przez Wydawnictwo Morskie jest Henryka Stępień Późniejsze i wcześniejsze tłumaczenia niektórych z nich uważam za dużo gorsze.
Autor C. N. Parkinson:
The Life and Times of Horatio Hornblower (Horatio Hornblower, jego życie i czasy tłum. Juliusz Kydryński
28 listopada 2014
Colonel
Tak to było:
Wiatr pochylił wesoło żagli biel,
Burta srebrne grzebienie fali tnie.
Zniknął w dali szary ląd,
Ziemskie troski poszły w kąt.
Z chwilą oddania cum przestawało interesować człowieka co w polityce, a co w sporcie, nie mówiąc już o przysłowiowych kłopotach ze sznurkiem do snopowiązałek i rzuceniu na rynek flanelowych koszul. Powiedziałby ktoś: był czas na literaturę piękną. Tu zaskoczenie, sam się przez lata dziwiłem. Okazywało się, że na morzu traciłem zainteresowanie książką. Można się doszukiwać dwojakich tego przyczyn. Z pewnością rytm wacht, nieustanny deficyt snu, ilość zajęć, w dużym stopniu wykluczały zajmowanie się czymś jeszcze. Do tego dochodziło zaangażowanie emocjonalne: pobyt na morzu tyle tych pozytywnych emocji wytwarzał, że przestawało ich wystarczać na przeżywanie lektury.
Trochę się to zmieniło, gdy zacząłem pływać już jako kapitan. Wolałem wtedy sypiać w dzień (zawsze taki tryb życia preferowałem), większość nocy spędzałem więc z książką przy świeczce lub małej lampce. Długie pobyty w morzu znakomicie to ułatwiały.
Był taki rejs, kiedy odkryłem Edwarda Stachurę. Przez dwa tygodnie zdążyłem przeczytać większość jego prozy (poezji nie czytuję): „Cała jaskrawość”, „Siekierezada”, „Fabula rasa”, „Jeden dzień”, „Falując na wietrze”, „Się”... „mówiłem potem Stachurą” przez kilka kolejnych dni.
Od kiedy, korzystając z przywileju bycia armatorem, uprawiam żeglarstwo sportowe – „s portu do portu”, czasu na czytanie zrobiło się znów mniej. Na początku sezonu na jachcie ląduje jakieś kilkusetstronowe tomisko (ostatnio „Samobójstwo Europy – Wielka Wojna 1914-1918”), lecz czas na czytanie znajduję tylko przy samotnym pływaniu porannej kawie albo tuż przed snem.
Tak to żeglowanie, życie na jachcie, nie sprzyja mojemu czytelnictwu. Zupełnie inaczej jest zimową porą. Żeglować możemy, jak w znanych piosenkach, tawerną, możemy planując lub wspominając, prowadząc internetowe dyskusje. Możemy też marząc, a temu znakomicie sprzyja dobrze dobrana lektura. Marynistyki w Polsce nie wydaje się zbyt wiele. W jej wyszukiwaniu życie komplikuje nam sukces wolnego rynku. Kiedyś w zasadzie monopolistą były dwa wydawnictwa: Morskie oraz Iskry. Dziś tematyką morską zajmuje się każdy, czyli „trochę nikt”, co wzbogaca ofertę ale utrudnia zdobycie informacji o dostępności i JAKOŚCI nowych pozycji.
Aby nie poruszać się po śliskim gruncie nowości, zarekomenduję rzecz dawną, dla niektórych (modne słowo) „kultową”. To Cecila Scotta Forestera cykl powieści o Horatio Hornblowerze.
Hornblower, wyśmienity żeglarz, całe życie cierpiący na chorobę morską. Znakomity nawigator oraz matematyk i gracz w wista, co pozwala mu przeżyć w okresie bezrobocia. Całkowicie pozbawiony słuchu muzycznego, jednak z wybitną zdolnością do języków obcych - znał francuski i hiszpański, co owocowało różnymi sukcesami bojowymi i... prywatnymi. Znakomity dowódca: rzutki, odważny, pełen inicjatywy, bezinteresowny, umiejący się zatroszczyć o swych podwładnych, a jednocześnie zmusić ich do maksymalnego wysiłku.. Jednocześnie pełen wątpliwości i kompleksów, nieśmiały, często kwestionujący we własną odwagę i umiejętności.
