
Niezwykle krótki okazał się okres przejściowy czyli radionamiary i system Decca. Nie wszyscy potrafili z godnością się z tym pogodzić. Starym kapitanom odebrano atrybuty wiedzy tajemnej i wizerunek czarowników. To co zrobiły ludziom pospołu informatyka i elektronika to sie w pale nie mieści. Co więcej - na tym nie koniec. Wygląda, że to dopiero preludium.
Wy - młodzi musicie dołożyć wszelkich starań, aby "nie odpuścić koła" , bo w kolarstwie nieraz 2 metry luki, to nierzadko pożegnanie się z peletonem. Do pomocy zaprosiłem fachowca i armatora jachtu "Donald" - Tadeusza Lisa. Mam nadzieję, że zaoszczędzone Wam zostaną informacje o pryncypiach funkcjonowania tej czarnej technicznej magii.
Kamizelki już na pomoście !
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
---------------------------------------------------
Tytułem wstępu
Do rozgłośni radiowej w Nowym Jorku dzwoni zainspirowany słuchacz:
- panie redaktorze! Czy metoda usuwania zepsutych zębów za pomocą mikro ładunków wybuchowych, którą od jakiegoś czasu intensywnie reklamujecie, jest na pewno bezpieczna? Odpowiedź brzmi:
- oczywiście, należy tylko zachować bezpieczną odległość…
Taki powinien być nasz stosunek do nawigacji elektronicznej – jest ona fascynująca, ale nasze serce i zaufanie powinno być w bezpiecznej odległości od niej.
Wieloletnie doświadczenie nauczyło mnie, że na małym jachcie nawet wykonany z najwyższą starannością system nawigacji elektronicznej jest dla żeglarza wyrokiem w zawieszeniu. I nikt nie wie kiedy Neptun niespodziewanie orzeknie bezwzględne wykonanie kary pozbawienia Cię informacji o aktualnej pozycji, prądach pływowych i jedynie słusznym kierunku podejścia do główek nieznanego portu.
Dlatego też, Twój elektroniczny system nawigacyjny musi być bardzo przemyślany. Po pierwsze, aby działał możliwie długo i pewnie, po wtóre, aby nakłady na niego nie zrujnowały Twojego portfela.
Zadaniem tego krótkiego artykułu jest dostarczenie Ci inspiracji i pomocy w podjęciu pewnych decyzji co do kierunku i racjonalnego kosztowo rozwoju Twojego systemu – na bazie naszych morskich doświadczeń z realnego życia na małym jachcie. Podkreślamy – na małym. W przypadkach jachtów większych (50-60 i więcej stóp) do zaprojektowania rozwiązania podchodzimy nieco inaczej – ale nie o tym jest ten artykuł.
Planując docelowy system, w który będziesz inwestował stopniowo musisz na początku dokonać pewnych strategicznych wyborów. Będą one dotyczyły technologii oraz elementów, z których zbudujesz swój docelowy system. Pomoże Ci w tym niżej podana tabela.
Oto podstawowe terminy w niej stosowane.
Chartplotter – jest specjalizowanym komputerem z własnym wyświetlaczem obsługującym mapy elektroniczne, które wgrywasz do jego pamięci (najczęściej na kartach SD).
AIS - System Automatycznej Identyfikacji, AIS (ang. Automatic Identification System, AIS). Zapewnia automatyczną wymianę danych drogą radiową, przydatnych do uniknięcia kolizji między statkami oraz identyfikujący statek dla brzegowych systemów nadzorujących ruch statków (VTS). Używamy tej nazwy mając na myśli urządzenie elektroniczne realizujące tę funkcje. Jest kilka jego odmian (inne są wymagania dla statków komercyjnych, a inne dla jachtów)– ale ich nieznajomość nie jest dla Ciebie hańbiąca.
NAVTEX - („NAVigational TEXt Messages“) – zapewnia przekazanie teleksem informacji ważnych dla bezpieczeństwa żeglugi ze stacji brzegowych, wyznaczonych do transmisji, na statki i jachty wyposażone w odpowiednie odbiorniki.
Każda stacja ma swoje oznaczenie literowe (jedna litera). Wiadomości są przypisane do kategorii (wezwania pomocy, ostrzeżenia nawigacyjne, prognozy pogody, działalność systemów nawigacyjnych itp). Odbiornik jachtowy odbiera automatycznie wszystkie informacje, w miarę możliwości eliminuje błędy, rozpoznaje po oznaczeniach literowych, czy wiadomość pochodzi od właściwej stacji i czy należy do odpowiedniej kategorii, po czym drukuje treść wiadomości.
NMEA 0183 lub NMEA 2000 (krótko nazywany również NMEA) – opublikowany przez National Marine Electronics Association protokół komunikacji między morskimi urządzeniami elektronicznymi. Ma on powszechne zastosowanie w elektronice nawigacji morskiej oraz urządzeniach GPS. Dane są transmitowane w postaci „zdań” zapisanych kodem składającym się z liter i cyfr. Wyobraź sobie krasnoludki biegające z wózkami sklepowymi po sieci łączącej Twoje urządzenia jachtowe: chartplotter, GPS, AIS i autopilota rumplowego. Każdy krasnoludek gdy przybiega do urządzenia pyta: masz coś dla mnie? I ewentualnie odbiera kopertę z krótką depeszą (maksimum 82 znaki). Teraz każdy zainteresowany zagląda do mijającego go koszyka i jeśli depesza dotyczy jego, to wyciąga ją od krasnoludka. Ewentualnie wrzuca mu odpowiedź. Przykładowo dialog może wyglądać tak:
1. Pyta chartplotter: ty, GPS, co leży na Twoim elektronicznym kompasie?
2. GPS odpowiada: 227 st.
3. Na to chartplotter (rozkazująco) do autopilota: ty koleś, daj dwa rumby w lewo – zszedłeś z kursu!
4. Z boku się wtrąca AIS: hej, koledzy! Na kursie zbieżnym prom. Kurs 221, prędkość 8 kn. Uważajcie na niego!
5. Chartplotter traktuje to poważnie i natychmiast namaluje na mapie trójkącik obrazujący prom – teraz będzie go już śledził z uporem buldoga. itd. – pogawędka trwa non-stop, póki nie odetniesz zasilania.
Po tych krótkich wyjaśnieniach rozważmy trzy różne strategie zestawienia systemu nawigacji na małej łódce.
Kryteria wyboru – kierunki i priorytety |
Brzydzę się elektroniką i elektryką – pachnie ona dla mnie piekielną siarką. Większość takich urządzeń uwzięła się na mnie i regularnie robi mi na złość |
Nie jestem fanem elektroniki i komputerów. Ale radzę sobie z nimi. Jak nie – to wiem gdzie szukać pomocy i zwykle umiem z niej skorzystać |
Elektroniczne gadżety, w tym komputery są całkowicie oswojone i łaszą się do mnie – chociaż to nie mój zawód. Mam radość z eksperymentowania z nimi, która przekracza straty finansowe i emocjonalne związane z wpadkami |
Chwilowo nie mam zbyt dużo pieniędzy i muszę osiągnąć maksimum funkcjonalności przy minimum kosztów. Mogę wydać na to nie więcej niż 0,5-2 tys. zł. |
Jeśli zupełnie nie masz pieniędzy kup naręcznego, wodoodpornego GPS’a dla narciarzy + głośny budzik elektroniczny. Ewentualnie kup ręczny, używamy GPS – najlepiej z ekranem monochromatycznym. Jeśli jesteś blisko górnej granicy – kup GPS z mapą morską (1.3-2 tys. zł) |
Kup używanego smartfona uznanej marki z GPS’em + ładowarkę samochodową. Pozyskaj z internetu darmowe mapy (zwykle rastrowe) i stwórz krąg przyjaciół, z którymi będziesz się nimi wymieniał. Gdy posuniesz się w inwestycjach dalej, to będzie Twój backup. |
Kup używany komputer wojskowy typu CF18 (0,7-1,2 tys. zł). Dokup odbiornik GPS ze złączem USB. Ściągnij darmowy program nawigacyjny – źródło OpenCPN. Poszukaj darmowych map. Musisz się liczyć z dużą pracą ich przygotowania – to żmudne - ale nie trudne. |
Główne wydatki w podstawową funkcjonalność jachtu już za mną. Żegluje szczęśliwie i z pewnym trudem wydam 4-6 tys. zł |
Kup używany chartplotter najlepiej z mapą Bałtyku (będzie istotnie taniej). Chartplotter musi mieć ekran 8” to optimum – większe będą już droższe. Jeśli nie masz jeszcze radia – kup UKF’kę stacjonarną z wbudowanym transponderem AIS i własnym wyświetlaczem. |
Kup na wyprzedaży chartplotter z ekranem 10” i wejściem uniwersalnym NMEA. Idealnie, aby miał też obsługę AIS i dedykowanego radaru. Kup do niego mapę oraz odbiornik AIS typu black-box z interfejsem NMEA (i własną anteną – inne rozwiązania są za bardzo kłopotliwe). Połącz AIS z chartplotterem. Ale nie dodawaj już więcej urządzeń do systemu. Przy pewnej determinacji w cenie do 6 tys. zł kupisz chartplotter zintegrowany z radarem. AIS zostaw wtedy jako przyszłą inwestycję |
Kup używany komputer wojskowy typu CF-18 (29, 30). Ewentualnie wymień dysk twardy na nowy. Kup mapy.. Kup AIS (black-box) – aktywny (w zależności ile będziesz miał pieniędzy). Jeśli zostało Ci jeszcze 300-500 zł kup na złomie wodoodporny monitor 8-10” z wejściem D-sub oraz gumową, wodoodporną klawiaturę (do umieszczenia w kokpicie). Zintegruj wszystko po NMEA. Jeśli jeszcze masz pieniądze to kup odbiornik pogodowy (NAVTEX) bez wyświetlacza, z interfejsem do PC. Ściągnij darmowe oprogramowanie do jego obsługi |
Moim priorytetem jest funkcjonalność i wygoda używania elektroniki. Nie szastam pieniędzmi, ale rozłożony na 2-3 sezony wydatek kilkunastu tysięcy byłby do zaakceptowania |
Zleć wykonanie dla Ciebie instalacji wokół wybranego chartplottera (10-12” ale nie więcej). Zintegruj z nim radar oraz aktywny transponder AIS. Podłącz autopilota. Jeśli zostaną Ci pieniądze dodaj aktywny system MOB |
Dodaj brakujący element (AIS lub radar). Rozważ zakup odbiornika pogodowego lub droższego oprogramowania do planowania tras (z uwzględnieniem prądów i pływów) – o ile chartplotter pozwoli na jego instalację (upgrade) |
Kup od hobbysty sprawdzony radar z interfejsem do PC – będzie tani, ale licz się z pewną pracą związaną z jego integracją z resztą oprogramowania. Napisanie kilkuset linii kodu może być konieczne. Kup zapasowy komputer identycznego typu i dbaj o to, aby była na nim lustrzana konfiguracja jak na jednostce głównej. Kup małą drukarkę atramentową i zapas papieru fotograficznego. |
Oto nasze rady, jak stopniowo inwestować w system elektronicznej nawigacji.
Krok 1 – ręczny GPS
Najtańszą opcją jest kupno GPS’a naręcznego dla narciarzy lub rowerzystów. Kosztuje około 200-300 zł. Jest odporny na wilgoć (i krótkie zalanie). Masz go stale na prawym ręku – trudno go na łódce uszkodzić nawet w ekstremalnych warunkach. W środku znajdziesz szybki odczyt pozycji, kierunku (kompas elektroniczny), przebyty dystans i prędkość chwilową (czasem średnią) – raczej w kilometrach niż w węzłach.
Opcja nieco droższa (około 500-700zł): kup najtańszy GPS ręczny dobrej firmy (Garmin, Magellan). Może być starszy nieużywany model – lub nowszy, używany. To są urządzenia, które się praktycznie nie psują.
Monochromatyczny ekran, wodoodporność minimum IP65 oraz funkcję nawigowania do punktów (way points), funkcje powrotu do punktu wyjścia, prędkości + inne użyteczne funkcje (np. wschody i zachody słońca).
Jak się nimi posługiwać? Jak elektronicznym sekstansem. Ma Ci podać pozycję – tylko tyle i aż tyle. Na stole nawigacyjnym masz rozłożoną mapę papierową (zawsze). Wytyczasz na niej kurs, wyznaczając kolejne punkty – tak, aby przy zadanej prędkości odległość między nimi wynosiła 1 godzinę drogi, a na otwartej wodzie – maksimum 3 (do ich odkładania używasz cyrkla nawigacyjnego (skoczka) o rozwarciu odpowiadającym przyjętemu interwałowi). Odczytujesz z mapy ich położenie i punkty wprowadzasz do GPS’a. Uruchamiasz go w uchwycie koło kompasu (albo na szyi – to nie jest aż tak wygodne jak myślisz) – i w drogę. Gdy po godzinie (lub trzech) zadzwoni budzik spisujesz na mapę faktyczną pozycję i nastawiasz alarm na czas następnego zapisu. W pobliżu podejścia do portu punkty muszą być zagęszczone. Ten sposób jest prosty i łączy dobrą, starą praktykę morską z zaletami tego urządzenia. Jak to opanujesz – zacznij ćwiczenie człowiek za burtą z użyciem przycisku MBO oraz spróbuj poznać charakterystyki Twojej łódki na różnych kursach i przy różnych siłach wiatru. Za chwilę wyćwiczona intuicja pozwoli Ci znacznie lepiej planować Twoje trasy uwzględniając indywidualną charakterystykę łódki.
Krok 2 – nasza pierwsza mapa elektroniczna
Pozostajesz przy urządzeniu ręcznym (koncepcyjnie), ale jest to urządzenie wyposażone w mapę elektroniczną. Najbardziej uniwersalnym i najtańszym urządzeniem będzie smartfon lub tablet z zainstalowaną bezpłatną mapą elektroniczną i oprogramowaniem do jej obsługi. Smartfon jest też urządzeniem najbardziej podatnym na uszkodzenia. Ile będzie żył, nie wiadomo. Ale znacznie poprawisz jego żywotność, jeśli zapewnisz mu ochronę przed wilgocią przy pomocy standardowego AquaPacka. Przekładasz go na ładowanie do zamkniętego pudełka z żelem silikonowym w środku, do wnętrza którego wchodzi uszczelniony kabel ładowarki. To wydłuży czas odroczenia wyroku.
Główne funkcje które znajdziesz w oprogramowaniu obsługującym mapę elektroniczną, to:
1. Pokazywanie aktualnego kursu (course, COG) - czyli kierunku w którym porusza się Twój jacht wyrażony w stopniach od kierunku północnego. Uważaj – to jest to kurs „nad dnem”, więc przeważnie zauważysz różnicę w stosunku do kursu kompasowego trzymanego przez sternika (pomyśl dlaczego?).