W jego rodzinie nie było tradycji służby w marynarce wojennej. Ze względu na pochodzenie i brak powiązań rodzinnych (jego ojciec był wiejskim lekarzem) musiał sobie długo radzić samodzielnie, bez wykorzystywanej powszechnie przez innych kandydatów na oficerów protekcji. Mimo wszystko dochodzi do stopnia admiralskiego, tytułu lorda i wchodzi w rodzinę słynnego zwycięzcy spod Waterloo, księcia Wellingtona.
Wszystko na tle wojny światowej toczonej przez Wielką Brytanię z „tyranem z Korsyki”, czyli Napoleonem – jakże inna wizja tamtych czasów, niż ta, do której jesteśmy w Polsce przyzwyczajeni. I od Kanału Angielskiego, po Bałtyk (także Zatokę Gdańską), po Dardanele i po Indie Zachodnie, Przylądek Horn i Nikaraguę.
Jest tam wszystko: walka flot i pojedynczych okrętów, starcia lądowe, szpiegowskie rozgrywki, polityka, miłość, psychologia, sztormy i cisze, manewrowanie zwinnymi szkunerami i wielkimi pełnorejowcami...
A na koniec pojawia się biografia Hornblowera napisana zupełnie przez innego autora. C. N. Parkinson, profesor ekonomii znany przede wszystkim z satyry na biurokrację („Prawo Parkinsona”) był także pisarzem marynistą. I napisał opowieść „Horatio Hornblower, jego życie i czasy”. Zrobił to tak dobrze, że pewien bardzo znany recenzent literatury morskiej napisał w „Żaglach” w 1979: „A myślałem, że Hornblower to postać fikcyjna”... jakieś dwa numery potem przepraszał.
Namawiam na spędzenie zimy z Hornblowerem. Polskie wydania z lat 70 i 80 są dostępne w bibliotekach, antykwariatach i na portalach aukcyjnych, angielskie (czyta się łatwo) także w anglojęzycznych księgarniach internetowych. Poniżej komplet tytułów w kolejności chronologicznej, mimo, iż pierwsza powstała trylogia „Szczęśliwy powrót”, „Okręt liniowy” i „Z podniesiona banderą”. Tom „Vademecum” zawiera wypełnienie kilku luk w historii. A na koniec powiem, że jest jeszcze jedna luka, i to mogąca nas wyjątkowo zainteresować, dotycząca pobytu Hornblowera na Bałtyku w 1812 roku. To jednak zupełnie odrębna historia.
Cykl powieści hornblowerowskich:
Autor C. S. Forester:
Mr Midshipman Hornblower (Pan midszypmen Hornblower)
Lieutenant Hornblower (Porucznik Hornblower)
Hornblower and the "Hotspur" (Hornblower i jego okręt "Hotspur")
Hornblower and the "Atropos" (Hornblower i jego okręt "Atropos)
The Happy Return (Szczęśliwy powrót)
A Ship of the Line (Okręt liniowy)
Flying Colours (Z podniesioną banderą)
The Commodore (Komodor)
Lord Hornblower (Lord Hornblower)
Hornblower in the West Indies (Hornblower w Indiach Zachodnich)
The Hornblower Companion (Vademecum Hornblowerowskie), zawiera też:
Hornblower and the Crisis (Hornblower i kryzys)
Tłumaczką całej serii wydanej w latach 70 i 80 przez Wydawnictwo Morskie jest Henryka Stępień Późniejsze i wcześniejsze tłumaczenia niektórych z nich uważam za dużo gorsze.
Autor C. N. Parkinson:
The Life and Times of Horatio Hornblower (Horatio Hornblower, jego życie i czasy tłum. Juliusz Kydryński
28 listopada 2014
Colonel
----------------------------------------
Tekst zawiera osobiste, prywatne i subiektywne obserwacje autora.
Tekst zawiera osobiste, prywatne i subiektywne obserwacje autora.
„Panie Bush! Proszę otworzyć ogień”. To cytat często występujący w książkach o Hornblowerze. I nie chodzi w nim o któregoś z prezydentów USA. :-)
Porucznik Bush, to bardzo ważna postać drugoplanowa. Wierny druh i kompan Horatio Hornblowera. Najczęściej jako pierwszy oficer, pod dowództwem kapitana HH. Ale nie zawsze!