2. Pokazywanie azymutu (bearing, BRG) – czyli kursu od aktualnej pozycji do wybranego punktu (np. pokazanej na mapie pławy, stawy lub namiernika).
3. Wyznaczanie aktualnej pozycji – uważaj na to, aby w parametrach GPS ustawić właściwy system współrzędnych (domyślnie WGS 84)
4. Wyznaczanie prędkości przesuwania się jednostki nad dnem (niezależnie od prądu i dryfu (speed over ground, SOG). Użyteczna uwaga: wyrób sobie nawyk stałego porównywania tej wartości z odczytem logu wiatraczkowego. W ten sposób w Twojej głowie (i notatkach) zaczną się rysować mapy lokalnych prądów.
5. Prędkość do celu, czyli prędkość efektywna z jaką przybliżasz się do zadanego punktu (speed made good, SMG)
6. Ustalanie punktów drogi (way points), którą planujesz – dzięki nim będziesz mógł sterować od punktu do punktu z zaplanowanej trasy. Musisz być jednak uważny – nigdy nie ustalaj punktu w miejscu gdzie na mapie masz naniesioną pozycję znaku nawigacyjnego – przy coraz lepszych pozycjonowaniach po prostu uderzysz w niego. Błąd szkolny, ale powszechny wśród początkujących nawigatorów elektronicznych.
7. Ustalanie odległości od najbliższego punktu drogi DTW (distance to waypoint) – to pozwoli podjąć decyzję, czy zdążysz do końca dogotować zupę na danym halsie.
8. Ustalanie odległości do końca zaplanowanej drogi DTA (distance to arrival) – na podstawie tej danej łatwo policzysz czy starczy Ci paliwa.
9. Wyznaczanie czasu dotarcia do wyznaczonego celu przy zachowaniu aktualnej prędkości i kursu – czyli ETA (estimated time arrival). Pomnóż tę wartość przez 1.5, a potem zadzwoń do rodziny z informacją kiedy będziesz…
Czy to wszystko? Nie – ale na początek to Ci w zupełności wystarczy. Jeżeli jednak masz nieco więcej pieniędzy (razem 1500-2000), to kup dedykowany, ręczny GPS z właściwą, komercyjną mapą (zazwyczaj na karcie SD – podobnej do tej, jaką wkładasz do aparatu cyfrowego).
Przykładem może być Garmin GPS 76 C do którego kupujesz odpowiednią kartę z mapą morską (600-1400zł). Jeżeli jednak Twój budżet jest bardzo napięty, to upoluj to urządzenie za maks. 800 zł (nowe) i wgraj do niego wysokiej jakości darmową mapę Bałtyku autorstwa Krysi i Rafała Fittów – znajdziesz ją tutaj: http://fitt.tychy.pl/index.po.htm.
Jak praktycznie posługiwać się tymi maleństwami? Umieszczone nad stołem nawigacyjnym są bezużyteczne - to fakt, trudno jest na chybotliwej łódce wczytywać się w szczegóły znaczka pocztowego na ścianie, od którego może zależeć nasze życie. Połóżcie je na blacie – zaraz spadną i zostaną rozdeptane. Są dwa sensowne miejsca ich umieszczenia w wodoodpornych pokrowcach. Pierwsze na wewnętrznej stronie lewej ręki (dla urządzeń płaskich), drugie: w pozycji odwróconej na pasku spinającym sztormiak. Jest to zgodne z ogólną zasadą, którą propagujemy na SSI: wszystkie systemy muszą być na małym jachcie bałtyckim tak projektowane, żeby mogły być w pełni obsługiwane przez samotnego żeglarza. Tak umieszczone maleństwa będą użytecznym pilotem na krętym podejściu do zaciemnionego portu, z którym co chwila będzie można konsultować odkrywające się światła i mijane pławy.
Czy smartfon pracujący pod kontrolą systemu Android, z bezpłatną aplikacją lub dedykowany, przykładowy Garmin GPS 76 C starczą Ci na długo? Odpowiedź brzmi – żeby zacząć pływać, tak, żeby się rozwijać – nie. Dlaczego? Ponieważ zwłaszcza ten drugi jest układem zamkniętym i żaden z nich nie pozwoli Ci na pełen rozwój Twojego systemu nawigacji elektronicznej. Ale będą stanowiły doskonałe rozwiązanie zapasowe, przechowywane w metalowej puszcze wyłożonej gąbką (koniecznie z wyjętymi bateriami) dla ochrony przed skutkami uderzenia pioruna – kiedy możesz zostać pozbawiony całej elektroniki. Niestety licz się z tym, że jeśli uderzenie będzie blisko to elektronika zostanie uszkodzona – niezależnie od tego, czy urządzenie było włączone czy nie. Teraz czas na krok trzeci
Krok 3 – wybierasz serce systemu nawigacji elektronicznej
To jest moment na pierwszą decyzję strategiczną dotyczącą wyboru jednostki centralnej Twojego systemu. Przesłanki są proste. Jeśli odnalazłeś się w nagłówku drugiej kolumny naszej tabeli decyzyjnej – wybierz zdecydowanie chartplotter (jak go wybrać – za chwilę). Jeżeli opis Twoich kwalifikacji i zainteresowań odpowiada skrajnej prawej kolumnie – sercem systemu uczyń wojskowy laptop pracujący pod kontrolą systemu Windows. Jeżeli odnalazłeś się w środkowej kolumnie musisz zadecydować, czy aktualnym priorytetem jest łatwość i prostota zbudowania skromniejszego zestawu, czy jego większa elastyczność w przyszłości. To pierwsze? Wybierz chartplotter. To drugie – kup określony komputer PC.
Zacznijmy od chartplottera. Jak go kupić? Jako przykład do analizy wybraliśmy dla Ciebie kilka rozwiązań firmy Standard Horizon. Taką samą analizę możesz powtórzyć sam, dla każdego innego dostawcy.
-------------------------------------------------
Ciąg dalszy nastąpi (wkrótce)
///////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////
ilustracja do komentarza Tadeusza Lisa (01.08.2013)
------------------------------------------------------------------------------------
ilustracja do komentarza Tadeusza Lisa (10.08.2013)
1. Urządzenie AIS zamontowane na jachcie może być albo odbiornikiem albo odbiornikiem_z_nadajnikiem (teoretycznie może być jeszcze sam nadajnik, ale chyba w praktyce nie występuje)
Transponder to zupełnie inne urządzenie - na przykład transponder SART http://pl.wikipedia.org/wiki/Transponder
.
2. Opowieść o krasnoludkach z koszykami jest tyleż obrazowa (co lubię) co nieprawdziwa w przypadku NMEA0183. Tam występować może jedynie jeden nadajnik, więc sterowanie dostępem poprzez token (jak Token Ring) nie jest potrzebne.
--
Wojtek Bartoszyński
Muszę jednak odnieść się do uwag Kolegi Wojtka:
1. Otóż nazwa transponder w odniesieniu do zintegrowanego nadajnika-odbiornika AIS jest powszechnie używana. Faktem jest, że również ma znaczenie jak w przytoczonym linku. Ale nazwa transponder przeszła na AIS w sposób naturalny z odbiorników-nadajników lotniczych swój-obcy (friend or fo). Patrz na przykład atrakcyjny cenowo Mutsutec Class B AIS Transponder
2. Nie wiem dlaczego Kolega Wojtek przypuszcza, że nie istnieją same nadajniki AIS – przecież mają mnóstwo zastosowań chociażby w oznakowaniach nawigacyjnych. Co więcej jeżeli mamy bardzo skromny budżet, ale odnajdujemy się w trzeciej kolumnie, to najprościej jest kupić najtańszy nadajnik i samemu go oprogramować. Jaki nadajnik? Na przykład ten - SR62 AIS TRANSMITTER MODULE – na wyprzedażach można go trafić za 20-30 USD. Dla kolegów którzy są zainteresowani dopisaniem kawałka własnego oprogramowania chętnie podeślę bibliotekę w C++ do obsługi NMEA.
3. 2. Nie do końca zrozumiałem, dlaczego Koledze moje krasnoludki skojarzyły się z protokołem IBM-a z lat 70-tych Token Ring. Oczywiście, brak zrozumienia nie jest równoznaczny z brakiem akceptacji dla swobodnych skojarzeń. Mi w te upały krasnoludki dobrze konweniują z różowymi wielbłądami, które mnie od czasu do czasu nachodzą w zastępstwie białych myszek (które pewnie też nie lubią upału). Nie do końca też zrozumiałem uwagę o jednym nadajniku sygnałów NMEA0183 – w instalacji "DONALDA" na wspólnej szynie adresowej jest ich kilka (ale uwaga może być ważna – prośba o wyjaśnienie)
Pozdrawiam
Tadeusz
Ilustracja - pod tekstem pierwszej cześci - Nadajnik SR62
> Może się zasugerowałem tym, że na jachcie nie spotkałem. Ale Tadeusz ma rację... I można ich użyć i na jachcie.
>
cytat:
> "NMEA 0183 defines the standard for one-way serial data transmission
> from a single TALKER (transmitter) to one or more LISTENERS (receivers).
> Listeners and receivers may be marine instruments, computers, chart
> plotters, etc. Many devices are transmitters and receivers with one or
> more input and output ports.
> Multiple listeners may be connected to a transmitter (talker) port, but
> transmitters cannot share the same connection, as this would result in
> data collisions and garbling of the data."
>
> Nie wiem co jast na "Donaldzie". Przypuszczam, że to samo urządzenie jest "słuchaczem" na jednej szynie i "nadajnikiem" na innej. Ale nie znam
> instalacji i może czegoś nie wiem.
>
> W przypadku jednego nadajnika na jednej szynie komunikacyjnej nie ma potrzeby czekania na "krasnoludka z wózkiem" (token). Po prostu nadajnik
> zaczyna transmisję "kiedy chce", bo transmisja nie może zostać zakłócona przez inny nadajnik.
> Wojtek Bartoszyński
Rozumiem zadowolenie autora z powodu ,,poczytności" artykułu ale moim zdaniem istotniejsze jest to, co czytelnicy myślą po przeczytaniu. Jeśli miał to być poradnik to czy komukolwiek ten tekst pomógł i czy ktokolwiek wykonał dokładnie coś, co jest w tym poradniku opisane. Mnie na razie nie pomógł i nie byłem w stanie skorzystać z poleceń Autora za to zburzył moje zaufanie do Wikipedii i innych stron poświęconych systemowi AIS.
Chciałbym po pierwsze odnieść się do wzmianki dotyczącej protokołów NMEA. Porównania z krasnoludkami nie będę komentował bo
o ile opisy NMEA 0183 i NMEA 2000 w literaturze nie kłamią to porównanie z krasnoludkami wydaje mi się kompletnie nietrafionym, tanim zabiegiem stylistycznym. Nie pasuje ani do NMEA 0183 ani NMEA 2000.
Po co ta ,,infantylia"?
Stwierdzenie o tym, że ,,zdania" zapisane są kodem składającym się z liter i cyfr chyba odnosi się raczej do NMEA 0183, gdzie używa się znaków ASCII i oprócz liter i cyfr uzywane są też inne znaki. Do NMEA 2000 chyba już nie, bo tu transmituje się dane w formie binarnej. Powtarzam za literaturą i nie wiem czy Pan Tadeusz się z tym zgodzi.
Ponadto chciałbym wiedzieć co ,,poeta" miał na myśli pisząc w odpowiedzi na komentarz o kilku nadajnikach na wspólnej szynie
adresowej w odniesienu do NMEA 0183? Przepraszam ale co to jest ta ,,wspólna szyna adresowa" w RS-422 i o jakie adresy chodzi?
Ja nie jestem ,,orłem" ale zasada ,,jednego nadajnika" w NMEA 0183 dla mnie jest jasna. Wyrażają to w Wikipedii tak: one "talker" to multiple "listeners" (jeden nadawca do wielu odbiorców) i to zapewne miał na myśli Pan Wojciech Bartoszyński.
Sprawa druga to sprawa propozycji wykonania nadajnika AIS częściowo we własnym zakresie czyli o ile dobrze rozumiem, napisania ,,kawałka własnego oprogramowania", uruchomienia go na jakimś mikroprocesorze, zintegrowania go z modułem nadajnika i z jakimś odbiornikiem GPS.
Zapewne Pan Tadeusz Lis ma rację twierdząc, że istnieją same nadajniki AIS i myśląc o tym, co za pomocą kopiuj/wklej załączył do komentarza. To na zdjęciu wydaje mi się być jedynie modułem nadajnika a nie samodzielnym urządzeniem. Jednakowoż o ile oczywiście autorzy Wikipedii i innych stron traktujących o AIS cyniczne nie wprowadzają mnie w błąd powołujac się na dokumenty IMO/IEC, to urządzenia klasy B (dla małych jednostek) mogą działać z trybem dostępu do kanału CSTDMA lub STDMA. Oba tryby wymagają jakiegoś ,,monitorowania" kanału/szczeliny, na których urządzenie będzie nadawać. Albo na zasadzie ,,Carrier Sense", w tych tańszych, albo z pełnym nasłuchem i dekodowaniem informacji z kanałów AIS jak dla STDMA. Autor artykułu w Wikipedii http://en.wikipedia.org/wiki/Automatic_Identification_System (tam też są rozwinięcia skrótów) wprost twierdzi, że urządzenie klasy B (nadawcze przecież) ma nie jeden a nawet dwa odbiorniki nasłuchujące na trzech kanałach pasma morskiego.
Pytanie do Pana Tadeusza jest nastepujące: jak proponuje Pan bez odbiornika AIS zrealizować przynajmniej funkcję ,,Carrier Sense", czyli sprawdzenie tego, że w danej szczelinie czasowej nie nadaje żadne inne urządzenie?
Wspomina Pan o ,,oznakowaniach nawigacyjnych" jako urządzeniach mających tylko nadajnik.
M.in. w Wikipedii podają, że AtoN może pracować w trybie FATDMA, czyli ze stałym przydziałem szczelin. Piszą też, że ten stały przydział ,,załatwia" mu zwykle stacja bazowa. Oprócz nadajnika ma ona odbiornik. AIS jachtowy klasy B to nie AtoN i nie będzie pracował ze stacją bazową. Czy zgodzi się Pan z tym?
Po trzecie jak proponuje Pan dokonywać synchronizacji urządzenia AIS skoro większość popularnych odbiorników GPS używanych na jachtach nie ma wyjść impulsów przeznaczonych do synchronizacji czasu?