Mam wszystkie tomy C. S. Forestera (+ C. N. Parkinsona). Są w mojej rodzinie czymś na podobieństwo „relikwii”. :-) Też muszę nadmienić, że pierwsze napisane trzy tomy o Hornblowerze (początkowo określane trylogią) są w mojej ocenie zdecydowanie wybitne. Swoją kolekcję uzbierałem na przełomie lat 70/80-tych. W tamtych czasach, wiedzę o ukazywaniu się kolejnych tomów pozyskiwałem z krótkich zapowiedzi – recenzji drukowanych (z wyprzedzeniem!) w miesięczniku „Morze”, oraz z wydawanych na przełomie roku broszur – całorocznych zapowiedzi wydawniczych Wydawnictwa Morskiego. Te broszury były jedynym dobrym efektem ówczesnej polityki nakazowo – rozdzielczej państwa. :-)
Dwukrotnie, po tomy (chyba, Hornblower i jego okręt "Atropos” oraz Lord Hornblower) ukazujące się w kolejnych okresach zimowych, zdarzyło mi się specjalnie pojechać pociągiem z Wrocławia do Gdyni. Do księgarni „Róża Wiatrów” zlokalizowanej tuż przy dworcu Gdynia Główna. Byłem upierdliwym klientem tej księgarni, notorycznie wydzwaniającym i dopytującym się czy „Hornblower” jest już w sprzedaży. Książki Wydawnictwa Morskiego do Wrocławia jeśli docierały, to z opóźnieniem półrocznym. Identycznie „zdobywałem”, pozyskiwałem pozycje z serii „Sławni Żeglarze” lub podręczniki nawigacyjne WSM. Często lekturę tych książek kończyłem wysiadając z pociągu na stacji Wrocław Główny :-) W sezonie letnim, każdy rejsowy pobyt w Gdyni zaczynałem i kończyłem odwiedzinami w „Róży Wiatrów” (tej przy dworcu! Nie tej na Skwerze :-) ).
„Panie Bush! Proszę otworzyć ogień”. Tym stwierdzeniem pozdrawiali się czytelnicy (fani) sagi o Hornblowerze.
Jakże, to było inne od notorycznie słyszanego w ówczesnej telewizji (TVP I i TVP II) rozkazu „OGNIA!” lub znienawidzonego „Огонь!”. :-)
Andrzeju!
Dziękuję za bardzo precyzyjne przypomnienie tematyki hornblowerowskiej. Incydent z uczłowieczeniem postaci HH, zawsze wspominam przy rekomendowaniu i zachęcaniu kolejnego pokolenia do lektury tego cyklu powieści. :-)
Wszystkiego najlepszego! Andrzejki, tuż, tuż. :-)
ws
Bardzo ładnie pan kapitan Remiszewski pisze w SSI o przygodach Horatio Horblowera, zachęcając do lektury Camila Forester'a, chociaż to z pewnością nie jedyny marynistyczny pisarz, jakiego warto polecić na zimowe wieczory.
Wystarczy wspomnieć - jeśli już mają to być Anglicy - choćby tylko dwóch sławnych Patricków - Robinsona ("Barracuda 945" i inne) czy O'Brian'a (przeniesiony na ekran "Master and Commander", "HMS Surprise" i wiele innych).
Ja natomiast ostatnio jestem pod wrażeniem lektury "The Sailing Pilots of The Bristol Channel", pióra Petera Stuckey'a (wyd. Recliffe Press, 1999), która doskonale pasuje zarówno do zbliżającej się zimy jak i do profilu tematycznego SSI.
Ta książka nie jest wbrew pozorom locją Kanału Bristolskiego, lecz bardzo uporządkowanym i nie da się ukryć - fascynującym opisem pracy pilotów, ich życia i statków - sławnych bristolskich żaglowych kutrów pilotowych.
Ale to na marginesie, bo historia pilotażu i pilotów Kanału jest kupiona za granicą, u nas wydana nie była, więc nie powinienem jej zanadto reklamować, jako że rzecz jest raczej nie do kupienia.
A wracając do Hornblowera - jak pisze Autor - omawiane książki były wydane po polsku przez Wydawnictwo Morskie w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, czyli jakieś czterdzieści lat temu.
Co oznacza tyle, że dziś u nas się ich nie kupi.
Ponieważ Autor jednak podaje tytuły angielskie - więc może ktoś ostatnio wznowił te książki i jakimś cudem są one u nas dostępne ? No i w związku w tym chciałbym się dowiedzieć, gdzie i przez kogo wydane są polecane przez pana Remiszewskiego książki o Horatio Hornblowerze i gdzie je obecnie można kupić.