Ponadto proponuje Pan wykonanie urządzenia nadawczego po części samodzielnie. O ile znów ktoś mnie nie nabrał, to na używanie urządzenia nadawczego na jachcie/statku trzeba uzyskać pozwolenie radiowe. Do wniosku o wydanie pozwolenia radiowego dołączałem kiedyś kopię certyfikatu zgodności urządzenia.
Jak proponuje Pan uzyskać certyfikat zgodności dla wykonanego urzadzenia? A może oddać
je do badania w laboratorium? Hmmm, pozostaje też kwestia przekonania panów w laboratorium że to urządzenie może poprawnie
współpracować z innymi urządzeniami systemu AIS nie posiadając funkcji odbioru.
Przepraszam ale zbyt wiele tu zagadek a przecież to miał być poradnik też i dla poczatkujących więc i ja chciałbym rozumieć co i jak zrobić.
To tyle wątpliwości, które zrodziły się po przeczytaniu zaledwie paru zdań z artykułu Pana Tadeusza Lisa (i przeczytaniu zaledwie paru akapitów m.in. z Wikipedii). Wątpliwości mam znacznie więcej ale mam nadzieję, że w następnych odcinkach tego cyklu znajdą się szczegółowe wyjaśnienia do poleceń we wszyskich dziewięciu polach tabelki ,,strategicznej". Niektóre z nich są dla mnie dość zagadkowe. Np. polecenie kupienia wodoodpornego monitora na złomie, kupienie od hobbysty sprawdzonego radaru z interfejsem do PC – bo będzie tani, nawigowanie na darmowych mapach działających pod OpenCPN jak również kupienie na wyprzedaży chartplottera z ekranem 10” i wejściem uniwersalnym NMEA, obsługą AIS i dedykowanego radaru, mapy oraz odbiornika AIS w sumie za 4-6 tys zł.
Oczekuję odpowiedzi Pana Tadeusza na moje pytania. Być może trzeba będzie zgłosić błąd m.in. autorom artykułów w Wikipedii.
Z wyrazami szacunku
Tadeusz Osipow
Ależ Drodzy Panowie!
Ależ Drodzy Panowie! Jakże pięknie się Was czyta
Połowy jeszcze nie rozumiem, ale tak mi świta …
Że nam w kulcie lenistwa wyrosły łatwe GPS’y,
Się rozsiadły na pokładach - szczwane biesy
I dobrze karmione służą posłusznie, pełne kolorowej gracji …
Ale spróbuj tylko nie dać im kolacji!
Ileż to razy zabrakło latarkom bateryjek,
I w ciemnościach otarliśmy się koją o ryjek?
Za każdym razem błagam elektroniczne krasnoludki
Co by Neptun mnie nie zepchnął z koi, kursu i łódki : )
Pozdrawiam upalnie Kolegów Żeglarzy, Autora i Drogiego Don Jorge’a, szukając olśnienia przed wrześniowym kursem z nawigacji na Bałtyku i poczytując z wypiekami kolejny artykuł na SSI.
Za każdym razem bawię się setnie Waszą umiejętnością żonglowania wiedzą i humorem na rozkołysanych ocenach możliwości technicznych.
Bardzo początkująca panienka - Król Lenka
Szanowny Czytelnicy SSI,
Mam teraz bardzo ograniczony dostęp do internetu (jestem w rejsie). Z przyjemnością odpowiem na Wasze komentarze, w szczególności na komentarz zaczepno-obronny Kolegi Tadeusza O.
Koledze Wojtkowi bardzo dziękuję za wyjaśniający prostym językiem komentarz dotyczący wielu nadajników i odbiorników na jachcie.
Czy zechciałby Pan – jeżeli ma Pan dostęp do komputera z prawdziwą pełną klawiaturą (na telefonie klika się obrzydliwie) – uzupełnić ten fragment artykułu o wyjaśnienie Czytelnikom pojęcia schematu logicznego systemu nawigacji elektronicznej na małym jachcie oraz schematu fizycznego połączeń (gdzie oczywiście w przypadku NMEA 0183 nie możemy do tych samych przewodów podłączyć dwóch nadajników).
Myślę, że to wniesie dużą wartość już teraz (o połączeniach rzeczywistej przykładowej instalacji miałem zamiar pisać dopiero w piątej części).
Dziękuję, pozdrawiam cały Klan
T.L.
Podczas czytania wypowiedzi Pana Tadeusza Lisa czasem zaczynam wątpić w to, co wcześniej uważałem za wiedzę. Wątpię zarazem w to, czy czytając książki, artykuły, opracowania właściwie je zrozumiałem bo parę rzeczy mi się nie zgadza.
Rozumiem zadowolenie autora z powodu ,,poczytności" artykułu ale moim zdaniem istotniejsze jest to, co czytelnicy myślą po przeczytaniu. Jeśli miał to być poradnik to czy komukolwiek ten tekst pomógł i czy ktokolwiek wykonał dokładnie coś, co jest w tym poradniku opisane.
Drodzy Czytelnicy SSI. To jest pytanie do Was!
Mnie na razie nie pomógł i nie byłem w stanie skorzystać z poleceń Autora za to zburzył moje zaufanie do Wikipedii i innych stron poświęconych systemowi AIS.
Nie rozumiem, co zburzyło Pańskie zaufanie do Wikipedi. Poza wszystkim ze względu na otwarty charakter Wiki nie koniecznie przywoływałbym ją jako rozstrzygające źródło wiedzy technicznej.
Chciałbym po pierwsze odnieść się do wzmianki dotyczącej protokołów NMEA. Porównania z krasnoludkami nie będę komentował bo
o ile opisy NMEA 0183 i NMEA 2000 w literaturze nie kłamią to porównanie z krasnoludkami wydaje mi się kompletnie nietrafionym, tanim zabiegiem stylistycznym. Nie pasuje ani do NMEA 0183 ani NMEA 2000.
Po co ta ,,infantylia"?
Hm. Do tej pory jest Pan jedynym, któremu porównanie z krasnoludkami zaszkodziło, a nie pomogło.
Stwierdzenie o tym, że ,,zdania" zapisane są kodem składającym się z liter i cyfr chyba odnosi się raczej do NMEA 0183, gdzie używa się znaków ASCII i oprócz liter i cyfr uzywane są też inne znaki. Do NMEA 2000 chyba już nie, bo tu transmituje się dane w formie binarnej. Powtarzam za literaturą i nie wiem czy Pan Tadeusz się z tym zgodzi.
Tak pisząc o komunikatach w postaci alfanumerycznej miałem na myśli oczywiście NMEA0183.
Oto przykład komunikatu pokazującego położenie punktu drogi (Waypoint):
$GPWPL,4917.16,N,12310.64,W,003*65
4917.16,N Szerokość geograficzna punktu drogi
12310.64,W Długość geograficzna punktu drogi
003 Identyfikator (numer) punktu drogi.
Ponadto chciałbym wiedzieć co ,,poeta" miał na myśli pisząc w odpowiedzi na komentarz o kilku nadajnikach na wspólnej szynie adresowej w odniesienu do NMEA 0183? Przepraszam ale co to jest ta ,,wspólna szyna adresowa" w RS-422 i o jakie adresy chodzi?
Ja nie jestem ,,orłem" ale zasada ,,jednego nadajnika" w NMEA 0183 dla mnie jest jasna. Wyrażają to w Wikipedii tak: one "talker" to multiple "listeners" (jeden nadawca do wielu odbiorców) i to zapewne miał na myśli Pan Wojciech Bartoszyński.
Muszę to bardziej szczegółowo wyjaśnić. Projektując instalacje sieciowe w których występują komunikujące się ze sobą nadajniki i odbiorniki mówimy o dwóch rodzajach architektur (topologii) sieci – logicznej i fizycznej. Opis logiczny możemy interpretować jako opis widziany oczami użytkownika tworzonego samodzielnie systemu nawigacji elektronicznej. Tego dotyczy ten artykuł. Jego przesłanie (na szczęście jasne dla większości Czytelników SSI) było proste. Jeżeli myślisz o przyszłej integracji urządzeń ze sobą, to nawet kupując na wyprzedażach nowe urządzenia, ale starszego typu, zadbaj, aby miały interfejs NMEA0183. Nawet jeżeli chwilowo nie wiesz, jak je teraz połączyć (w warstwie fizycznej) w jeden system – zobacz jakie to proste czytając eleganckie, bardzo efektywne kosztowo rozwiązanie Wojtka Bartoszyńskiego.
Co do wielu nadajników i odbiorników oraz ich łączenia. Zastanawiałem się nad tym, czy wciągnąć się w szczegóły techniczne - raczej moim zdaniem nieco sprzeczne z duchem SSI. Dlaczego? Ponieważ:
a. jeżeli nigdy nie budowałeś zintegrowanej instalacji nawigacyjnej, to ta dyskusja wywoła zapewne uczucie „czarnej magii” i zniechęcenie do działania. Oraz oczywiście podziw i szacunek dla Kolegi Tadeusza O., który tę tajemną wiedzę posiadł.
b. Jeżeli zawodowo zajmujesz się elektroniką (a przynajmniej jesteś amatorem-elektronikiem) to te rozważania szybciej Cię znudzą, niż rozśmieszą.
No ale trudno – arena zamknięta, lwy wypuszczone. Ponieważ mój język, jak Pan raczył zauważyć jest infantylny, więc oddaje głos Krzyśkowi Putonowi, który jest dla mnie absolutnym guru. Nigdy nie uruchamiam systemu, dopóki nie poklepie mnie po ramieniu i nie powie – dobrze zrobiłeś.
Specyfikacja NMEA0183 opiera się na interfejsie RS422 który jest oczywiście JEDNOKIERUNKOWY. Znaczy to, ,ze na wspólnej szynie może znaleźć się jedynie JEDEN nadajnik (wg specyfikacji "talker") i wiele odbiorników ("listener").
Podłączenie dwóch nadajników do szyny RS422 to proszenie się o kłopoty gdyż protokół RS422 ze swojej istoty (jednokierunkowość) nie ma zaimplementowanych ŻADNYCH mechanizmów wykrywania i eliminowania kolizji. Czy o to chodziło Panu, Panie Tadeuszu?
Ale uwaga. Wiele urządzeń (np. GPS-y Furuno seria GP-30) ma jednak zainstalowane w jednym łączu fizycznym możliwość konfiguracji (talker - listener) używanych w różnych konfiguracjach np. z PC-tem.
Co prawda w PC z reguły nie ma RS422, a jest RS232, ale oba dają się stosunkowo prosto oszukać (mają bardzo zbliżoną specyfikację elektryczną, a protokoły wyższych poziomów takie same) i pracują razem bez większych problemów.
Możemy więc wykorzystać RS232 pozornie jednocześnie jako talker i listener bo port ma niezależne druty do nadawania i odbioru. Pozornie bo w rzeczywistości będziemy mieli dwie szyny NMEA0183.
Przykład: konfiguracja w której GPS ("talker1") podłączony jest do PC-ta nawigacyjnego ("listener1") i jednocześnie to tego samego portu w PC-ie (teraz już "talker2") podłączony jest autopilot ("listener2").
Sprawa druga to sprawa propozycji wykonania nadajnika AIS częściowo we własnym zakresie czyli o ile dobrze rozumiem, napisania ,,kawałka własnego oprogramowania", uruchomienia go na jakimś mikroprocesorze,
zintegrowania go z modułem nadajnika i z jakimś odbiornikiem GPS.
Nie potrafię odtworzyć jakimi drogami chadzały Pan myśli, że doszedł Pan do wniosku, że namawiam na budowanie własnego nadajnika AIS. Zwróciłem uwagę jedynie na to, że jeśli czujemy się pewnie w programowaniu (ja to lubię w wolnych chwilach, choć ten zawód porzuciłem już dość dawno) – to istnieją tanie urządzenia nadawczo-odbiorcze OEM (oczywiście homologowane), które moglibyśmy włączyć do naszego systemu nawigacji elektronicznej.
Czy pisanie własnego oprogramowania ma sens – moim zdaniem zdecydowanie tak. Na przykład w ramach wspomnianego projektu OpenCPN. Chętnie widziałbym tam moduł, który na podstawie danych z AIS prognozuje stopień zagrożenia kolizją oraz rekomenduje bezpieczne parametry kursu przy dużym zagęszczeniu (jako strefę możliwych manewrów).
Zapewne Pan Tadeusz Lis ma rację twierdząc, że istnieją same nadajniki AIS i myśląc o tym, co za pomocą kopiuj/wklej załączył do komentarza.
Jakiś prostszy sposób zamieszczania fotografii w artykułach na SSI?
To na zdjęciu wydaje mi się być jedynie modułem nadajnika a nie samodzielnym urządzeniem. Jednakowoż o ile oczywiście autorzy Wikipedii i innych stron traktujących o AIS cyniczne nie wprowadzają mnie w błąd powołujac się na dokumenty IMO/IEC, to urządzenia klasy B (dla małych jednostek) mogą działać z trybem dostępu do kanału CSTDMA lub STDMA. Oba tryby wymagają jakiegoś ,,monitorowania" kanału/szczeliny, na których urządzenie będzie nadawać. Albo na zasadzie ,,Carrier Sense", w tych tańszych, albo z pełnym nasłuchem i dekodowaniem informacji z kanałów AIS jak dla STDMA. Autor artykułu w Wikipedii http://en.wikipedia.org/wiki/Automatic_Identification_System (tam też są rozwinięcia skrótów) wprost twierdzi, że urządzenie klasy B (nadawcze przecież) ma nie jeden a nawet dwa odbiorniki nasłuchujące na trzech kanałach pasma morskiego.
Pytanie do Pana Tadeusza jest następujące: jak proponuje Pan bez odbiornika AIS zrealizować przynajmniej funkcję ,,Carrier Sense", czyli sprawdzenie tego, że w danej szczelinie czasowej nie nadaje żadne inne urządzenie?
Nie proponuje – nie wiem jak Pan doszedł do takiego wniosku?
Tym nie mniej wydaje mi się, że Czytelnicy SSI zasługują na rozjaśnienie magii, którą Pan przytacza. Będę jednak szedł w zaparte i przywołam krasnoludki.
CSTDMA jest akronimem nazwy Carrier Sense Time Division Multiple Access. Krasnoludki biegające w eterze z komunikatami o kursie, prędkości i nazwie jednostki muszą mieć gwarancję, że nie zderzą się z innym krasnoludkiem na dość wąskiej ścieżce.
Dlatego też, każdy z nich musi bacznie nasłuchiwać rezerwując szczelinę (szczeliny) czasową, w której zmieści się z informacją.
Rysunek - Dlaczego pracujące nadajniki ASI nie zadepczą nawzajem swoich sysgnałów - został zamieszczony pod newsem (przyp. Don Jorge)
STDMA jest odmianą regulacji ruchu krasnoludków, w której nie jest potrzebny centralny zawiadowca – a zainteresowani unikaniem kolizji uzgadniają to między sobą (Self-Organized Time Division Multiple Access). Moim zdaniem szczegół bez żadnego znaczenia dla użytkowników jachtów).