Żyj wiecznie !
tomasz
W XXI w. powieści hornblowerowskie były wznawiane przez różne wydawnictwa.
Ostatnio, trylogia w latach 2011-13.
Wszystko można znaleźć w Google.
Też kupić internetowo.
ws
Cały cykl hornblowerowski był wydany w latach 70 i 80 przez Wydawnictwo Morskie - dostępny dziś w antykwariatach i "aledrogo". W ostatnim pietnastoleciu był wznawiany przez kilka chyba wydawnictw, ale nie wiem, czy w całości. Warto szukać w tłumaczeniu Henryki Stępień, jest dużo lepsze od nowszych.
Oryginał angielski - poszukałbym na Amazonie.
Tak przy okazji, różne dostępne w naszych kablówkach telewizje wyświetlały na calkiem niezły serial o Hornblowerze, ze świetnie dobranym wykonawca głownej roli Ioanem Gruffuddem.
Andrzej Colonel Remiszewski
Mimo że w Warszawie jest 6 stopni poniżej zera - zrobiło mi się ciepło koło serca, kiedy w odpowiedzi na moje pytanie o książki o Hornblowerze dostałem natychmiast liczne i kompetentne informacje.
Wacek Sałaban odpowiedział natychmiast i jako pierwszy, za co bardzo pięknie dziękuję, podobnie jak Autorowi wiadomości - Andrzejowi Remiszewskiemu.
Przy okazji wiadomość dla Wacka, dotycząca relacji z moich dawnych przygód, które Gospodarz SSI zatytułował pytaniem "Czy w Polsce można kupić dwa kawałki gumowego węża ?" Wówczas Wacek też zareagowal na mój opis jako pierwszy.
Otóż wkrótce po publikacji w SSI tej opowieści o moich perypetiach związanych z usiłowaniem zakupu węża wydechowego - dostałem kilka ofert natychmiastowego załatwienia sprawy. Każda była dobra, ale wszystkie pobił mój znajomy, który po poznaniu sprawy zapytał krótko - a jakiej średnicy i ile tego węża potrzebujesz ? I rzecz cała zakończyła się po kwadransie pełnym happy endem.
Przy najbliższej okazji postaram się zrobić i przesłać Tobie fotografię jakiegoś charakterystycznego, typowego bristolskiego kutra pilotowego, jednostki która prawdopodobnie żadnego żeglarza nie pozostawi obojętnym, a także dla tego że typ nie jest szczególnie u nas znany.
Z pewnością zdjęcie takie całkowicie wyjaśni powody mojego ogromnego podziwu i zachwytu dla tych bardzo bliskich jachtom, małych i dzielnych statków, w myśl zasady - "jeden rysunek równa się tysiąc słów".
Żyj wiecznie !
tomasz
Witam,
To ja przekornie zachęcę do ćwiczenia języków i poczytania o wzorze dla postaci Jacka Aubrey'a (master and Commander) jak rownież - aby było na temat - postaci mentora Hornblowera.
Mowa o kapitanie Edwardzie Pellew, dowódcy fregaty Indefagitable - w tych wlasnie czasach.
Naprawdę, prawdziwe wydarzenia nie odbiegały tu za bardzo od fikcji :)
http://www.amazon.co.uk/Commander-Exploits-Britains-Greatest-Frigate-ebook/dp/B008CB9MLW/ref=sr_1_2?ie=UTF8&qid=1417856499&sr=8-2&keywords=Commander
--
Kind regards, Monika Matis,
www.seawitch-sailing.co.uk
-------------------------------
UWAGA: linki z komentarzy należy otwierać "ręcznie"
D'J
Zaryzykuję być tą niesławną żabą*) i zapraszam do lektury moich żeglarskich wspominek.
Tolerancja mile widziana :-)
http://whale.kompas.net.pl/podroze_z_bialym_wielorybem.pdf
--
Stopy wody pod kilem
Marek Popiel
----------------------------------
*) która nogę podsuwa, aby zostać podkuta niczym koń
Znaczną część wspomnień Bialego Wieloryna znam już z wcześniejszej lektury na jego stronie internetowej.
Fajnie się to czyta w całości! jedyne, co jest "zabójcze", to wielkość pliku.
Ale modlenie się przed monitorem jest warte późniejszego skutku.
Namawiam wszystkich do pożytecznej i sympatycznej lektury.
Andrzej Colonel Remiszewski