Wspomina Pan o ,,oznakowaniach nawigacyjnych" jako urządzeniach mających tylko nadajnik.
W drugiej części artykułu zwracam uwagę na maleńkie pudełeczka osobiste, które mogą uratować życie o nazwie EasyRescue (w Polsce można je kupić na SAIL-HO). Chociaż w warstwie fizycznej jest to pełen nadajnik-odbiornik klasy B – to z logicznego punktu widzenie (z punktu widzenia nieszczęśnika, który w sztormową noc znalazł się w wodzie) jest to nadajnik informujący okoliczne jednostki o jego położeniu.
M.in. w Wikipedii podają, że AtoN może pracować w trybie FATDMA, czyli ze stałym przydziałem szczelin. Piszą też, że ten stały przydział ,,załatwia" mu zwykle stacja bazowa. Oprócz nadajnika ma ona odbiornik. AIS jachtowy klasy B to nie AtoN i nie będzie pracował ze stacją bazową. Czy zgodzi się Pan z tym?
Tak. Ale Panie Tadeuszu – czy naprawdę jest Pan przesiąknięty głęboką wiarą, że głównym wyzwaniem naszych żeglujących Kolegów jest projektowanie rozwiązań komunikacyjnych dla brzegowych stacjach bazowych?
A może większą korzyść byśmy odnieśli, gdyby wykorzystując swoją głęboką wiedzę i doświadczenie opisał jak Pan krok po kroku projektował i budował instalacje na jachtach, na jakie trudności Pan trafił oraz jak je Pan pokonał? Wtedy szczegóły w rodzaju – uwaga: wtyczka Garmina nie pasuje do…, ale daje się podłączyć poprzez… są bezcenne dla takiego amatora jak ja.
Myślę, że to buduje prawdziwą wartość SSI. Zachęcony przez Jurka staram się pisać wyłącznie o rzeczach które wykonałem, przetestowałem i zadziałały (albo i nie) – w miarę możliwości dokumentując to fotografiami.
Po trzecie jak proponuje Pan dokonywać synchronizacji urządzenia AIS skoro większość popularnych odbiorników GPS używanych na jachtach nie ma wyjść impulsów przeznaczonych do synchronizacji czasu?
Ponadto proponuje Pan wykonanie urządzenia nadawczego po części samodzielnie. O ile znów ktoś mnie nie nabrał, to na używanie urządzenia nadawczego na jachcie/statku trzeba uzyskać pozwolenie radiowe. Do wniosku o wydanie pozwolenia radiowego dołączałem kiedyś kopię certyfikatu zgodności urządzenia.
Jak proponuje Pan uzyskać certyfikat zgodności dla wykonanego urzadzenia? A może oddać
je do badania w laboratorium? Hmmm, pozostaje też kwestia przekonania panów w laboratorium że to urządzenie może poprawnie
współpracować z innymi urządzeniami systemu AIS nie posiadając funkcji odbioru.
Nie znam urządzeń OEM bez homologacji – byłyby po prostu nie sprzedawalne. Proponuje nie rozwijać wątku.
Przepraszam ale zbyt wiele tu zagadek a przecież to miał być poradnik też i dla poczatkujących więc i ja chciałbym rozumieć co i jak zrobić.
To tyle wątpliwości, które zrodziły się po przeczytaniu zaledwie paru zdań z artykułu Pana Tadeusza Lisa (i przeczytaniu zaledwie paru akapitów m.in. z Wikipedii). Wątpliwości mam znacznie więcej ale mam nadzieję, że w następnych odcinkach tego cyklu znajdą się szczegółowe wyjaśnienia do poleceń we wszyskich dziewięciu polach tabelki ,,strategicznej".
Niektóre z nich są dla mnie dość zagadkowe. Np. polecenie kupienia wodoodpornego monitora na złomie/
Nie wiem w czym tkwi zagadka. Używany telewizor łazienkowy LCD 15.6” (IP65 niektóre nawet IP68) kupiony na wyprzedaży po remoncie hoteli (np. w Niemczech, nowe są bardzo drogie) nadaje się bardzo dobrze do zamontowania w kokpicie do wyświetlania mapy nawigacyjnej.
kupienie od hobbysty sprawdzonego radaru z interfejsem do PC – bo będzie tani, nawigowanie na darmowych mapach działających pod OpenCPN jak również kupienie na wyprzedaży chartplottera z ekranem 10” i wejściem uniwersalnym NMEA, obsługą AIS i dedykowanego radaru, mapy oraz odbiornika AIS w sumie za 4-6 tys zł.
Nie rozumiem czy to jest pytanie czy komentarz – nie potrafię się do tego odnieść.
Na zakończenie muszę powiedzieć, że Pańskie wnikliwe komentarze zawsze sprawiają mi przyjemność. Teraz czas na Pański fachowy artykuł?
T.L.
Dziękuję Panu Tadeuszowi L. za wyczerpującą wypowiedź inspirowaną moimi pytaniami jednakowoź nie znajduję w niej odpowiedzi na moje pytania.
Ze względu objętość tekstu skupię się na na razie na jednej sprawie.
Pan Tadeusz pisze:,,Do tej pory jest Pan jedynym, któremu porównanie z krasnoludkami zaszkodziło, a nie pomogło."
Pozwolę sobie uściślić: jestem jedynym, który o tym napisał do SSI, i którego tekst został zamieszczony.
Do podjęcia rzeczowej wymiany zdań zachęcał mnie Jerzy wielokrotnie.
Więc próbuję.
Nie jestem ich wrogiem ale chciałbym by używanie krasnoludków, mrówek
czy innych zwierzątek do zobrazowania przebiegu procesów było ADEKWATNE.
W tekstach technicznych porównania służą jakiemuś celowi. Raczej
przybliżeniu i wyjaśnieniu kwestii niż powodowaniu zamieszania i
niespójności.
Jeśli porównanie zaczyna żyć własnym życiem to może trzeba go zaniechać.
Moim zdaniem, przedstawione przez Pana Tadeusza L. przebiegi informacji
wyglądają zupełnie inaczej. Stąd mój protest.
Opisy urządzeń, na których się opieram, są dostępne dla KAŻDEGO w
internecie na stronach producentów (tu: odbiornik GPS, ,,chartploter",
autopilot rumplowy).
Nie jest to jakaś wiedza tajemna ani prywatna.
Żeby Pan Tadeusz mógł łatwiej zrozumieć o co mi chodzi posłużę się
fragmentami z komentowanego artykułu.
Na wstępie mamy taki obrazek:
,,Każdy krasnoludek gdy przybiega do urządzenia pyta: masz coś dla mnie?
I ewentualnie odbiera kopertę z krótką depeszą (maksimum 82 znaki).
Teraz każdy zainteresowany zagląda do mijającego go koszyka i jeśli
depesza dotyczy jego, to wyciąga ją od krasnoludka. Ewentualnie wrzuca
mu odpowiedź."
Porównanie powyższe prowadzi na manowce bo w NMEA 0183 nie ma czegoś, co
krąży, pobiera i przenosi informacje poza przebiegami elektrycznymi. Nie
ma też czegoś takiego jak przeszukiwanie koszyczka.
W następującym potem dialogu jest już inny obraz, sprzeczny z powyższym.
W nim urządzenia ,,mówią" do siebie, odpytują się i wysyłają rozkazy bez
krasnoludka.
Pamiętać warto, że przedstawiona komunikacja między urządzeniami zakłada
istnienie przede wszystkim Dużego Krasnala, powiedzmy że jest nim Pan
Tadeusz L., który na swoim ,,DONALDZIE" podłączył te urządzenia a
,,chartplotter" i autopilota, odpowiednio poustawiał.
Zaczyna się dialog:
,,1. Pyta chartplotter: ty, GPS, co leży na Twoim elektronicznym kompasie?
2. GPS odpowiada: 227 st."
(Nb. pojęcie ,,elektroniczny kompas" kojarzy mi się z czymś innym niż
prosty odbiornik GPS)
Sugestia wysyłania zapytania z jednego urządzenia o jakieś konkretne
dane do drugiego urządzenia jest w odniesieniu do NMEA 0183 (i zapewne
NMEA 2000) fałszywa.
Odbiornik GPS, jeśli już go wyróżniamy, bo jest to urządzenie odrębne od
,,chartplottera" ale sprzedawane z nim w komplecie, jest zwykle
ustawione przez producenta zestawu tak, by wysyłało przez NMEA 0183
określone zestawy danych w określonych interwałach czasu. I tak po
ustaleniu pierwszej pozycji po włączeniu GPS-a np. pozycja, prędkość i
kurs jest wysyłana np. co sekundę.
Niezależnie od tego czy ,,chartplotter" jest podłączony przez NMEA 0183
czy nie.
GPS nadaje ,,w ciemno". I możemy też przyjąć że jest ,,głuchy".
,,3. Na to chartplotter (rozkazująco) do autopilota: ty koleś, daj dwa rumby w lewo – zszedłeś z kursu!"
Zgodnie z opisami ,,chartplotter" nie wydaje rozkazów autopilotowi.
,,Chartplotter", jeśli został ODPOWIEDNIO USTAWIONY przez Dużego
Krasnala, będzie wysyłał w określonych interwałach czasu zestawy danych
(niezależnie od tego czy autopilot jest w ogóle podłączony). Autopilot
zaś, jeśli został ODPOWIEDNIO USTAWIONY, będzie z tych danych korzystał.
To autopilot ,,decyduje" z jakich danych przesyłanych przez
,,chartplotter" ,,chce" korzystać, o ile w ogóle. Jeśli Duży Krasnal
ustawi autopilota na sterowanie według kursu (heading) autopilot może w
ogóle nie potrzebować informacji z ,,chartplottera".
Odnośnie rozkazu:,,ty koleś, daj dwa rumby w lewo – zszedłeś z kursu!"
chciałbym dodać że ,,chartplotter" dostarcza autopilotowi informację o
tym jak bardzo jacht odszedł w bok od wyznaczonej trasy a te ,,dwa rumby
w lewo" to może sobie autopilot mruczeć sam do siebie.
,,4. Z boku się wtrąca AIS: hej, koledzy! Na kursie zbieżnym prom. Kurs
221, prędkość 8 kn. Uważajcie na niego!
5. Chartplotter traktuje to poważnie i natychmiast namaluje na mapie
trójkącik obrazujący prom – teraz będzie go już śledził z uporem
buldoga. itd. – pogawędka trwa non-stop, póki nie odetniesz zasilania."
Znowu: Odbiornik AIS, przez nikogo nie pytany, wysyła przez NMEA 0183
depesze, które odebrał. Na podstawie informacji dostępnej w internecie,
twierdzę, że w tym, co wysyła odbiornik do np. ,,chartplottera" nie ma
wprost informacji o tym jaki to obiekt i jaki ma kurs i prędkość. Jest
to w formie binarnej.
Dopiero ,,chartplotter", dekoduje tę depeszę i stąd ,,wie" jaki to
obiekt, jaki ma unikalny identyfikator, pozycję, kurs, prędkość i inne dane.
Sam kurs i prędkość nie wystarcza. Potrzebna jest też pozycja obiektu
aby wykryć niebezpieczeństwo kolizji. Nieprawdzaż?
To nie odbiornik AIS ,,mówi" uważajcie na niego" a raczej ,,chartplotter".
Na dodatek nie ,,mówi" tego do autpilota ani do GPS-a ale do Dużego
Krasnala, o ile wcześniej alarm AIS został uaktywniony.
(Są na rynku odbiorniki AIS z ekranem i funkcją alarmu i wtedy one same
,,mówią" do Dużego Krasnala. Podłączone do ,,chartplottera" będą wtedy
część jego funkcji dublować.)
Tak więc w przedstawionym dialogu nie zgadza mi się ani sposób wymiany
informacji ani funkcje poszczególnych urządzeń. Zwracam też uwagę na to,
że ustawienia zależne od Dużego Krasnala wiele w tej komunikacji i
funkcjach mogą zmienić.
Mam nadzieję, że teraz Pan Tadeusz L. zrozumiał co mam na myśli pisząc o
adekwatności porównań i dlaczego mi krasnoludki nie pomogły.
Teraz o szkodzeniu.
Mnie krasnoludki i dialog nie zaszkodziły bo korzystam z różnych źródeł
informacji i od razu wiedziałem że coś mi się nie zgadza. Jeśli chodzi o
innych - to jest pytanie do czytelników.
Zwykle przy pisaniu staram się pamiętać stare: ,,Primum non nocere" i
mam nadzieję, że mój wywód nikomu nie zaszkodzi, a może kogoś skłoni do
własnych poszukiwań informacji, również poza SSI. Wszak jest on
subiektywny już z samej nazwy :-)
Na koniec o ,,czarnej magii".
Jerzy we wstępie pisze: ,,Mam nadzieję, że zaoszczędzone Wam zostaną
informacje o pryncypiach funkcjonowania tej czarnej technicznej magii."
Przepraszam ale nie podzielam poglądu Jerzego. Znajomość pryncypiów może
być obojętna dla żeglarzy korzystających z jachtów czarterowych.
Dla żeglujących na własnych jachtach znajomość pryncypiów pozwala lepiej
rozumieć jak TO działa i lepiej reagować na potrzeby jachtu przy jego
obsłudze. Moim zdaniem zmniejsza też zależność właściciela od różnej
maści fachowców, pozwala sprawdzić czy fachowiec zrobił to, do czego był
wezwany i ewentualnie wykonać w drodze jakąś improwizowaną naprawę.
Myślę, że ci co pływają solo wiedzą o czym piszę.
Jerzy, budowniczy i użytkownik paru jachtów, zapewne też.
W zakresie potrzebnym żeglarzom te pryncypia to nie ,,techniczna czarna
magia". W wielu wypadkach to wiedza zawarta na paru kartkach książki do
fizyki. Część tych pryncypiów znajduje się w instrukcjach obsługi
urządzeń zamontowanych na jachcie.
Pryncypia przydają się w chwili gdy po wyborze i zakupach mamy do
czynienia ze sprzętem, który trzeba jakoś podłączyć. Może tylko kilka
kabelków ale jednak trzeba.
Mieszanie sił nadprzyrodzonych i złej intencji do prostej techniki
wydaje mi się co najmniej niewłaściwe a utrzymywanie mitu o ,,czarnej
technicznej magii" może tylko pomóc w marketingu oferującym swe usługi
fachowcom.
Zatem pryncypia - tak,
Zawiłe niuanse techniczne - niekoniecznie.
Bądźmy samodzielni.
Pozdrawiam
Tadeusz Osipow